sobota, 13 października 2012

07. "Będę trzymać nerwy na wodzy" cz. 2. Oczy stoika

 Mrugam parokrotnie powiekami, by móc przyzwyczaić się do otaczającej mnie ciemności. Gdy uzmysławiam sobie, że nie znajduję się we własnym, nawiedzającym mnie co noc koszmarze, wzdycham z niemałą ulgą.

 To nie może być ten sen. Nie czuć w nim żadnej aury grozy, nie słychać kołysanki. Tak jak we śnie jestem częścią otaczającej mnie czerni, tak teraz bez problemu mogę dostrzec własne części ciała, obserwować stopy ostrożnie przemieszczające się po podejrzanie miękkim, niczym puszysty dywan, podłożu.

 Na przemian to otwieram, to zamykam oczy w nadziei, że za którymś razem zamiast ciemności ujrzę okropnie urządzony gabinet Dolores Umbridge.

 Kiedy znów mam powtórzyć tą czynność, dostrzegam w oddali dziwny, jasny punkcik. Odległość między mną, a tym zjawiskiem szybko się zmniejsza i po chwili mogę bez przeszkód obserwować niewielkiej wielkości iskierkę. Kontrast jaki tworzy z panującą wokół czernią sprawia, że oczy mimo woli zaczynają mnie piec i zachodzić grubą warstwą łez.

 Niespodziewanie punkt zaczyna sunąć ku górze, potem zawracać, skręcać, opadać, zostawiając za sobą białą, wyraźną smugę. 
 Nareszcie kończy swoją wędrówkę i wtapia się w jasny, pozostawiony przez siebie ślad.
Dopiero po chwili orientuję się, że linie nadal są widoczne, po czym odsuwam się trochę do tyłu, by móc lepiej zobaczyć...


Myślisz, że masz prawo Go okłamywać?

 Momentalnie czuję występującą na moje przedramiona gęsią skórkę, a całe ciało przechodzi mocny, zimny dreszcz.

 Gwałtownie obracam głową na boki w obawie o obecność jakiejś nieproszonej osoby.

- Ktoś tu jest?! – Krzyczę na całe gardło, nie dostając w zamian żadnej odpowiedzi.

  Kręcę głową z dezaprobatą, po czym odwracam się w stronę napisu i zamieram w bezruchu.

 Zdanie, które jeszcze przed chwilą widniało na tle czarnej nicości znikło, ustępując miejsca jeszcze groźniej brzmiącemu:


Nie licz na to, że ujdzie Ci to bezkarnie...

 Mój oddech w jednej chwili staje się spazmatyczny, a nogi szykują się do ucieczki.
Tylko dokąd uciekać? Zero wyjścia, jakichkolwiek drzwi, dziur, choćby szpar...

 Rezygnuje więc z próby ucieczki i wpatruję się tępo w widniejące przede mną zdanie, chcąc tym samym przezwyciężyć własny strach, jednocześnie obserwując jak i ono zanika pozostawiając po sobie znów tę samą iskrę, która ponownie zaczyna miękko sunąć po gładkim, czarnym tle.

 Odwracam głowę zniesmaczona, jednak jakaś silniejsza moc sprawia, że wbrew własnej woli odwracam wzrok w kierunku tańczącemu z gracją punkcikowi i obserwuję go, póki przed oczami nie staje mi kolejne, nowe zdanie:


Nikomu jeszcze nie udało się Go oszukać...

 Po raz drugi czytam widniejące zdanie na głos, jakby chcąc się upewnić, że istnieje ono naprawdę i zaraz po tym do moich uszu dobiega dziwny dźwięk.
 Dopiero po chwili dociera do mnie, że to, co słyszę jest... Sykiem węża?!
Nim jednak reaguję, chwyta mnie potworny ból w klatce piersiowej, jakby ktoś lub coś wgryzało mi się powoli w narząd długimi i potwornie ostrymi kłami.

 Ból jest tak silny, że długo nie wytrzymuję. Zaciskam mocno powieki, a z moich szeroko otwartych ust wydobywa się potworny, głośny krzyk.

- Na Merlina, panno Marmouget, można wiedzieć, co, u licha,wyprawiasz? – Znajomy głos należący do Profesor Umbridge sprawia, że powoli i ostrożnie otwieram oczy.

 Nagle dociera do mnie, że leżę na zimnej, drewnianej podłodze przykrytej cieniutkim, różowym dywanikiem, tuż obok przewróconego krzesła.

 Rozglądam się po pomieszczeniu, a wszechobecny róż drażni moje oczy bardziej niż poprzednia nieprzenikliwa czerń.

- Panno Marmouget – na dźwięk własnego nazwiska wstaję w ułamku sekundy, czując piekący ból już nie w klatce piersiowej, a w zranionej dłoni oraz w okolicy lewego łokcia, na który najprawdopodobniej musiałam upaść. – Czekam na wyjaśnienia...

- Ja tylko – wpatruję się w leżące obok mnie magiczne pióro, chcąc tym samym znaleźć odpowiedni pomysł na wyjaśnienia. – Wystraszyłam się. Pająka. Chodził po moim ramieniu...

- Pająk w moim gabinecie?! – Oburzona, a także lekko przerażona czarownica w ułamku sekundy chwyta za różdżkę, po czym na ślepo mierzy nią wybranie zakamarki pomieszczenia w celu odnalezienia wyimaginowanego przeze mnie winowajcy.

 Po chwili na jej twarz wstępuje podejrzenie, a kiedy odwraca ku mnie swój wzrok, mam wrażenie, że kobieta robi we mnie dziurki tymi swoimi małymi oczkami.

- Jesteś pewna, że to był pająk, Caroline? – Kiwam przytakująco głową, na co ona, ku mojemu zdziwieniu, znów przybiera wesoły, przesłodzony wyraz twarzy. – Ale chyba taki pajączek nie utrudni ci wypełnienia kary, prawda słonko?

 Zagryzam mocno dolną wargę, powstrzymując w sobie żądzę rzucenia się na nią i obdarcia ze skóry.

- Nie, pani profesor – burczę pod nosem zbierając z podłogi porozrzucane rzeczy, chcąc tym samym uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.

 Wystarczy jedno szybkie pociągnięcie piórem, bym na nowo uświadomiła sobie powagę własnego szlabanu.
 Czy w tej szkole dopuszcza się kar cielesnych na uczniach? Jakim prawem ta kobieta tak mnie torturuje?

 Ukradkiem spoglądam na nauczycielkę, która na nowo zagłębiła się we własnej robocie papierkowej. Zastanawiam się jak długo byłam nieprzytomna, skoro kobieta zapewne nie zwracała na mnie uwagi, póki nie spadlam z krzesła, ciągnąc za sobą cały stolik ze wszystkimi rzeczami znajdującymi się na jego blacie.

 Minuty ciągną się niemiłosiernie długo. Przez pewien czas testuję różne opcje pisania przeklętym piórem, mając nadzieję, że któraś z nich w minimalnym stopniu złagodzi ból, jednak wszystkie moje starania jedynie pogarszają całą sytuację.

 Nawet nie zauważam, gdy na skroniach zaczynają mi występować grube krople potu, których, z resztą nie potrafię rozróżnić od własnych łez.

- No, zobaczmy, jakie postępy uczyniłaś, panno Marmouget – ledwo dociera do mnie głos Umbridge, która stanąwszy nade mną, bez zbędnych ceregieli wyrywa mi pergamin, po czym przygląda mu się krytycznym wzrokiem. – Hm... Jest dobrze, chociaż spodziewałam się znacznie lepszych rezultatów. Ale jutro, mam nadzieję, będzie jeszcze lepiej, prawda, kochanieńka?

 Obdarzywszy mnie jednym z tych swoich przebrzydłych uśmiechów, obraca się energicznie w stronę biurka, po czym, na odchodnym, rzuca przed siebie wesoło:

- Dzisiaj już jesteś wolna. Ale wprost nie mogę się doczekać naszej jutrzejszej wizyty!

 Jak poparzona naciskam na klamkę, chcąc uciec z tego diabelskiego pomieszczenia jak najszybciej, po czym, z prędkością błyskawicy, wybiegam na korytarz, wpadając tym samym na grupkę stojących przed drzwiami uczniów.

- Caroline... – Znajomy głos brata sprawia, że mam ochotę nawrzeszczeć na niego za to, że nie uprzedził mnie przed tak drastycznymi formami kar w tej szkole, jednocześnie orientuję się, że nie wpadłam tylko na niego.

- Wy... – Przez zasłonę łez dostrzegam przerażone twarze własnych współmieszkanek. – I wy... – Kieruję wzrok ku równie przejętej Hermionie i Ronowi. – Co wy...

 Daję jednak za wygraną. Nie mając siły na rozmowy, macham energicznie ręką, po czym puszczam się biegiem w kierunku schodów prowadzących na siódme piętro.
 Nawołujące mnie okrzyki sprawiają, że jedynie przyspieszam, nie przejmując się tym czy ktokolwiek próbował lub nadal próbuje mnie dogonić.

 Jak burza wpadam do dormitorium, po czym energicznie otwieram swój kufer i pospiesznie zaczynam wrzucać do niego wszystkie swoje rzeczy.
 Dźwięk otwieranych drzwi sprawia, że na chwilę przestaję koncentrować się na wyjmowaniu spod łóżka swojego krawatu, jednak, gdy spostrzegam jedynie wystraszoną Juliette, wywracam oczami i zabieram się z powrotem do wcześniej przerwanego zajęcia.

- Caroline – zaczyna przerażonym głosem – co ty, na Merlina, wyprawiasz?

- A co, nie widać?! Wynoszę się stąd i to natychmiast! To nie jest odpowiednie miejsce dla... Dla mnie. I mam gdzieś, że Harry... – Przerażona zakrywam sobie usta zranioną dłonią, zdając sobie sprawę, że mało i wyjawiłabym tajną informację.

- Że Harry CO? – Delikatny ton głosu czarnowłosej nijak ma się do jej złotych, głodnych prawdy oczu.

- Ostrzegał mnie... – Wymyślam na poczekaniu, po czym, niespodziewanie dla samej siebie, wybucham głośnym szlochem, nie potrafiąc już dłużej ukrywać w sobie tych wszystkich emocji, jakie nagromadziły się we mnie w ostatnim czasie.

- Matko, Caroline, co ci jest? Hej, już, już, nie płacz, wszystko się ułoży, zobaczysz, tylko musisz się uspokoić...

 Na wpół świadoma czuję jak szczupłe ramiona przyjaciółki, obejmują mnie delikatnie, a dłonie zaczynają zataczać na moich plecach duże koła, chcąc tym samym złagodzić we mnie drgawki wywołane płaczem.
Ten gest sprawia jedynie, że roztkliwiam się jeszcze bardziej.

 Na ziemię sprowadza mnie odgłos stanowczego pukania do drzwi. Chwilę później, do pomieszczenia pewnie wkracza Hermiona, za nią ostrożnie wsuwa się Ginny, jakby nie miała pewności, że trafiła do własnego pokoju.

- Ręka – mówi do mnie blondynka, wyciągając porozumiewawczo ku mnie swoją.

 Nim się orientuję, chwyta za moją prawą, zranioną dłoń, oglądając ją dokładnie. Sama jestem zajęta obserwowaniem przerażenia opanowującego moje współmieszkanki, na widok paskudnie wyglądających ran.

- Wiedziałam – odzywa się Hermiona, bardziej do siebie, niż to którejkolwiek z nas; palcem wskazującym przeciąga po mocno zaczerwienionym wierzchu, na co wszystkie moje zakończenia nerwowe reagują w najbardziej gwałtowny sposób.

- Ała! Uspokój się, Hermiono, to mnie boli - jęczę, wyrywając nadgarstek z jej uścisku.

 Przepraszające spojrzenie nastolatki sprawia jednak, że czuję wyrzuty sumienia.
To przecież nie jej wina. Tylko moja. Ostrzegali mnie. Ona, Harry i Ron. No, próbowali ostrzec, powinnam być im za to wdzięczna.

- Czy to – z zamyślenia wyrywa mnie głos Ginny – czy to na tym szlabanie? To ona ci...

- Tak, to ona – odpowiada za mnie Granger. – Prawdę powiedziawszy, jestem tylko na wpół zaskoczona. Z początku myślałam, że ten sposób ma zarezerwowany dla Harry'ego, ale...

- HARRY'EGO TEŻ TAK ZRANIŁA?

 Wszyscy spoglądamy w kierunku młodej Weasley, która poczuwszy na sobie trzy pary dokładnie obserwujących ją oczu, spuszcza głowę, pokrywając się jednocześnie karminowym rumieńcem.

- Owszem. Tak właśnie wyglądają szlabany Harry'ego – mówi Hermiona, znów uważnie obserwując moją dłoń. – Dziewczyny, chyba nie muszę wam mówić tego, że informacja ta jest ściśle tajna.

- Ściśle tajna?! – Z zaskoczenia zaczynam się krztusić. – Hermiono, zdajesz sobie sprawę co się tu dzieje? Czy to normalne, by jakaś kobieta z Ministerstwa ot tak wpraszała się w mury naszej szkoły, ograniczała sposoby zdobywania wiedzy, narzucała się innym nauczycielom, a na koniec w obrzydliwy sposób – unoszę prawą dłoń do góry, tak by wszystkie trzy mogły zobaczyć jej lekko opuchnięte i zaczerwienione wnętrze – karała nas, uczniów? Takie tu u was panują zasady? To wybaczcie, ale ja wracam do Beauxbatons. Adieu, moi mili!

- Nie w tym rzecz – wzdycha głośno szesnastolatka, mierząc mnie jednocześnie zatroskanym i współczującym spojrzeniem. – Fakt, muszę się przyznać, że zachowanie tej Umbridge jest godne pożałowania. A kiedy zobaczyłam dłoń Harry'ego i dowiedziałam się o przyczynie jej stanu, sama miałam ochotę iść na skargę albo do McGonagall, albo Dumbledore'a. Denerwowało mnie zachowanie Harry'ego, byłam pewna, że chce to zachować dla siebie tylko po to, by udowodnić, jaki to nie jest odważny, ale po krótkiej analizie pewnych faktów... Doszłam do wniosku, że pójście na skargę nie przyniosłoby większych rezultatów. Ministerstwo z łatwością wybroniłoby Umbridge i nawet sam Dumbledore nic by nie wskórał. Tutaj trzeba walczyć inną bronią...

 Spoglądam w milczeniu to na Hermionę, to na Ginny i Juliette. Chociaż bardzo się staram, nie mogę zahamować gonitwy myśli toczącej się w mojej głowie. Ostatnie zdania wypowiedziane przez Granger rzuciły cień na promyki nadziei dotyczące pozbycia się tej szalonej kobiety z Hogwartu.

- Więc dalej będziemy musieli się z nią użerać? – Nie jestem w stanie zakamuflować wyraźnej nuty goryczy we własnym głosie; nagle czuję się potwornie senna, zmęczona otaczającą mnie rzeczywistością. – Wybaczcie dziewczyny, ale... Musze się przejść. Chcę rozprostować nogi, póki mogę jeszcze nie załapać szlabanu za wałęsanie się po zamku w nieodpowiednich godzinach...

- Ależ Caroline – wtrąca się, tym razem, Ginny – Harry i Ron czekają na nas w swoim dormitorium. Obiecałyśmy, że zaraz tam przyjdziemy razem z tobą i...

- Poza tym, mam u chłopaków przygotowaną dla ciebie specjalną miksturę, która trochę uśmierzy ci ten nieznośny ból – dodaje Hermiona uśmiechając się serdecznie.

- W takim razie przeproście ode mnie chłopaków – mówię stając już w drzwiach. – Potrzebuję trochę samotności, muszę się wyciszyć. A z ręką już wszystko w porządku, ale dziękuję, Hermiono, za troskę – uśmiecham się do dziewczyn przepraszająco.

 W szybkim tempie docieram do Pokoju Wspólnego wypełnionego mnóstwem Gryfonów w różnym wieku. Zaskakuje mnie ten widok – kiedy biegłam do pokoju od Umbrigde, salon praktycznie świecił pustkami. Czy to możliwe, bym siedziała w dormitorium z dziewczynami aż tak długo?

 Biorę głęboki wdech, gdy w końcu znajduję się w korytarzu. Rozglądam się uważnie dookoła, zdając sobie jednocześnie sprawę, że wcale nie tak łatwo byłoby mi się rozstać z tym miejscem.
 Zamek roztaczał zarówno na zewnątrz, jak i, tym bardziej, wewnątrz niezwykłą aurę cudowności, a każdy uczeń niedoceniający miejsca, w jakim przyszło mu się uczyć, dorastać, musi chyba cierpieć na poważną wadę wzroku.
 Ponieważ zawsze lubiłam labirynty, nie minęło dużo czasu, nim zupełnie przestałam gubić się w tym miejscu.
 Po dzisiejszym dniu opanowały mnie jednak najróżniejsze pytania i wątpliwości.
Jaki los może czekać to miejsce? Czy przetrwa ono te trwające już ciężkie czasy? Czy jego obrona będzie wymagała krwawych ofiar.

 Zatopiona we własnym oceanie myśli, nie dostrzegam biegnącego ku mnie chłopca, przez co chwilę później dochodzi między nami do silnego zderzenia, w skutek którego oboje lądujemy na twardej, marmurowej posadzce.

- Nie mógłbyś, łaskawie uważać jak biegasz, młody? Korytarz to nie mugolska bieżnia, wiesz? – Zapominając o poszkodowanej dłoni, opieram na nią cały ciężar swojego ciała w celu podniesienia się do pozycji stojącej, skutkiem czego, wydaję z siebie jedynie krótki krzyk.

 Chłopak, przerażony moją reakcją, przez krótką chwilę wpatruje się we mnie osłupiały, po czym, podniósłszy z ziemi jakąś małą książeczkę, ucieka bez słowa w przeciwnym kierunku.

- A PRZEPRASZAM to już nie łaska powiedzieć?! – Krzyczę, nim jeszcze znika za zakrętem, po czym bezradnie opadam całym ciałem na zimną podłogę, mając gdzieś to co sobie ktokolwiek pomyśli, gdy zobaczy mnie w tej pozycji na środku korytarza.

- Nie powinnaś tak krzyczeć na tego chłopca – słyszę nad sobą dobrze znajomy głos.

- Luna!

- Nigdy nie leżałam na podłodze w korytarzu – mówi blondynka, lekko przechylając głowę na bok. – Czy to wygodne?

 Wybucham krótkim śmiechem, jednocześnie podnosząc się do pozycji stojącej, już bez pomocy prawej ręki.

- Uwierz mi, znam o wiele lepsze – przerywam, wpatrując się uważnie w grubą księgę, którą Lovegood kurczowo obejmuje swoimi szczupłymi ramionami, tuląc do piersi niczym małe dziecko. – Właściwie, dokąd idziesz?

 W odpowiedzi dziewczyna wpycha mi do rąk trzymaną wcześniej księgę. Posyłam jej zaskoczone spojrzenie, po czym zaczynam lustrować wzrokiem grubą, ciemną oprawę, na której widnieje złoty, ozdobny tytuł: „Najrozmaitsze magiczne stworzenia”. Gdzieś w połowie książki zauważam wepchnięty numer „Żonglera”.
 Otwieram księgę na oznaczonej stronie, podziwiając piękną czcionkę, kolorowe, ruchome obrazki, napawając się zapachem starego papieru.

- Właśnie wracam z biblioteki. Chciałam poszukać czegoś o lunaballi na jutrzejszą lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami. Szkoda, że nie uczęszczasz na ten przedmiot. Wybrałaś numerologię i runy jak Hermiona, prawda? – Dziewczyna przez chwilę wpatruje się w tylko jej widoczny punkt, po czym zerka na mnie, a w jej jasnych oczach na moment pojawiają się wesołe iskierki. – Widziałaś kiedyś tańczącą lulaballę? Bo ja tylko raz, dawno, dawno temu – wzdycha, obracając się dookoła własnej osi. – To był niesamowity widok, fascynujący – gdy przestaje się kręcić, muszę ją podtrzymać, by nie straciła równowagi.

 Uśmiecham się do niej lekko, czując jednocześnie wyrzuty sumienia przez to, że nie do końca skupiam się na słowach koleżanki.
 W istocie, nigdy nie widziałam lunaballi, aczkolwiek słyszałam o niej niejeden raz, a nawet rok temu, jeszcze w Beauxbatons, pisałam na jej temat wypracowanie.
 W tej jednak chwili myślami jestem zupełnie gdzie indziej, co czternastolatka po chwili dostrzega.

- Wszystko w porządku, Caroline? – Pyta się, śmiesznie marszcząc przy tym swoje cieniutkie, jasne brwi. – Wyglądasz trochę nieswojo... Może jesteś chora?

 Kręcę przecząco głową, przekładając kolejne stronice książki, na co blondynka nie reaguje zbyt pozytywnie, gdyż powoli i delikatnie zabiera mi księgę, po czym niezwykłą starannością poprawia włożony miedzy wybrane strony magazyn, dopiero po tym posyłając mi niemą prośbę o wyjaśnienia.

- Mam problem – udaje mi się w końcu z siebie wydusić. – Ja nie potrafię... Nie potrafię trzymać swoich nerwów na wodzy. – Uważnie obserwuję dziewczynę, która, jakby mnie nie słysząc, zaczyna bawić się puklem swoich jasnych włosów. – Jak ty to robisz, że jesteś zawsze taka spokojna?

- Patrzę się na świat oczami spokojnej osoby – odpowiada krótko, dalej zajęta swoim blond kosmykiem. – Po co się niepotrzebnie denerwować? Tatuś zawsze mówił, że złość piękności szkodzi. I żołądkowi również. – W końcu kieruje swój jasny wzrok w moją stronę. – Ale ja sądzę, że najbardziej cierpi na tym nasza dusza. A ja nie chcę, by moja cierpiała. Jak się nie męczy jest lepiej, serio.

 Posyłam jej delikatny uśmiech, nie potrafiąc znaleźć innej, bardziej odpowiedniej formy odpowiedzi, na co blondynka jeszcze dodaje:

- Myślę, że ludzie sami mogą decydować o tym, czy ich świat będzie taki, gdzie cały czas będą się złościć lub też i taki, w którym praktycznie nie będą mieć problemów. Ja już wybrałam. A ty jaką opcję wolałabyś wybrać, Caroline?

 To powiedziawszy, znów zabiera się za owijanie pasemka włosów wokół palca serdecznego, póki nie przypomina sobie o wypracowaniu na transmutację, co sprawia, że jestem zmuszona się z nią pożegnać.

 Mija trochę czasu nim przestaję wpatrywać się w zakręt, za którym znikła znajoma mi blond czupryna. Sama jednak nie mam ochoty na powrót do własnego dormitorium.
 W ciszy staram się analizować usłyszane przed chwilą słowa Luny, wyciągając z nich najważniejsze wnioski.

- Mogę wybrać – powtarzam sobie w duchu. – Zawsze mogę wybrać...

 Uśmiecham się do siebie, po czym, uzmysłowiwszy sobie o dosyć późnej porze i nieodrobionej pracy domowej z historii magii, ruszam w kierunku pobliskich schodów, pozbawiona jakiejkolwiek iskierki gniewu.


~*~
 Kiedyś ta rozszerzona historia z WOSem razem wzięte po prostu mnie zabiją, zobaczycie. Wciąż nie rozumiem, dlaczego mam się uczyć tych szczegółowych przebiegów "wojen opiumowych", kiedy powinnam przykładać się do materiału z rozszerzonej chemii i matematyki.
 W dodatku mam kryzys w pisaniu i wyobraźcie sobie, że jeszcze wczoraj miałam ochotę rozpłakac się nad tą notką i powiedzieć: "Mam to gdzieś, nie piszę!".
 No, ale w końcu przemogłam siebie, aczkolwiek... Nie jestem pewna tej drugiej części. Ale nic, postaram się, by kolejny rozdział był lepszy, obiecuję i... lecę zmagać się z kochanym Konradem Wallenrodem.

78 komentarzy:

  1. Ojejujujuju <3 Cudowne! Powiem, że z tematyką "siostra Pottera" spotkałam się dwa razy. Gdy po raz pierwszy trafiłam na takiego bloga, pomyślałam, e tam, jakieś pewnie będzie na siłę doczepione itp.
    Blog był świetny, ale niestety z jakiś tam powodów przestał być prowadzony. Dłuuugo szukałam bloga o podobnej tematyce, a tu natrafiałam na takie cudeńko. Od razu blog mnie zauroczył, pomijając świetną grafikę bloga.
    Piszesz naprawdę dobrze. W tym rozdziale najbardziej spodobał mi się opis Luny. Świetny. Można było dokładnie ją odtworzyć w swojej wyobraźni dzięki Twojemu opisowi.
    Dziękuję, że piszesz tego bloga, i nie poddawaj się. Czekam z niecierpliwością na kolejny, zapewne świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, bardzo dziękuję, właśnie dzięki takim czytelnikom jak Ty dalej jednak odnajduję w sobie siłę do pisania i mam nadzieję, że nie przyjdzie mi zawieszać swojej działalności :)
      Scenę z Luną pisałam z uśmiechem na ustach, akurat do niej nie miałam żadnych zastrzeżeń, cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
  2. Chyba nie będę zbyt oryginalna, ale fragment z Luną był cudowny. "- Nigdy nie leżałam na podłodze w korytarzu – mówi blondynka, lekko przechylając głowę na bok. – Czy to wygodne?" mnie rozwaliło, pasowało do Luny w 100%. Złoty cytat :D Tak czy siak, czekałam długo na ten rozdział i nie zawiodłam się, jest świetny jak zwykle :D Historia i WOS, współczuję. Mnie zaczęli równo cisnąc ze wszystkiego, jedynym co daje mi teraz radość to kółka z chemii analitycznej, na których cały czas robimy doświadczenia i opieka nad zwierzętami w sali biologicznej. Gdyby nie to, chyba bym zwariowała ;)
    U mnie też nowości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, muszę przyznać, że ze sceny z Luniastą jestem najbardziej zadowolona, w dodatku strzeliłam z tą lunaballą :p
      Rety, potwornie zazdroszczę Ci tych kółek, ja jeżeli chodzi o doświadczenia to będę musiała poczekać do projektu chemicznego. Bo na kółku to robimy tylko zadania, głównie z rozszerzenia, te połączenia z fizyką itd. :)

      Usuń
    2. Wcale się nie dziwię, gdybym napisała coś równie dobrege, pewnie czytałabym ten fragment w kółko i cieszyła się jak idiotka ;3
      Projektu chemicznego? Nie słyszałam o czymś takim, na czym to poleca? Brzmi ciekawie :3

      Usuń
    3. Dopiero pierwszy rozdział opublikowałas, jestem pewna, że z kolejnymi też zdarzają się chwile, że będziesz mogła śmiać siebie z własnych scen :)
      Hm... Nie wiem jak Ci to wytłumaczyć. Po prostu w naszej szkole już w tamtym roku organizowane były takie pozalekcyjne projekty z chemii, fizyki, geografii, także wliczał się do tego projekt z zajęć teatralnych. Wtedy byłam w projekcie z geografii, gdyż prowadziła go nasza wychowawczyni, a akurat na projekt chemiczni uczęszczała tegoroczna klasa trzecia, analizowali tam poszczególne pierwiastki, ich właściwości, budowę, robili doświadczenia. Ja na geograficznym projekcie miałam zajęcia w terenie, robiłam wywiad z leśnikami, reprezentowałam szkołę na dniach otwartych, pomagaliśmy w organizowaniu konkursu o lasach z mojej okolicy ;)

      Usuń
    4. Zapowiada się fajnie :)
      My na naszym kółku dostajemy nieopisane roztwory soli i przez kolejne 2 godziny próbujemy analizą kationowo-anionową dociec jakie to. Fun, fun,fun :D
      Co do mojej historii, to mam nadzieję, że wena dopisze ;)

      Usuń
    5. O, to naprawdę świetne doświadczenia, robiłam je tylko raz na Uniwersytecie Opolskim, o ile dobrze pamiętam to zidentyfikowałam azotan (V) ołowiu (II) ^^

      Usuń
    6. No to pewnie mi przyznasz, jak wielką ma człowiek frajdę, gdy mu się uda :)
      Wywiad z leśńikami kojarzy mi się trochę z olimpiadą rolniczą. Skoro wybierasz się na studia, to na pewno o nich słyszałaś. Tyle nauki na bilogiczną i chemiczną, a tymczasem na rolniczej dział "gospodarstwo domowe" robisz kopytka, majonez etc. i dostajesz ... indeks na medycynę na UJ :P Profesorowie nam ostatnio o tym opowiadali, rozwaliło mnie to :3 Dział "leśnictwo" też jest, zdaje mi się ;P

      Usuń
    7. No ba, ale zazdroszczę Ci, że masz częściej okazję coś takiego robić. Właśnie dlatego żałuję, że nie mieszkam w dużym mieście. Moja szkoła jest dosyć słabo wyposażona, a jak znam swoje szczęście, to warunki poprawią się dopiero wtedy, gdy już będę absolwentką :/
      Mi to bardziej z olimpiadą ekologiczna się kojarzy ;P
      O rolniczej słyszałam, ale chyba nie ma czegoś takiego organizowanego w mojej szkole. I że niby potem na medycynę? No, szaleją, może wyroby kopytek poskutkują potem przy praktyce przy stole operacyjnym ;)

      Usuń
    8. A potem ekipa z technikum gastronomicznego uniemożliwia dostanie się na medycynę osobom, które napisały matury na ponad 85%... Masakra.
      Dlatego nie idę na medycynę :P

      Usuń
    9. To jest dziwactwo, a potem ludzie się dziwią, że polska służba zdrowia funkcjonuje tak, a nie inaczej, bo założę się, że część tych z tego technikum, jak nie zrezygnuje ze studiów, to na amfetaminie będzie lecieć...
      Ja nie idę na medycynę, ale to z tego powodu, że nie chcę być w mafii i truć ludzi.

      Usuń
    10. Ja tam zastanawiam się nad neurobiologią albo biotechnologią, ale to dopiero pierwsza klasa, więc pewnie jeszcze wszystko mi się zmieni :P Ale myślałam też o chemii, a nawet o fizyce.
      Przerąbane być lekarzem. Na studiach wytrwać to cud, a potem jest rutynowo, łapówkowo, stresowo i ogółem nieciekawie (mafia ;3 )

      Usuń
    11. Ja albo chemia, albo towaroznawstwo. Innych opcji nie widzę :)
      Fizykę chciałabyś. studiować? Matulu, podziwiam, ja nigdy bym się na to nie pisała, mam za duże braki, a także zbytnio jej nie pojmuję, mimo że z matmą sobie radzę :)
      A jak będziesz chciała szerzyć prawdę o tych wszystkich oszustwach, to cię zniszczą. Nie, to nie dla mnie, jeżeli już, to kiedyś może wybiorę sobie jakiś drugi kierunek związany z niekonwencjonalnymi metodami leczenia :)

      Usuń
  3. Bardzo mi się podobał ten rozdział! Był taki tajemniczy z początku, a potem fajnie się działo... Naprawdę jestem pełna podziwu dla twojego stylu i talentu. A Luna wyszła ci genialnie, ale o tym za chwilę.
    Po poprzednim rozdziale zastanawiałam się, jak skończy się ten szlaban. Gdy Caroline zemdlała, miała coś w rodzaju dziwnego snu. Było to z pewnością przerażające i świetnie oddałaś nastrój bohaterki, bardzo mi się to spodobało, jak grałaś jej emocjami i przerażeniem.
    A potem zbudziła się i znowu ujrzała tą wstrętną ropuchę (nawiasem mówiąc, wymówka z pająkiem przezabawna) i jakoś musiała wytrzymać do końca, ech... Szlaban też fajnie opisałaś. I nie dziwię się, że potem dziewczyna była tak wściekła i rozżalona, ale inni mają rację, naskarżenie nic by nie dało i trzeba radzić sobie z niesprawiedliwością innymi metodami. Może troszkę nieładnie potraktowała Hermionę i pozostałych, ale nie dziwię jej się w takiej chwili, bo na jej miejscu każdy byłby wyprowadzony z równowagi i opryskliwy. Fajnie jednak, że opisujesz ją inaczej niż Harry'ego (tzn. każde reaguje nieco inaczej na to, co się dzieje).
    Luna wyszła świetnie! Tak bardzo... luniasto. Genialne wypowiedzi, idealnie w jej stylu. Zawsze uwielbiałam tę postać i miałam zaciesz od ucha do ucha, gdy ujrzałam jej imię w tekście. Naprawdę bardzo fajnie ci wyszła.
    W ogóle to opowiadanie bardzo mi się podoba i z chęcią czytam nowe rozdziały, i póki co, każdy następny jest coraz lepszy.
    Życzę dużo weny i czekam na więcej xDDDD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo cieszę się, że rozdział Ci się spodobał, mimo moich wcześniejszych obaw ;)
      No cóż, jak już Ci wcześniej pisałam, z tym początkiem miałam największy problem i powstał on właściwie... Wczoraj ;) Tak, Caroline nawiedził koszmar, którym chciałam dodać do rozdziału trochę grozy. Jakoś tym chciałam wynagrodzić rozczarowanie tych, którzy wyczekiwali jakiejś rozróby ;P
      Haha, ten pająk to mnie naszedł w nocy, pomyślałam sobie, że taka przesłodzona żaba na pewno boi się robactwa, gryzoni itd. ;)
      Biedna Caroline, gdyby mogła to by z pewnością w coś walnęła, niestety, nie miała niczego pod ręką, więc frustrację wyładowała na znajomych. Tak, wiem, sama tego nie pochwalam, no ale skoro zrobiłam z niej taką trochę przebojową dziewczyne, to w takiej sytuacji raczej dziwne by było, gdyby zamkneła się w sobie ;P
      A Harry i Caroline to póki co same przeciwieństwa, ale to im kiedyś pomoże ;)
      No i wiedziałam, że Luna Ci się spodoba. Oczywiście jak pisałam tą scenę, bo żywych reakcjach caroline, to musiałam troche przystopować, bo Luna to w końcu luniasta oaza spokoju ;)
      No i do jej imienia dopasowałam oczywiście lunaballę, z resztą to jedno z moich ulubionych magicznych stworzeń ;)

      Usuń
  4. Wyprzedziłam cię i zauważyłam ten rozdział, zanim mnie poinformowałaś, ha! I nie tracimy wiary! Wena przyjdzie, bo przychodzi zawsze. A w międzyczasie możesz, tak jak ja teraz, pomarzyć o tych pysznych lodach o smaku ciasteczek: thingstoloves.tumblr.com/post/32903481233/things-to-love-cookie-dough-requested
    Ale do rzeczy. :) Caroline jest bardzo wybuchowa i zdecydowanie nie potrafi trzymać nerwów na wodzy, ale jakoś się jej nie dziwię. Nie każdy jest spokojną Luną, która ma swoją wizję świata i wszystko inne jej nie obchodzi. Mi zdecydowanie bliżej do C. i pewnie dlatego tak mi jej szkoda. Mam nadzieję, że ona i Golden Trio jakoś zemszczą się na tej wrednej babie, bo nie wyobrażam sobie zostawienie takiego traktowania Potterów bez żadnej kary.
    Najbardziej zaciekawił mnie początek. Mam nadzieję, że sprawa tych snów i omdleń niebawem się wyjaśni, bo ostatnio nie daje mi to spokoju.
    Wiesz, z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej, serio. Widać, że "poczułaś" tę historię. Mam nadzieję, że niebawem ukaże się kolejny rozdział, równie dobry, a może nawet lepszy niż ten. :)
    Pozdrawiam, ściskam, całuję i życzę weny. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, cóż za prędkość ;P
      Mam nadzieje, że przez te dwa tygodnie wróci do mnie ta nasza kapryśna przyjaciółka Wena i jak w ogóle możesz tak sobie kusić mnie ciasteczkami, gdy jest po 18.00? ;)
      No tak, Caroline dosyć często zdarza się "wybuchnąć" i to od razu niczym wulkan ;)
      Mi też jest do niej bliżej, z resztą specjalnie tworzę ją tak, by miała trochę moich cech charakteru^^
      Spokojnie, niedługo powstanie GD i wszystko jakoś się wyjaśni (tak mniej więcej).
      Jeżeli chodzi o sny Caroline to jest to jeden z ważniejszych motywów tego opowiadania, który stopniowo będzie się rozwijac, aż w końcu przyjdzie moment, gdy całkowicie go wyjaśnię ;)
      No cóż, nie da się ukryć, że historia ta towarzyszy mi praktycznie codziennie. Zawsze przychodzi mi do głowy jakis pomysł. Na przykład, pomysł na pierwszą cześć siódmego rozdziału nawiedził mnie w sierpniu, gdy wylegiwałam się na plaży w Sopocie ;)

      Usuń
    2. Jasne, że mogę. :D Ciasteczka dobra są zawsze, chociaż o tej porze trochę niewskazane. A lody o takim smaku to poezja, jadłam raz na wakacjach i teraz rozpaczam, bo u mnie takich nie dostanę. ^^
      Więc czekam na wyjaśnienia. Oczywiście nie od razu, bez tego nie byłoby zabawy, ale nie narzekałabym, gdyby niektóre rzeczy stały się jasne. No i GG. <3 Nie powiem, mam nadzieję, że chociaż na chwilę pojawią się bliźniacy. xd

      Usuń
    3. Kusisz, kusisz, zaraz przez Ciebie swoje postanowienie złamię, a nie moge jeść żadnych słodyczy do 21 listopada ;P
      A lody najlepiej smakuja, jak sie samemu je przyrządzi^^
      Konkretne wyjaśnienia pojawią się pod koniec trwania piątej części HP, czyli pod koniec czwartego roku Caro w Hogwarcie, chociaż może wcześniej już zorientujesz się po części o co w tym wszystkim chodzi ;)
      Bliźniacy będą się pojawiac jeszcze w rozdziałach, nie mogłabym z nich zrezygnować ;P

      Usuń
  5. Oj współczuję ci tej historii i wosu. Chociaż sama znam ten ból - ja urodzona humanistka i nigdy jakoś jej nie mogę pojąć. Wszystko inne tak, ale historia do głowy nie chce mi wejść...
    Mam tylko nadzieję, że nie dasz się jej pokonać, a twoja wena w końcu wróci :) Bo opowiadanie czyta mi się z rozdziału na rozdział coraz lepiej i z niecierpliwością oczekuję na kolejne części.
    Rozdział, jak każdy z resztą, bardzo mi się podobał. Chyba przestaję być już obiektywna, bo strasznie polubiłam Caroline, więc każda z jej historii zapada mi w pamięć.
    Ma dziewczyna charakterek i pomimo tego, co ją spotkało nie traci rezonu. Mam nadzieję, że tej podłej landrynkowej żabie nie ujdzie to na sucho. No, ale po kolei.
    Początek mroczny i tajemniczy, a potem akcja się już rozkręciła i nie sama nie wiem kiedy rozdział dobiegł końca. Zastanawiają mnie te jej omdlenia. Co jest ich przyczyną?
    Strasznie spodobała mi się postać twojej Luny. Idealnie oddałaś jej charakter. Wypowiedzi były przezabawne i pasowały do niej jak ulał.
    Pozdrawiam!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem w większości ścisłowcem, chociaż kocham polski, ale historia? Fu, fu i, jeszcze raz, FU ;)
      Bardzo się ciesze, że polubiłaś Caroline, zawsze bardzo zależy mi na tym, by czytelnicy chociaż w minimalnym stopniu ją akceptowali ;)
      Landryne w końcu los pokarze, oczywiście w tej kwestii raczej będę trzymac się kanonu, bo mam inne, ważniejsze wątki do rozwinięcia ;)
      Przyczyna omdleń Caroline zostanie wyjaśniona w dalszych rozdziałach, ale... Mozna to troche porównac do perypetii Harry`ego z jego blizną ;)
      I cieszę się, że spodobała Ci sie moja kreacja Luny ;)

      Usuń
  6. Wspaniały początek, jestem ciekawa kogo to był głos, ale może i jej samej, jej leków i obaw.
    Scena z Luną wspaniała, chociaż miałam nadzieję, że Harry za nią pobiegnie ;P ale mają jeszcze czas, by się poznać.
    Rozdział wyszedł, a ty piszesz, że masz kryzys? też chciałabym mieć takie kryzysy ;P
    Czemu nie zostałam poinformowana o nowej notce? ;>
    Zapraszam do siebie w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to nie był głos, jedynie napisy ;)
      Nie, rodzeństwo, tak jak powiedziałaś, będzie miało czas na bliższe poznanie się, a nie chciałam z tego robic jakiejś a`la "miłosnej sceny", no wiesz - chłopak biegnie za zasmuconą dziewczyną itd. ;)
      No, mam kryzys, mam, nie chciałabyś wiedzieć, w jakim stanie wczoraj był ten post ;)

      Usuń
    2. Moje niedopatrzenie, faktycznie napisy ;P
      Ja się martwiłam, że będziecie wszyscy mnie krytykować, że jestem mało oryginalna, bo wstawiłam łucznictwo, a wy nic nie piszecie na ten temat ;P

      Usuń
    3. Ale mi się podobało, serio. Wiem, że łucznictwo przoduje zwłaszcza na tle "Igrzysk Śmierci", ale w tematyce potterowskiej to nowość i to plusuje ;)

      Usuń
    4. Ja wymyśliłam to pięć lat temu, a wtedy Igrzyska Śmierci nie istniały, więc wiesz ;P
      Oj Justyna i Michał będą mieli swój udział w niespodziankach, na pewno ;)
      Nie uraził mnie brak w linkach, tak się tylko zgrywałam ;) to dobrze, że nie udajesz, że czytasz moje notki, hehe ;D

      Usuń
    5. Faktycznie, kiedyś wspominałaś o tym, że dosyć dawno stworzyłaś swoje opowiadanie - tym bardziej... Szacun, że tak powiem ;)
      No, już się wystraszyłam, że się obraziłaś ;)

      Usuń
  7. Nie mówię, że mi się nie spodobało zachowanie Caroline; uważam, że było bardzo naturalne i ja będąc na jej miejscu też pewnie wyżywałabymn się na wszystkich dookoła, a o Evelyn to nawet nie wspomnę... Ona dramatyzowała nawet na głupim szlabanie w Izbie Pamięci, w końcu w Salem jak spsociła to musiała po prostu zostać ileś godzin po lekcjach w klasie.
    O, jak na wczoraj pisany rozdział, to jest naprawdę dobry ^^. Ja zwykle publikuję parę miesięcy po napisaniu (teraz wrzucam rozdziały z sierpnia) to je dużo razy dopieszczam ^^.
    A Luna była po prostu idealna <333333333333333333333333333333333333333333.
    Oby więcej takich scenek z Lunką ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sorry, wkleiło mi się nie tu, co trzeba :////.

      Usuń
    2. Nie no, niczego u Ciebie opacznie nie zrozumiałam, tylko, jak to ja, wolałam jeszcze od siebie to wszystko wytłumaczyć ;)
      A Evelyn, to chyba by zniszczyła ze złości wszystkie brzydkie rzeźby w Hogwarcie ;P
      Znaczy, tej rozdział powstawał po trosze każdego dnia, w zależności od wolnego czasu, ale wczoraj to najwięcej napisałam, w tym cały początek ;) Musze kiedys zabrać się za robienie zapasów, może uda mi się to zrobić na feriach świątecznych, bądź zimowych ;)
      Luna pojawi się jeszcze nie raz, spokojna głowa. Często właśnie będzie swoim zachowaniem uspokajac Caro ;P

      Usuń
    3. Nic się nie stało, serio ;)

      Usuń
    4. No, Caro przyda się taka osóbka jak Luna, która będzie działać na nią uspokajająco swoim temperamentem.
      Noo, Evelyn pewnie nieźle by się wkurzyła za taki szlaban. W końcu jej się w głowie nie mieści, że można tak postępować. To wrażliwe dziecię jest ;P.
      A robienie zapasów polecam ^^. Można wszystko na spokojnie przemyśleć i dopieścić przed publikacją, no i nie czuję takiej presji, by już musieć coś pisać, i mogę to robić wtedy, kiedy mam ochotę, a nie, kiedy muszę, bo termin nagli ;).
      Jutro wrzucę 17. i jakbyś była zainteresowania, na Niepublikowanych jest nowa scenka o malutkiej, ledwie 6 letniej Evelyn ;). I nie wiem, czy widziałaś tą o przygotowaniach do 5. roku nauki w Salem.

      Usuń
    5. Luna to taki środek uspokajający w ludzkiej osobie ;P
      Ja sobie nawet nie wyobrażam Evelyn u Umbridge, skoro moja Caro tak naskoczyła na tą babe, to aż boje się myśleć, co by wykombinowała Niebieska ;P
      Mnie tam akurat naglące terminy motywują, ale w czasie dłuższego weekendu postaram się napisać chociaż jeden, dwa posty do przodu, także może kiedyś odstęp między rozdziałami będzie krótszy, niż 14 dni, kto wie ;)
      Scenki o malutkiej Evelyn jeszcze nie czytałam, poprzednią owszem, ale po nadrobionych zaległościach zaraz wejdę na Niepublikowane, bo jestem ciekawa kreacji sześcioletniej Evelyn ;)

      Usuń
    6. No, Niebieska pewnie na początku by była bezczelna, a potem by się poryczała i krzyczała, że chce wracać do NY xDDD. Ale w sumie w pewnym momencie będzie mieć jeszcze gorsze przejścia aniżeli pisanie piórem. No, ale Evelyn czasem bywa nieco histeryczna.
      Na scenkę o malutkiej Evelyn oczywiście zapraszam, ciekawa jestem co na nią powiesz ^^.
      Mam nadzieję, że ci się uda stworzyć zapasy i wrzucać notki częściej ;)).

      Usuń
    7. Jestem pewna, że niestety, nawet Evelyn nie potrafilaby tak dać się Umbridge we znaki, by ta opuściła Hogwart czy coś w tym stylu. Toż to potwór jest i pewnie by jeszcze ścigała Niebieską za jej odmienność :)
      Hm... Caro też łatwo mieć nie będzie, nawet gdy już nie będzie musiała ukrywać się przed światem, kim tak naprawdę jest. W końcu w trudnych czasach przyszło jej żyć, a jak przyjdą czasy, gdy to Snape będzie dyrektorem Hogwartu, to już w ogóle będzie chaos :)
      Ja przestaną nas w szkole tak na co dzień męczyć tymi glupimi sprawdzianami, to z pewnością jakieś zapasy zrobię :) już nawet w tym tygodniu miałam zamiar zacząć pisać i wszystko legło w gruzach ...

      Usuń
    8. No, pewnie by nie odesłała Niebieskiej, bo straciłaby fajną zabaweczkę. A że ona nienawidzi odmienności, to by ją ostro gnębiła. A w czasach Snape'a Evelyn nie przeżyłaby pewnie nawet pierwszego tygodnia za swe promugolskie sympatie i knąbrność.
      Jestem ciekawa, jak Caro się przyzna, kim tak naprawdę jest, jak to będzie wyglądało i kiedy to napiszesz ^^.
      Tych sprawdzianów naprawdę nie zazdroszczę... Ja na szczęście nigdy nie musiałam zakuwać w domu, zawsze wystarczało mi to, co na lekcjach, więc po szkole miałam już cały dzień dla siebie ;).

      Usuń
    9. Jeszcze by Umbridge wymyśliła dla niej inny rodzaj tortur, bo przecież taki wybryk natury nie może żyć sobie ot tak, swobodnie.
      A za czasów Snapea, to pewnie Carrowowie z chęcią ponaduzywaliby sobie na Niebieskiej Cruciatusa.
      Mam już plan co do tej sytuacji i wrecz już teraz chciałabym opublikować o tym notkę, ale niestety, trzeba czekać :) na razie muszę ugruntować relacje między rodzeństwem, wprowadzić GD, trochę pojechać po Cho no i Hagrida gdzieś wepchnąć, w końcu on też zna prawdę ^^
      Ech, ja muszę przebrnąć jakoś przez ten tydzień, kolejny już będzie lajtowy, bo tylko 3 dni szkoły, jakoś wytrwam. Chyba :p

      Usuń
    10. Niebieska pewnie pisałaby tym piórem tak długo, aż odpadłaby jej ręka ;P. Umbridge na pewno nie polubiła by tak knąbrnej i promugolskiej osóbki. Evelyn pewnie by pyskowała, no i na 100% przyłączyłaby się potem do GD, choćby po to, by zrobić jej na złość.
      Początkowo miałam Niebieską umieścić właśnie w roku 1997, ale później zrezygnowałam, gdyż w tamtych czasach Evelyn, jako obca, pewnie nawet nie dostałaby pozwolenia na naukę w Hogwarcie, a nawet jeśli, to nie pożyłaby tam długo.
      Jestem ciekawa, jak opiszesz te notki ^^. Nie umiem się doczekać pojechania po Cho, nie lubię laski xD. I czekam też na GD, no i Hagrida.
      Tylko 3 dni szkoły w przyszłym tygodniu?

      Usuń
  8. Matko, tak czytam, czytam i się zastanawiam, co się w ogóle dzieje! Z początku pomyślałam, że to Snape do niej idzie z zapaloną różdżką. Potem jakieś napisay... Myślałam, że to Irytek albo coś. On lubi postraszyć i podokuczać innym, taki z niego fajny gość ! A potem piszesz, że to wąż! No więc już chyba jasne, że to kochana Nagini była ! Aż mi oczęta na wierzch wyszły, jak sobie to uzmysłowiłam. Bo na początku też pomyślałam, że to Bazyliszek i zmarszczyłam brwi, bo przecież on już nie żyje od 3 lat! Ale to jednak nie on. Nasz kochany horkruks się pokazał, hihi ^^ Teraz tylko czekać, aż wszystko to stanie się prawdą, albo przynajmniej zmalujesz jakieś wydarzenie mrożące krew w żyłach, którego ten sen będzie przepowiednią!
    Kurcze, chyba najbardziej podobały mi się te słowa, które wypowiedziała Luna. W dodatku czytałam sobie to tak, jak ona mówi i wyobrażałam ją. No, genialna jest. Niby "pomylona", tak się zachowuje, ale to jest bardzo mądra dziewczyna. I w dodatku jak sama Caroline zauważyła, odznacza się wręcz stoickim spokojem. Mi się to strasznie w niej podoba. W dodatku jest wierną przyjaciółką i tak naprawdę Lunie można by powiedzieć chyba wszystko, bo ona nie wygada nic. Uwielbiam ją na swój sposób ;)
    Ale wracając do rzeczy to mam nadzieję, że Caroline przemyśli wszystko jeszcze raz, na spokojnie, rozpatrzy wszystkie za i przeciw i jednak zdecyduje się walczyć z Umbridge o swoje prawa u boku brata i przyjaciół. W sumie chyba wszyscy tego oczekują, bo jak inaczej mogłaby się zachować?
    Ładnie, podobał mi się rozdział ;) Czekam na więcej, bo mnie coraz bardziej rozkręcasz ;d W dodatku przeczytałam go chyba najszybciej z wszystkich, a tak mi się przynajmniej zdaje! *.* ( Weź pod uwagę fakt, że wczoraj byłam na 18 i mam problemy z kontaktem ;d )
    Zmagać się z Konradem Wallenrodem? Dziewczyno, cholera jasna! Konrad Wallenrod jest genialny! Wajdelota, sam Kondzio! Ogólnie uwielbiam chyba te dłuższe dzieła Adaśka! Pana Tadeusza, Dziady... No, przeczytałam to wszystko chyba w jeden tydzień w wakacje! A Kondzia w jeden dzień! Według mnie jest genialny! ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Twoja początkowa interpretacja, Freyo, strasznie mnie rozbawiła ;) Snape? To chyba najlepsze, rzeczywiście, mocne skutki tej osiemnastki ;)
      A no, miało to coś wspólnego z Nagini i jej towarzyszem - tylko nie wypowiem jego imienia, bo się boję, o ;)
      I nie, nie Bazyliszek, skąd, nie będę wywoływać zmarłych spoza grobu, bo bigosu tym tylko narobię tutaj ;P
      Mroczniejszy wątek pojawi się już chyba w dziewiątym rozdziale, ósmy będzie takim podsumowaniem pierwszego miesiąca Caro w Hogwarcie ;)
      Luna jest bardzo mądrą dziewczyną tylko wielu jej nie docenia ze względu na to, że właśnie jest taka "pomylona" ;) Tak sobie myśle, rzeczywiście nie wygadałaby sekretu Caro, ale jednak wcześniej to się o nim nie dowiem, mam inne plany^^
      Och, Caroline stawi czoła Umbridge, spokojna głowa, w końcu niedługo przyjdzie czas na GD^^
      Dobra, wiem, że źle to ujełam, bo lektura mnie urzekła i nawet pod koniec się popłakałam. Byłam zła, że Aldona nie zgodziła się na ucieczkę, a mogło się to tak pięknie skończyć... Mickiewicz ogólnie ma świetne dzieła, kocham Pana Tadeusza, Romantyczność, Lilie, a Świteziankę znam na pamięć ;)

      Usuń
  9. Właściwie to nie wiem, czemu ja naiwna myślałam, że Umbridge jakoś bardziej przejmie się tym, co się stało. W końcu równie dobrze nie musiała być to wina szlabanu, a jakaś choroba lub coś. No ale o kim my mówimy. Wstrętna, głupia jędza. Mam nadzieję, że niebawem dostanie za swoje, bo w końcu tak być nie może. O!
    Żal mi Caroline, że musi przez to wszystko przechodzić. Szczególnie, że widać, iż powoli nie radzi sobie z tymi wszystkimi tajemnicami i sekretami. Coś mi się wydaje, że wcześniej czy później komuś jednak powie o jedno czy dwa słowa za dużo. Chociażby w złości.
    A Luna jest po prostu urocza, jak tu można jej nie lubić ^ ^
    Pozdrawiam serdecznie i życzę szybkiego powrotu weny i pozytywnych chęci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję l)
      Umbridge raczej nic nie jest w stanie zmienić, przynajmniej w moim odczuciu. I cóż, dostanie za swoje, owszem - w swoim czasie ;)
      Caroline czasami wykańcza ta cała sytuacja, ale dziewczyna jest silna. Co Los niestety chce jakoś zniszczyć...
      Lunę da się tylko kochać ;)

      Usuń
  10. PAJĄK. Matko ojcze, to jedno słowo mnie po prostu sparaliżowało, gdyż pająków boję się bardziej niż tych zombie i zmutowanych wirusów, o których teraz kręcą filmy. Wolałabym spotkanie z najgroźniejszym rogogonem niż z takim małym, obrzydliwym pająkiem. Aż mi się zimno zrobiło.
    A teraz będę trochę wychwalać, więc mam nadzieję, że się nie zanudzisz: bardzo dobrze przedstawiasz kanoniczne charaktery, przede wszystkim Umbridge, ale również Hermiony, Ginny, Harry'ego, Rona, Luny. Troska Rudej jest tak prawdziwa, że aż normalnie nie wiem, co powiedzieć. Caroline nie ma łatwego życia, to na pewno i czasem aż mam ochotę trzepnąć tak Harrym, żeby jakoś bardziej się do niej zbliżył, bo może właśnie tego potrzebuje. W niektórych momentach mam wrażenie, że Caroline pragnie wykrzyczeć prawdę swojemu bratu, ale powstrzymuje się w ostatnim momencie. Może w końcu jednak to zrobi?
    Och. Historia, wos, uroczo <3 Historia programowa liceum, obejmująca wszystkie państwa, miasta i nawet te najmniejsze pipidówy, była koszmarna. Nigdy nie miałam nic przeciwko historii Polski, ale nie rozumiałam, po co mi wiedzieć, że jakiś tam łepek z Francji podzielił ziemie na trzech synów? Już wolałam te wszystkie ciągi, logarytmy i rachunki prawdopodobieństwa! W każdym bądź razie moja klasa była tak uzdolniona historycznie, że facet po prostu dał nam spokój, kiedy się dowiedział, że wojny grecko-perskie wygrały PRUSY <3
    Powodzenia życzę i weny! Bo chyba już groziłam Ci, co się stanie, jeśli przerwiesz tę historię, co? :>
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to chyba bardziej boję się gryzoni. Fuj, jak tak sobie przypomnę o swojej "przygodzie" z myszą w domu, to mi się słabo robi. Ale pająki lepsze nie sa ;)
      Więc tak, cieszę się, że udaje mi sie przedstawić w miarę dobrze te wszystkie kanoniczne postacie, głównie mam największy problem z samym Dumbledorem i Snapem ;)
      Caroline nie ma łatwo, rzeczywiście przydałoby się wsparcie brata, aż mnie boli wewnątrz, że tak ją torturuję, ale cóż - na potrzeby opowiadania ;)
      I rzeczywiście, dziewczyna najchętniej powiedziałaby całą prawdę, sama bym pewnie się wygadała, ale cóż stawka jest zbyt wysoka.
      Moja historyczka jest... Kochana. Ten jej tekścik, że "bierzemy tylko podstawę", a na jej biurku podręcznik z rozszerzenie i między stronicami pełno własnych notatek. A najlepsze jak nam dyktuje zagraniczne miejscowości. Potem szukam na mapie i guzik - nie ma czegoś takiego jak "Maczupiczu" ;)
      U nas historia to na ściągach cały czas przepływa. Ale ocen ładnych nie ma, bo kobieta sokole oko posiada ;P
      Tak, tak, wiem - właśnie przez te Twoje pogróżki nawet nie rozmyslam nad zawieszeniem bloga ;)

      Usuń
    2. Również nienawidzę pająków... i igieł lekarskich... Rozumiem, co czujesz..

      Usuń
  11. Jak zwykle, swietna notka. Az nie moglam jej sie doczekac, codziennie sprawdzalam. Jest swietna. Caroline ma przeBIPane... a ta rozowa ropucha by sie soba zajela, a nie... Na twoim miejscu napisalabym, ze Cari nie wytrzymala i powiedziala Lunie prawde o braciszku, a ona doytzmalaby tajemnicy, ale tak tez spoko. Bynajmniej wtedy rozladowalaby emocje. Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam, mam 5 rozdzial wiec bardzo mi zalezy na opiniach. Weny i pozdrawiam :D :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że tak Ci się spodobał kolejny rozdział ;)
      Niestety, mam inne plany na dalsze losy Caro, nie wyjawi ona Lunie tajemnicy, nie ma tak dobrze ;)
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  12. Anastasia!
    [Może jak się podliżę, to winy zostaną mi wybaczone:P]

    Hahah, ja Ci już mówiłam WOS to zuoooo! Przez "uooo"!!! A widzisz, po co było brać rozszerzoną historię? To znaczy się, ja bym wzięła, bo historię bardzo lubię, a matma mnie dobija i jak ty to powiedziałaś "Działa jak Stoperan".
    Umbridge, jej bardzo landrynkowy pokój i pająk. Najlepsza scena pod słońcem!!! "Pają w moim gabinecie?" HAHAH, Przypomina mi się moja babka od francuskiego. "Araignée!!!" Pisk i wrzask na całego. No, ale przejdźmy do twojej notki:D
    W sumie nawet nie myślałam, że Landryna jakoś specjalnie przejmie się nagłym omdleniem Caroline. No bo o kim my mówimy, hę? Zuaaa Dolores! Ale można powiedzieć, że się nad nią "zlitowała" i wypuściła ją wcześniej. Ach, zła, niedobra jędza.
    Ach... Ta troska Caro czasami mnie przeraża. Ale za to bardzo mnie rozbawiła część w której Caro wpada do pokoju i zaczyna się pakować. Wiem, ja i moje dziwne poczucie humoru... No, ale fakt Caroline ma ciężkie życie i nie powinnam się z niej śmiać. :(
    Luna wyszła Ci jak prawdziwa, rodowita Luna. Tak, bardzo wygodnie się leży na podłodze, powinnaś spróbować. :P
    Harry przejrzyj na oczy, bo jak nie to sama cię trzepnę. Grr... Jak można nie widzieć podobieństwa do swojej własnej matki? Coś czuję, że należy zmienić okularki:D

    Całuję i życzę wieluuuuu chęci i weny na następny rozdział. I powodzenia z historią kochana:*
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eileen, Ty masz mi nowy rozdział wstawiac, a nie podlizywać się, no ;*

      Hej, hej, ja nie wybierałam rozszerzenia z historii ;P Jestem na bio-chemie, tylko nauczycielke mam... Ten, tego - "mądrą" i nam wali nadobowiązkowym materiałem - tak samo baba z WOSu ;)
      Rozumiem, że to "araignee" to pająk, tak? Cóż za paradok, piszę o dziewczynie biegle znajacej francuski, a sama z tego języka nie znam ani słówka ;P
      Nie no, to by było wręcz dziwne, gdyby Umbridge przejęła się stanem Caro, no chyba że stałoby sie to gdzieś wśród ludzi itd ;)
      Czy ja wiem, czy puściła ją wcześniej? Dobrze, że dziewczyna tego szlabanu ma tylko dwa dni ;)
      Caroline reaguje bardzo impulsywnie, ale nie, nie opuściłaby Hogwartu, gdyby doszło do niej co wyprawia ;P
      A scena z Luną chyba najbardziej mi wyszła i potwierdzam - bardzo wygodnie się leży^^
      A Harry jeszcze przejrzy na oczy, spokojnie. Oczywiście trochę będziesz musiała na do poczekać - buahahaha, ale zła jestem ;P

      Dziękuję za wszystko, kochana ;*

      Usuń
  13. O, moja Luna się zjawiła! I widzę, że jednak na lunaballę się zdecydowałaś, a nie jednorozca, no jak moglaś? :c
    Ale tak poza tym rozdział super, nie widzę potrzeby dłuższych komentarzy pisać, bo i tak widuję rozdziały przed ich premierami, buahahaha :)
    Czekam na wątki z Czarnym Panem :*

    brotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty chyba zgłupiałaś z tym jednorozcem, w ogóle wiesz jaki on jest niebezpieczny?! :)
      I cicho tam, bo dostaniesz karę i będziesz grzecznie z innymi czekać sobie na notki :]
      A na Voldzia jeszcze sobie poczakasz :p

      Usuń
    2. Serio? ile on miał na wikipedii iksów? ;p
      Nie no, chyba nie zrobisz mi tej przykrości :*

      Usuń
    3. Chyba z cztery, napewno mniej niż lunaballa :)
      A zakład?

      Usuń
    4. Nie, dziękuję ;*

      Usuń
  14. Dziękuje za miły komentarz u siebie. Liczę na to, że będziesz wpadać :) Twoje opowiadanie również przeczytam jak będę miała chwilę czasu. Masz śliczny szablon tylko powinnaś trochę obniżyć nagłówek, jest na to odpowiedni kod do css ;)
    Dodaję do linków, będę wpadać i skomentuje dokładniej jak przeczytam wszystko. Pozdrawiam serdecznie :)
    zmienicprzeznaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyś też miała mało czasu na nadrabianie zaległości? :) ja przez tą szkołę już nie wyrabiam na blogach :)
      Co do szablonu, to z naglowkiem są problemy przy innych przegladarkach niż google chrome :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
    2. A rozumiem ;P Tak, też nie mam czasu. Mam tyle rozdziałów do przeczytania u innych a nie mam kiedy się za to zabrać. A teraz jak mam trochę czasu to nie mam sił, bo jestem chora. I weź tu coś zrób =.='

      Usuń
    3. Rety, współczuję z tą chorobą, chociaż ja i tak mam taki dziwny charakter, że z gorączką chodziłabym do szkoły, nadrabiała zaległości itd. Chociaż i tak jestem teraz z kilkoma rozdziałami u niektórych w plecy, bo po prostu nie wyrabiam ze szkołą ;)

      Usuń
    4. Wiesz, moja gorączka nie jest jakaś strasznie duża, jednak wykańczają mnie zatoki. Jak sobie pomyślę, że miałabym siedzieć na lekcji i się męczyć to już wole zostać w domu a potem przez weekend przepisać zeszyty.
      Niedługo weekend to na pewno nadrobisz ;P

      Usuń
    5. Rety, mam koleżankę chorujacą na zatoki, więc teoretycznie wiem, co to za ból...
      U mnie przepisywanie to katorga, zwłaszcza u tych nauczycieli, u których przez 45 minut zapełnia się po 5 stron :(

      Usuń
  15. Ciekawy zbieg okoliczności - zostawiasz u mnie komentarz, podczas gdy ja planuję czytać Twoje opowiadanie ;) Na pewno możesz się spodziewać tu obszernej opinii, kiedy nadrobię wszystkie posty. Zapraszam Cię również na mój potterowski twór: http://gryfonka-na-tropie.blogspot.com/ Myślę, że tematyka jest Ci bliższa :) Kłaniam się nisko i życzę mnóstwa weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosze, rzeczywiście niesamowity zbieg okoliczności, może to jakis znak? ;)
      Na Twojego drugiego bloga z pewnością wpadnę, gdyż opowiadania o Gryfonach to jedne z moich ulubionych, chociaż Ślizgoni i Krukoni też są niczego sobie^^

      Usuń
  16. No cóż, ja też nie potrafię trzymać nerwów na wodzy. Choć u mnie działa to nieco inaczej.

    Hogwart za czasów Umbridge - zawsze się zastanawiamł, co gorsze, Umbridge czy Carrowowie i do tej pory nie mogę znaleźć odpowiedzi. Ale trochę podziwiam Caroline. Mimo wszystko daje sobie z tym radę. Jak nie patrzeć, ma nieco więcej na głowie niż inni. Nieco więcej problemów.

    Kurczę, się zastanawiam, co Ty tam wymyśliłaś? Co ta Umbridge wie o opiekunce Caroline? Hm, dziwne. No i o jej opiekunie. Raczej mi się wydawało, że różowa ropucha uwielbia Ślizgonów. No ciekawie się zapowiada.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doprawdy, a jaki to u Ciebie ma... Mechanizm? ;)

      Ty wiesz, że jak teraz i ja nie mogę się zdecydować czy Umbridge, czy Carrowowie są gorsi? Na pierwszy rzut oka, wybrałabym tych drugich, ale jak by się się tak głębiej nad tym zastanowić...

      A no, wymyśliłam trochę, wymysliłam, ale nic nie powiem, chcę Ciebie i resztę zaskoczyć ;P
      Może Umbridge uwielbia Ślizgonów, ale nie tzw. "zdrajców krwi" ;)

      Usuń
  17. Tam na początku to jakiś śmierciożerca jej w głowie siedzi, czy może Umbridge? A może jeszcze coś innego?
    Czy ta Umbridge naprawdę nie ma serca? Nie odpowiadaj. W końcu i tak wszyscy znamy odpowiedź.
    I wiesz co? Od razu widać, że oni są rodzeństwem, ale ja już chyba o tym mówiłam, nie?
    Tylko że biedna Caroline chyba ledwo to wszystko wytrzymuje. Już raz prawie się wygadała, no i różowa jędza chyba zbyt wiele wie o przeszłości Caroline i najwyraźniej to wykorzysta albo już zaczęła to robić. A nie dałoby się, pozbyć jej trochę szybciej, hę? Raczej nikt nie miałby nic przeciwko ^^
    Nasza poczciwa, dziwna Luna. Mimo tej całej swojej dziwności daje dobre rady i trzeba jej czasem posłuchać, bo to naprawdę wychodzi ludziom na dobre.
    Wybrałaś WOS? ;o Historię jeszcze lubię, ale tamto drugie to zmora ludzkości. Więcej uczę się z tego niż ze wszystkich innych przedmiotów razem wziętych!
    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, idziesz we właściwym kierunku ze swoimi przypuszczeniami, ale ja, niestety, niczego nie zdradzę ;)
      No cóż, Umbridge jest... Eee, może rzeczywiście nie będę odpowiadać ;)
      Rzeczywiście, Caroline ma naprawdę ciężko, chociaz jest naprawdę silną osobą, w końcu wszystko ma swoje granice, czyż nie? Co do ropuchy, to chciałabym się jej pozbyć, no ale przecież GD musi przeciw komuś (czemuś) walczyć, no nie? ;)
      A Luna, to najcudowniejsza osoba na świecie i nie mam pojęcia, czemu aż tak ludzie jej nie tolerowali - ja to bym się wręcz starała zostać jej przyjaciółką ;)
      WOS? Ach, nie, nie i, jeszcze raz, nie. Po prostu mam takie głupie babki i z WOSu, i z historii. Sama jestem na bio-chemie i mam inne zainteresowania, uwierz ;)

      Usuń
  18. Oo. Wąż, zaatakował ją wąż... Cóż, łatwo się domyślić, że to Nagini. Osobiście nie przepadam za wężami, nie lubię ich i tyle, gdy na nie patrze... to obślizgłe cielsko... pomińmy fakt, że zapewne najzwyczajniej w świecie się ich boję i tyle, choć sama nie wiem. One po prostu doprowadzają mnie do stanu, którego nijak nie potrafię nazwać. Dobra, mniejsza o mnie. Wcale się nie dziwię reakcji Caroline. Ja również chciałabym uciec, jak najdalej od Umbridge. Wredna baba. Nigdy jej nie lubiłam, walnęłabym ją jakimś porządnym upiorograckiem xD.
    Cóż... notka bardzo mi się podoba ;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja, dla odmiany kocham węże, zwłaszcza pytony i planuję miec własnego, gdy będę już dorosła ;) i wcale nie są śliskie, o nie^^
      Na Umbridge to trzeba zastosowac Cruciatusa, powiedziałabym nawet, że Avada Kedavra, ale zabijac to ja, na szczęście, nie potrafię ;)

      Usuń
  19. Zastanawiam się, co właściwie oznacza ten głos w głowie Caroline. Tj. ona ma jakieś obce podszepty w głowie?
    Dobrze, że przynajmniej Caroline jest szczera sama ze sobą i zdaje sobie sprawę z tego, że nie potrafi panować nad swoimi emocjami na wszystko reaguje nader gwałtownie.
    Lubię Lunę. ona jest tak prawdziwie przekonywująca, a zarazem nienaturalnie naiwna.
    Kurczę, wiem, że akcja musi jeszcze trochę się na tym oprzeć, ale ja już normalnie się nie mogę doczekać aż Caroline ujawni się przed Harry'm. To dopiero będzie coś, co trudno opisać.

    Rozszerzona historia niewątpliwie jest trudna, ale trzeba spróbować się w niej odnaleźć - sama też to czasami przerabiam, bo jestem na humanie;) poza tym jedne okresy z historii lubi się bardziej, a inne mniej. Poza tym tak z ciekawości mogę zapytać, jaki masz profil klasy? bo piszesz o rozszerzonym wosie, historii, matmie i chemii, co nieco mnie dezorientuje.

    P.S. Ja jutro będę się brała za czytanie Konrada Wallendroa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele mogę Ci wyjaśnić, odnośnie tych głosów i snów, bo to byłby taki spoiler, ale powiem Ci, że jest to coś a`la sytuacja z blizną Harry`ego, ale, oczywiście, to tylko takie porównanie ;)
      Caroline musi byc ze sobą szczerze, w końcu innych musi okłamywac, gdyby jeszcze miała tak postępowac sama ze sobą, to by ześwirowała ;)
      A Luny nie da się nie lubić, przynajmniej moim skromnym zdaniem ;)
      Oj, jeszcze sporo czasu minie, nim Harry dowie się prawdy, mam nadzieje, że wytrwasz wraz z innymi, bo w sumie będzie to dopiero gdzieś 1/3 całego opowiadania ;)

      Ja jestem na bio-chemi. Zdawac maturę chcę z chemii, matmy, polskiego i angielskiego ;)
      A z przedmiotów humanistycznych mam, po prostu, porąbanych nauczycieli ;)

      Usuń
  20. Po całym tygodniu morderczej nauki i niewyspania w końcu dotarłam! :D Najmocniej przepraszam, że tak późno, ale szkoła całkowicie pochłania mój czas wolny.
    Blee, pająk ;/ Jak ja ich nie lubię. Ohydne. Bardziej się ich brzydzę niż boję. Już widzę to zdziwienie Umbridge, kiedy dowiedziała się, że coś nieróżowego i w dodatku brzydkiego, jest w jej gabinecie :D Ach, bezcenna reakcja.
    Uwielbiam Lunę. Tak dobrze oddałaś jej charakter, że ma się wrażenie jakby czytało się słowa samej Rowling. Zawsze podziwiałam pannę Lovegood za jej stoicki spokój i opanowanie. Teraz widzę, że nie jestem sama, bo Caroline również to zainteresowało :) Mi, na miejscu Caroline, też puściłyby nerwy. Wcale, a wcale się jej nie dziwię, każdy człowiek ma prawo do chwili słabości.

    Ech, każda szkoła zawsze musi wymyślić coś, aby utrudnić życie uczniom. -.- Z pewnością uczenie się tych wszystkich drobiazgów z historii nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. ;p Podziwiam cię za tę chemię xd. Że masz do niej cierpliwość i głowę. Bo ja kompletnie nie. W dodatku mam dziwne odczucie, że moja nauczycielka od chemii się na mnie uwzięła -.-

    Ściskam i życzę mnóstwo weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, sama mam takie zaległości, w dodatku wciąż jestem niewyspana i wprost nie mogę doczekać się dłuższego weekendu, jak Boga kocham ;)
      Też nie cierpie pająków, ale gryzonie są dużo, dużo gorsze, moim skromnym zdaniem ;/
      Łał, do Rowling mi jeszcze ho, ho brakuje, ale i tak dziękuję za pochwałę, akurat tej postaci byłam od początku pewna, nie da się ukryć, że uwielbiam tą Lovegood ;)
      Ja w takiej sytuacji zachowywałabym się również jak Caro, daleko mi do Luny, niestety ;)

      Ja chemię uwielbiam od drugiej klasy gimnazjum. W pierwszej liceum miałam z nią spore problemu, bo było w niej mnóstwo elementów z fizyki, ale teraz w końcu zaczęliśmu organiczną i jestem w niebie ;)
      A nauczycielką się nie przejmuj, odpuści sobie ;)

      Usuń
  21. Kobieto! Jak zwykle swietny rozdzial. Brakowalo mi... Harryego :D Watek o tym, ze jego siostra patrzy sie na niego jak zakochana nastolatka sprawil, ze nie moge sie doczekac sytuacji, kiedy beda sam na sam xD Umbridge i jej szlabaniki... Nie sadze, by cala szkola byla w stanie utrzymac to w tajemnicy przed Wielka szycha Ministerstwa xD Zwlaszcza jesli przypomnimy sobie o jego wielkich zdolnosciach wzgledem legilimencji i oklumencji. Luna. Super postac. Kochalam ja w zwyklym Potterze, a tu dodatkowo nabiera kolorow :D Nie moge sie doczekac az akcja sie rozwinie, a najbardziej czekam na to, kiedy Wybraniec sie dowie o jego siostrzyczce. Zazwyczaj w takich przypadkach odnotowuje sie odraze do rodziny/przyjaciol ktorzy wiedzieli i nic nie powiedzieli, nawet jesli pozniej to przechodz, to w pierwszym momencie osoba poinformowana stara sie izolowac od informatora. Tak ci tylko mowie. W razie co :d Przy okazji, czekam na wiecej akcji z Severusem Snape'm :D Lubie postac, czy w Potterowatym czy w fan Fickach (przy okazji; polecam http:www.aboutseverus.blogspot.com -nie moje, ale bomba :D). Szczerze, chcialabym, zeby chociaz jeden blog nie przedstawial Dracona jako bestie. W moim opowiadaniu (nie wysle linka xD) Draco jest zimnym arystokrata, ale ma uczucia! Jest wredny, ale to przez ojca i zle priorytety oraz wartosci! Wiec roche zrozumienia dla postaci! Dobra dobra, nie pouczam cie bo i tak bombowo piszesz :D Czekam i czekam na numero dieci :P wiec prosze przyspieszyc produkcje bo znajde cie na google maps :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham twoje opowiadanie. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dzisiaj biorę się za dalsze czytanie ;p. Muszę ci powiedzieć, że piszesz cudownie. Zazdroszczę talentu ;p.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy