sobota, 25 maja 2013

16. Skrawki przeszłości cz. 2. Cudów ciąg dalszy

 Wydawało mi się, że przez kilka godzin stałam na opuszczonej ulicy w dzielnicy Kensington i nie zważając na obecność opiekunów, pogrążona byłam w pogoni za dosyć sporą grupką najróżniejszych myśli.


 Dlaczego życie jest takie okrutne? Czy aż tak źle zrobiłam, biorąc pod swoje skrzydła pierwszorocznego Ślizgona? Tak ma właśnie wyglądać moja karma, o której tak często słyszałam w Beauxbatons od nauczycielki wróżbiarstwa?


 Spodziewałam się różnych konsekwencji swojego czynu, nawet spotkania twarzą w twarz z brutalnym bratem Camerona – Robertem – ale nie takiej wstrząsającej wiadomości... Co ja mam teraz zrobić?


- Caroline, wszystko w porządku?


 Dźwięk głosu Maman sprowadził mnie do rzeczywistości. Z lekką trwogą patrzyłam to na Larę, to na Adriana, rozważając próbę powiedzenia im o swojej potajemnej działalności korepetytorki, która szkoli młodszego syna zabójcy ich jedynego dziecka w dziedzinie eliksirów.


 W końcu postanowiłam odłożyć to na potem. Albo najlepiej na nigdy. Może jutro po obudzeniu się dojdę do wniosku, że to wszystko było potwornym snem bez odzwierciedleń w rzeczywistości...


 Jasne, Caroline, żyj złudzeniami...


- Ja... – z trudem było mi dobrać odpowiednie słowa. – Tak mi przykro z powodu waszego dziecka. Wiem, że moje słowa go nie przywrócą, ale gdybym znała jakiś sposób, to...


 Nie umiałam zapanować nad łzami, które niepostrzeżenie wymknęły się spod moich przymrużonych powiek, drażniąc zmarzniętą skórę policzków.


 Mocno przytuliłam się do Maman, kiedy poczułam jak jej ramiona obejmują mnie pocieszająco, jakby chciały odebrać ode mnie chociaż część cierpienia.


 A przecież powinno być na odwrót, pomyślałam sobie, to nie ja jestem tutaj tą najbardziej poszkodowaną!


- Dzień, w którym pojawiłaś się w naszym życiu był dla nas darem od losu – szepnęła mi do ucha. – Twoi rodzice z pewnością byliby z ciebie dumni.


 Pociągnęłam nosem, ukrycie wstydząc się tego, że dałam się aż tak ponieść emocjom. Wrażenia dzisiejszego dnia zdumiewały mnie z każdą kolejną sekundą, a jakieś dziwne przeczucie mówiło mi, że to nie koniec niespodzianek... obojętnie na czym miałyby one polegać.


- Powinniśmy się zbierać – odezwał się Papa po krótkiej chwili milczenia. – Ja i Lara chcemy pokazać ci jeszcze jedno miejsce. 


 Wyraźnie zaintrygowana podniosłam ku niemu spojrzenie. Cóż to za miejsce było warte mojej uwagi? Osobiście wolałam znaleźć się w ciepłym łóżku i posłuchać opowieści o tym, co zdarzyło się we Francji pod moją nieobecność.


 Prawda jest taka, że chociaż pokochałam Hogwart i swoich nowych znajomych, cząstka mojego serca nadal wyrywała się do kraju, w którym spędziłam praktycznie całe moje dotychczasowe życie. No, może pomijając niezbyt sympatyczne koleżanki z Beauxbatons, za którymi nie tęskniłam ani trochę.


- Wolę tutaj nie mówić, dokąd teraz się udamy – odpowiedział Adrian na moje nieme pytanie. – I tak postąpiliśmy dosyć nierozważnie mówiąc ci o niektórych rzeczach w tym miejscu. Niby Kensington jest teraz całkowicie mugolską dzielnicą Londynu, ale kto wie, czy coś nie czai się w niektórych jej zakamarkach...


 Jakby chcąc się upewnić, przebiegł wzrokiem po pustej ulicy i szarych budynkach kamienic.Następnie znacząco kiwnął głową na mnie i Maman, a ja poczułam znajomą gulę w gardle, która tworzyła mi się zawsze, gdy się z kimś teleportowałam.


 Chwała Merlinowi, nie byłam zmuszona robić tego zbyt często, jednak każdy przypadek tego typu podróży wspominam wcale nie lepiej niż transport świstoklikiem.



 Klnąc w myślach, zagryzłam dolną wargę, po czym stanęłam pomiędzy opiekunami, chwytając z całej siły ich dłonie jakbym już nigdy miała ich nie wypuścić.
 Postanowiłam po raz ostatni spojrzeć na świat wczesnego dzieciństwa Maman, starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z otaczającego mnie widoku – od śnieżnobiałych firanek w jej dawnym pokoju, po zakurzone chodniki i nieprzejrzyste szare niebo.


 Następnie odchyliłam głowę do tyłu, zaciskając mocno powieki w oczekiwaniu na znajome, nieznośne szarpnięcie, które odczuwałam w okolicy pępka za każdym razem, gdy zmuszona byłam przemieszczać się z dorosłymi osobami właśnie za pomocą teleportacji.


 Mimo wszelkich starań, jak zawsze naszło mnie ono w jak najmniej spodziewanym momencie, gdy właśnie zaczynałam mieć nadzieje, że jednak tym razem wszystko skończy się bez żadnych niemiłych wrażeń. Przez moment wydawało mi się, że wszystkie moje kończyny są z najmiększej i najdelikatniejszej waty, a w głowie panuje czysta próżnia. Nawet nie zorientowałam się, kiedy się aportowaliśmy, a moje stopy znalazły twarde, stabilne podłoże, na którym bez problemu mogłabym utrzymać równowagę po puszczeniu rąk opiekunów.


 Ostrożnie uchyliłam jedną powiekę, planując w równie wolnym tempie otworzyć drugie oko, jednak krajobraz, jaki mi się ukazał sprawił, ze w sekundę moje oczy przybrały rozmiary dwóch spodków od filiżanek.


 Byłam pewna, że wylądujemy w kolejnej dzielnicy Londynu, tymczasem wokół mnie nie było ani zatłoczonych ulic, ani powciskanych jedna na drugą kamienic, ani innych oznak, że nadal znajdywaliśmy się w tym samym mieście. Nadal staliśmy tak jak wcześniej na środku ulicy, tyle że nie była ona pokryta czarnym jak smoła asfaltem tylko szarą, nierównie powycinana kostką brukową. Po obu jej stronach za drewnianymi ogrodzeniami, w równych rzędach stały jednorodzinne wiejskie domki. Widok skojarzył mi się na krótką chwile z Hogsmeade. Nawet naszła mnie myśl, że moi opiekunowie postanowili zrobić sobie wypad do wioski czarodziejów na przedświąteczne zakupy, jednak wspomnienie o incydencie i morderstwie nieznajomej mi kobiety jedynie przyprawiło mnie o potworną falę mdłości.


 Żeby odwrócić uwagę od nachodzących mnie nieprzyjemnych myśli, dałam się poprowadzić opiekunom w zupełnie nieznanym mi kierunku, obserwując po drodze charakterystyczne dla tego miejsca zabudowania.


 Nie zadawałam ani Larze, ani Adrianowi pytań typu „Gdzie jesteśmy?” lub „Dokąd idziemy?”, gdyż wiedziałam, że wszystko wyjaśnią mi w odpowiedniej chwili. Swoją uwagę skupiłam na słomianych dachach zdobiących większość okolicznych domków.


 Zmarszczyłam brwi, chcąc przypomnieć sobie, czy którykolwiek dom czarodziei we Francji budowany był w tak specyficznym stylu. I owszem, pamiętałam drewniane ściany, nawet oryginalne ozdoby typu łapacze snów, kwiaty o okropnym zapachu zdobiące drzwi wejściowe, ale słoma?


- Pewnie zastanawiasz się nad tym, gdzie się znajdujemy – przez mgiełkę rozkojarzenia przebił się do mnie głos Papy. – Jesteśmy w Dolinie Godryka – pochylił nisko głowę i szepnął praktycznie bezgłośnie. – W miejscu twoich narodzin, narodzin twojego brata i...


 Urwał, krzywiąc się z niesmakiem, a ja wiedziałam jaka myśl naszła jego umysł. Natychmiast się zatrzymałam, zmuszając tym samym opiekunów do przerwania wędrówki. Otworzyłam usta, lecz drżenie warg sprawiło, że nie wydostało się z nich żadne słowo.


 Więc to tutaj wszystko się zaczęło, przeszło mi przez myśl.


 W ułamku sekundy miejsce to nabrało dla mnie niezwykle szczególnego znaczenia. Uniosłam w górę głowę spoglądając na czyste, błękitne niebo. Ulice, mimo że puste, zapraszały do poznania ich najmniejszych ślepych zaułków i zakamarków, a atmosfera niemal równała się tej, jaka zawsze towarzyszyła mi, gdy wracałam z Beauxbatons do Tulon.


 Jednak, gdy spostrzegłam od jakiego miejsca oddziela nas metalowa furtka, natychmiast zeszłam na ziemię.


 Cmentarz...


- Myślicie, że tam... że oni...


 Papa w milczeniu skinął głową, wpatrując się w tylko jemu widoczny punkt. Delikatnie pchnął furtkę, umożliwiając nam dostanie się do ponurego zbiorowiska wielu nagrobków.


- Byliśmy tutaj wczoraj z Adrianem – szepnęła Maman drżącym głosem. – Właściwie nie wiem, dlaczego wybraliśmy akurat to miejsce... Chyba chcieliśmy się upewnić czy to co usłyszeliśmy czternaście lat temu w Halloween nie było jedynie jednym złym snem.


 Poczułam gulę w gardle, odruchowo chwytając się rękawa płaszcza Adriana. Naszły mnie wątpliwości czy na pewno chcę zobaczyć to miejsce. Groby moich prawdziwych rodziców...
Czy Harry też już je widział? Przez tą całą tajemnice na temat mojej prawdziwej tożsamości nawet nie mogłam zadać mu najbanalniejszych pytań dotyczących naszych rodzicieli...


- To tutaj, Caroline.


 Wstrzymałam oddech. Odległość, jaka dzieliła mnie od odpowiedniego nagrobka była tak niewielka, że bez problemu mogłabym wyciągnąć rękę i przejechać dłonią po zimnym, białym marmurze.


 Gdy tak wpatrywałam się w dane moich rodziców wyryte w kamieniu miałam wrażenie, iż zupełnie straciłam umiejętność czytania. Zwłaszcza, gdy mój wzrok zjechał na ostatnią z dwóch dat, taką samą w obu przypadkach – datę dni, w którym dwóch dorosłych czarodziei niesprawiedliwie straciło swoje życie, a los ich osieroconych dzieci znalazł się pod jednym wielkim znakiem zapytania.


 Częściową przytomność umysłu odzyskałam po przeczytaniu napisu znajdującego się praktycznie na samym dole nagrobka.


 Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.


 Po plecach przebiegł mnie zimny dreszcz. Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i ostrożnie zrobiłam jeden krok w przód, po czym kucnęłam na kępce trawy w odcieniu zwiędłej zieleni.


- Hej mamo. Hej tato – zdążyłam powiedzieć, nim mięśnie gardła zupełnie odmówiły mi posłuszeństwa, a z oczu popłynęły strumienie łez.


 Czując, że tłumienie płaczu przyprawi mnie co najwyżej o napad czkawki, zasłoniłam jedną dłonią usta, a drugą przejechałam po materiale, z którego wykonany była grób. I w tym samym momencie przez całą górną kończynę przeszedł dziwny, ciepły prąd, który zakończył swoja wędrówkę na wysokości serca.


 Jęknęłam zaskoczona, odruchowo unosząc głowę, a to co zobaczyłam sprawiło, że miałam ochotę krzyknąć na cały cmentarz. Tuż przede mną stali... Moi rodzice! Ich sylwetki były prawie tak samo realistyczne jak we śnie, w którym po raz pierwszy mogłam ich zobaczyć. Biła od nich aura cudowności i niezwykła siła, a uśmiech, którym mnie obdarzyli, gdy nasze spojrzenia się spotkały, niemal dodał mi skrzydeł.


- Pamiętaj córeczko, jesteśmy z tobą – powiedziała mama, odgarniając mi niesforny kosmyk włosów z czoła; jej dotyk był niczym delikatny podmuch ciepłego wiatru.


- Zawsze. Cokolwiek by się nie stało – dodał tata, a jego pewny, jednocześnie czuły, ojcowski uśmiech odpędził ode mnie wszelkie wątpliwości; spojrzał na mamę, po czym ujął jej dłoń, drugą kładąc na moim ramieniu, a ona zrobiła tak samo. – Visam Anamarum, Caroline. Visam Anamarum...

- Vis... Jak? – Chciałam, by powtórzył jeszcze raz to znajome mi słowo, lecz gdy spojrzałam w ich kierunku spostrzegłam, że zupełnie zniknęli. – Czekajcie! Nie odchodźcie jeszcze!


 Zawsze...


 Słowo zawisło w powietrzu, po czym rozprysło się nad marmurową płytą, jednocześnie przeszywając po raz kolejny moje serce.


 Gwałtownie obróciłam się w stronę opiekunów, błagając w myślach, by widzieli chociaż część sceny, jaka przed chwilą zaszła.


- Widzieliście? Słyszeliście?


 Z trudem rozpoznawałam własny głos, który właściwie można było nazwać jednym wielkim piskiem. Zirytowana obserwowałam, jak oboje wymieniają zatroskane spojrzenia, ciężko przy tym wzdychając.


 Nie widzieli...


- Nie wiem czy to był najlepszy pomysł – zaczął Adrian, z zakłopotaniem masując sobie skroń. – Jednak, gdy wczoraj z Larą odwiedziliśmy ten grób, coś wręcz zmusiło nas do tego, byśmy dzisiaj przyprowadzili cię w to miejsce.


- Jest jeszcze dom – dodała cicho Maman. – Wiesz, tam gdzie mieszkaliście zanim... Jeżeli chcesz go teraz zobaczyć.


- Nie! – Zdziwiło mi przerażenie wyraźnie wyczuwalne w mojej żarliwej odmowie. – Znaczy... Nie dzisiaj. Nie jestem pewna, czy zniosłabym widok drugiego grobowca. Nawet w formie rozwalonego domu. Ale może kiedyś... – spojrzałam na nich niepewnie. – Bo wrócimy tu jeszcze, prawda?


- Gdy tylko będziesz miała na to ochotę.


 Uśmiechnęłam się z wdzięcznością, opierając głowę, pulsującą od najróżniejszych emocji, na ramieniu Lary.


- Mam coś dla ciebie – Adrian gwałtownie drgnął, po czym nerwowo zaczął przeszukiwać kieszenie płaszcza, dopóki nie wyjął z jednej z nich małej paczuszki. – Dumbledore chciał, żebyś to miała przy sobie.


 Zaintrygowana spojrzałam na Papę. Kiedy zdążył się spotkać z Dumbledorem i właściwie w jakiej sprawie?  


 W milczeniu rozerwałam delikatny papier, w który zawinięte było małe, granatowe pudełeczko. Zalała mnie silna fala podekscytowania, gdy powoli otwierałam jego wieczko. Moim oczom ukazał się delikatny łańcuszek z najszczerszego złota z malutkim złotym serduszkiem.


- Niemożliwe – szepnął Adrian, wyjmując ostrożnie łańcuszek. – Przecież to jest... Tak, pamiętam! – Widząc zaskoczone spojrzenia moje i Maman, pochylił delikatnie głowę, zniżając jednocześnie głos do maksymalnego szeptu. – James kupił ten naszyjnik dla Lily na rocznicę ich ślubu. To było niedawno przed naszą ucieczką do Francji. Twój ojciec od kilku miesięcy zastanawiał się nad prezentem, aż w końcu to wpadło w jego ręce – uśmiechając się, oddał mi łańcuszek.


 I wtedy wydarzyła się kolejna dziwna rzecz. Złote serduszko, gdy tylko znalazło się we wnętrzu mojej dłoni, zaczęło rosnąć, aż przybrało rozmiary piąstki rocznego dziecka. Na samym wierzchu widniały wygrawerowane słowa: „Zawsze i na wielki”.


 Co więcej, dostrzegłam, że ten niezwykły wisior można otworzyć. Rzuciłam okiem na opiekunów, a gdy ujrzałam ich okrągłe z zaskoczenia oczy uważnie śledzące każdy mój ruch, nerwowo zachichotałam. Okazało się, że gdy przejechałam kciukiem po widniejącym napisie, przednia część serca najpierw podzieliła się na pół, a potem powoli zaczęła się rozsuwać.


 Ku mojemu wielkiemu zdumieniu, wnętrze wisiorka skrywało trzy zdjęcia – pierwsze ukazywało moich rodziców trwających w czułym uścisku, a kolejne dwa były fotografiami dwóch małych dzieci. Nawet nie musiałam się pytać, kim one są. Z roztkliwieniem przyjrzałam się swojej niemowlęcej wersji, szeroko uśmiechającej się w stronę obiektywu. Z westchnieniem spojrzałam później na zdjęcie małego Harry`ego ze znajomym mi już błyskiem w zielonych oczach.


- To jest... – nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego określenia.


- Niezwykłe – dokończyła za mnie Lara, z uśmiechem przejeżdżając opuszkiem palca po fotografiach.


 Kiwnęłam w milczeniu głową, delikatnie zamykając serduszko, które powróciło do swoich pierwotnych rozmiarów, gdy tylko zawiesiłam łańcuszek na szyi.


- Kto by pomyślał – mruknął pod nosem Papa, kręcąc głową z niedowierzaniem; z cichym westchnieniem spojrzał na zegarek, dając jednocześnie niemy znak mi i Maman, że powinniśmy się już teleportować.


- Właściwie w jakim hotelu spędzimy Święta?


- Wiesz – zaczęła Lara. – Tak naprawdę nie spędzimy ich w hotelu...


 Nie dane mi było jednak zapytać się o prawdziwe miejsce naszego pobytu, gdyż uniemożliwił mi to rozpoczęty proces kolejnej teleportacji. Tym razem przetrwałam ją bez większych urazów psychicznych, może z powodu niedawnych wydarzeń.


 Zmarszczyłam brwi, chcąc zorientować się, czy kojarzę otaczający mnie krajobraz. Brak gorącego słońca, szare niebo, gęsta mgło i panująca w powietrzu wilgoć utrwaliły mnie w przekonaniu, że nie opuściliśmy Anglii.


- Teraz – Adrian wyprzedził moje pytanie – jesteśmy nieopodal miasta Seaton, w hrabstwie Dover – uśmiechnął się delikatnie. – Tutaj mieszkaliśmy z Larą po ukończeniu edukacji w Hogwarcie.


 Zaciekawiona obróciłam się wokół własnej osi, poszukując wzrokiem jakichkolwiek zabudowań. Dopiero gdy Maman delikatnie położyła dłonie na moich ramionach i wskazała odpowiedni kierunek, coś na chwilę mignęło mi przed oczami.


- Przyjrzyj się dokładniej – poradziła szeptem, odsuwając się nieznacznie ode mnie.


 Wzięłam głęboki wdech, skupiając spojrzenie w jednym określonym punkcie. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy po niecałej minucie wpatrywania się w nicość przed moimi oczami zmaterializował się średniej wielkości drewniany domek.


- Sprytne, prawda? – Adrian nawet nie starał się ukryć podekscytowania. – Typowe dla mojego ojca. Nigdy nie lubił nieproszonych gości – chwycił mnie za rękę, w drugą ujmując dłoń Lary i razem ruszyliśmy w stronę budowli.


 Im odległość stawała się mniejsza, tym bardziej wydawała mi się ona znajoma. Nie miałam jednak pojęcia dlaczego, dopóki Papa za pomocą zaklęcia nie otworzył drzwi wejściowych.


 Aż jęknęłam z zaskoczenia. Wnętrze domku wyglądało zupełnie tak samo jak to w naszym domu w Tulon. Nawet ulubione rośliny Lary porozstawiane były w tych samych miejscach, tak samo wieszak na peleryny, układ mebli w salonie. Byłam pewna, że jak tylko wbiegnę na górę po schodach, znajdę się w swoim przytulnym pokoju, ale...


- Dlaczego?


 Obróciłam się w stronę opiekunów, którzy nadal stali w wejściu do domu. Odruchowo złapałam złoty wisiorek wiszący na mojej szyi, przygotowana na jakieś złe wieści.


- Bo wiesz, Caroline – zaczął Papa, gdy zamknął drzwi i starannie odwiesił płaszcz. – Po twoim wyjeździe do Hogwartu wraz z Larą mieliśmy czas na przemyślenie pewnych spraw, podsumowanie naszego dotychczasowego życia. I doszliśmy do wniosku, że jesteśmy coś winni tobie, twoim rodzicom, naszym przyjaciołom, którzy już nie żyją. I po paru listach wysłanych do Dumbledore`a, który zresztą kilka razy odwiedził nas w Tulon zdaliśmy sobie sprawę, że przyszedł nasz czas.


- Czas na powrót – podsumowała Lara, która do tej pory jedynie słuchała w milczeniu. – Zdaje się, Caroline, że z Adrianem zostaniemy tutaj trochę dłużej niż na same Święta.


- Zaraz, zaraz... – pokręciłam głową, starając się złożyć w całość nachodzące mnie cząstki przypuszczeń. – Co chcecie mi powiedzieć przez to, że jesteście komukolwiek coś winni? Czym właściwie jest ten powrót?


 Oboje spojrzeli na siebie niepewnie, potem skierowali swoje spojrzenia na mnie. Atmosfera w holu stawała się coraz bardziej napięta, aż w końcu przez panujące w nim gęste powietrze przedostał się do mnie głos Papy:


 - Caroline, my... jesteśmy nowymi członkami Zakonu Feniksa. 



~*~
[27.05]   Mam jakieś kłopoty z odstępami pomiędzy poszczególnymi akapitami tekstu, naprawię je w najbliższym momencie, przepraszam, jeżeli komuś utrudniają one czytanie!

 Cóż mogę napisać... Ta część 16. rozdziału w połowie była już dawno napisana, jednak potem zabrałam się za tworzenie eseju na lekcję WOSu (kto by pomyślał, że Anastasia - miłośniczka chemii i matematyki - zabierze się za opisywanie stosunków międzynarodowych, o których nie ma zielonego pojęcia) i cała wena prysła.
 Wiem, że jeszcze u paru osób mam zaległości. Cóż, uprzedzałam, że nie będzie fajerwerków, jeżeli chodzi o mój come back. Poza tym, do końca czerwca też nie będę tutaj często zaglądać - czekają mnie jeszcze próbne matury ("badanie wyników nauczania") z matematyki i chemii, jakiś egzamin z matematyki rozszerzonej. Plus kilka sprawdzianów, kartkówek, zaliczeń - a co, dobijmy tych licealistów!
 Mam nadzieję, że chociaż w wakacje będę miała chwilę na oddech, zwłaszcza, że od września rozpocznę trzecią i ostatnią klasę liceum :(

25 komentarzy:

  1. CUDOWNY! Niemal się nie popłakałam gdy ujrzała swoich rodziców i dostała ten naszyjnik...
    I przyszywani rodzice- członkowie Zakonu Feniksa!
    Hell yeah!
    Szkoda, że nie zamierzasz nic dodać w najbliższym czasie, ale bd czekać na następną porcję przygód Caroline.
    Życzę Weny i Pozdrawiam,
    Honeyed Girl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie jestem nienormalna -> mam na myśli sytuację, że sama serio się poplakałam opisując sytuację z Lily, Jamesem i naszyjnikiem ;)
      Niestety, ale nawet gdybym teraz zaczęła pisać kolejny rozdział, nic by z tego nie wyszło, bo mam mnóstwo do zrobienia, w tym 3dniowy projekt z... wosu (chwala bogu, czerwiec będzie moim ostatnim miesiącem z tym przedmiotem).
      Pozdrawiam serdecznie ;)

      Usuń
  2. Tam był jeden błąd. :D Zamiast Chwała Merlina, Caroline wykrzyknęła: "Chwiała" :D
    A tak w ogóle to mnie zaskoczyłaś :D To serduszko...takie słodziutkie i Lara, Adrian... Kurczę... Szczerze? To nie spodziewałabym się, że lubisz nauki ścisłe... Po przeczytaniu twojego pierwszego rozdziału byłam niemal pewna, że wolisz zajęcia humanistyczne, ale wiadomo...ja.. :D Nie mam dobrej inturicji :D
    Co do tego dzieciaka, co ona go uczy, to jestem ciekawa, czy Caro skłamie i powie że sama ma dużo nauki, lub że on już rozumie to co oa mu tłumaczy, czy dalej będzie go uczyć... No bo raczej nie wyjawi mu że przestanie go uczyć, bo jego ojciec zabił dziecko jej opiekunów.. nie...
    :D Dobra już nie będę tu zgrywała detektywa, ale powturze, że jesteś genialna! :D
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ucieszyłam się, widząc, że pojawił się kolejny odcinek ^^. Rzadko coś publikujesz, no ale rozumiem, jak jest.
    Może tak od końca zaczynam (heh), ale zaskoczyło mnie to, że przybrani rodzice Caroline przeprowadzili się do Anglii i wstąpili do Zakonu, ale to w sumie dobry pomysł. No i teraz będą bliżej niej, ale z drugiej strony, mogą się znaleźć w jakimś niebezpieczeństwie czy coś, bo Zakon to jednak bardzo ryzykowna sprawa.
    Ogólnie rozdział momentami był wzruszający, zwłaszcza z tymi opowieściami rodzinnymi, pobytem na cmentarzu u Lily i Jamesa. Opiekunowie dobrze zrobili, że ją tam wzięli, choć musiało być to dość dziwne i zarazem przykre przeżycie dla dziewczyny. Zwłaszcza, że chyba znów doznała wizji z rodzicami, i znów pojawiła się nazwa tego zaklęcia, eliksiru czy co to tam jest. Intrygująca sprawa.
    Na pewno czekają ich teraz całkiem miłe ferie w tym domku, ciekawe, czy je opiszesz? I czy pojawi się coś powiązanego z działalnością w Zakonie?
    Sorry, że tak krótko, ale późno już i coś weny nie mam ;PP.

    OdpowiedzUsuń
  4. No cudowny rozdział :* Dobrze że Lara i Adrian pokazali Caroline te groby i że dostała ten łańcuszek. Świetnie to opisałaś :D :* I na dodatek jej przyszywani rodzice wstąpili do Zakonu Feniksa ;)
    Życzę powodzenia na maturach próbnych :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się podobal i momenty, nad którymi pracowałam dosyć długo (i w pocie czola) przypadły Ci do gustu. Czyli nie jest źle xd
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  5. Swietne !!! To chyba jeden z najlepszych rozdziałów !!!! Nie moge doczekac sie kolejnych rozdzialow ! Mam nadzieje ze szybko je dodasz!!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. W ten weekend mam takie zaległości, że będę szczęśliwa, jak zawartość spamownika spadnie chociaż o połowę. I pomyśleć, że to wszystko się takie napakowane niemal w jeden dzień zrobiło.
    Tak też myślałam, że zabiorą ją także do Doliny Godryka, ale stawiałam, że głównym punktem wyprawy będzie jednak dom, nie cmentarz. Zaintrygowało mnie jednak to, co się tam wydarzyło i fakt, że tylko Caroline zdawała sobie z tego sprawę, a dla jej opiekunów cała ta scena była niewidoczna. Bez dwóch zdań za tym musi kryć się coś więcej i na dodatek znów pojawiają się te dwa tajemnicze słowa.
    I tak też myślałam, że Lara i Adrian wcześniej czy później postanowią zasilić szeregi Zakonu Feniksa, ostatecznie już wcześniej do niego naleźli i wiedzą, że sprawa jest słuszna, mimo że okropnie niebezpieczna.
    Jejku, jak tak dalej pójdzie, to okaże się, że Dumbledore będzie mógł otworzyć muzeum Potterów ;) Ale tak na poważnie, to dobrze, że zachował ten skarb.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba.
    Oczywiście, zaintrygowałaś mnie po raz kolejny Visam Anamarum, ale zaczynam się powoli domyślać o co z tym chodzi. Może rzeczywiście łączy nas jakaś nitka porozumienia? ;)
    Podziwiam Opiekunów Caro za podjęcie tak trudnej decyzji. To, że zdecydowali wrócić do Anglii musiało ich sporo kosztować, bo w końcu Francja stała się częścią ich życia przez te czternaście (?) lat życia.
    Co prawda to, że są członkami Zakonu, nie zdziwiło mnie jakoś specjalnie - w końcu większość byłych członków ujawniała się w piątej części.
    Pokazanie Caro Doliny Godryka... Hm... Także odważna decyzja. Pomimo, że dziewczyna mogła się załamać, nie wiem, nawet wpaść w depresję Lara i Adrian jej wszystko pokazali, opowiedzieli. Muszą ją naprawdę kochać, zwłaszcza, że podarowali jej medalion Lily.
    Och, a tak na koniec - parę literówek się znalazło:
    Chwiała Merlinowi - A nie chwała?
    tą całą tajemnice TĘ całą tajemnicĘ - końcówki, końcówki!
    - Wiesz – zaczęła Lara. – Tak naprawdę nie spędzimy ich w hotelu... po słowie Lara nie powinno być kropki, a zdanie po myślniku powinno się zaczynać z małej litery, jako dokończenie tego wiesz .
    Dumbledorea przed a powinien być apostrof.
    Kurczaki, głupio mi się tak czepiać, ale wolę powiedzieć Ci to z czystej uprzejmości, niż żebyś potem wysłuchiwała od ocenialni, że piszesz niedokładnie, czy coś.
    W każdym razie ściskam, weny życzę i czekam na rozwinięcie za dwa tygodnie ;)
    Caro.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział przyjemnie podsumował mi dzień. Naszyjnik był ciekawym pomysłem choć liczyłam, że będzie to znicz :* Nadal cieszę się, że wróciłaś :* Życzę weny i z niecierpliwością czekam na rozdział 17 :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dotarłam w końcu. Ciężko coś ostatnio u mnie z czasem.
    Rozdział bardzo mi się podobał. Było tutaj dużo emocji i przeszłości opiekunów Caroline. Cieszę się, że się przed nią tak otworzyli i że rozumieją, że ona kocha zarówno ich jak i swoich biologicznych rodziców, i chce znać przeszłość całej czwórki choć z tą wiedzą może być jej naprawdę ciężko.
    A to serduszko... Boże... Sama zawsze chciałam mieć wisiorek jako otwierane serce. NAprawdę jej zazdroszczę i dobrze, że otwiera się tylko gdy przejedzie się palcem bo napisie, tak to nie każdy zobaczy, co Caroline skrywa w środku. Bo podejrzewam, że nie będzie go teraz ściągać z szyi.
    Znowu nawiązanie do zaklęcia (?), podoba mi się, że wymyśliłaś taką więź między nimi, choć nadal nie wiem do końca o co chodzi ;)
    Jak już powtarzałam jestem ciekawa, co Caroline zrobi ze swoim korepetytorem. To będzie test jej osobowości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Widzę bardzo długie komentarze, a nie zbyt wychodzi mi długie komentowanie i nie wiedziała bym co napisać . Wiec napisze Ci tylko ze masz świetnego bloga , opowiadanie jest świetne, wszystko . :D Czekam na nową notkę i zastanawiam się kiedy Harry zacznie się domyślać że Caroline to jego siostra . I oczywiście jak Ona zareaguje na wiadomość od opiekunów . A wiec weny .! ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Szkoda jest mi Camerona. To przecież nie jego wina, że ma takich rodziców, sam chłopiec nic nie zrobił. W sumie rozumiem Caroline, że musi jej być ciężko, bo oni jednak zamordowali dziecko jej opiekunów, ale z drugiej strony polubiłam Camerona. :)
    Dobrze, że odwiedzili groby Lily i Jamesa. To bardzo ważne dla Caro, każdy chyba chciałby poznać tożsamość i życie swoich rodzicieli. Te duchy... Rany, to musiał być dla niej szok. No i w sumie nie dziwię jej się ani odrobinę, że nie chciała już wchodzić do swojego dawnego domu. Za dużo emocji jak na jeden dzień ^^
    Lara i Adrian członkami Zakonu Feniksa? ;o No, no, ciekawa jestem jak na to zareaguje Caroline. ;p Pewnie będzie zaskoczona, ale czy zadowolona? Z jednej strony powinna być - przecież to duma, mieć za opiekunów tak odważnych ludzi, którzy chcą walczyć z Voldemortem. Ale z drugiej... Gdyby coś im się stało, Caroline nie miałaby już zupełnie nikogo.
    Notka przyjemna, miło się czytało :)
    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  12. podobał mi się ten rozdział.
    Cieszę że opiekunowie Carolain zabrali ją do Doliny Godryka. To pewnie było dla niej bardzo ważne, że mogła zobaczyć miejsce pochówku rodziców. Ale te wizje były z jednej strony niepokojące ale z drugiej musiały być przełomowe dla dziewczyny.
    W ogóle, uważam, że Lara i Adrian podjęli dobrą decyzję, chcąc dołączyć do Zakonu. Ciekawa jestem jak Caroline to przyjmie. pewnie będą szastać nią obawy o zdrowie i życie najbliższych szczególnie że ma za sobą tak dramatyczną przeszłość.
    Ach... i jeszcze ten prezent, to serce było naprawdę udanym pomysłem.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. B. fajne !!! :] Kiedy następny rozdział??? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, musze przyznać, że już sam pomysł na opowiadanie o siostrze Pottera mnie zaciekawił. Pierwszy raz spotykam się z takim opowiadaniem i jeszcze powiem: LUBIĘ TO! Co do notki: Rozdział pełen emocji, trzyma w napięci, czyta się jednym tchem. Podoba mi się postać głównej bohaterka. Scena zabrania Caroo do Doliny ... Jeszcze raz wow, dawno mnie nic tak nie zaciekawiło! Bee odwiedzać i czytać

      Dodatkowo zapraszam do mnie na francuska-pokusa.blogspot
      Jest to opowiadanie o dziewczynie Gabrielle, która przeniosła się z Francji do Anglii i teraz musi rozpocząć ostatni, siódmy rok nauki w Hogwarcie ;) Co ją czeka? Czy znajdzie przyjaciół i prawdziwą miłość? Możesz się przekonać czytając ;) Zapraszam ;)

      Usuń
  14. Cóż... Czytałam sobie pewien blog i tu nagle przez przypadek wchodzę tutaj! Jednakże nie żałuję tego przypadku nawet w najmniejszym stopniu! Opowiadanie mi się bardzo spodobało i będę czytać dalej. Teraz jeszcze patrzę i data kolejnej publikacji 14-16 czerwca. Ja 14 czerwca mam urodzinki więc będę miała zaciesz! Polubiłam twojego bloga i teraz się mnie nie pobędziesz! Hahaha! Czasami jestem bardzo wymagająca lecz i obiektywna. Teraz kilka błędów wpadło mi w oczęta lecz tak mało istotne, że mało wprawne oko nic nie zauważy. Gratuluję Ci pomysłu na opowiadanie i gratuluję tego, że trzymasz się kanonu. Jednak w sercu mam iskierkę nadziei na to, iż Łapa nie umrze w Ministerstwie. Takie przywiązanie do Syriuszka... Więc więcej nie przynudzam o tym co myślę :) Po prostu czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  15. Po prostu świetny rozdział *.* Fajnie że Caroline była na cmentarzu tylko szkoda że nie ma jej na posągu przed wejściem . Wiem że to by mogło ujawnić że Potterowie mieli córkę ale i tak szkoda . Nie mogę się doczekać następnego postu
    P.S Mogę się założyć że gdy Syriusz i Remus zobaczą Caro zmienią się w słup soli a kiedy zauważą że ma oczy Jamesa to w ogóle padną na zawał :>

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo ładnie i fajnie napisany rozdział. Naszyjnik który dostała Caroline na pewno był śliczny :) Nie mogę się doczekac aż napiszesz kolejny a jeszcze bardziej kiedy Harry się dowie że ma siostrę ! <3 A takie pytanie nie na temat, masz zamiar pisac rozdziały np. z perspektywy Harry'ego ?
    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i jak najlepszych pomysłów i weny.
    Pozdrawiam ;* ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo zaciekawil mnie ten rozdzial. Swietnie piszesz.
    Szkoda, ze nie dalas zdjecia naszyjnika :D aawwww
    Jestem ciekawa reakcji Harrego :D Hm w sumie niedawno mialam taka sama sytuacje...
    PISZ kochana !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Mmmmmmm. Bardzo pomysłowe i jeszcze bardziej cudowne. <3
    Będę ty często zaglądać.


    Jeśli lubisz czytać opowiadania typu HG/SS, to zapraszam na worldbytaiyo.blogspot.com. Pierwszy rozdział "Till the end" czeka na krytykę. ; )

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy będą kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  20. kiedy coś nowego? błagam :D
    Śliczne *.*

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy