niedziela, 29 lipca 2012

03. Witamy w Hogwarcie! cz. 1. W oparach lokomotywy

 Nerwowo zakładam za ucho pasemko swoich rudych włosów, które wbrew mojej woli wymknęło się z luźno zaplecionego warkocza i, głośno wzdychając, przyglądam się stacji kolejowej w dzielnicy King's Cross.

 Budynek nie ma w sobie nic nadzwyczajnego i aż mi się wierzyć nie chce, że właśnie przez niego ma przejeżdżać pociąg, który zawiózłby mnie do nowej szkoły.

 Moje wątpliwości potwierdzają w dodatku tłumy mugoli tłoczące się zarówno przed głównym wejściem jak i zapewne w samym środku stacji.


 Krzywię się, kręcąc głową z dezaprobatą i jednocześnie szukając wzrokiem moich opiekunów.

 Znajdują się oni niecałe kila metrów za mną, z większej odległości lustrujący całą budowlę jak i otaczającą ją okolicę.


 W ich oczach dostrzegam iskierki rozmarzenia i radości. Wspomnienia przelatujące przez ich głowy sprawiły, że wydają się o kilka lat młodsi, dodały im coś z nastolatków.

 Uśmiecham się delikatnie, obserwując rozmarzenie wymalowane na ich twarzach, jednocześnie czując żal, że muszę przerwać im te miłe chwile.


- Hej, papo – zwracam się do 'ojca', delikatnie stukając go palcem wskazującym w prawe ramię. – Jest za piętnaście jedenasta... – Przerywam jeszcze raz spoglądając na zegarek. – Właściwie to za czternaście. Myślisz, że się nie spóźnimy?


- Nic się nie martw skarbie – odpowiada z szerokim uśmiechem na twarzy, zaciskając mocniej dłonie na uchwycie od wózka bagażowego. – Nim się obejrzysz, będziemy na peronie dziewięć i trzy czwarte.


- Ci Anglicy naprawdę nie mają nic lepszego do roboty tylko jakieś dziwaczne numerowanie peronów?


 Moi opiekunowie wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia, co traktuję jako wskazówkę - charakterystyczna nazwa peronu musi mieć coś wspólnego z czarodziejskim światem.


 Znalazłszy się już we wnętrzu budynku próbuję wyłapać wśród tłumu jakąś magiczną postać. Bezskutecznie... Zaczynam więc zastanawiać się jak może być oznakowany ten dziwny peron, by zwykli mugole w niczym się nie połapali. Może ciążą na nim zaklęcia? Albo hasło? Jakaś kontrola?


 Wypuszczam ze świstem powietrze, ukradkiem spoglądając na Maman i Papę ciągle nie przestających się uśmiechać, czego szczerze im zazdroszczę. We mnie samej więcej jest strachu i tremy aniżeli entuzjazmu.


 Nigdy nie zazdrościłam nowicjuszom. Teraz sama jestem „nowa” i prawdopodobnie przez kilka miesięcy tak właśnie będę się nazywać.


- Kochanie – głos 'matki' wyrywa mnie z zamyślenia. – Jesteśmy na miejscu.


 Mrugam mocniej powiekami, przywołując wszystkie zmysły do rzeczywistości. Gdy obraz przed oczami w końcu staje się wyraźny, przeczesuję wzrokiem cały obszar w poszukiwaniu czegoś niezwykłego.


 Ku własnemu rozczarowaniu, nie zauważam niczego magicznego prócz dwóch peronów oddzielonych od siebie barierką.


- Dobrze... Więc... Gdzie ten cały peron dziewięć I TRZY CZWARTE? Ja tutaj widzę jedynie dziewięć i dziesięć...


- Musisz iść w stronę tej barierki – tłumaczy mi Papa. – Prosto, przed siebie, nie zatrzymując się...


 W osłupieniu spoglądam na 'ojca', później na barierkę, potem znów na 'ojca'. Mam iść prosto, przed siebie, nie zatrzymując się... Na to żelastwo?!


- Est-ce que tu te fous de moi? – Pytam się piskliwym głosem, spoglądając na niego szeroko otwartymi oczami.


 W wyobraźni widzę siebie pchającą wózek bagażowy i pędzącą na stojącą przede mną przeszkodę...


- Nie walnę w to – jęczę, patrząc błagalnie na 'matkę' w oczekiwaniu, że może ona znajdzie jakiś złoty środek. – Chcę dotrzeć punktualnie na pociąg, a nie do szpitala!


 Oboje patrzą na mnie z wyraźnym rozbawieniem.

Mam ochotę wydrapać im te wesołe oczy. Czy oni nie widzą, że znalazłam się w potrzasku?!

 Zdenerwowana spoglądam na zegarek. Do jedenastej pozostało zaledwie sześć minut!


- Papo... – Szepczę, czując jak ogarnia mnie panika.


  Wzdycha z uśmiechem po czym klepie mnie po plecach.


- To co – posyła krótkie spojrzenie na Maman, następnie w kierunku barierki i zwraca się do mnie – razem?


 Czuję gulę w gardle i zdobywam się jedynie na krótkie przytaknięcie głową, po czym ruszam w stronę przeszkody z opiekunami u boku.


 Zagryzam mocno dolną wargę w oczekiwaniu na hałas i ból spowodowany zbliżającym się zderzeniem.


Kiedy mam już krzyczeć, że rozmyśliłam się i chcę wracać do Beauxbatons, słyszę wesoły głos Maman:


- No i jesteśmy na miejscu!


  Zaskoczenie powoduje, że po otwarciu powiek z moich ust wydobywa się jedynie krótkie „Och!”. To co widzę, przerasta wszystkie moje najśmielsze oczekiwania.


 Odruchowo odwracam się, by ujrzeć za sobą srebrną barierkę, lecz spostrzegam jedynie wielki łuk z napisem: Peron dziewięć i trzy czwarte.


 Spoglądam w stronę peronu i z łatwością zauważam wielki, czerwony parowóz, ziejący białymi, puszystymi kłębami dymu.

 Wagony są przepełnione pasażerami i na myśl, że za chwilę będę przeciskać się od przedziału do przedziału w poszukiwaniu wolnego miejsca, czuję jak żołądek fika mi podwójnego koziołka.


- Czyli przyszedł czas na pożegnania – odzywa się Papa po paru sekundach panującej między naszą trójką ciszy.


 Spoglądam na nich nieprzytomnie, zdając sobie sprawę z tego, jaka chwila właśnie nadeszła.

Niby powinnam być przyzwyczajona po pożegnań. W końcu wyjeżdżając do Beauxbatons również się z nimi rozstawałam.

 Teraz mam jednak wrażenie, jakbym już nigdy więcej miała nie zobaczyć tej dwójki – dwójki, która może i zataiła przede mną prawdę o mojej prawdziwej tożsamości, ale też opiekowała się mną przez czternaście lat mojego życia, dając wszystko czego potrzebowałam, od niezbędnego do normalnego funkcjonowania pożywienia, po miłość i poczucie szczęścia.


- Maman – jęczę z niekrytym smutkiem w głosie, wtulając się w jej ramiona, jednocześnie czując jak Papa również mnie obejmuje.


- Trzymaj się kwiatuszku – szepcze mi do ucha, zabierając z czoła rudy kosmyk. – I pamiętaj o wszystkich wskazówkach Dumbledore'a...


 Urywa i spogląda w swoją lewą stronę. Ponieważ wciąż obejmuje mnie jednym ramieniem, czuję jak jego mięśnie gwałtownie się napinają.


 Zaciekawiona wychylam głowę i z zaskoczenia gwałtownie krztuszę się powietrzem wypełnionym oparami z lokomotywy.


 Moim oczom ukazuje się kilkuosobowa grupka ludzi.

Oprócz miło wyglądającej krępej, rudowłosej kobiety oraz dosyć wysokiego mężczyzny z twarzą uwydatniającą wyraźne zmęczenie, którego brązowe włosy przetkane są wyraźnymi nitkami siwizny, dostrzegłam również przerażającego człowieka w średnim wieku z czapką bagażowego naciągniętą nisko na jedno oko i utykającego przy każdym kroku, a także kobietę o łagodnym spojrzeniu i gęstych, ciemnobrązowych włosach.

 Wśród nich widzę również paru młodych ludzi, z których większość ma włosy w ognistorudym odcieniu oraz wesoło biegającego czarnego psa.


 Mimo to mój wzrok zatrzymuje się na jednej osobie – czarnowłosym chłopaku w okrągłych okularach, którego twarz, znajoma mi dotychczas jedynie z różnorodnych zdjęć, wydaje mi się w tej chwili jakby jedyną znajomą.


- Harry... – mówię przyciszonym głosem, nie mogąc powstrzymać cisnących się do oczu łez.


 Nagle opanowuje mnie niezwykle dziwne uczucie... Nie takie jak ten potworny ból, który zapanował mną w dniu wizyty Dumbledore'a w moim domu.


 Mam wrażenie, że ktoś rozlewa po moim sercu ciepłą substancję kojarzącą się z miłością, czymś przyjemnym i... Bezpieczeństwem?


 Odruchowo chwytam się za klatkę piersiową, nie spuszczając przy tym wzroku ze swojego brata, który... Również przykłada dłoń do swojego serca, rozglądając się podejrzliwie dookoła.

Dokładnie w tym samym miejscu, w tym samym czasie... 


Co tu jest, do jasnej cholery, grane?!


 Odwracam się w stronę swoich opiekunów, chcąc odpędzić się od natłoku dziwnych myśli paraliżujących mój umysł od wewnątrz.


 Widok ich zmartwionych twarzy wcale mnie nie uspokaja. Obydwoje łypią ostrożnie na okularnika, po czym, z trwogą, spoglądają mi w oczy.


- Wciąż nie docierają do mnie niektóre szczegóły z twojego życiorysu – wzdycha 'ojciec' starając się przy tym uśmiechnąć do mnie pokrzepiająco.


- Jesteście, dosłownie, kopiami swoich rodziców... – Mówi 'matka', po czym zwraca się do mnie, bardziej stanowczo, nie kryjąc jednak wyraźnej nuty troskliwości w swoim głosie. – Tak mi przykro kochanie, że wy... Nie możecie... No wiesz, żyć jak każde normalne rodzeństwo, ale... Mimo to...


- Spokojnie maman – mówię przytulając się do niej z całej siły, chłonąc, tym samym, ostatnie dawki pokrzepiającej energii tak potrzebnej mi na najbliższe długie chwile. – Nie zrobię niczego głupiego, obiecuję.


 Posyłam ostatnie spojrzenie w stronę grupki otaczającej jedynego członka mojej biologicznej rodziny, śmiejąc się w duchu z czarnego psa, który, stanąwszy na dwóch tylnich łapach, dwie przednie położył na ramionach Harry'ego, za co został ostro zganiony przez rudowłosą kobietę.

 Dziwne, ale w tym, praktycznie niczym nie wyróżniającym się zwierzaku wyczułam coś... Ludzkiego?


 Nie mogąc dłużej panować nad chaosem w mojej głowie, rzucam ostatnie, pożegnalne spojrzenie w stronę swoich opiekunów, po czym znikam w zatłoczonym po brzegi wagonie, zdana od tej pory tylko i wyłącznie na siebie.

~*~
- Witam, nazywam się Caroline Marmouget, jestem tutaj nowa, mogę się dosiąść, w innych przedziałach nie ma już miejsca... – Staram się mówić uprzejmie i słodko, sztucznie uśmiechając się do własnego odbicia w szybie.

 Wzdycham z rozpaczą, po czym siadam na kufrze ustawionym na samym środku korytarza pociągu i skrywam twarz w dłoniach.


- To nie ma sensu! – Jęczę, nie przejmując się tym, że w pobliskich przedziałach mogą mnie podglądać lub podsłuchiwać. – Po co ja się w to wpakowałam? Trzeba było zostać w starej szkole. Raju tam, co prawda nie miałam, ale też nie chodziłam z etykietką nowej, a teraz? – Śmieję się z goryczą. – Jeszcze gadam do siebie, no, to chyba znak, że zaczynam świrować...


- Wcale nie uważam, żeby mówienie do siebie było oznaką świra. Wręcz przeciwnie, sama tak często robię...


 Przerażona odwracam się w poszukiwaniu źródła głosu, po czym, z otwartymi ustami, wpatruję się w stojącą przy moim kufrze postać dziewczyny.

 Ma niezwykle długie, jasne blond włosy w dosyć widocznym nieładzie. Jej brwi są jeszcze jaśniejsze, prawie że niewidoczne. Oczy ma lekko wypukłe, a na bladych policzkach malują się delikatne rumieńce.

 Ze zdziwieniem spoglądam na różdżkę, którą wetknęła sobie za ucho.


- ...bo, w końcu, przed kim nie można mieć żadnych tajemnic jak nie przed samym sobą – ciągnie dalej, zupełnie niezrażona moim, może trochę zbyt długim, milczeniem.


 W odpowiedzi zdobywam się jedynie na lekki uśmiech, starając się wytrzymać jej, dokładnie lustrujące moją postać, spojrzenie.


- Nie jesteś, widzę, zbyt rozmowna – mówi siadając obok mnie na kufrze. – Może to nawet dobrze, bo wiesz, lubię takie osoby. Przebywanie w towarzystwie głośnych gaduł troszeczkę mnie peszy, burzy wewnętrzną harmonię... Mogę chociaż poznać twoje imię?


- Caroline – odpowiadam wręcz automatycznie. – Caroline Po... To znaczy, Marmouget. Caroline Marmouget!


- Jesteś pewna? Troszeczkę się zawahałaś, jeżeli...


- To przez ten stres – urywam, bojąc się, że, jeżeli pozwolę na przeprowadzanie jakiegokolwiek dochodzenia, przez jakąkolwiek osobę, to cała tajemnica, niebawem, wyjdzie na jaw. – Wiesz, jestem tutaj nowa. Wcześniej uczyłam się w Beauxbatons, może kojarzysz, no wiesz, piękne różdżki?


- Ach tak, kojarzę... – Odpowiada lekko sennym głosem. – Głównie to z Turnieju Trójmagicznego... Czyli jesteś Francuzką, tak? Muszę przyznać, że akcent, mimo wszystko, masz typowo angielski... Więc... Co spowodowało, że, tak nagle, postanowiłaś zmienić szkołę?


 Pytanie dziewczyny jest dla mnie niczym policzek.

Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że, przez te kilka dni, kiedy to już znałam całą prawdę, nie wymyśliłam sobie żadnych sensownych wytłumaczeń na tego typu zagadnienia.


- To... Skomplikowane – tylko tyle udaje mi się z siebie wydusić.


 Jestem zła na siebie, że muszę okłamywać już pierwszą osobę, która, mimo swojego specyficznego wyglądu i sposobu patrzenia na świat, okazała mi jakąkolwiek uwagę.

 Z całego zamieszania zaczynam to zaciskać dłonie w pięści, to je znów rozluźniać.


- W porządku – mówi, o dziwno, ze zrozumieniem – niektórych rzeczy lepiej jest jednak nie ujawniać dopiero co poznanym osobom, wiem to.


 Wstaje, a ja mam ochotę złapać ją za rękę i powiedzieć całą prawdę – wszystko, byleby tylko nie zostawiała mnie samej w tym pociągu.


- Tak w ogóle, mam na imię Luna – odzywa się, nim jeszcze znika za drzwiami przedziału. – Jeżeli nie masz nic przeciwko praktycznie wyludnionym pomieszczeniu, to wiedz, że tu – wskazała głową na drzwi – są jeszcze wolne miejsca.


 Przepełniona nadzieją, że, może jednak, nie będzie to jeden z najgorszych dni w moim życiu, wpycham kufer do środka, po czym siadam przy oknie naprzeciwko dziewczyny, która, jakby już zapomniawszy o mojej obecności zaczytała się w lekturze jakiegoś pisma.


 Chcąc poznać tytuł gazety, delikatnie pochylam głowę i nagle zauważam, że...


- Eee... Luno? – Widząc jej lekko nieprzytomne, pytające spojrzenie przełykam nerwowo ślinę, starając się prawidłowo dobierać kolejne słowa. – Ta gazeta... Ona... Ty...


- Tak? Czy coś z nią nie w porządku?


 Trzymasz ją do góry nogami, chcę powiedzieć, jednak dziwna nuta w jej głosie sprawia, że jedynie kręcę przecząco głową, uśmiechając się przepraszająco i odwracając się w stronę okna.


 Mam zamiar ułożyć sobie jakąś ciekawą historyjkę na swój temat, na wszelki wypadek, gdybym została zaatakowana przez stadko wyjątkowo wścibskich ludzi łakomych na ciekawostki z mojej przeszłości, jednak, nim do głowy przychodzą mi jej pierwsze, niezbyt, z resztą, logiczne wersy, całe moje ciało i umysł ogarnia mocny i spokojny sen, któremu postanawiam oddać się całkowicie przynajmniej na pierwsze pół godziny drogi, biorąc pod uwagę, że koszmar nawiedza mnie tylko i wyłącznie w nocy.


~*~
 Budzi mnie donośny śmiech. Wręcz rechot. Później głośne szuranie butami i wrzaski.

 Drzwi do naszego przedziału otwierają się z impetem, po czym w wejściu staje wysoki i szczupły chłopak o ostrych rysach twarzy, zimnych oczach i niemalże białych włosach. Na jego twarzy błąka się wielki, arogancki, bezczelny uśmiech, kiedy, dosyć głośno, mówi na całe pomieszczenie:


- Hej, Pomyluna, świrusko, chyba ci się miejsca pomyliły! Ten przedział jest już zajęty, wszelkie dziwadła prosimy o natychmiastową ewakuację do... Dziwolągowa!


 Śmieje się szyderczo, a zaraz za nim wtórują mu dwa zachrypnięte basy. Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że chłopak ma wsparcie – dwóch wysokich i tęgich nastolatków, najprawdopodobniej w tym samym wieku, nie wyglądających na zbytnio inteligentnych.


 Spoglądam z przerażeniem na dziewczynę – nadal czyta do góry nogami „Żonglera”, jakby nie zauważając nawet obecności nieproszonych gości.



 Kiedy zauważam jak jasnowłosy robi krok w stronę Luny, wzdycham teatralnie.

Nie chciałam w ten sposób zaczynać swojego nowego rozdziału, ale najwidoczniej, los postanowił, że teraz zmuszona byłam założyć na siebie maskę zimnej i wypyszczonej dziewczyny.


- Czyżby – mówię, wstając gwałtownie ze swojego miejsca i patrząc uważnie w jego szare tęczówki. – Jakoś nie zauważyłam tutaj wcześniej karteczki z napisem REZERWACJA... – Cmokam głośno, chcąc tym samym jeszcze bardziej pokiereszować jego dumę. – Coś ci się chyba pomyliło, blondasie, a teraz wybacz, ale przerwałeś mi drzemkę, którą, mimo wszystko, zamierzam kontynuować, więc, z łaski swojej, zejdź mi z oczu i to jak najszybciej!


 Okręcam się na pięcie i ruszam na swoje miejsce, gdy czuję, jak jego dłoń mocno ciągnie mnie za kaptur ulubionej bluzy.


- Nie tak szybko, smarkulo – syczy mi prosto w twarz – chyba nie wiesz, do kogo skaczesz... Jesteś świadoma tego, z kim właśnie zadarłaś?


  Wypowiadając te słowa wypina ku mnie dumnie pierś, na której widnieje duża plakietka.

- P... – Mówię na widok jednej literki na tle jakiegoś herbu, zapewne domu, do którego należał nastolatek – No i?


- No i? – Powtarzają za mną chórem dwa „goryle” stojące za chłopakiem.


- NO I? – Ryczy jasnowłosy. – Czy ty tylko udajesz taką głupią, czy naprawdę masz coś nie tak z głową?! Czy ty wiesz, z kim rozmawiasz?! Z prefektem, dziewczynko, z prefektem!

 Wywracam wymownie oczami powstrzymując się przed wyciągnięciem różdżki i trafieniem w nieproszonych gości jakimś urokiem.


- Słuchaj no, blondyn – mówię przez zaciśnięte zęby, mrużąc przy tym oczy. – Kompletnie nie wiem, kim, na Merlina, w tym Hogwarcie jest prefekt. Jestem tutaj nowa. N-O-W-A, rozumiesz? I radzę ci, zjeżdżaj stąd, nim stracę cierpliwość i zmienię cię w jakąś ropuchę, a, ostrzegam, że w poprzedniej szkole miałam praktycznie same wybitne z transmutacji...


 To powiedziawszy, zbieram w sobie całą siłę i, jednym ruchem, wypycham zaskoczonych nastolatków z przedziału.


- ZOBACZYSZ, RUDZIELCU, DOSTANIESZ SZLABAN JUŻ W PIERWSZYM DNIU!!! JUŻ JA SIĘ O TO POSTARAM!!! – Dobiega do mnie z zewnątrz, na co znów podnoszę się z miejsca i wychylam głowę z pomieszczenia obserwując jak wściekły chłopak mamrocze pod nosem jakieś przekleństwa skierowane, zapewne, pod moim adresem.


 Moją uwagę przykuwa jeden z kompanów prefekta, obładowany najróżniejszymi słodyczami, po czym do głowy przychodzi mi wyjątkowo diabelski pomysł.

 Wyjąwszy z tylnej kieszeni dżinsów różdżkę, kieruję ją w kierunku jednej z lukrowanych babeczek.


- Wingardium Leviosa – wypowiadam szeptem formułkę zaklęcia sprawiając, że ciastko wymyka się chłopakowi z dłoni w połowie drogi do ust, po czym wolno kieruje się w stronę szarookiego chłopaka.


 Dwaj osiłkowie patrzą się przez chwilę na babeczkę, po czym spoglądają w moją stronę.

Gdy nasze spojrzenia się krzyżują, poruszam znacząco brwiami w górę i w dół, powstrzymując się przed parsknięciem śmiechem na widok ich przerażonych twarzy, po czym, porozumiewawczo, kiwam głową w kierunku blondyna i opuszczam różdżkę...


Ciąg dalszy nastąpi...

~*~
 Miałam, z początku, zamiar opublikować dwie części tego rozdziału, ale, przed wyjazdem, mam tyle spraw do załatwienia, że druga część w chwili obecnej nie powinna ujrzeć światła dziennego.
 Wybaczcie, naprawdę bardzo bym chciała, ale, niestety, nawet własne zdrowie nie sprzyja mi przy tworzeniu tego postu i ledwie wytrzymywałam przed monitorem doprowadzając tą część do porządku.
 Mam do Was jednak prośbę o radę dotyczącą drugiej części tego rozdziału, otóż ma się w nim ukazać pieśń Tiary Przydziału występująca w piątej części książki o przygodach Wybrańca.
 Chodzi mi o to jak, Waszym zdaniem, byłoby lepiej - gdybym przepisała cały tekst czy tylko jego fragmenty (nie zamierzam w nim niczego zmieniać, tak na marginesie)?
 I to by było na tyle. Następny post "Witamy w Hogwarcie! cz. 2. `Słodkie` nie znaczy `niewinne`" opublikuję dopiero po powrocie z Trójmiasta czyli w drugiej połowie sierpnia.
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanej drugiej połowy wakacji zwłaszcza tym, którzy od września, tak jak ja, rozpoczynają nowy rok szkolny i mają, niestety, krótsze wakacje od większości studentów (którym, rzecz jasna, również życzę mnóstwo słońca i radości, bo sierpień to jeden z piękniejszych miesięcy w roku).

65 komentarzy:

  1. O, nowa notka :***.
    Świetny był ten rozdział! jeeej, opisywanie podróży wyszło ci dużo lepiej niż mnie! Normalnie prawie w kompleksy wpadłam.
    Było świetnie, i do tego wprowadziłaś Luńkę ^^. fajnie ci wyszła Luna. A do ich przydziału potem przyjdzie Harry i reszta?
    W ogóle bardzo mi się to podobało, jak Caroline poradziła sobie z Malfoyem. ma za to u mnie duży szacun ^^. w sumie w tym momencie przypomina mi trochę moją Evelyn.
    Fajnie, że ma taki charakter niepokorny, uwielbiam takie postacie.
    I wgl fajne miała przemyślenia, wsiadając do pociągu. Rodział mimo długości był super ;). Naprawdę fajnie się czytało i chyba muszę poprawić moje rozdziały o podróży do Hogwartu ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, szczerze, strasznie napaliłam się na tą notkę i, musze przyznac, że jestem z niej dumna ;)
      Właśnie bałam się, jak tam wyjdzie mi z Luną, aż przed pisaniem dziesięć razy czytałam rozdział, w którym pojawiła się po raz pierwszy^^
      Nawet chciałam, być mi ja zbetowała, bo nie byłam pewna tego wszystkiego, zwłaszcza, że przed wyjazdem jestem potwornie zaganiana ;)
      Nie, Harry, z resztą będzie dopiero na uczcie i w sumie nie odegra, na początku znaczącej roli ;)
      Fragment z Malfoy`em pisałam z szerokim uśmiechem na ustach ;D
      Naprawdę ma coś wspólnego z Evelyn? Może je zapoznamy?^^
      Oj, napewno Twoje rozdziały są super, sama nie mogę się doczekać Twojego dziesiątego rozdziału^^

      Usuń
    2. Naprawdę była dobra ^^. Chciałaś, żebym ja je zbetowała? Ale Lunę, czy błędy? Bo jeśli chodzi o błędy, to nie wiem, czy jako dyslektyczka jestem wiarygodna, sama często coś knocę i podobno konstruuję dziwne zdania, choć bardzo się pilnuję ;P.
      Czyli to w pociągu zmieniłaś? Bo w książce Harry wsiadł do tego przedziału, co Luna. No ale w sumie fajnie, że inaczej ;)). Oryginalnie ^^.
      Z Malfoyem wyszło genialnie, zresztą z Luniastą też. W moim opowiadaniu pojawi się postać Leslie Lovegood, siostry Ksenia, która będzie baaardzo podobna do Luńki.
      Muszę mój rozdział 10 poprawić, bo po proszeczytaniu twojego doszłam do wniosku, że jest kiepski, serio ^^.
      Cieszę się, że moje ci się podobają ;)).

      Usuń
    3. Ogólnie - całość, a chociażby pierwszą część, bo w drugiej Luńka jest tylko troszeczkę na początku, a potem rozstaje się z Caro. Mniej więcej chodziło mi o postać Luny.
      Nigdy bym nie pomyślała o tym, że jesteś dyslektyczka, naprawdę ;)
      Tak, zmieniałam to w pociągu, ogólnie będzie w opowiadaniu jeszcze parę wątków, które zostaną zmienione, np. w sprawie horkruksów, ale to jeszcze daleko, daleko, nawet nie wiem czy dotrawam do tego etapu, a po drodze zobaczymy co mi wpadnie do głowy ;p
      Ogólnie to, może nie ujmę tego w drugiej części, ale, tak jakby Luna pozna Harry`ego wg filmowego scenariusza czyli po wysiadce, w powozie (o ile dobrze pamiętam film ;)).
      Cieszę się, że z Malfoy`em dobrze wyszło, mam nadzieje, że nikt nie będzie się w tym żadnych amorów doszukiwał, bo nie zamierzam ich swatać mimo powiedzenia "Kto się czubi, ten się lubi" ;)
      Siostra Ksenia? No, wspominałaś coś kiedyś, jestem ciekawa jak ja wykreujesz^^
      Oj, z pewnością kiepski nie jest - ja w swoim zapomniałam napisać o pani z wózkiem :( Moja Caro go przespała ;P

      Usuń
    4. Ano miałam kiedyś papierek ;PP. Dysleksja i dysgrafia, więc w sumie nie bardzo mogłabym pisać opowiadanie w zeszycie, bo się nie doczytam potem ^^.
      W sumie i tak pewne wątki musisz zmieniać, bo piszesz o Caroline, nie o Harrym, w dodatku ją sobie wepchnęłaś do fabuły i to już sporo faktów zmieni ;).
      A, czyli Harry pozna Lunę tak jak w filmie?
      Dobrze, że nie swatasz caroline i Malfoya, to by było takie oklepane i schematyczne dosyć ;). A jak się kłócą to ciekawie było, o.
      Siostra Ksenia będzie bardzo Luniasta i będzie jej dużo, bo będzie w jednym domu z Evelyn, a więc będą mieć ze sobą sporo do czynienia ^^.
      A w moim jest o wózku, bo Evelyn pierwszy raz widzi magiczne słodycze i na ich widok traci głowę tak jak Harry w pierwszej części ;).

      Usuń
    5. A no to teraz rozumiem. Kiedyś pisałaś, że nie doczytałabyś się swojego pisma, gdybyś pisała `ręcznie`. Mam w klasie dziewczynę z dysgrafią i, cóż... Skłamałabym, gdybym powiedziała, że `nie jest tak źle` ;P Najlepszym paradoksem tego wszystkiego jest fakt, że ma ona niezwykły talent plastyczny ;)
      To prawda, ale wiesz, zawsze mogłabym tak schematycznie lecieć według książki, w dodatku pisać w narracji trzecioosobowej, czasie przeszłym i nadmieniać, co dzieje się u Caro, gdy Harry to i tamto, a tak, to właściwie tylko co jakiś czas będę zaznaczać, w jakim, mniej więcej jest się `miejscu` jeżeli chodzi o książkę ;)
      Tak, ale jakoś tego specjalnie nie ujmę. Może kiedyś, gdy tam Caro zdziwi się, skąd Luna zna jej brata. Z drugiej strony - kto w Hogwarcie nie zna sławnego Wybrańca? ;P
      Oni do siebie nawet nie pasują i, bron boże, nie są to tego typu przeciwieństwa, które się `przyciągają` - swojej caroline jeszcze stworze jakiegoś chłopaka, ale to w swoim czasie^^
      O, jestem ciekawa, jak ta roztrzepana Evelyn zareaguje na tak specyficzną osobę ;P
      No, ja będę musiała później zaznajomić moją Caro z czekoladowymi żabami i fasolkami różnych smaków, których nie miała okazji próbować we Francji, choć i tam, jako Francuzka jadała... Żaby ;P

      Usuń
    6. Evelyn to raczej jadała mugolskie słodycze, więc będzie w szoku, jak zobaczy, że czekoladowe żaby się ruszają ^^.
      A Evelyn sama jest ekscentryczna, więc daleka jest od jakichś uprzedzeń itd.
      Jeeej, ale tak się cieszę, że piszesz o Lunie! Uwielbiam opowiadania w których ona się pojawia. Zresztą akcja Evelyn miała się dziać w 1997 roku, ale uznałam, że wtedy nie przyjęliby jej do Hogwartu i wymyśliłam rok 1980.
      U mnie w opowiadaniach roi się od skrajnych przeciwieństw, jak np. Simon i Rosalinda, no ale z reguły nie lubię kontrowersyjnych paringów, jak np. Dramione.

      Usuń
    7. Moja Caro to będzie niemile zaskoczona, że w Hogwarcie nie serwują jej ulubionych krewetek, homarów i faszerowanych ślimaków ;P
      Z żabami też przeżyje szok i to niemały ;)
      Nie mogłabym nie zamieścić w opowiadaniu Luny. Chociaż w najbliższych rozdziałach to więcej będzie opisywana znajomość Caro, Ginny i Juliette (drugiej współmieszkanki), ale Luniasta jeszcze odegra ważniejszą rolę w opowiadaniu^^
      Ja ciągle szczerzę się na własne wyobrażenie Twojego Simona. Aż postanowiłam kupić sobie czerwona marynarkę na nowy rok szkolny (jak dobrze, że do twarzy mi w czerwieni ;)).

      Usuń
    8. Moja Evelyn będzie zaskoczona, że w Hogwarcie nie ma coca-coli i fast foodów ^^. I elektryczności, telewizji i tak dalej.
      Jestem ciekawa twojego opisu pierwszych dni Caro w Hogwarcie ;)).
      A co do Simona, zaczęcam do przeczytania M-S ^^. tam jest duuużo o jego wyglądzie. Uwielbiam pisać o jego stylu ubierania, podobnie jak o jego uzależnieniu od czekolady ^^.

      Usuń
    9. Haha, no tak zwykły pudding i sok dyniowy to raczej będzie dla niej niespodzianka :) jestem ciekawa jak potraktuje zwoje pergaminu i dziwne formy szlabanow^^
      Caro z pewnością będzie miała rownie ciekawie. Nawet z samym Snapem bo przecież jest łudząco podobna do Lilki - już nawet mam przed oczami reakcję Severusa gdy pierwszy raz ją zobaczy^^ oczywiście, jedna zwada z Malfoyem to za mało, także wda się w spór z Umbridge^^ wiec będzie się działo :)
      Czekolada? a ja myślałam, że żelowe miski^^ a jaka? mleczna? :p

      Usuń
    10. No dla Evelyn wszystko będzie niespodzianką, jak przybędzie do Hogwartu. Bo tu nagle z mugolskiego NY znajdzie się na takim odludziu i do tego w miejscu o tak dziwacznych zwyczajach... Będzie chciała w Trzech Miotłach zamówić colę, i będzie zdziwiona, że w Hogwarcie pisze się ptasimi piórami, a nie długopisami ^^.
      O, to zrób ciekawie, chciałabym poczytać o jakichś jej utarczkach ^^. To zawsze jest zabawne xDD.
      A Simon kocha czekoladę pełnomleczną, tak <333.

      Usuń
    11. To ja już ją widzę oczami wyobraźni na wielkiej uczcie ;) albo jak podczas śniadania do Wielkiej Sali wlecą sowy^^ w ogóle Evelyn umie latać na miotle? bo w Hogwarcie o ile dobrze pamiętam uczy się tej sztuki w pierwszej klasie :)
      Na pewno coś zrobię, oczywiście rozdziały z pierwszych dni będą lekko sielankowe - nie chcę Caro rujnować życia tak od razu, ale powoli będę ją wkrecać w akcje z Voldziem, zaklamanym Ministerstwem itd. ;)
      O, taka czekolada zawsze poprawia złe samopoczucie^^

      Usuń
    12. Wiele rzeczy w Hogwarcie zszokuje Evelyn ^^. Na miotle umie latać, ale w wakacje nie mogła latać z oczywistych względów (zresztą jak sobie ją wyobrażam latającą między drapaczami chmur to mi się śmiać chce), ale e Hogwarcie jej nie wezmą do drużyny, bo nowa.
      Moje pierwsze rozdziały też zwykle są sielankowe, przecież nie może już w pierwszym pojawiać się Voldzio. Nooo, ale ciekawa jestem, co szykujesz ^^.

      Usuń
    13. Matko, ja nie potrafię sobie wyobrazić Evelyn na miotle wśród wieżowców, bilbordów i innych atrakcji w NY, no, po prostu, nie mogę ;P
      Myślisz, że, mimo wszystko, chciałaby ona grać w quidditcha? ;P
      Ja będę tak przeplatać. Caro będzie bardzo zaciekawiona o czym tak Harry namiętnie rozprawia z Hermioną i Ronem, gdzie tak znikają, Ginny po cześci też jest w to zaangażowana, bo wie o Zakonie, gdzie ukrywa się Syriusz itd., a Caroline będzie wściekła, bo, jednocześnie, będzie chciała `w czymś` pomóc bratu, a on jej nie zna i nie ma obowiązku dzielić się z nią swoimi obawami, tym, że Voldzio wkrada mu sie do główki ;P

      Usuń
    14. Noo, to by mógł być przekomiczny widok ^^. A miny mugoli - bezcenne xDDDDDD.
      Evelyn w sumie w dawnej szkole mogła latać na miotle, wiem, że jest kompletną ignorantką jeśli chodzi o magię, ale może wcisnę gdzieś jakiś motyw latania i sprawdzianów do drużyny.
      W sumie nic dziwnego, że Harry nie powie nic Caro, skoro on nie wie, że ona jest jego siostrą i nie wie, czy może jej zaufać... Ale do GD pewnie będzie należeć ;)).
      Wiesz, coraz bardziej ją lubię ^^. A po tej akcji z Malfoyem to już w ogóle xDDD.

      Usuń
    15. Chyba, że pokombinowałaby coś z zaklęciem kameleona, chociaż nie wiem, jakby ono w takim przypadku działało^^
      O, wciśnij, wciśnij! Nie wiem czemu, ale widzę ją na pozycji pałkarza ;P Naprawdę, nie pytaj mnie o przyczynę takowego wyobrażenia, bo nie będę Ci w stanie odpowiedzieć ;)
      To prawda, aczkolwiek jest ona bardzo podobna do Lily, będzie się dziwnie na nią patrzeć, także między nimi jest jako tako, jakieś podobieństwo, bo to, w końcu, rodzeństwo i dużo osób będzie twierdzić, że "kogoś ona im przypomina" lub "gdzieś ją już widziano" ;)
      Mam nadzieje, że nadal będziesz ja lubić. Co prawda, Caro nie chciała się tak zachowywać, jest przyjazna dla ludzi, jednocześnie pobyt w Beauxbatons wśród typowych `laleczek` zahartował ją na tak zwanych chamów i nie da sobą pomiatac lub swoimi znajomymi ;)

      Usuń
    16. Myślę, że raczej będę ją lubić ;). Na razie wszystko na to wskazuje ^^. Cieszę się, że jest podobna do Lily, lubiłam ją w sumie ;)). Wyobrażam ją sobie tak jak na nagłówku mniej więcej xDDD.
      Evelyn raczej nie trafi do drużyny, ale na sprawdziany może pójdzie ^^. Muszę się zastanowić, jak to zrobię, no ale jakoś spróbuję xDDD.

      Usuń
    17. Ja też bardzo lubiłam - lubię - Lily, rzeczywiście, w mojej głowie Caro wygląda jak dziewczyna z nagłówka, tylko szarych oczu nie ma ;)
      Pewnie na sprawdzianach też będzie się nietypowo zachowywać. Może w jakąś awanturę z kapitanem popadnie?^^

      Usuń
    18. A możliwe, możliwe ;P. Biorąc pod uwagę nietolerancję uczniów Hogwartu wobec obcych... Tak, w mojej opinii Hogwart w tamtych czasach zdecydowanie nie był tolerancyjnym miejscem.
      Ale nagłówek moim zdaniem dobrze dobralaś ;P. Oczy to w sumie drobny szczegół, ale w sumie podobna ta dziewczyna do Lilki.

      Usuń
    19. Na pewno mugoli nie witali z otwartymi ramionami. Ani mugolaków... Oj, rzeczywiście, ciężkie czasy były.
      Owszem, dziewczyna to wręcz lustrzane odbicie Evans`ówny ;P

      Usuń
  2. Tak czekałam na ten trzeci dział! Naprawdę fajny. Świetnie wymyśliłaś tę sytuacje, kiedy Caroline łapie się za serce i Harry, w tym samym czasie. Jestem ciekawa dlaczego. Trochę mi się smutno zrobiło, kiedy Harry żegnał się z Syriuszem - tzn czarnym psem :)...bo przecież w piątej części Black umiera...jedyna scena, która doprowadziła mnie do płaczu czytając książkę z serii HP - ach i oczywiście śmierć Freda także! Jeżeli Caroline zaprzyjaźni się z Luną wyznam ci miłość, normalnie! Uwielbiam tą zwariowaną blondynę :D A propos,chyba każdy Potter nienawidzi Malfoyów ^^
    Czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznam Ci, że sytuacja z `łapaniem się za serce` jest ściśle powiązana ze snami dziewczyny i tym atakiem bólu również - czyli, na wyjaśnienia będziesz musiała dłużej poczekać, ale wytrzymasz^^
      Na szczęście to dopiero początek roku - Syriusz żyje, szczerze, jak też rzewnie go opłakiwałam czytając piątą część.
      Caro napewno połączy silna znajomość z Luną, nie wiem jeszcze czy zaprzyjaźnią się od razu czy wraz z czasem, zwłaszcza w roku bitwy o Hogwart. Nie mam tego jeszcze zaplanowanego ;)
      No cóż, Malfoy to chyba niezbyt sympatyczny typek, Harryemu też zbrzydł, gdy najpierw zaczął obrażać Hagrida, a później Rona, Hermionę - niezbyt miłe wrażenie ;)

      Usuń
  3. Uprzedzenia wybitnie rodzinne w tym wypadku, chociaż wcale nie bronię Draco - z niego jest kawał drania i zawsze był. Urocza scena z tym odruchem na peronie.
    Nie spodziewałam się, że to Luna jako pierwsza pozna Caroline i jest to bardzo, ale to bardzo przyjemne zaskoczenie :)
    Jeśli miałabym się wypowiadać na temat pieśni Tiary - lepiej byłoby użyć fragmentów z interpretacją rudowłosej, ale to wyłącznie moje zdanie.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest w tym ziarno prawdy. Choć, oczywiście, Caro myśli, że, po prostu poznała zwykłego dupka, a Malfoy nie ma pojęcia, że ‘smarkula‘ która odważyła się na pyskowkę to mała Potterowna ;)
      Cieszę się, że scena z odruchem się podobała ;)
      Co do Luny, to wprost musiałam ją w tym rozdziale zamieścić, ale wersja, że w przedziale będzie oprocz niej i Caroline także Harry Hermiona, Ron i Neville tak jak mniej wiecej w książce wydała mi się zbyt banalna :)
      Dziękuję za radę. Zobaczę jak to będzie wyglądać i nad interpretacją jeszcze pomyślę ;)

      Usuń
    2. Och, wiem o tym doskonale - to byłoby zbyt kolizyjne, gdyby o sobie wszystko wiedzieli xD śmiem twierdzić, że nie obyłoby się później bez pogrzebu :PP
      Cieszę się, że w tej gestii wprowadziłaś zmiany :>
      Zapomniałabym! Miłego wyjazdu! Wypocznij :D

      Usuń
    3. Zapewne by tak było, choć nie wiem kto by kogo zabił w pierwszej kolejności ;)
      Musiałamwręcz to zrobić, choć na początku, gdy wena nie dawała o sobie znać wręcz korcilo mnie o zerzniecie wersji książkowej ;)
      Dziękuję ;) ponoc takie urlopy czynią cuda, może natrafię na jakieś ciekawe pomysły ^^

      Usuń
    4. Zakładam, że jednak Potterówna :D Malfoy to zdumiewająco skoczna tchórzofretka :P
      Udało się, i to jest najważniejsze ^^

      Usuń
  4. Rozdział naprawdę jest bardzo ciekawy. Scena z łapaniem za serce to świetny pomysł, tylko zastanawiam się co to oznacza, że obydwoje w tym samym czasie. No i Luna jak zwykle była cudna, lubię jej sposób bycia. Ciekawa jestem czy Caroline oberwie się za Malfoy'a. Mam nadzieję, że nie.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wypoczynku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jeżeli chodzi o scenę z łapaniem za serce, to podobnie jak w przypadku tamtego bólu Caroline czy jej koszmaru nie mogę zbyt wiele zdradzić, by nie rozwiać tej mgielki tajemniczości w opowiadaniu^^
      Również lubię Lune - dlatego już tak szybko dodałam ją do opowiadania :)
      Z konsekwencjami czynu na Draco jeszcze pomyśle, ale chyba na zwykłym upomnieniu tym razem się skończy ;)

      Usuń
  5. Mam nadzieję, że później nie zabijesz Syriusza, błagam! Chyba żaden tego by nie chciał...
    Rozdział strasznie mi się podoba. Świetnie wymyśliłaś te sceny jak chwytają się za serce... xD
    Weny mnóstwo życzę :D
    Mina Malfoy'a bezcenna :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, muszę Cię zmartwić, ale w sprawie Syriusza nie zamierzam odbiegać od rowlingowej wersji. mimo to, może niezbyt Cię pociesze, ale po śmierci odegra jeszcze parę rólek w moim opowiadaniu i pojawi się na stowę w epilogu ;)
      Malfoy to mistrz jeżeli chodzi o miny ;)

      Usuń
  6. Ach i jest mój wyczekany rozdział *-* Naprawdę mi się podobał. Ostatnio jakoś bardzo polubiłam czasy Harry'ego no i właśnie Lunke, a ty masz w tym mały udział xD Czytałam na szybko, bo właśnie burza przyszła, ale jak sie uspokoi to przeczytam jeszcze raz "na spokojnie" ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że w pewnym sensie, przyczyniłam się do tego, że polubiłas czasy Harryego do których sama mam wielki sentyment ;)

      Usuń
  7. Świetny jest ten rozdział! Podoba mi się Twoja kreacja Luny - szczególnie, że z książek pani Rowling również uwielbiam tę postać. No i Malfoy... w typowej dla siebie scenie. Brawo, naprawdę brawo i to na stojąco.
    Wypoczywaj i szybko wracaj!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się sposób, w jaki przedstawiłam Lune - to dla mnie dużo znaczy, bo również uwielbiam tę postać, ale bałam się bardzo jak ona wypdnie - jak widzę, dobrze jest ;)
      No a Malfoy... Nic dodać, nic ująć, stworzony jest najwyraźniej do konfliktów z Potterami ( nawet, jeżeli nie ma pojęcia, że zadziera z członkiem tej rodziny :)).
      Dziękuję za ciepłe słowa, aż nie mogę się doczekać, gdy wrócę i opublikuję drugą części trójki ^^

      Usuń
  8. Naprawdę świetnie oddałaś Lunę i jej charakter. Podobało mi się jak Caroline przeciwstawiała się Draconowi, boję się tylko że potem może od niego oberwać, ale sądzę, że córa Potterów nie jest jakąś tam głupią dewotką, tylko mądrą i silną babką. Haha, przynajmniej ja tak uważam:D Rozdział ogólnie wyszedł ci świetnie, mam nadzieję, że wrócisz do nas z kolejnymi wspaniałymi pomysłami:)

    Pozdrawiam i życzę niezapomnianych wakacji:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się moja kreacja Luny ;)
      O nie, Caroline nie daje soba pomiatać. Nowe otoczenie może ją onieśmielać, ale w gruncie rzeczy to wie ona czego chce i nie lubi być zaskakiwana ;)
      Myślę, że plaża, morze i sopockie molo dostarczą mi nowych pomysłów na dalsze notki ;)

      Usuń
  9. Hm... bardzo ciekawy rozdział i pomysł. Scena z Malfoyem wyszła Ci bezbłędnie ;)Dodatkowo tworzysz zgrabne, nieprzekombinowane opisy, a także posiadasz bogaty zasób słów.
    Wiesz co, może jestem dziwna, ale rozbawiło mnie ,, Papa i Maman". Zwłaszcza to drugie. Wiem, że to normalne, ale przez swoje - sarkastyczne i głupie - poczucie humoru, na moich ustach zagościł uśmiech.
    Mam tylko takie 2 błędy, które udało mi się wyłapać. A właściwie to jeden, bo drugi to interpunkcja.
    ,, Nic się nie martw skarbie " przed ,, skarbie" powinien być przecinek :)
    A drugi błąd to brak wyjustowania. To jest taka ikonka, jak np. piszesz na Wordzie czy open Office, która jest u góry. Bo jest wyrównanie do prawej, lewej , w środek i justowanie. Także to taka mała ,,rada" od strony wizualnej :)
    Pozdrawiam i proszę o informację o nowych notkach ;*
    [ flames-of-ice.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, ciesze się, że scena z Malfoy`em się podoba, bo sama jestem z niej niezmiernie dumna ;)
      Mnie bardziej śmieszy zwrot `Papa`, ale cóż - to francuski ;P
      Dziękuję za cenne wskazówki, postaram się do nich stosować ;)

      Usuń
  10. Fajny ten rozdział ^^
    To przerażenie dziewczyny przed dostaniem się na właściwy peron było przezabawne. Nie dziwię się jej opiekunom, że zareagowali rozbawieniem.
    Jednak mimo swoich obaw chyba szybko się rozgościła. W końcu stanęła w obronie Luny, a gdyby dalej była stremowana raczej by tego nie zrobiła. Chyba ;)
    Świetnie ci wyszedł ten fragment z podróżą i oczywiście to jak Caroline poradziła sobie z nadętym Malfoyem.
    Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, specjalnie stworzyłam tę zabawna sytuacje, w sumie to nie byłoby naturalne, by dziewczyna, która pierwszy raz tym sposobem dostaje się do szkoły z zimną krwią przyjmowała do świadomości wszystkie nowości ;)
      Caroline, po prostu, nie umie się tak odnajdywać wśród zupełnie nowych osób, na co dzień nie jest aż taka cicha ;P

      Usuń
  11. Cześć!
    Kiedyś sobie wyobrażałam swoją rekacją, gdybym miała "jechać do Hogwartu" i dostać się na peron 9 i 3/4. Była ona bardzo podobna do rekacji Caroline. To tak jakbym miała "wejść: w ścianę.
    Lubię Lunę, a już w szczególności jej długie włosy :D. No, no... Caroline już pierwszego dnia podpadła Prefektowi!
    Pozdrawiam!
    [iluzja-zla]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie wcieliłam jakby własną reakcję w Caro - bo rzeczywiście balabym się skutków tego ‘zderzenia‘ :)
      Ja w Lunie kocham jej oczy^^ sa takie... luniaste :)
      Oj tam to ‘tylko‘ Malfoy - Potterowie dobrze sobie z nimi radzą :p

      Usuń
  12. NN na http://iluzja-zla.blogspot.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadomienie zamieszcza się w zakladce ‘SPAM‘ :)

      Usuń
  13. Hej! W końcu znalazłam czas i dorwałam się do laptopa, no i przeczytałam dwa zaległe rozdziały ;D.
    Muszę Ci powiedzieć, że tak mi się spodobały, że aż czytałam je z zapartym tchem... czego nawet nie zauważyłam ;p.
    Rozbawiło mnie ta akacja przed wejściem na pewno 9 i trzy czwarte. Naprawdę nie dziwię się jej przybranym rodzicom, że byli tacy rozbawieni ^^.
    Hmm, ciekawa jestem, jak zareaguje Harry, kiedy dowie się, że ma siostrę... Sądzę, że Dumbledore źle postępuje nie mówiąc mu o tym teraz, tylko oczywiście woli poczekać, bo to "dla jego dobra". Czasem tok myślenia Albusa naprawdę mnie irytuje xd
    .
    Hahaha, biedny Draco. Dziewczyna go tak załatwiła! Ej no! Czemu urwałaś w takim momencie? ;(
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w miarę szybko ;p.

    A co do tej pieśni Tiary, to myślę, że lepiej by było gdybyś wstawiła fragment :).

    Pozdrawiam!

    [depths-of-truth.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, ciesze się, że notki przypadły Ci do gustu ;*
      Rzeczywiście, starałam się, by reakcja Caro była dosyć śmieszna, aczkolwiek, napewno nam by do śmiechu nie było, gdybyśmy się znalazły na jej miejscu ;)
      Dumbledore, rzeczywiście, nie postępuje właściwie, co okaże się w dalszych rozdziałach...
      No, Draco został wystrychnięty na dudka, a urwałam niezłośliwie, jak napisałam, chciałam opublikować dwie części, ale rady nie dałam.
      Następny rozdział tak ok. drugiej połowy sierpnia^^

      Usuń
  14. Zawsze chciałam przeczytać jakieś dobre opowiadanie o siostrze Harry'ego, ale gdy tylko na takowe natrafiłam, to zostawało one usuwane bądź zawieszone.

    Kiedy natrafiłam na tego bloga, nie mogłam się przeboleć aby skomentować twój Prolog, ponieważ chyba dopiero co rozpoczynałaś ogarniać blogspota i szablon, który miałaś... nie ważne, ale w opowiadaniu, szczególnie na blogu, wygląd i estetyka także mają dla mnie duże znaczenie.

    Masz bardzo dobry styl i spodobał mi się twój pomysł, za jednym zamachem, przeczytałam wszystkie notki.

    O charakterze Caroline, wiem niewiele, z tych dwóch rozdziałów wyczytałam jedynie, że jest bardzo nieśmiała, ale w trudnych sytuacjach można na nią liczyć, tak jak w tej scenie z Luną, którą uwielbiam i dobrze, że rudowłosa stanęła w obronie dziewczyny.
    Ponadto, Caro łudząco przypomina mi Jamesa.

    No nic, pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy :)

    Informuj mnie o nowościach ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dam radę doprowadzić swoją historię do końca, zwłaszcza, że już na początku z prologiem stworzyłam próbny zarys epilogu.
      Tak, wiem że tamten szablon był... szkoda słów, powinnam zapisać się na korepetycje z obsługi PF i Gimpa.
      Ale cieszę się, że w końcu postanowilaś wyrazić swoją opinię ;)
      Trudno na podstawie tych kilku notek oszacować Tobie i innym czytelnikom charakter Caro - dla mnie, jej ‘stworzycielki‘ jest ona po prostu nieobliczalna, jeszcze nie jeden raz zaskoczy^^
      Myślisz, że James? to mnie zaskoczyło, ale w sumie... Skoro Harry ma charakter bardziej po Lily to może nawet dobrze, że Caro ma w sobie więcej z Huncwota^^
      Oczywiście, będę informować ;)

      Usuń
  15. Super rozdział. Oczywiście Malfoy musiał powiedzieć swoje kilka słów. pewnie jeszcze Caroline nie raz przekona się o jego złośliwości. Myślę, że nie ma sensu przepisywac całego tekstu. Może napisz kilka linijek, ale więcej na pewno nie ma sensu. Dlaczego dopiero w polowie sierpnia ? To prawie dwa tygodnie bez twojego bloga :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie powiedział, nie byłby Draconem ;)
      Caroline będzie z nim mieć parę akcji to pewne :)
      Co do tekstu - podjęłam decyzję i będą fragmenty.
      Kochana, nic na to nie mogę poradzić. Ciotki u których będę mieszkać ledwo wiedzą co to komputer i to pewnie jeszcze taki stary. Z resztą, nie miałabym nawet kiedy pisać, bo znając życie będziemy wracać do domu o dosyć późnych porach ;)
      Nie martw się, szybko zleci ;*

      Usuń
  16. Hej,
    postanowiłam tu wejść, ponieważ Twój adres znalazłam w komentarzu na swoim blogu. Przyznam, że od razu mnie zaintrygowałaś. Siostra Harry'ego Pottera? Nigdy o czymś takim nie czytałam, serio. Czytałam już chyba dwa opowiadania o siostrach Jamesa Pottera, ale o siostrze Harry'ego nigdy. Miałaś bardzo oryginalny pomysł.
    Fajnie, że przedstawiłaś Beauxbatons od siebie. Podoba mi się Twój pomysł z tym, że uczniowie otrzymują już rzeczy w szkole i nie muszą robić zakupów. Fajnie też, że uczniowie uczą się tam języka angielskiego i tańca towarzyskiego. Zastanawia mnie jednak jeden fakt - napisałaś gdzieś, że Caro jako jedyna w klasie potrafi wymawiać "h". Próbuję sobie przypomnieć jakieś wyrazy w języku angielskim, w których "h" występuje w środku, ale nie potrafię. W każdym razie, jeśli "h" występuje na początku, pomijamy je (honour czytamy one[r]a hour jako ałe[r]). Nie jestem mistrzem języka angielskiego, ale wydaje mi się, że zdolność wymawiania "h" nie jest potrzebna na angielskim.
    Ale fajnie, że stworzyłaś słowniczek francuskiego ;D
    Jeny, uwielbiam Pomylunę. Trzymam kciuki aby Lovegood i Potter się zaprzyjaźniły.
    Caroline jest fajnie wykreowana.
    Cieszę się, że Caro dowaliła Malfoyowi, ale... Czy przypadkiem czarodzieje nie mogą używać czarów poza szkołą? Podobno pociąg się też w to wlicza, bo gdzieś czytałam, że w filmie HP i KF jest błąd, ponieważ Hermiona naprawia tam okulary Harry'eo zaklęciem "Reparo".
    Całuję,
    Leszczyna [cmentarz-mojej-autonomii]
    PS Proszę o informowanie o NN na moim blogu ;D
    PS 2 Miłego wyjazdu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Leszczyno, cieszę się, że postanowiłas odwiedzić mojego bloga oraz, że tematyka przypadła Ci do gustu.
      Może zacznę od wyjaśnień w sprawie tego “h“ - pomysł na niego wzięłam z akcentowania przez Fleur imienia Wybranca przez Fleur per ‘Arry lub nazywania Hogwartu ‘Ogwartem. Poza tym nie miałam na myśli wyrazów z “h“ w środku, jedynie na początku i to też różnie z tym akcentem bywa, dobre dalaś przyklady gdzie nie slyszać tej spolgloski, ale np. w zwyklych slowkach ‘house‘ czy ‘hands‘ juz “h“ wymawiać trzeba ;)
      Oczywiście, zaznaczam, że sama specem od anglika nie jestem i to też moje przypuszczenia :)
      Znajomośc Luny i Caro będzie się stopniowo rozwijać ;)
      Co do zakleć, wiesz w tym zakazie czarowania to ja zawsze się gubilam. Aczkolwiek pamiętam nie z filmu, ale z samej książki właśnie HP i KF właśnie ze sceny w pociągu, że najpierw Ron próbuje coś wyczarować, a potem Hermiona mowi, że próbowała kilka latwych zakleć i wszystkie jej wyszły.
      Więc naprawdę juź się pogubiłam ;)
      Całuję ;*

      Usuń
    2. No, właśnie! Wiedziałam, że gdzieś na początku jeszce te "h" są, a nie mogłam znaleźć przykładu ;D A, niestety, jestem zbyt leniwa, aby fatygować się po słownik.
      W sumie przypomniałaś mi rzeczywiścice tą Fleur mówiącą "'Arry" i "'Owgart" i przekonałaś mnie, że to ja się mylę. Zupełnie wyleciał mi z głowy ta sytuacja z Delacour, a że francuskiego nie znam ani trochę, bo nigdy nie ciągneło mnie do tego języka (w sumie do niemieckiego nie ciagnęło mnie jeszcze bardziej, a szkoła zmusiła mnie do nauki :/), a moja głowa uparcie się kłóciła, że w angielskim "h" w środku nie występuje, a na poczatku bardzo, bardzo rzadko i zazwyczaj się pomija, to napisałam, co wiedziałam ^ ^
      A z tym też gdzieś czytałam, że i sama Rowling popełniła błąd gdzieś, nie wiem, czy to było we właśnie HP i KF, ale gdzieś na pewno. Bo w końcu wpierw pisze, że można czarować tylko i wyłącznie w Hogwarcie, bo w innych miejscach ma się namiar, a potem każe swoim bohaterom czarować xD
      A w filmach jest mnóstwo błędów. Teraz przypomina się głównie jeden z HP i WA, kiedy to w książce w przedziale Harry'ego był oprócz Hermiony, Rona i Remusa Neville Longbottom, który po wydarzeniu z dementorami, rozgadał o zemdleniu Harry'ego, a ten news dotarł do uszu Dracona Malfoya. A w filmie Neville'a nie było, bo pewnie ekipa uznała, że jest zbędny. I tu popełnili błąd! Bo potem nagle w Wielkiej Sali Malfoy zaczyna startować do Pottera, że zemdlał. I ja się pytam skąd on niby wiedział? ;D

      Usuń
    3. Ja tam w wakacje wzięłam się za słówka, to akurat mi się nasunęło pierwsze lepsze ;)
      Co do tego byłam pewna. Wymyślając swojej bohaterce przeszłość jako dziewczynie mieszkającej we Francji musiałam poszperać trochę w informacjach ;) Bo, cóż, chociaż kocham HP, to wraz z rozpoczęciem nauki w liceum zupełnie nie miałam czasu na zbytnie uciekanie w ukochany świat ;)
      Sama też ani trochę nie znam francuskiego, ciągle meczę się z angielskim i `szwabszczyzną` ;)
      To pewnie masz rację. W takim razie, po prostu powieliłam błąd autorki, co, z resztą, robi dużo bloggerów piszących ff potterowskie.
      Sama, szczerze, nie widzę nic złego w używaniu nieszkodliwych zaklęć w pociągu czy też innych publicznych miejscach w magicznym świecie, gdzie nie ma mugoli, ale cóż - nie ja zasady ustalam ;)
      Pamiętam to ;) Też mi się wydawało to podejrzane, bo przecież ani Ron, ani Hermiona nie urządziliby sobie ploteczek z Malfoy`em. Ogólnie dużo różnych niedopatrzeń było w tych filmach, niektóre zmiany w scenach też mi się nie podobają. I jestem zła, że tak postarzyli rodziców Harry`ego - przecież umarli w wieku 21 lat, nie słyszałam, by `po drugiej stronie` się starzało ;)

      Usuń
  17. Bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu [lily-rogacz.bloog.pl] ;) Gdy zobaczyłam adres twojego bloga od razu postanowiłam wejść, bo jeszcze nigdy nie miała okazji czytać opowiadania o siostrze Harry'ego, a pomysł ten jest naprawdę świetny! :)
    Genialnie wykreowałaś postać Caroline, nie dziwię się jej, że przez chwilę miała pewne wątpliwości co do zmiany szkoły. Na pewno trudno jest się przestawić ze znanego sobie Beauxbatons do zupełnie obcego Hogwartu, w dodatku żyjąc obok swojego brata. Niby go zna, ale tak naprawdę nie wie jaki on jest, co lubi, a czego nie lubi.
    Cieszę się, że pojawiła się Luna, ona jest niesamowita ;D Mam nadzieję, że obie z Caroline się zaprzyjaźnią.
    No i Malfoy ze swoim typowym charakterkiem. Jak się ucieszyłam, że Caro dała mu popalić ;D

    Czy mogłabyś informować mnie o nowych notkach? Byłabym bardzo wdzięczna :)
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział! Ciekawie opisałaś podróż w pociągu, mi się to nigdy nie udawało, gdy pisałam ff potterowskie. W dodatku podobał mi się ta scena z Potterem. A to, jak Caroline poradził sobie z Malfoyem było przegenialne! Oj, pokazała pazurki, coraz bardziej ją lubię! Więcej takich akcji poproszę! :)
    Pozdrawiam,
    Vastness [kroniki-wladcow-ognia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny ROZDZIAŁ!! A sama historia jest pisana bardzo ciekawa, sam pomysł że Caroline wygląda jak Lili daje duże pole do popisu. I to jest jeden z najlepszych pomysłów w wyglądzie siostry Pottera jaki kiedy kolwiek czytałam, że oboje są kopiami rodziców.Ciekawi mnie jeszcze czy rozwiniesz wątek ze Snepem. Skoro Harrego nienawidzi z powodów rogaczam, to jak będzie z Caroline skoro jest tak BARDZO podobna do Lili ?
    Czy Snape przeżyje SZOK :D ? Mam nadziję że zagłębisz się w tym temacie.
    Co do stylistyki to dość dziwnie czyta się zwroty w formie jedno osobowej to takie inne :D Ciekaw, ale inne .
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje ŻE BĘDZIE SZYBKO :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Och, już jestem. Z ogromnym poślizgiem, ale w końcu przeczytałam i komentuję.

    Sponiewierałaś mojego Dracona. Wiem, że potrafi być niemiły i zwykle traktuje wszystkich z góry, ale żeby aż tak? Och, Ty nie dobra... No ale w końcu Caroline ma w sobie krew Potterów, więc trochę trudno się dziwić takiemu obrotowi sprawy. Nielubienie Malfoyów, i w ogóle wszystkich Ślizgonów niezależnie jacy by byli, Potterowie mają niejako zakodowane we krwi.

    Dumbledore postawił przed Caroline trudne zadanie, ale wierzę, że jej się uda. To silna dziewczyna. Trochę szkoda mi ich rodziców, bo oni też pewnie muszą to strasznie przeżywać. W końcu nie wiedzieli, jak jej to powiedzieć, a tu nagle sami dowiadują się, że jest córką ich dawnych, na dodatek nieżyjących znajomych. Eh...

    Życzę udanych wakacji, choć pewnie gdy będziesz to czytać, już z nich wrócisz.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Caroline niewątpliwie pokazała się z najlepszej strony, gdy utarła nosa Malfoywi;) Już widać w niej iście potterowski charakterek i niechęć do Ślizgonów.
    Fajnie, że zaprzyjaźniła się z Luną (albo chociaż zawiązała podwaliny przyjaźni), do której zawsze miałam ogromny sentyment. W sumie chyba nie ma w całym Harry'm Potterze bardziej optymistycznej i przychylnie nastawionej do świata osoby.
    Ogólnie to bardzo rozbawiło mnie gadanie do siebie Caroline i jej konwersacja z Luną. Cóż, teraz też chyba zacznę mówić sama do siebie.
    Ma niezłomny charakter i ogólnie jest super xDDD.
    Ciekawie wyglądało spotkanie Caroline z bratem.
    Ja nie mam nic przeciwko częściowemu przepisaniu lub w ogóle ominięciu pieśni tiary przydziału.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie dziwię się, że Caroline ma wątpliwości odnośnie nowej szkoły. W końcu do Beauxbatons była już przyzwyczajona, a Hogwart jest zupełnie inny. Scena na peronie była świetna. W końcu nikt nie chciałby uderzyć głową w mur ;)
    Fajnie, że dziewczyna zakolegowała się z Luną. Przynajmniej może spędzić podróż w miłym towarzystwie, a i później kontakt z nią przyniesie tylko wiele dobrego.
    I świetnie załatwiła Malfoya. Należało mu się.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, taka nagła przeprowadzka z jednej szkoły do drugiej, gdzie, w dodatku trzeba ukrywać swoją prawdziwą osobowość nie jest niczym przyjemnym.
      Oj takie uderzenie głową w mur, a raczej metal, z pewnością jest potworne :)
      Tak Luna będzie jedną z lepszych koleżanek Caro :)

      Usuń
  23. Szkoda, że Caroline musi się ukrywać, mam nadzieję, ze jednak jakoś spróbuje się do niego zbliżyć by go poznać, fajnie jakby zostali przyjaciółmi ;)
    Najfajniejsze jest to, że jest ona tak niby słodka, ale gdy trzeba pokazuje pazur ;)

    Opowiadanie jest po prostu przecudowne, też chciałabym tak oddawać emocje postaci i tak umieć opisywać ;)
    Podziwiam Cię za to, że już na początku piszesz tak jak ja nie będę pisać nigdy.
    Wstawiam do linków i jeżeli masz ochotę zapraszam do siebie, choć długo się zastanawiałam czy zostawić Ci swój adres bloga, gdy wejdziesz to się przekonasz może o co mi chodziło, jeśli nie wyjaśni się w następnych notkach.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie ukrywam. Zazdroszczę. Bardzo zazdroszczę. Poziom twojego tekstu , jest wysoki , bardzo wysoki. Już od samego początku to widać. Jak już pisałam , tak bardzo lubię takie opowiadania , ale jest mi przykro: CHCĘ , ŻEBY HARRY SIĘ DOWIEDZIAŁ. PROSZĘ. A ONA MUSI SIĘ UKRYWAĆ ;( Zazdrosna talentu , Czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  25. Hahah ale zagrała Draco na nosie.
    Lecę dalej czytać ;*.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy