sobota, 29 września 2012

07. "Będę trzymać nerwy na wodzy" cz. 1. Szlaban

 Bywają dni, gdy czuję się niczym dusza, która zgubiła drogę do ciała. Słaba, krucha, bez schronienia. Zagubiona. Wystraszona. Pozbawiona chęci do życia i umiejętności trzeźwego myślenia. Bez zamiarów ulepszenia własnej skomplikowanej egzystencji.

 Siedząc na lekcji historii magii, wypruta z wszelkich emocji, staram się znaleźć, choć najmniejszy punkt zaczepienia w monotonnym i nudnym wykładzie Profesora Binnsa. Minęło już pół godziny lekcji, a mój pergamin wciąż świeci pustką wbijającą niewidzialne szpileczki w moje czekoladowe tęczówki.


 Ukradkiem spoglądam na Ginny oraz Juliette i z ulgą stwierdzam, że nie jestem jedyną osobą nieuważającą na lekcji.
 Młoda Weasley, z lekko zmarszczonym nosem, uważnie śledzi wzrokiem tekst artykułu w „Proroku Codziennym” o dziwnych protestach czarodziei w jakiejś magicznej wiosce, z kolei czarnowłosa odrabia zadanie domowe na kolejną lekcję zielarstwa.


 Ja jednak nie potrafię zmusić się do robienia bardziej pożytecznej rzeczy niż bezczynne siedzenie i spoglądanie na śmiesznie powyginane wskazówki magicznego zegara wiszącego nad ogromną tablicą, na której widnieją szeregi różnych dat i nazwisk związanych z tematem obecnej lekcji.


 W mojej głowie myśli toczą ze sobą niemałą wojnę, a jej przyczyna jest dosyć jasna i przejrzysta – mój pierwszy szlaban u Profesor Umbridge.


 Od mojego kolejnego incydentu z Malfoy
em minęło już dobre kilkanaście godzin, a ja wciąż nie mogę zrozumieć jak mogłam tak łatwo stracić panowanie nad sobą.
 Nie powinnam kierować się impulsem. Trudno, nie sądziłam, że tu, w Anglii, jest aż tak duża nietolerancja względem mugoli, ale przecież wystarczyło parę głębokich wdechów, uszczypnięcie... Cokolwiek.

 Zdaję sobie sprawę, że gdyby nie Harry i Ron, mogłabym piętnastolatkowi zrobić krzywdę. Albo on mi, bo, chociaż dostrzegłam w jego oczach przerażenie i panikę, nie sądzę, że jest on głupi, jeżeli chodzi o rzucanie zaklęć.


 Teraz dręczy mnie kolejna sprawa – czego mogę się spodziewać po tej landrynkowej żabie? Czy moje domysły na temat jej sztuczności i zakłamanej osobowości są w pełni prawdziwe? A co, jeżeli to zwykła czarownica z lekko skrzywioną psychiką, a ja obwiniam ją o bycie wcieleniem diabła?


 Ogarnij się, dziewczyno, karcę się w duchu, widziałaś wczoraj miny Harry'
ego, Rona i Hermiony na wieść o twoim szlabanie, z pewnością nie czeka tam na ciebie mała sterta różowych filiżaneczek do zmywania!

 Im bliżej było do godziny siedemnastej, tym więcej pojawiało się demonicznych wizji w mojej głowie.


 W dodatku wciąż miałam przed oczami surową twarz McGonagall.


- Caroline, zostań na chwilę w klasie – rzekła do mnie dzisiaj po skończonej lekcji transmutacji, gdy już wraz z dziewczynami wychodziłam z klasy.


 Westchnęłam cicho – dobrze wiedziałam, z jakiego powodu opiekunka chce ze mną porozmawiać.


 Wróciłam pamięcią do naszej piątkowej rozmowy, gdy ostrzegała mnie, że za kolejną awanturę z Draconem nałoży na mnie szlaban.
 Cóż... Niezbyt zastosowałam się do jej polecenia. A szlaban, owszem, dostałam. Od Wielkiego Inkwizytora Hogwartu we własnej osobie.


 Stałam przy samym rogu biurka nauczycielki. Wydawało mi się, że wcale nie spieszyła się z rozpoczęciem rozmowy, gdyż spokojnie i bez pośpiechu zbierała, porozrzucane na całym blacie, lekko żółte kartki papieru i, dopiero gdy ułożyła je na błyszczącej powierzchni w dwa tej samej wielkości, równe stosiki, spojrzała na mnie badawczo znad swoich okularów w prostokątnych oprawkach.


- Caroline – zaczęła sucho, bez żadnych emocji. – Co ja ci powiedziałam, gdy w piątek wychodziłaś z mojego gabinetu, możesz mi przypomnieć?


 Odruchowo zagryzłam dolną wargę, a dłonie z całej siły zacisnęłam w pięści.
Miałam ochotę bić wszystko i wszystkich, jednak jedynie milczałam.


- Słucham cię – ponaglała mnie czarownica, a w jej głosie coraz wyraźniej można było dosłyszeć zniecierpliwienie. – Co takiego ci powiedziałam?


- Mam nie wdawać się w awantury z Malfoy
em – burknęłam pod nosem w ogóle nie zawracając sobie głowy tym czy nauczycielka usłyszała to, co powiedziałam czy nie.

- A co wczoraj zrobiłaś na błoniach...


 Tego już było dla mnie za wiele. Wszelkie emocje, jakie tłumiłam w sobie przez te godziny wybuchły we mnie dosłownie w jednej sekundzie.


- Upokorzył mnie! Mnie i moich opiekunów! – Krzyknęłam nie panując już nad sobą. – Nie miał prawa nazywać Maman... Szlamą. Z resztą, ponoć moja mama też była mugolaczką. Ją też obraził, choć nieświadomie. Miałam tak stać i spokojnie słuchać tych jego oszczerstw pod adresem moich najbliższych?!


- Właśnie tak – odpowiedziała McGonagall jednocześnie krzyżując ręce na piersi i patrząc na mnie spod przymrużonych powiek. – A potem przyjść do mnie. Zapamiętaj sobie Caroline, że paczkę zawsze można przyjąć lub odesłać. Gdybyś zrobiła to drugie, nie miałabyś żadnych nieprzyjemności dzisiejszego dnia. Bo, oczywiście, pójdziesz i dzisiaj, i jutro odrobić ten szlaban. A ja nie powinnam litować się ani nad tobą, ani nad twoim bratem! Powinnam wam dać coś jeszcze od siebie, ale... – Westchnęła z rezygnacją, kręcąc głową. – Nie ważne. Idź już, Caroline, bo spóźnisz się na kolejną lekcję. I pamiętaj, przyjmujesz paczkę, albo...


- Albo oddaję – kończę, stojąc już w drzwiach. – Do widzenia pani profesor. I... Przepraszam.



~*~
 Dzwonek obwieszczający koniec lekcji i rozpoczynający jednocześnie przerwę na lunch przywraca mnie do rzeczywistości.

 W zawrotnym tempie wrzucam do swojej torby podręcznik i resztę przedmiotów, po czym jak strzała wypadam z klasy i kieruję swoje kroki w stronę schodów, by jak najszybciej dostać się na siódme piętro.


 Nie jestem głodna. Po praktycznie nieprzespanej nocy jedyne czego pragnę, to znalezienie się w swoim przytulnym, ciepłym łóżku z czterema kolumienkami i czerwonymi kotarami, którymi odgrodziłabym się, niczym tarczą, przynajmniej od większej części problemów i udała się, chociaż na dziesięć minut, do słodkiej krainy snów, pozbawionej wszelkich koszmarów.


 Jestem już kilka metrów przed schodami, gdy najpierw słyszę czyjeś przyspieszone kroki, a następnie czuję jak ktoś, konkretnie dwie osoby, chwytają mnie pod ramiona.


- Co słychać, Francuzeczko? – Na dźwięk wesołego głosu Freda uśmiecham się mimo woli, wciąż jednak obserwując swoje nogi, już nie tak szybko przemierzające szkolny korytarz.


- Słyszeliśmy, że prawie wydrapałaś wczoraj Malfoy
owi oczy – dodaje George; tym razem podnoszę wzrok i na widok dwóch sympatycznych twarzy bliźniaków senność natychmiast mnie opuszcza.

- Widzę, że macie w tej szkole świetnie funkcjonującą pocztę pantoflową – odpowiadam z przekąsem, patrząc się na niego z ukosa.


 Obaj, niemal w tym samym momencie, odchylają głowy do tyłu i wybuchają krótkim, serdecznym śmiechem.


- Można tak powiedzieć – odpowiada wesoło Fred. – Mimo wszystko jesteś naszą bohaterką, Marmouget. Mamy coś dla ciebie.


 Kiwa porozumiewawczo głową w stronę brata, który, odpowiadając szerokim uśmiechem, wyciąga w moim kierunku ładnie opakowane, płaskie pudełko.


 Krzywię się na sam widok podarunku, przypominając sobie swój pierwszy lunch w tej szkole.


- Jeżeli to znów te przeklęte czekoladki, to przyrzekam, że następną moją ofiarą będzie wasza weasley'
owska dwójeczka – odpowiadam zerkając podejrzliwie na szesnastolatków.

- No wiesz, ranisz nas, Francuzeczko! – Odpowiadają równocześnie, udając oburzenie.


- To Omdlejki Gralyżowe – wyjaśnia po chwili George.


- Nasz najnowszy wynalazek – dodaje jego bliźniak. – Może widziałaś plakaty w Pokoju Wspólnym. Połykasz, parę sekund i mdlejesz. Świetny sposób na ewakuację z tych przeklętych wykładów Binnsa. 


- Albo wymigania się od szlabanu z Umbrigde – George mruga do mnie porozumiewawczo.


 Dziękuję chłopakom obracając jednocześnie pudełko w dłoniach.


 Może skuszę się na taką formę skrócenia tego piekielnego szlabanu...



~*~
 Za minutę siedemnasta...

 Stoję pod drzwiami do gabinetu Dolores Umbridge głośno wdychając i wydychając powietrze, które zrobiło się podejrzanie gęste.

 To z pewnością nerwy...


 Po godzinie szesnastej, w Pokoju Wspólnym natknęłam się na Harry'
ego, Rona i Hermionę. Cała trójka przyglądała się mi z wyraźnym zmartwieniem, a ja doskonale wiedziałam, czym jest ono spowodowane.

- Och, dajcie spokój! – Krzyknęłam, nie wytrzymując już tego dziwnego napięcia. – W Beauxbatons też miałam szlabany. Nie dużo, ale w ciągu tych czterech lat nazbierały się ze trzy, cztery...


- Ale, Caroline, chodzi o to, że... – Zaczęła Hermiona, jednak nagle urwała, a ja widziałam, że zrobiła to pod wpływem ostrzegawczego spojrzenia mojego brata.


- Ciężkie mają szlabany w tym Beauxbatons? – Zapytał Wybraniec, uważnie lustrując wzrokiem moją postać.


- Czy ja wiem... – Zmarszczyłam czoło, chcąc jednocześnie uciec przed badawczym spojrzeniem chłopaka. – Przeważnie to chyba się coś pisało...


 Nie mogłam skończyć, gdyż Hermiona zasłoniła sobie usta tłumiąc głośne „Och!”, a Harry skrzywił się z niesmakiem, odwracając głowę, jakby chciał ukryć przede mną coś strasznego.


- Ale ironia, co? – Odezwał się w zamyśleniu Ron, za co został jedynie obrzucony przez Granger wręcz zabójczym spojrzeniem, pod którego wpływem mocno się zaczerwienił i spuścił głowę, jakby mając nadzieję, że dzięki temu stanie się zupełnie niewidzialny.


- Coś nie tak? – Byłam już lekko przerażona; wyczekująco spoglądałam na każdego członka, stojącej przede mną trójki, z osobna.


- Caroline... – Odezwał się Harry po paru sekundach nieznośnej ciszy. – Proszę, obiecaj nam, że tam, u Umbridge, nie zrobisz ani nie powiesz nic głupiego. Proszę, obiecaj nam to...


 W głowie miałam zbyt duży chaos, by powiedzieć cokolwiek sensownego – zdobyłam się jedynie na jedno energiczne kiwnięcie głową.


 Teraz pustym wzrokiem spoglądam na pozłacaną klamkę. W myślach odliczam powoli do dziesięciu, po czym pukam delikatnie, może nawet za cicho i gdy słyszę wesołe, przesłodzone „Proszę!”, jednym szybkim ruchem otwieram drzwi, po czym staję w progu oniemiała, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.


 Nie mam pojęcia, czego tak naprawdę się spodziewałam, ale widok koronek i narzut zdobiących ściany gabinetu, sztucznych kwiatów w okropnie zdobionych wazonach i przerażająca kolekcja talerzy ze szkaradnymi kotkami sprawia, że cała zawartość żołądka zaczyna mi się przemieszczać w nieodpowiednią stronę, a krew udarze do głowy.


 Nie mogę oderwać wzroku od jednego, potwornie czarnego kocura z błękitną kokardką patrzącego się na mnie wręcz złowieszczo, gdy, z chwilowego transu, budzi mnie dobrze już znajomy głos:


- I jest nasza mała rozbójniczka! Caroline Marmouget, hm?


- Tak, proszę pani.


- Jesteś córką tego Adriana Marmouget? Ucznia Slytherinu w latach siedemdziesiątych? – Pyta się, uważnie śledząc mnie wzrokiem.


 Jestem córką Jamesa Pottera, ucznia Gryffindoru, krzyczy coś w moim wnętrzu, mimo to odpowiadam jedynie:


- W istocie, proszę pani, mój ojciec ma na imię Adrian. Co do domu, do którego był przydzielony, gdy się tu uczył... Nie jestem tego pewna. Szczerze mówiąc, nigdy nie rozmawiałam na ten temat z moimi opieku... Znaczy, rodzicami.


- Och, cóż się dziwić, że ukrywają przed własną córką swoją przeszłość. Bardzo nieciekawą przeszłość, wręcz karygodną ma się rozumieć...


 Patrzę się na nią szeroko otwartymi oczami. Moi opiekunowie i karygodna przeszłość?!
Umbridge, widząc moją reakcję, uśmiecha się szeroko, podchodzi do mnie i łapie za końcówkę mojego warkocza.


- Wiesz, Caroline, prawdę mówiąc, bardzo się zdziwiłam dowiedziawszy się o twojej obecności w Hogwarcie. W końcu, jeszcze czternaście lat temu, chodziły dosyć głośne plotki o tym, że... Nie żyjesz. Że twoje matka poroniła zaraz przed wyjazdem za granicę, a tu proszę, cała i zdrowa córeczka Lary! – Klepie mnie po policzku, gdy nagle wyraz jej twarzy ulega radykalnej zmianie, a w oczach pojawia się wyraźne podejrzenie, gdy kontynuuje. – Kogoś mi przypominasz, Caroline. Gdybym tylko umiała sobie przypomnieć... Do Lary niewiele jesteś podobna. Kochanej, zakłamanej...


- Zakłamanej?


 Nie rozumiem, o co chodzi kobiecie. Maman zawsze brzydziła się kłamstwem. Papa zresztą również – pewnie dlatego tak ciężko jest mi teraz ukrywać prawdę...
 Umbridge uśmiecha się do mnie jeszcze szerzej, jednak w jej oczach pojawiają się coraz bardziej niebezpieczne błyski.


- Bądźmy ze sobą szczere, drogie dziecko. Prawda w oczy kole, z drugiej strony, jest lepsza od kłamstwa. A fakty są takie, że twoja matka nigdy nie zasłużyła sobie na miano prawdziwej czarownicy. Zwykły, przeklęty mugol...


 Biorę ostry wdech słysząc w jej głosie wyraźną pogardę i jadowity ton. Kolejne słowa Umbridge sprawiają, że jestem o krok od zawału serca:


- W dodatku buntów jej się zachciało. Jej, przemądrzałej Lily Potter z Dorcas Meadowes* u boku. Ha, myślały, że są tak odważne, by nakłonić całe Ministerstwo do sprzymierzenia się z ludźmi nie posiadającymi ani kropli krwi czarodzieja. Też mi coś! Powinna umrzeć tak jak jej wspaniałe, heroiczne koleżaneczki, może wtedy by...


- Jak pani śmie! – Krzyczę, nie zwracając uwagi na mieszankę przerażenia i oburzenia wstępującą na twarz nauczycielki. – Jak pani może w ten sposób obrażać moją matkę?! Pani pracuje w Ministerstwie! Powinna pani szerzyć tolerancję, a jest pani chyba gorsza niż... Niż Voldemort!


 Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego, co przed momentem powiedziałam. Na sekundę moje serce całkowicie się zatrzymuje, usta otwierają się automatycznie, a przerażone oczy uważnie śledzą bitwę emocji toczącą się na twarzy Wielkiego Inkwizytora.


 Moje zdziwienie nie ma granic, gdy spostrzegam, jak Umbridge na nowo przybiera słodki i beztroski wyraz twarzy, ale jej spokojny głos, gdy do mnie mówi, jest wręcz przesycony sztucznością:


- Dosyć już tych pogaduszek, młoda damo. Zapewne przebywa pani za długo w towarzystwie tego całego Pottera. Ale ja już znam odpowiednie sposoby, by pokazać jak bardzo pani myli się we własnych słowach – okręca się energicznie i zasiada za biurkiem. – Proszę usiąść panno Marmouget, troszeczkę sobie dzisiaj popiszemy.


 Kątem oka dostrzegam stolik okryty różową, koronkową serwetką z dostawionym do niego krzesłem.
 Siadam na nim wygodnie, obserwując uważnie postać kobiety szukającej czegoś w jednej z szufladek. Mam wrażenie, że moje nogi szykują się do ucieczki, gdy spostrzegam jak landrynkowa ropucha podchodzi do mnie trzymając w dłoni długie, cienkie, czarne pióro z ostrą końcówką i kartkę czystego pergaminu.

 Jednocześnie ogarnia mnie dziwny spokój. W Beauxbatons na szlabanach przepisywano czasami nawet po kilkanaście rozdziałów opasłych kodeksów savoir vivre'
u, więc jestem przygotowana na nawet kilkugodzinne siedzenie i zapisywanie kolejnych kartek.

- To moje ulubione pióro – szczerbiocze wesoło, podając mi narzędzie do ręki. – Niepotrzebny ci będzie atrament, bo nie jest ono znów takie zwykłe. Więc chcę, byś na tej oto karteczce napisała: „Będę trzymać nerwy na wodzy”.


- Pięćset czy tysiąc razy? – Pytam się, może nawet zbyt obojętnie.


- Hm, to kochana zależy, kiedy pisane słowa należycie w ciebie WSIĄKNĄ.


 Nie potrafię doszukać się sensu w tej odpowiedzi. Wzruszam więc ramionami i zabieram się za pisanie pierwszego zdania.
 Już po zapisaniu pierwszych słów, czuję potworny ból. Jak zahipnotyzowana spoglądam na kartkę, na której widnieje krwistoczerwone zdanie: „Będę trzymać nerwy na wodzy” – takie samo pojawiło się na wierzchu mojej prawej dłoni, po chwili znikając i pozostawiając jedynie lekkie zaczerwienienie.


 Nie mogąc uwierzyć we własne odkrycie, po raz drugi piszę to samo zdanie i znów przebiega przeze mnie fala gorącego, nieznośnego bólu, a identyczne słowa pojawiają się na mojej prawej dłoni.


 Tego już za wiele!


- Pani profesor – zwracam się stanowczo do siedzącej za biurkiem kobiety. – To pióro... Ono...


- Tak? – Pyta się mnie ze stoickim spokojem, wachlując się delikatnie paroma kartkami pergaminu. – Jest z nim jakiś problem?


- Jakiś problem... – Powtarzam bezgłośnie, po czym podnoszę do góry prawą rękę tak, by czarownica była w stanie obejrzeć dłoń. – TO – pokazuję lewym palcem wskazującym wyraźne zaczerwienienia – jest moim problemem.


- Och, a ja nie widzę tu żadnego. Pióro działa tak jak powinno, panno Marmouget.


 Mrugam zdezorientowana powiekami, wpatrując się w jej znienawidzoną przez siebie, przebrzydłą twarz.


- Pani nie może... – Mówię drżącym głosem. -  Mais une hache, tu fais fort! Łamanie moich praw, bo z pewnością...


 Nie jestem w stanie dokończyć, gdyż Umbridge żywo wstaje i podchodzi do mojego stolika nachylając się nade mną tak, że nasze twarze dzieją zaledwie centymetry.
 Duszący, słodki zapach jej perfum oraz liczne głębokie zmarszczki, które mogę dostrzec gołym okiem przyprawiają mnie o mdłości, a na przedramionach pojawia się gęsia skórka, gdy szepcze ku mnie złowieszczo:


- Pozwolisz, że to ja zdecyduję, jakie masz prawa, dobrze złotko? – Odsuwa się ode mnie, a uśmiech, który na sekundę zniknął z jej twarzy, znów się na niej pojawia; teraz wiem, że to jedynie przykrywka. – Piszemy! – Woła wesoło, stukając porozumiewawczo palcem w mój pergamin, po czym rusza z powrotem do swojego biurka.


 Czas staje w miejscu, gdy z powrotem zabieram się za pisanie. Nie mogę znieść tego potwornego uczucia słabości. Mam wrażenie, że ktoś, niezwykle ostrym scyzorykiem, przecina moją delikatną skórę dłoni, przedziera się przez jej kolejne warstwy, grzebie w naczyniach krwionośnych. Mam wrażenie, że tym kimś jest sama Dolores Umbridge, napawająca się widokiem mojej krwi i cierpienia.


 Zawsze byłam wrażliwa na ból, chociaż nauczyłam się dobrze ukrywać tę słabość. Teraz jednak moje lęki znów wychodzą na wierzch.
 Koniuszkiem palca przejeżdżam po kolejnym, świeżo zapisanym zdaniu, delikatnie je rozmazując.


„Proszę, obiecaj nam, że tam, u Umbridge, nie zrobisz ani nie powiesz nic głupiego. Proszę, obiecaj nam to...”, słyszę przejęty głos Harry'
ego.

 Czy jego ta kobieta też tak torturowała? A może miała na niego o wiele gorsze sposoby? Czy w ogóle ma ona prawo uciekać się do tak drastycznych metod, jeżeli chodzi o karanie uczniów?


 Niech to szlag, szepczę, gdy niechcący wbijam pióro w kartkę ze zdwojoną siłą i ostrym końcem przejeżdżam po niej gwałtownie.


 Ból spowodowany tym niezaplanowanym czynem sprawia, że moje ciało w jednej chwili kapituluje wykończone tymi torturami, a ciemna, gęsta mgła powoli zasłania mi cały widok na to, co dzieje się w gabinecie, aż w końcu tracę całkowity kontakt z otaczającą mnie rzeczywistością...



Ciąg dalszy nastąpi...

~*~
* Wiem, że szanowna pani J. K. Rowling nigdzie nie wspominała o tym, że Dorcas Meadowes była najlepszą przyjaciółką matki Harry'ego, ale osobiście tak lubię tę postać, że nie mogłam się powstrzymać przed wspomnieniem o niej w tym opowiadaniu (postać ta może się jeszcze kiedyś pojawić w jakiś wspomnieniach itd.)

 Poza tym przepraszam, przepraszam i, jeszcze raz, przepraszam za tak długie milczenie, ale cóż... Szkoła.
 Teraz też powinnam olać bloga, termin wstawienia tego rozdziału i uczyć się na wtorkowy sprawdzian z biologii z dwóch bloków tematycznych (skóra, jej wytwory, calutki układ pokarmowy z elementami biochemii).

 Do samego rozdziału... Poznaliście trochę żywą i buntowniczą stronę Caroline, jak widać - kobieta zmienną jest ;) Wiem, że najlepiej, gdyby trzymała buzię na kłódkę, siedziała cicho itd., ale opowiadanie byłoby wtedy, przynajmniej moim zdaniem, za nudne.

 Cóż, czekam na Waszą opinię, a tymczasem idę nadrabiać zaległości, z pewnością znów mam ich sporo :/ 

69 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ^^. Cieszę się, że wreszcie wrzuciłaś nowość, już nie mogłam się doczekać, co ciekawego wymyślisz, i nie zawiodłam się.
    Bardzo dobrze opisałaś rozterki Caroline, oraz jej buntowniczość. Uwielbiam tę postać, wiesz? Choć czytam dużo opowiadań, rzadko która postać wzbudza u mnie aż tak pozytywne uczucia. Ale uwielbiam osóbki zbuntowane i przekorne, które nie godzą się biernie z losem i które wiedzą, czego chcą.
    Podziwiam Caroline za to, że postawiła się Umbridge (nawiasem mówiąc, jej przemyślenia i uwagi są świetne! Oczywiście Caroline) i kiedy ta opowiadała takie historie o jej przybranych rodzicach, ta nie spuściła głowy i nie przyjęła tego obojętnie, choć to pewnie byłoby bardziej rozsądne. Ale nie dziwię się, że nie wytrzymała.
    Nawiasem mówiąc, ciekawa jestem tej historii z przybranymi rodzicami, bardzo jestem ciekawa. Bo zapowiada się tajemniczo i interesująco.
    Szlaban, tak jak myślałam, przyjemny nie był. Caroline nie wytrzymała tak długo jak Harry, zemdlała, ale chyba nie od omdlejek grylażowych? jak mogłaś urwać w takim momencie?
    No, ale czekam na kolejny... I życzę dużo weny, i żeby ci się udało znaleźć więcej wolnego czasu... W takich chwilach zaczynam doceniać moją lajtową szkołę, bo nigdy nie mogłam narzekać na brak wolnego czasu ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że nie zawiodłam Twoich oczekiwań :)
      Super, że lubisz Caroline, to z pewnością niebanalna postać. Nie raz będzie tak, że w jednym rozdziale będzie trochę cicha, wrazliwa, wyrozumiala, a w kolejnym pokaże pazurki^^ W późniejszych rozdziałach to ona będzie dla Harry‘ego jedną z najmocniejszych ‘podpór‘.
      Historię przybranych rodziców Caroline po krótce wyjawię jeszcze w notce, gdy dziewczyna spotka się ze swoimi opiekunami - wyjasnie wtedy przyczynę tej akcji Lary, Lily i Dorcas w Ministerstwie i jej skutki^^
      Niestety, Caroline kierowały zupełnie inne emocje, niż jej brata - Harry‘emy przede wszystkim zależało na tym, by nie upokorzyć się przed Umbridge i nie wyjść na słabeusza, a dziewczyna z kolei była po prostu oburzona samym zachowaniem kobiety i jej formami karania również.
      No, musiałam urwać, bo notka wyszlaby za długa, a robienie kolejnego rozdziału dotyczącego wątku z pierwszej części wydaje mi się nieodpowiednie :)
      Niestety, październik będzie niezwykle ciężki. Mam już zapowiedziane sprawdziany na pierwszy tydzień miesiąca, drugi i nauczyciele zaczynają rezerwować sobie miejsca na trzeci :/
      Aż jestem ciekawa, cóż za lajtową szkołę Ty mialaś :)

      Usuń
    2. Mi się ona i tak podoba, nawet, kiedy jest bardziej cicha ^^. Rzadko które postacie aż tak lubię, i mam nadzieję, że nadal będę ją lubić, ale myślę, że tak ;). Świetnie wykreowana jest, podobnie jak dobrze idzie ci oddawanie realiów HP. Ciekawa jestem, kiedy Harry dowie się, że jest ona jego siostrą, i od kogo się tego dowie.
      Nie umiem się doczekać wyjaśnienia tej akcji z opiekunami, to może być ciekawe ^^.
      W sumie się nie dziwię, że była oburzona, ja też bym się nieźle wkurzyła na jej miejscu, i w sumie sama nie wiem, czy zachowałabym się bardziej jak Harry, czy jak Caro.
      Czekam na next ^^.
      Ja chodziłam do normalnego liceum, ale nie mieliśmy bardzo wysokiego poziomu. Było mnóstwo sprawdzianów i kartkówek, czasem nawet 4 w jednym dniu, ale ja szłam na nie, nie zaglądając do książek (w ogóle nie uczyłam się poza szkołą), i miałam w sumie całkiem niezłe stopnie. Średnie na koniec zawsze powyżej 4,0. Ale nie narzekam, czasu dla siebie miałam dużo ^^.

      Usuń
    3. Ja też mam nadzieję, że będziesz lubić Caro jak najdłużej. Głównie dlatego, że sama wykreowałam tę postać. Mam nadzieję, że polubisz również Juliette, chociaż naprawdę postać ta dostanie większą ‘rolę‘ tak jakby w czasie akcji Księcia Polkrwi, bo teraz ma niewielkie rólki w tej akcji :)
      No z pewnością, w końcu nawet sam fakt, że absolwent Slytherinu związał się z mugolaczką i działał w Zakonie jest niecodzienny, prawda? ;)
      Cóż, w końcu nie powinno się pozwalać obrażać, nawet jeżeli tym kimś jest ktoś z Ministerstwa :)
      No cóż, u mnie z tym poziomem jest różnie. Każdy z nauczycieli twierdzi, że ich przedmiot jest najważniejszy. Baba z WOSu nawet otwarcie powiedziała, że ma gdzieś, że jesteśmy bio-chem, bo to liceum OGÓLNOKSZTAŁCĄCE i nie powinno być żadnych profili i wali nam rozszerzeniem, więc wiesz - jest trochę pod górkę, chociaż zdaję sobie sprawę, że w szkołach w większych miastach mają jeszcze gorzej.

      Usuń
    4. Też mam nadzieję, że będę ją lubić ^^. A o Juliette nie wiem jak na razie zbyt wiele, więc jeszcze nie mam o niej wyrobionego zdania. Jak dotąd najlepiej dałaś poznać Caro, w końcu to ona jest główną bohaterką ;).
      Fakt, Ślizgon i mugolaczka to dość niecodzienne połączenie, ale bardzo ciekawe moim zdaniem ;). I też uważam, że Caro nie powinna dać się obrażać, na jej miejscu pewnie też bym pyskowała.
      Ech, u nas też nauczyciele uważali, że ich przedmioty są najważniejsze, ale prac domowych za wiele nie było, a do sprawdzianów uczyłam się na przerwach. Może nie miałam wybitnych stopni, ale miałam te czwórki, piątki bez problemów.

      Usuń
    5. Juliette to na razie pojawia się pół na pół z Ginny. W następnej części też się pojawi, ogólnie pojawią się wszyscy z zakladki “Bohaterowie“ łącznie z Luną, bo zorientowałam się, że długo była tutaj nieobecna ^^
      Fakt, ładnie pobawilam się w swatkę, jak dotąd to jeżeli chodzi o połączenie Slizgona z mugolaczką to spotkałam sie z nim dwa razy - pierwszy, gdy czytałam o Snapie i Evans (niecierpie tego połączenia), a drugi o Snapie i Granger (o zgrozo, tego to ja już w ogóle zniesć nie mogłam :)).
      Ale w tym przypadku akurat tragedii nie będzie, nawet powiem Ci, że jak teraz piszę to swoje opowiadanie o opiekunach Caro, to Adrian np. ma dosyć dobre stosunki z Huncwotami, zwłaszcza z Blackiem i Potterem ^^
      U nas to różnie bywa. Np. z historii nie da się łatwo dostać nawet czwórki, na ostatniej kartkowce dostaliśmy zadanie z matury i musieliśmy dokładnie opisać “Tort chiński“ :/ Z przedsiębiorstwa też babka najpierw mówi, że sprawdzian łatwy, wszystko co w zeszycie, a potem połowa pojęć to z podręcznika, którego nawiasem mówiąc nie posiadam, bo kobieta na początku roku mówiła, że nie trzeba...

      Usuń
    6. Będzie Luńka! Jeeeee *,*.
      Dawaj Lunę jak najczęściej, wiesz, jak ją uwielbiam ;). Lubię, jak pojawia się w opowiadaniach, w HP było jej jak dla mnie za mało :(.
      Też nie lubię połączeń typu Snape + Hermiona, bo dla mnie to po prostu chore (tzn. lubię ff o paringach uczennic ze starszymi facetami, no ale nie do przesady), a tak w ogóle to najbardziej lubię ff, w których zachowane są oryginalne paringi (Harry + Ginny, Ron + Hermiona itd.).
      Ciekawa jestem też tego twojego drugiego opowiadania, bo zapowiada się ciekawie, zresztą polubiłam twój styl pisania i zawsze się cieszę, jak wrzucasz kolejną notkę. Tak wgl jak ci idzie pisanie następnego rozdziału?
      No to nie zazdroszczę :/. My czasem mieliśmy kartkówki po 3-4 w jeden dzień, ale lajtowo było, trochę uściągałam, trochę pamiętałam... Podręczników też nie kupowałam, bo mało kto w klasie miał, więc nie korzystaliśmy z nich. Teraz pewnie sobie myślisz, że nieuk ze mnie ;P.

      Usuń
    7. Wiem, że Luny było w HP mało, a ponieważ staram się naj najbardziej trzymać oryginalnych zdarzeń, więc też mi jest gdzieś dodatkowo ją wcisnąć, ale coś się na to poradzi, bez obawy ;)
      Ja takie połączenia lubię, jak powiedzmy nauczyciel jest przystojny, wygadany. No, ale Snape? Lubię go, zwłaszcza po przeczytaniu siódmej części HP, ale ani nie uważam go za przystojnego, ani za takiego, ktory uganialby się za dziewczynkami.
      Ja też lubię, gdy w opowiadaniach są zachowane wszystkie paringi :)
      Jak mi idzie? Haha, jak zawsze mam kłopot z rozpoczęciem :) koncepcję mam tylko jak to w słowa ubrać - nie wiem, mecze się z tym od piątku :)
      Tak to mam już zapisane gdzieś 3 strony po tym jak już Caro opuściła gabinet tej różowej wiedzmy :)
      Aj tam, nieuk :p. Sama może skupiam się na 5-6 przedmiotach, z reszty robię sobie sciagi, trochę powtarzam przed lekcjami i koniec :) w ogóle doszłam do wniosku, że po co kuc na siłę, skoro i tak nic w głowie z tego nie zostaje :)

      Usuń
    8. Może akurat ci się uda, w końcu piszesz głównie o Caro, nie o Harrym ^^.
      U mnie często pojawiają się paringi uczennic z aurorami, ale z nauczycielami też spoko, o ile są młodzi i wgl. Ale nie umiem sobie wyobrazić, żeby Snape uganiał się za uczennicami, to do niego w ogóle nie pasuje. W ogóle nie wiem, czemu wszyscy tak krytykują oryginalne paringi i uważają, że połaczenie np. Hermiony i Rona jest głupie. Mi tam odpowiada takie rozwiązanie, podobnie jak to, że Harry ożenił się z Ginny.
      Mam nadzieję, że odzyskasz wenę, bo nie umiem się doczekać kolejnej notki ^^.
      A twoje podejście rozumiem, jako że nie ma sensu zakuwać wszystkiego. Zresztą ja jako ścisłowiec zawsze wolałam przedmioty ścisłe, a humanistyczne traktowałam jak zło konieczne xD. A na wosie to pojawiałam się raczej rzadko ;P.

      Usuń
    9. Może, ale np. po tej drugiej części siódmego rozdziału wypadałoby się już zacząć zastanawiać nad organizowaniem GD, bo nawet w książce już koło tego pojawia się rozdział o spotkaniu w gospodzie Pod Świńskim Łbem, czyli najpierw musiałabym napisać notkę o pierwszej wizycie Caro w Hogsmade ;) Może akurat wplotę tam Lunę... ;) Muszę sobie, tak poza tym, przypomnieć ten rozdział, bo od nawału czytania innych rzeczy zapomniałam wielu szczegółów z tej książki i nawet troche już mi sie z filmem miesza, a to nie dobrze :/
      Ja nie planuję rzadnego takiego paringu, ale może dlatego, że kiepska jestem w wymyślaniu wątków miłosnych i jak sobie pomyslę, że w końcu nadejdzie dzień, że będę musiała swoją Caro jakoś zaangażować uczuciowo, to słabo mi się robi ;P
      Ja od trzeciej części swatałam Rona i Hermionę i cieszę się, że trafiłam w tym przypadku ;P
      Ja jestem po części ścisłowcem (ze względu na matematykę i chemię), ale też bardzo lubię język polski. Biologia jakos mi podchodzi, ale niezupełnie sie w niej odnajduję, więc też ściągam, ale tak, że jeżeli przyjdzie pisac mi z niej maturę podstawową, to tak, bym zaliczyła ją na jakieś 85% ;P

      Usuń
    10. Ooo, GD *,*
      Ale faktycznie najpierw by się przydała jakaś pierwsza wizyta w Hogsmeade, może Caro wybrałaby się tam potajemnie np. z Luną? Choć Caro to nie Evelyn i pewnie będzie się troszkę obawiać złamania regulaminu ;P.
      A potem, na tym legalnym Hogsmeade (to chyba było w październiku?) by poszła na spotkanie GD? W każdym razie, cieszę się, że chcesz wykorzystać ten wątek ^^.
      I też nie lubię pisać wątków romansowych, coś mi to kulawo wychodzi (choć prawdę mówiąc, nigdy nie miałam okazji pisać typowo romansowych scen, gdyż MS zawiesiłam po 30 rozdziałach i piszę od nowa, a w NM będzie bardzo mało takowych wątków).
      Ja w sumie polski bym lubiła, gdyby nie nudne jak flaki z olejem lektury. Kocham czytać, ale lektury zawsze omijałam szerokim łukiem, i w LO chyba żadnej nie przeczytałam, a może jedną? teraz już nie pamiętam ;P. A biologia była spoko ^^.

      Usuń
    11. Tak, to był już gdzieś tak pażdziernik, akurat jak Harry`emu już skończyły się szlabany itp. ;)
      Znaczy ja mam początkowy zarys tego rozdziału, pojawią się tam wtedy już pierwsze poczynania Śmierciożerców, a Caroline nie będzie uczestniczyła w tym organizacyjnym spotkaniu przyszłych członków GD, dołączy do niej dopiero później ;)
      O, piszesz od nowa MS? Tak zupełnie inaczej? ;)
      Ja swojego czasu przeczytałam wiele romansów Amandy Quick, ale sama nie potrafię scen miłosnych tak obrazowo opisywać ;)
      Ja akurat teraz omawiam romantyzm, czyli jest dużo Mickiewicza, którego uwielbiam ;) Ale potem będą zmagania z "Potopem" i "Nad Niemnem", czyli masakra ;/

      Usuń
    12. Ooo, to już jestem ciekawa xDD.
      Caro nie będzie na organizacyjnym spotkaniu? Ale ciekawa jestem, jak ją wkręcisz do GD ^^.
      Tak, MS piszę od zera i dużo rzeczy zmieniam. Stwierdziłam, że historia wyszła zbyt płytka, postacie zbyt skrajne i ogólnie, styl pozostawiał dużo do życzenia, poza tym wiele wydarzeń i wątków powielałoby się w NM, więc muszę pod tym kątem też przerobić. Mam już nowy prolog i piszę rozdział 1. Chciałabym ruszyć 31 października, ale nie wiem, czy zdąże do tego czasu zrobić sobie choć 5 rozdziałów zapasu.
      Ja romantyzmu nie lubiłam ;P. Zresztą w ogóle nie lubię literatury z dawnych epok, wolę współczesną i najlepiej zagraniczną. I najlepiej jakieś sensacje, bo obyczaje czy romanse to omijam szerokim łukiem ;P.

      Usuń
    13. Nie nie będzie ;) Zdradze jeszcze tyle, że będzie miało to troche związek z pojawieniem się zwolenników Voldzia. Nie wiem czy nie za wcześnie robię rozróbę, zwłaszcza, że śmietanka z Belletrix na czele siedzi jeszcze w Azkabanie, no ale muszę jakoś tą akcję rozkręcić ;)
      O, jak piszesz od nowa to może mogłabym zacząć czytac w wolnych chwilach, np. na długiej przerwie czy "okienkach" ;P
      Ja kocham literaturę wojenną. "Kamienie na szaniec" albo "Głodny" czytałam nawet nie wiem ile razy ;)
      A romanse już mi się przejadły ;P

      Usuń
    14. O, rozróba by się przydała ^^. Ale zawsze możesz wkręcić kogoś innego niż Bellę. Na pewno byłoby ciekawie. Rozróby to jest to, o czym Ginger uwielbia czytać ;PPP.
      O, jakbyś miała ochotę czytać, to fajnie ^^. Jak ruszę z publikacjami, powiadomię cię ;). Ale będę publikować pewnie raz na 2 tyg., to nie będziesz mieć wielkich problemów z czytaniem tego.
      "Kamienie na szaniec" były spoko, przerabialiśmy w gimnazjum i była to jedna z nielicznych lektur, jakie przeczytałam.

      Usuń
    15. Zrobię rozróbę, ale postanowiłam, że będzie to po prostu przykład działalności Śmieciożerców, czyli powiedzmy, że ta postać nie wystąpi już w żadnym innym rozdziale, nawet się nie pokwapię, by wyjaśnić, kim on jest (albo zrobię to tak po krótce) - ot tak, jeden ze zwolenników Voldzia, a sporo ich przecież było ;)
      No, to by akurat mi odpowiadało, bo niekiedy gubie sie w tych zaległościach ;P
      Według mnie to była jedna z najlepszych lektur. Podobało mi się również "Stowarzyszenie Umarłych Poetów". Jeszcze miło wspominam lekturę "Ten obcy" z podstawówki i "Anię z Zielonego Wzgórza" ;)

      Usuń
    16. Myślę, że to dobry pomysł ^^. W końcu Caro powinna się przekonać, że świat, w którym się znalazła, nie jest bezpieczny. Moja Evelyn przekonała się o tym dość szybko i w dość traumatyczny sposób (piąty rozdział i incydent na Pokątnej, też powiązany z Selwynem ;P).
      A Caro będzie widziała tą rozróbę?
      No, jak na lekturę, to była spoko książka ;P. "Ten obcy" czytałam w podstawówce, ale słabo teraz pamiętam, a "Ania z zielonego wzgórza" to jedna z ulubionych książek mojego dzieciństwa, czytałam wszystkie 8 części (ale nie przerabialiśmy jej w szkole, niestety :/).

      Usuń
    17. No cóż, Caro już poznała prawdziwą twarz landryny, więc po części już wie w jakich czasach przyszło jej żyć, a w Beauxbatons z pewnością rozpowiadano różne rzeczy po Turnieju Trójmagicznym ;)
      Tak, zobaczy i, nie powiem, trochę się to na jej psychice odbije ;)
      Ja właśnie najbardziej z tych 8 części o Ani cenię sobie pierwszą i ostatnią, choć ta druga za wesoła nie była i zginął mój ulubiony bohater :(

      Usuń
    18. No, Caro już wie... Poza tym ona prędzej mogła wcześniej coś słyszeć, niż moja Evelyn. Bo Niebieska nie wiedziała w ogóle o istnieniu Voldzia, jej matka zapewne wiedziała o nim, ale nie opowiadała córce o swoim dawnym życiu.
      Jestem ciekawa, jak zareaguje na tą scenę, a może sama jakoś się w to wpląta? I ciekawa jestem, kiedy to opiszesz ^^.
      A ja też lubiłam książki o Ani, choć nie lubiłam 3 i 4 części, najbardziej pierwszą i trzy ostatnie.

      Usuń
  2. Rewelacyjny rozdział !
    Caroline postawiła się Umbridge ^.^ Ekstra !
    Widzę że, u Ciebie też nie próżnują z sprawdzianami...
    Życzę weny i wieleeee wolnego czasu. ; D
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i Tobie życzę tego samego, skoro i u Ciebie grono pedagogiczne robi szkolną rzeź niewiniątek :)

      Usuń
  3. O! Bardzo, ale to bardzo podobała mi się reakcja Caroline u Umbridge - świetnie i bardzo realistycznie rozegrana. Konsekwentnie rozwijasz jej niebanalny charakter.
    Rozmowa z trójcą i uroczy komentarz Rona (swoją drogą kocham Cię za to, że go nie pomijasz, bo to jedna z moich ukochanych postaci) <3
    Czekam cierpliwie na kolejną część, bo wiem, jak wymagająca jest szkoła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się reakcja Caroline, bo zastanawiałam się czy troszeczkę nie przesadziłam i czy sama byłabym w stanie postawić się takiej Umbridge :)
      Ja Rona uwielbiam. I właśnie postanowiłam, że będę go wyróżniać właśnie takimi komentarzami, bo to drugoplanowa postać i nie pojawia się zbyt często :)

      Usuń
    2. Bardzo - jest naprawdę dobrze zgrana z jej charakterem, więc wszystko jest absolutnie w porządku ;)
      O! Wreszcie ktoś, kto też pała do tego rudzielca sympatią! <3 przecież w tej postaci jest taki potencjał! Nie lubię hejtujących loverek dramione, które robią z niego niewiadomoco. och. Krzywdzące ;<

      Usuń
    3. Bardzo mnie to raduje, bo w jej przypadku nie planuję żadnych metamortoz :)
      Ja ogólnie uwielbiam “świętą trojcę“, chociaż to nie do Rona mam pretensje, a do Harry‘ego za to, że nie potrafi być chociaż w minimalnym stopniu egoistą :)
      Ja teraz czytam tylko jedno dramione. I cóż, przestawic się muszę, bo mimo wszystko wg mnie Ron i Hermiona bardzo do siebie pasują, a tu ich jakoś trzeba rozdzielić i często właśnie jest do tego wykorzystywana porywczosć i impulsywnosć naszego rudzielca, co prowadzi do przykrych konfliktów między tą dwójką.

      Usuń
  4. Noo, jest i nowy rozdział!
    Zacznę od tego, że uwielbiam Caroline. Jej przemyślenia są rewelacyjne, widać, że nie zapomina, kim naprawdę jest. Z pewnością nie jest jej łatwo, ale wydaje się silna i mam nadzieję, że przyszłość wynagrodzi jej te wszystkie przykre chwile. Szlaban u Umbridge opisany był bardzo realistycznie, choć ta kobieta doprowadza mnie do szału. Ale cieszę się, że Caroline się postawiła, widać, że ma swój honor i nie da sobą pomiatać. A historia z przybranymi rodzicami mnie baaardzo zaintrygowała.
    Ach, no i urwałaś w takim momencie, że mam ochotę Cię tam znaleźć w tej Twojej mieścinie i normalnie zagryźć niczym Edłardo ze Zmierzchu. No jak można w takim momencie? Teraz będę się zastanawiać co się stało z Caroline i czy to wszystko ujdzie Umbridge na sucho...
    Pozdrawiam serdecznie i samych szóstek w szkole! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, Caroline wie teraz mniej więcej na czym stoi, kim jest i trzyma się tych faktów z całej siły. Fakt, miałaby o wiele łatwiej, gdyby chociaż Harry znał prawdę, ale nie można mieć od razu wszystkiego.
      No cóż, szlaban u Umbridge już od początku nie zapowiadał się miłą sprawą. Zawsze, gdy czytałam piąta część zastanawiałam się czy ona wszystkich uczniów tak drastycznie każe - przy niej szlabany u Snape‘a czy Flicha to małe pikusie.
      Cieszę się, że historia przybranych rodziców Caro Cię zaintrygowala. Rozwinę ją jeszcze, gdy dziewczyna spotka się ze swoimi opiekunami.
      Haha, nie mnie zabijaj, tylko szanowne grono pedagogiczne, zwłaszcza nauczycielki z WOSu i historii, bo przez nie znów nie mogłam zrobić sobie jakiegoś zapasu rozdzialowego - gdybym miała więcej czasu, druga część ukazalaby się już za tydzień, a tak pozostawić Cię muszę w niepewności na o wiele dłuższy czas :) A Edłarda się nie boję, chociaż też nigdy nie palalam do niego miłością :p

      Usuń
  5. O, też powinnam uczyć się biologii. A zamiast tego siedzę, żuję gumę, czytam, piszę i słucham Green Day. <3 witaj w klubie.
    Podoba mi się taka Caroline. Żywa, silna, nie bojąca się powiedzieć, co myśli. Na jej miejscu też pewnie nie trzymałabym buzi na kłódkę. A ten szlaban u Umbridge... Ugh, nie muszę chyba wspominać, jak bardzo tej baby nie cierpię.
    Ron, strasznie się ucieszyłam, kiedy o nim przeczytałam. Nie wiem, czemu ludzie go nie lubię, ja go kocham. I jego poczucie humoru, Geeez. <3
    Przepraszam, że tak krótko, ale czas mnie goni. Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zamiast się uczyć, oglądam niemieckie filmy dla nastolatków i rozpaczam nad tym czemu ja nie mam takiego życia jak ich bohaterki :p
      A Green Daya też lubię, chociaż to nie moja czołowka^^
      Cieszę się, że podoba Ci się taka Caroline - jak widać ma w sobie dużo z tatusia :p
      A Umbridge... Jej chyba nie da się lubić pod żadnym względem :)
      O, ja też lubię Rona - ogólnie kocham Weasley‘ów z wyjątkiem Percy‘ego. Myślę, że niektórzy nie potrafią po prostu jego charakteru zaakceptować i dlatego go nie trawią :)

      Usuń
  6. Wow, strasznie fajnie było przeczytać o tej buntowniczej stronie Caroline ;D Taka o wiele bardziej mi się podoba. Skończyłaś w tak ciekawym momencie, że nie pozostaje mi nic innego, jak teraz zmusić cię, abyś jak najszybciej dodała kolejny rozdział! :) Bardzo realistycznie wyszły ci wszystkie opisy; począwszy od tych z rozmowy Caro z przyjaciółmi, po szlaban u Umbridge. Nienawidzę tej wstrętnej baby. -.- Po prostu nie ma w niej ani grama dobroci. Nie da się jej lubić pod żadnym względem, choćby nie wiem jak się kombinowało...

    Ja też właśnie powinnam się uczyć, ale lenistwo bierze górę. ;p Angielski mnie wzywa, a ekonomika sama się prosi, aby uczyć się tych wszystkich spółek, przedsiębiorstw, spółdzielni i innych bzdet. ;/ Ech, nudne to jak flaki z olejem, ale cóż...

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :**
      Cieszę się niezwykle, ze opisy Ci się podobały,niestety, musiałam urwać, inaczej notka miałaby ok 16 stron z Worda :)
      A Umbridge raczej nie da się lubić :)

      Matko, jak mi napisałaś o tej ekonomice to aż się przerazilam. Mam nadzieję, że nie będę musiała się tego uczyć, a Tobie rzeczę powodzenia z tym materiałem :*

      Usuń
  7. Wspaniale, naprawdę ;)
    Mówiłam Ci już, że chciałabym pisać tak jak ty? ;> hehe ;D
    ja wiedziałam, że jest w niej buntowniczka, musiała tylko wyjść na światło dzienne poprzez pewne wydarzenia. Oczywiście taka jest dużo lepsza, bo bardziej przypomina sowich rodziców, no i oczywiście brata ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, kochana, też pięknie piszesz, nie martw się :*
      Oj, Caro z tym swoim buntowniczym charakterkiem to praktycznie cały tatuś, ale do Lily też podobna - nie tylko z wyglądu ;)

      Usuń
  8. Kurczeeeee! Już trzeci raz piszę ten komentarz bo wcześniej mi się net wyłaczył a potem niechcąco coś nacisnęłam i coś się zrobiło. Więc teraz napiszę tylko że umbridge to zło wcielone i nie zasługuje na dużą litere a McGonnagall nie powinna nakrzyczec na Caroline. I że rozdział jest świetny jak zwykle i nie mogę się doczekać na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełno burzliwych emocji w Twoim komentarzu, kochana, ale dziękuję :*

      Usuń
  9. No rzeczywiście trochę Cię nie było... ale rozumiem Cię - szkoła :/. Ja mam taki sam problem.
    W każdym bądź razie, rozdział bardzo ciekawy. Naprawdę nieźle wyszło Ci przedstawienie go. Podobały mi się także przemyślenia Caroline.
    Hm, cieszę się, że wstawiłaś tę scenę, w której Caroline rozmawia z Świętą Trójcą :).
    Coś tak myślałam, że jak Umbridge zacznie ubliżać mamie Caroline, dziewczyna nie wytrzyma i powie kilka ładnych słów... Wgl, ja też lubię Dorcas, więc cieszę się, że wspomniałaś o niej co nie co ^.^
    O kurde... szczerze , to miałam nadzieję, że dziewczyna wykorzysta podarunek bliźniaków. Ta Umbridge to jakaś psychiczna jest! Żeby tak torturować czwartoklasistkę?
    I jak Ty mogłaś zakończyć w takim momencie?! xD

    Ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, już nic nie mówmy o tej szkole, bo dosłownie na myśl o niej wszystko się we mnie wywraca :)
      Cóż, dzięki scenie z ‘trojcą‘ udało mi się pokazać, że Caro już aż tak mocno nie bzikuje przy Harrym :)
      Caroline nie mogłaby pozwolić na obrazę swoich najbliższych - to nie w jej stylu :)
      Super, że lubisz Dorcas, bardzo mnie to raduje :*
      No, Umbrigde ma coś nie halo z psychiką, to fakt :)
      I spokojnie, do soboty już niedaleko ^^

      Usuń
  10. Rozdział genialny^^ Jak ja uwielbiam gdy autorzy wrzucają coś co jest opisem przesyć wewnętrznych. Po prostu kocham takie fragmenty.
    Jak ja lubię Caroline, niby taka cicha, a brzegi rwie. Masz rację, ukazałaś w tym rozdziale zupełnie nowe i nieznane nam wcześniej oblicze tej buntowniczej Caroline. Cieszę się, że wreszcie doczekaliśmy się rozdziału, bo czekałam i czekałam.
    Może zacznę od rozmowy McGonagall z Caro. Od zawsze żyłam w przekonaniu, że to jest surowa kobieta z zasadami. A teraz wydawała mi się być taką znerwicowaną matką, która i tak po chwili już nie gniewa się na dziecko. Dobrze, że okazała taką "litość" i nie dodała jeszcze jakiejś kary od siebie, bo to już chyba byłoby za wiele. :/ Aczkolwiek okazała się być okej i to jest teraz najważniejsze.
    Umbrige... Ach, aż mi słów brakuje by określić jaką nienawiścią teraz do niej napawam. Wręcz mnie trzęsie. Grr... Jak ona śmie obrażać opiekunów i rozdziałów Caro? Krowa, grzyb, *****. No dobrze, to ja już się moze uspokoję.

    Rozdział był bardzo interesujący i bardzo mi się podobał. Mam nadzieję, ze szybko wrócisz, zaliczając na 6 te wszystkie sprawdziany oraz ukażesz nowy, wspaniały rozdział.

    Całuję:*
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kochana Eileen, wiesz, że gdy widzę Twoje komentarze to momentalnie rosną mi skrzydła ? :*
      Ja ubóstwiam opisy przeżyć wewnętrznych, dlatego też zdecydowalam się na pierwszoosobową narrację ;)
      Bardzo dobrze, że lubisz Caro, zależy mi na tym, by miała jak najwięcej... Wielbicieli? Chodzi o to, by po prostu akceptowano jej zmienność :)
      Rzeczywiście, McGonagall jest niezwykle przejęta losem dziewczyny. Jestem pewna, że gdyby mogła inaczej ułożyłaby cały ‘plan‘, niż Dumbledore, a teraz jeszcze te szlabany rodzeństwa...
      Mój Boże, znów z krzesła spadłam, tyle że nie wiem czy bardziej z powodu tego “grzyba“ czy pięciu gwiazdek :)

      Sześć?! Sprawdzian spieprzylam, ale to wina tego faceta :/ z resztą, co tam, matury z biologii rozszerzonej nie zdaję :p
      A nastepny tydzień jeszcze bardziej zawalony...

      Usuń
  11. Świetnie ^^
    Cały rozdział, postać Caroline i akcja - po prostu mmm...
    Nic dodać, nic ująć. Strasznie podobały mi się przemyślenia dziewczyny i jej rozmowa z bratem oraz jego przyjaciółmi. Harry miał rację, ostrzegając ją przed zrobieniem jakiegoś głupstwa. No, ale z drugiej strony to zrozumiałe, że Caroline straciła kontrolę po tym jak landrynkowa żaba obrażała jej rodzinę. Wstrętna baba z tej Umbrige. Nigdy jej nie lubiłam, a teraz moja niechęć do tej postaci znacznie wzrosła.
    Strasznie szkoda mi Caroline. Kara z całą pewnością niezasłużona, ale co zrobić? :( Ciekawość mnie zżera co się z nią stało potem, gdy zemdlała. Dlatego też z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Fajnie, że podobają Ci się przemyślenia Caroline ^^
      Caroline jest zbyt impulsywna, by stać grzecznie, podczas, gdy ktoś otwarcie szydzi z jej bliskich.
      Oczywiście, że kara, w dodatku taka brutalna jest w pełni niezasluzona, ale cóż... w końcu to Umbridge :/

      Usuń
  12. Skomentowałabym już wczoraj, ale internet chodził mi tak wolno, że wolałam się niepotrzebnie nie denerwować. Dziś ma chyba jakiś szczególny dzień dobroci dla mnie.
    Ale wracając do rozdziału.
    Widać, że Caroline ma kilka podobnych cech do Harry'ego. Oboje nie potrafią trzymać języka za zębami. Podoba mi się jej buntownicza strona. Szczególnie, że większość ludzi na jej miejscu nie pozwoliłaby obrażać innym swojej rodziny i bliskich. Mam nadzieję jednak, że Umbridge nie zwróciła uwagi na tamtą poprawkę, gdy dziewczyna się rozpędziła.
    Zastanawiam się, co będzie dalej. Wątpię, aby Umbridge tak łatwo odpuściła, nawet jeżeli Caroline zemdlała i od takiego szlabanu robi jej się słabo.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, mój internet w ostatnim czasie też zamulał ;)
      Cieszę się, że podoba Ci się buntownicza strona Caroline :)
      O tym jak Umbridge zareaguje na ‘odlot‘ Caroline dowiesz się już w następnym rozdziele :)

      Usuń
  13. Jeżeli dobrze pamiętam, to Umbrige mianowała się Wielkim Inkwizytorem Hogwartu dopiero po powstaniu Gwardii Dumbledore'a. No i spodziewałam się, że Caroline dostanie jakąś inną karę, no ale cóż.
    Po tym rozdziale wyjątkowo widać podobieństwo między Harry'm a Caroline. Ta ich wybuchowość i dbanie o dobre imię swoich najbliższych.
    No i ja na lekcjach historii magii to chyba bym nie wytrzymała. Czytając to o tej lekcji przypomniała mi się moja kochana fizyka. Tak sobie na niej żywcem śpię.
    No i Wesley'owie <3 Kocham tych chłopaków. Serio. No i Caroline mogła wcześniej użyć tego czegoś od nich, toby się przynajmniej nie męczyła.
    Wybacz, że komentuję dopiero teraz, ale przeprowadzka całkiem mnie pochłonęła.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, teoretycznie fragment z PROROKA z poprzedniego rozdziału był zamieszczony w drugim rozdziale po szlabanie Harry‘ego u Umbridge. To na jego podstawie Caroline nazwała Dolores Wielkim Inkwizytorem :)
      Ja na początku chciałam własną karę stworzyć, ale jakoś chyba nie miałam wystarczającej weny :)
      Rzeczywiście, Harry i Caroline oddaliby wszystko, by obronić najbliższe im osoby. No i nie ufają Umbridge ^^
      U mnie fizyka jest naprawdę przyjemna w tym roku, bo mam super nauczyciela i aż szkoda, że tylko raz w tygodniu ją mam :)
      Za to moją historią magii są ewidentnie lekcje WOKu :p
      Hm... z początku chciałam zrobić wersję, by Caro zjadła Omdlejkę, ale koniec końców wyszło, że jedza jestem i wybrałam bardziej drastyczną wersję wydarzeń :)

      Nic nie szkodzi, mam nadzieję, że przeprowadzka przebiegła pomyślnie :)

      Usuń
  14. "- Słucham, cię – ponaglała mnie czarownica, a w jej głosie coraz wyraźniej można było dosłyszeć zniecierpliwienie." - bez przecinka po "słucham"
    " Mam wrażenie, że tym kimś jest sama Doroles Umbridge, napawająca się widokiem mojej krwi i cierpienia." - Dolores ;)

    Gabinet Umbridge, nawet mnie przyprawia o mdłości. Ostatnio nawet, kiedy oglądałam Harry'ego, tak patrzyłam na telewizor, jakbym zaraz miała zwymiotować. Jest straszny! Jak można być taką różową landryną? o.O To jest okropne! I w dodatku ona wygląda jak świnia! Nie no, doskonale sobie dobrała kolor. Różowa świnia, to jest to!
    Ja rozumiem, że Dolores ma dziwne podejście do wszystkiego właściwie, jest nienormalna, skretyniała i wszystkie te przymiotniki, które źle o niej świadczą, ale no... Jak ona mogła tak mówić o "Maman"? Przecież to w jej interesie leżąło, żeby Voldemort przestał istnieć ! o.O Nie ogarniam tej kobiety. Gdyby Dumbledore to usłyszał, z pewnością walczyłby o to, żeby ją wzięli z Hogwartu. Chociaż nie wiem, bo w tej części ma dużo zajęć... :) Ale uważam, że Caroline powinna do niego iść. Albo chociaż do McGonagall! Przecież Dolores nie może sobie "ustalać, jakie ona ma prawa". I powinna doskonale o tym wiedzieć. Na miejscu Caroline chyba bym sobie sprawdziła status szkoły! ;d
    Ej, jak Boga kocham, nawet się nie zorientowałam, że już kończę czytać. Jak zobaczyłam 'ciąg dalszy nastąpi" to takie oczy zrobiłam wielkie... Zaskoczyło mnie to, no! Szkoda tylko, że Caroline nie skorzystała z drobnej "pomocy" bliźniaków <3 ;d

    O, już nie pamiętam, czy Ty jesteś na rozszerzonej biologii? Chyba tak, no nie? Jeśli tak, to mam dobrą wiadomość. W tym roku ( bo jesteś w 20giej, tak?) będzie fajnie. Będziesz się uczyć o układzie krwionośnym i rozrodczym *.* To jest the best! I love it! I jeszcze będzie oddechowy, ale on łatwy. Nerwowy... W 30ciej będzie genetyka, so you know ;d Dla mnie najtrudniejsza! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja kompletnie nigdy nie ogarniałam tej kobiety. Niby taka milutka, slodziutka, szczerbiocząca, a tu takie diablisko, że aż strach się bać :)
      A te jej kociaczki to już w ogóle przegiecie paly :p
      Moim zdaniem nawet gdyby Dumbledore się o tym wszystkim dowiedzial, to Ministerstwo wszystko by przekabaciło na niewinność Umbridge - takie przykre czasy. Nie powiem, Caro będzie chciała iść na skargę, ale... Dobra nie będę tu spoilerować, nie wolno :p

      Tak, jestem w drugiej :) Nie wiem czy nasze podstawy dużo się od siebie różnią, ale ja biorę po prostu tematy takie jak w zakresie podstawowym tyle że facet daje nam elementy z rozszerzenia, bo potem moglibyśmy się nie wyrobić. Dlatego też jak teraz inne profile biorą powiedzmy układ wydalniczy, to my jesteśmy na krwionosnym - czyli w tyle.
      Ja genetykę bardzo lubię, za to nienawidzę tematów o tkankach i ogólnie botaniki :)
      Z tym że ja nie wiem jak będzie wyglądała moja biologia w trzeciej, bo nie zamierzam pisać rozszerzenia z tego przedmiotu :)

      Usuń
  15. Oo. Wredny babsztyl! Jak tak można? Ja na miejscu Caroline rąbnęłabym ją jakimś porządnym zaklęciem, tak, żeby się potem nie pozbierała i najbliższe lata życia spędziła w Skrzydle, albo w Mungu, o. Poza tym, mam nadzieję, że Hermiona poleci Caroline wywar, który ukoi jej ból. Z drugiej strony, ciekawe co zrobi dziewczyna. Czy tak samo, jak jej brat będzie wszystko ukrywała, czy może pójdzie do dyrektora? No, no. Robi się ciekawie :d
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jakby Caro palneła Umbridge zaklęciem to nie wiem czy nie posłaliby jej za to do Azkabanu za to :p
      Wszystkie Twoje ‘znaki zapytania‘ mam nadzieję, że wyjaśni kolejna notka :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  16. No, mycha, widzę, że szalejesz z nowymi rozdziałami^^
    Moim ulubionym fragmentem zdecydowanie była rozmowa Caroline z bliźniakami. Kurde, rzeczywiście mogła później na tym szlabanie zażyć Omdlejkę ! :)
    A szlaban bardzo realistycznie opisany :)

    Buziaki, brotka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, szaleję tak, że wciąż nie zaczęłam pisać kolejnej notki ;)
      Matko, Ty też z tymi Omdlejkami? nie sądzę, by poszło jej coś takiego płazem :)

      Usuń
    2. No wiesz, jak możesz! Jak nie opublikujesz rozdziału w następną sobotę to... Ty wiesz^^
      A dlaczego? :)

      Usuń
    3. Będziesz aż tak brutalna?^^
      Ale co “dlaczego“? :)

      Usuń
    4. A żebyś wiedziała :)
      No, DLACZEGO nie poszło by jej to płazem? :)

      Usuń
    5. Nie rozumiem, kochana. Gdyby zazyla te Omdlejki, a Umbridge by ją nakryla, to dziewczyna miałaby przekichane na całym froncie z bliźniakami włącznie :)

      Usuń
    6. Aaa... No faktycznie, durne pytanie zadałam :p

      Usuń
    7. Nie martw się, wybaczone :*

      Usuń
  17. Naprawdę współczuję Caroline tego szlabanu, choć nie ukrywam, że zachowała się trochę nieodpowiedzianie - z Malfoyem nie ma co zadzierać. Poza tym, na niego nie ma co trafić swoim nerwów ;) Choć kochaam go całym sercem i mogę przyznać, że obok Pansy Parkinson i Luny Lovegood jest moim ulubionym bohaterem HP, nie chciałabym mieć z nim w realnym świecie niczego do czynienia. Już wiele razy mi udowodnił, jak paskudnie potrafi się zachować. Teraz tylko potwierdził jeszcze bardziej regułę, dokuczając młodej Potter, którą staram się również zrozumieć, pod tym wzgłędem, że sama nie potrafiłabym obrażać mojej opiekunki.
    Eh, tak łatwo usłyszeć "nie rób nic głupiego", trudniej się do tego dostosować. Tym bardziej, gdy ktoś nas uparcie prowokuje do złego zachowania. Mam jednak nadzieję, że dzięki temu, że Caroline zemdlała i straciła kontakt ze światem, wyda się, co Umbridge robi z uczniami, bo może w pomoc dla Potter zostanie zaangażowana Pomprey, dla której zdrowie uczniów jest przecież najważniejsze.
    A ja się zastanawiam, czy na miejscu Potter nie zjadłabym tych Omdlejek ;) Już wiele razy udowodniłam, że nie przejmuję się konsekwencjami i działam pod impulsem chwili, niestety. Muszę się pod tym względem trochę zmienić, bo to zbyt dobre nie jest ^ ^
    Chciałam tylko zauważyć, że popełniasz błąd przy odmianie nazwiska Malfoy. Podczas odmiany nie dodajemy apostrofów, przez co muszą wyjść nam między innymi: "Malfoyowie, Mafloya, Malfoyami" itd, a nie"Malfoy'owie", "Malfoy'a", "Malfoy'ami". Mam nadzieję, że mnie zrozumiałaś ;) Jako ciekawostkę dodam, że analogicznie odmienia się nazwisko "Weasley" - również bez apostrofa.
    "Zresztą" zapisujemy łącznie.
    Masz rację, Rowling napisała bardzo niewiele o Dorcas. Pamiętam tylko, że Meadowes była Ślizgonką, choć wiele autorek blogów umieszcza ją w dormitorium z Lily Evans (sama tak robiłam, gdy pisałam pierwsze swoje opowiadanie potterowskie, ale ciii! To tajemnica ^ ^). Mi tam nie przeszkadza, aby Dorcas była najlepszą przyjaciółką Lily ^ ^
    Widzę, że u Ciebie szkoła też daję się we znaki... Żółw <3 Byle do świąt ^ ^
    Całuję i czekam na następny rozdział,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, kochana za poprawę błędów, jak tylko dorwę się do komputera natychmiast je poprawię, bo na telefonie to raczej niewykonalne ;P
      Haha, jeżeli dożyjemy tych świąt, przypominam, że w tym roku czeka nas "koniec świata" ;)

      Nie wiedziałam, że lubisz Pansy, osobiście nie potrafię przetrawić tej dziewczyny, ale Dracona i Lune ubóstwiam ;) Caroline po prostu jest impulsywna, rzucając się na chłopaka nie zdawała sobie sprawy, co tak naprawdę czyni ;)
      To prawda, łatwiej mówić, trudniej zrobić. Aczkolwiek Harry nie mógł podejrzewać, co ta ropucha uczyni na szlabanie Caro.
      Do tej całej sytuacji, gdzie Caroline straciła przytomność mam inne plany. Rozruby nie chcę robić na cały zamek, moim zdaniem i tak by nic to nie dało ;)
      Caroline akurat nie miała przy sobie tych Omdlejek, na jej nieszczęście... ;)
      Dorcas była Ślizgonką? Tego to ja nie wiedziałam, zawsze wyobrażałam ją sobie jako Gryfonkę lub Krukonkę i też w swoim opowiadaniu o Huncwotach, a także tutaj zrobiłam z niej najlepszą przyjaciółkę Lilki ;)

      Usuń
  18. Nie wiem czy mnie pamiętasz - Abricot - ta od liceum w Krk i internatu ;) No więc zabrałam się za własne fanfic, jest dopiero prolog, ale zapraszam
    A co do Twojego opowiadania, to wiem, powtarzam się, ale je uwielbiam. A dwa pierwsze akapity w tym rozdziale zdobyły moją miłość od pierwszego wejrzenia i nakłoniły do przeczytania ich jeszcze po 5 razy - poezja! :)
    Łooo, Caroline nieźle przyszalała u Umbridge, szkoda że nie przyszło jej do głowy, by spróbować sztuczki z omdlejkiem grylażowym ;)
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogę Cię zapomnieć, Abricot :*
      Z chęcią do Ciebie zajrzę ^^
      Dwa pierwsze akapity, mowisz? Można wiedzieć, czemu właśnie one?^^
      cóż, faktycznie, gdyby Caroline spróbowała tych Omdlejek, poszłoby jej znacznie łatwiej, ale coź... Ja tym samym straciłabym na akcji :)

      Usuń
  19. "pustka wbijająca niewidzialne szpileczki w jej czekoladowe tęczówki" (wolny przekład by ja) brzmi szalenie artystycznie <3 I ogółem te akapity mają taki filozoficzny i świadczący o Twoim dojrzałym pisaniu charakter :P Lubię dojrzałe pisanie, zdania złożone itd. :) Po przeczytaniu kilku blogów pisanych przez młodsze osoby niezbyt wyrobionym stylen człowiek się męczy :)
    Wybaczam niezastosowanie omdlejków kosztem Caroline. Przynajmniej będzie miała teraz temat do rozmowy z Harrym :D
    A, i masz dodawać szybko kolejny rozdział, bo nie ma nic do czytania w tym internecie ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, to... Wiesz, czasami nawiedza mnie taka filozoficzna dusza i mam ochotę przelać coś do rozdziału od siebie - akurat tutaj historia magii równa się moja lekcja WOKu :)
      Oj, ja też czasami mecze się z opowiadaniami młodszych (nie wszystkich, oczywiście :)), ale też dla ironii, zapewne wielu bardziej doświadczonych w pisaniu meczy się ze mną, więc bilans wychodzi na zero :p
      Nowa notka... mam nadzieję, że w sobotę będę w stanie ją dodać :)

      Usuń
    2. Oooo to w takim razie trzymam Cię za słowo. Biorąc pod uwagę to, ile rzeczy czeka mnie w przyszłym tygodniu, przyda się coś ciekawego do przeczytania w weekend :)
      Co do WOKu - mnie uczy tego mój polonista. Dodam - polonista, którego celem życiowym jest, zdaje się, przekształcenie naszego biol-chemu w biol-pol :/ Ma do tego obsesję na punkcie nowoczesnych, mało znanych filozofów, etymologii każdego możliwego słowa i dzikich pojęć z greki i łaciny. Lekcji WOKu, na której byłby na prawdę WOK, jak dotąd nie było :P

      Usuń
    3. Błagam Cię, nic mi nie mów o przyszłym tygodniu... Na myśl o czwartkowym sprawdzianie z tkanek roślinnych robi mi sie słabo. Zwłaszcza, że jeszcze nawet zeszytu nie otworzyłam, a 3/4 całego działu zostało przerobione w zeszłym roku szkolnym ;/

      To fajnie masz na polskim, moim zdaniem. Oczywiście w tej kwestii, że możesz dowiedzieć się wielu ciekawostek, bo sprawdziany z takich pierdół raczej fajną rzeczą nie są ;/
      Moja polonistka to jednocześnie kosa, ale jest także wyrozumiała. Może dlatego, że była wychowawczynią klasy biologiczno-chemicznej i wie jaki to zawalony profil, więc nie daje nam rzeczy, które zaśmiecałyby nam umysł, ale za to wszystko co mamy w zeszycie musimy znać jak `amen` w pacierzu, nie trzy razy "z", bo często ot tak wraca do materiałów z pierwszych lekcji klasy pierwszej.
      Za to na historii biorę materiał rozszerzony... I nie ma żadnych dat rocznych - obowiązkowo trzeba znać dzień, miesiąc i dopiero rok, czasami porę dnia...

      Usuń
  20. Wow. Rozdział niewątpliwie zaskakujący. Pokazałaś zupełnie inną stronę duszy Caroline, która zamiast grzecznej, ułożonej Francuzeczki pokazała prawdziwe różki, co bynajmniej się nie opłaciło i przyczyniło się do sporego bólu.
    miło, że Harry, Ron i Hermiona próbowali ją ostrzec i w ogóle. jakoś tak dać jej do zrozumienia, że lepiej nie zaczynać z Umbridge.

    łączę się z Tobą w bólu szkoły, który niestety doskonale znam i też na niego cierpię.
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne. Muszę przyznać, że chyba lekko się na tej części rozdziału zawiodłam. Oczywiście spodobała mi się druga strona Caroline, ale mogłaby zrobić coś bardziej możnaby rzec efektownego. Rozdział tak czy siak był intrygujący ( zresztą jak wszystkie)
    Myślałam nad tym chwilę i chciałabym cię poprosić o wyarażenie opini na moim blogu flammaincordemeo.blogspot.com
    Wracając do tego rozdziału to podobała mi się scena z Fredem i Georgem. A własciwie to dlaczego Francuzeczka nie zjadła tych Omdlejków Grylazowych? Miałaby święty spokój... :) No ale wtedy nie byłoby rozdziału... :) Tak naprawdę to od kiedy zaczęłam czytać twojego bloga zastanawiam się dlaczego Rowling tego nie wymyśliła? Ale to nawet i lepeij bo teraz mam co czytać XD Pozdrawiam ( już któryś raz dzisiaj) Deana.

    OdpowiedzUsuń
  22. 56 yr old Nuclear Power Engineer Bevon Kesey, hailing from Alexandria enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Handball. Took a trip to Royal Exhibition Building and Carlton Gardens and drives a Ferrari 250 GT Cabriolet. zobacz na tej stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy