sobota, 17 listopada 2012

10. Visam Anamarum

 Miliardy pytań bez odpowiedzi. I dziesięć razy więcej opcji rozwikłania zagadki. Znajome obrazy przesuwające się tuż pod nosem.

 Krew sącząca się z olbrzymiej rany w brzuchu. Zapach śmierci w zgęstniałym powietrzu i ten pusty wzrok umierającej osoby...

 „Obiecaj, że będziesz walczyć. Musimy walczyć...”

 Słyszę ciche, niewyraźnie głosy, dobiegające do moich uszu, jakby z opóźnieniem. Coś mówi mi, że powinnam otworzyć oczy, uwolnić się od otaczającej ciemności, ale zaraz drugi głosik nakazuje pozostać tam, gdzie widok rozlewu krwi połączony ze współczującymi spojrzeniami nie będzie nękać mojej psychiki.

- Chyba już się budzi...

- Moim zdaniem marszczenie nosa nie musi świadczyć o tym czy ktoś się budzi, czy dalej śpi...

 Hermiona? Ron? 

 Słysząc głosy przyjaciół mojego brata, próbuję przypomnieć sobie przebieg wydarzeń z Hogsmeade. Bezskutecznie... Wspomnienia dotyczące pierwszego wypadu do wioski wyraźnie bledną, gdy tylko przypominam sobie zmęczoną, ale dziwnie spokojną twarz blondwłosej kobiety.

 Jeszcze żywej kobiety...

 Gdy znów widzę rzewne strumienie szkarłatnego płynu wylewające się z obrzydliwej rany, dochodzę do wniosku, że czarny kokon, otaczający całą moją postać, nie jest już bezpiecznym miejscem.

 Otwarcie oczu przychodzi mi jednak z wielką trudnością. Przez chwilę mam nawet wrażenie, że po uchyleniu powiek nadal znajduję się w ciemności.

 Oślepłam?! To niemożliwe!

 Nagle czuję jak czyjaś dłoń mocno chwyta mnie za nadgarstek, a do świadomości zaczyna przebijać się mieszanina najróżniejszych, znajomych mi głosów. Chcąc wyrwać się z tego koszmarnego stanu pomiędzy snem, a jawą, gwałtownie zginam nogi w kolanach.

 Niespodziewanie rozbłyskuje mi się przed oczami potężne, jasne światło, na które reaguję jedynie głośnym jękiem, natychmiast zrywając się do pozycji siedzącej.

- C' est quoi, ce bordel? – Wyrzucam z siebie, zdziwiona jednocześnie moją potwornie zmodulowaną barwą głosu. –  Où suis- je?

 Szum panujący w głowie momentalnie przybiera na sile, wprawiając tym samym wszystkie komórki mojego ciała w dziwne, pozbawione rytmu, pulsowanie.
 Dopiero po chwili orientuję się, że ktoś dalej uciska mój szczupły nadgarstek. Opanowując kolejną falę bólu, ostrożnie podnoszę głowę, uświadamiając sobie, że oprócz Rona i Hermiony, których głosy słyszałam jeszcze przed chwilą, wpatrują się we mnie cztery dodatkowe pary oczu.

- Obudziłaś się – słyszę znajomy głos Ginny, dochodzący z lewej strony. – Już dobrze, Caroline, jesteśmy z tobą.

 Odwracam się w jej kierunku i, gdy nasze spojrzenia się krzyżują, dostrzegam mokre ślady na jej lekko zaróżowionych, piegowatych policzkach, co wywołuje napływ łez do moich oczu.

- Caroline, nie płacz, jesteś bezpieczna – Juliette uspokajająco głaszcze mnie po prawym przedramieniu, co powoli łagodzi płaczliwe drgawki bezlitośnie szarpiące moim ciałem.

 Ostrożnie kładę głowę na poduszce, lecz zaraz po zetknięciu się mojego policzka z chłodną pościelą, dociera do mnie, że nie znajduję się we własnym dormitorium.

 Łóżko nie jest tak wygodne, materac twardy, przypominający ten, na którym spałam w moim pokoju w Beauxbatons. Nigdzie też nie ma czerwonych kotar, którymi w tej chwili najchętniej odgrodziłabym się od reszty otaczającego mnie świata.
 Powoli robię głęboki wdech, przekonując się, że powietrze przepełnione nie jest mieszanką perfum, jakich używam wraz z przyjaciółkami, tylko aromatami przeróżnych ziół, z których najbardziej odznacza się w chwili obecnej ostra woń mięty.
 Całe pomieszczenie ma w sobie dziwną aurę. Przypomina jakby... Izbę Chorych w mojej dawnej szkole?

- Gdzie ja jestem? – Udaje mi się wykrztusić, gdy w końcu przypominam sobie elementy języka angielskiego.

- Jesteś w Skrzydle Szpitalnym, kochanie – słyszę miękki głos, należący z do jakiejś starszej kobiety. – Trafiłaś tutaj wczoraj, po tym paskudnym wypadku w Hogsmeade, pamiętasz?

- Wczoraj?

 Marszczę brwi, zastanawiając się czy naprawdę aż tak długo przebywałam w tych nieprzenikliwych ciemnościach.

- Rzeczywiście, długo tutaj leżałaś – bez trudu rozpoznaję głos Rona. – Wyglądałaś tak, jakbyś właściwie nie żyła, gdyby nie to, że oddychałaś. Hermiona prawie...

- Ron! – Wyraźnie zmieszana Granger rzuca przyjacielowi karcące spojrzenie, pod którego wpływem chłopak odwraca wzrok, przybliżając się bardziej w stronę Harry'ego.

- Spokojnie, Hermiono – wzdycham, przymykając oczy – mnie samą przeraził fakt, że tak długo byłam nieprzytomna. Nie zdawałam sobie z tego sprawy.

 Odnajduję postać kobiety, uświadamiając sobie, że jest to przecież pani Pomfrey, hogwarcka pielęgniarka.

- Długo będę musiała tutaj leżeć?

- Myślę, że jak wszystko pójdzie dobrze, to wieczorem będę mogła cię już wypuścić – uśmiecha się do mnie życzliwie, kierując następnie wzrok na grupkę otaczającą moje łóżko. – A wasze piętnaście minut już chyba dawno minęło, prawda? Jeżeli chcecie, by wasza koleżanka wyszła stąd w pełni sił jeszcze dzisiejszego dnia, powinniście...

- A nie mogliby jeszcze tutaj chwileczkę zostać?

 Sama nie wiem, dlaczego wymknęło mi się to z ust. Doskonale wiem, że jeżeli Harry i reszta zostaną przy mnie, nieunikniony moment zadawania pytań przyjdzie znacznie wcześniej. Z drugiej strony, teraz najbardziej potrzebuję ich obecności, a samotność jest ostatnią rzeczą, na którą mam ochotę.

 Pani Pomfrey kręci głową z dezaprobatą, jednak widząc błagalne spojrzenia moich przyjaciół, wzdycha z rezygnacją, po czym udaje się do łóżka jakiegoś pierwszoroczniaka ze skręconą kostką.

 Niezręczna cisza, jaka na chwilę zapada między naszą szóstką, właściwie mi nie przeszkadza. Gwałtownie podciągam kołdrę pod samą brodę, głośno przy tym wzdychając. Za nic nie mam zamiaru zaczynać tej rozmowy, doskonale wiedząc, czego będzie ona dotyczyć.
 Przenoszę ukradkowe spojrzenia to na jedną współmieszkankę, to na drugą, później na brata i jego towarzyszy. Z przerażeniem orientuję się, że coraz więcej z zebranych przy mnie ludzi szykuje się do zabrania głosu.
 Zaciskam z całej siły powieki, mając wrażenie, że pytania jakie za chwilę poszybują w moją stronę, podziałają na mnie niczym ogromne pociski jakiejś mugolskiej artylerii.

- Caroline – ze zdumieniem spostrzegam, że to Harry przerywa nieprzyjemny nastrój, wyprzedzając tym samym Hermionę i Ginny. – Wiem, że wczorajsze wydarzenia... One... Z pewnością nie należały do przyjemnych...

 Urywa na chwilę, po czym wybucha niekontrolowanym śmiechem, w którym nie ma jednak ani krzty wesołości, za to przepełniony jest goryczą, smutkiem i rozpaczą.

- Matko, gadam jak pomylony. „Przyjemne”! Przecież widziałaś umierającą osobę!

- Harry – wtrąca się Hermiona, kładąc przyjacielowi dłoń na ramieniu. – Miałeś porzucić te wspomnienia. Może powinieneś stąd wyjść, przewietrzyć się...

 Kręci przecząco głową, siadając jednocześnie na skraju mojego łóżka. Czuję jak materac ugina się pod dodatkowym ciężarem, a do moich uszu dociera ledwo słyszalne skrzypienie sprężyn.

- Caroline – zaczyna na nowo, wpatrując się w szybę najbliższego okna. – Ja muszę wiedzieć, co się wtedy zdarzyło. Tyle osób w ostatnim czasie coś przede mną ukrywa. Błagam, chociaż ty powiedz mi prawdę... Czy... Czy ON tam był?

 Mrugam parokrotnie powiekami, czując nagłą suchość w gardle. Czy stawiając nacisk na „on” miał na myśli...

- Voldemort?

 Nim otrzymuję odpowiedź na moje domysły, zauważam jak Hermiona na sam dźwięk imienia tego potężnego czarodzieja wydaje z siebie dziwny odgłos, coś pomiędzy piskiem, a jękiem, zakrywając usta obiema dłońmi. Tym razem to Ron rzuca jej pełne dezaprobaty spojrzenie, chociaż wyraźnie widać, że i jemu nie podoba się fakt, iż bez zająknięcia wypowiedziałam na głos zakazane imię. Twarze moich współmieszkanek momentalnie stają się o parę odcieni bledsze.

 Gdy moje spojrzenie spotyka się ze spojrzeniem brata, ten szybko przytakuje lekkim skinieniem głowy.

- Nie było go tam. A przynajmniej ja go nie wiedziałam. Był tam tylko ten facet i... Kobieta.

 Na samo wspomnienie tej sceny czuję gwałtowny przypływ żółci do przełyku, a głowa staje się podejrzanie lekka. Odruchowo wbijam sobie paznokcie we wnętrze dłoni, mając nadzieję, że ból chociaż trochę pomoże utrzymać się w rzeczywistości.

- Właściwie, kim byli ci ludzie? Znacie ich może?

 Hermiona, która przez chwilę zachłannie szukała czegoś w swojej torbie, usłyszawszy moje pytanie podnosi wzrok, po czym podchodzi jak najbliżej łóżka i pochylając się, zniża jednocześnie swój głos do maksymalnego szeptu:

- Ja chyba wiem, kto to jest. To znaczy, nie znam tych ludzi, ale... Idąc dzisiaj do Skrzydła Szpitalnego, po drodze podsłuchałam rozmowę dwóch młodych aurorów, wracających najprawdopodobniej z gabinetu Dumbledore'a. Ta kobieta, która wczoraj zginęła to Eleonora Rossle. Miała niedługo iść na szkolenie do Ministerstwa Magii. A mężczyzna był jej bratem. Ponoć rodzeństwo ciągle się kłóciło, Eleonora była dłużna bratu jakieś pieniądze i...

- Bzdura! – Nie mogę uwierzyć w te zakłamane bajeczki, które z pewnością są wytworem Ministerstwa. – Od kiedy to na pieniądze mówi się CZARNY PAN...

 Nie mogę dokończyć, bo Ginny szybkim ruchem zakrywa mi dłonią usta.

- To nie jest odpowiednie miejsce na tego typu tematy, Caroline. Zwłaszcza w twoim przypadku, bo widzę, że uwielbiasz nazywać rzeczy po imieniu – wyjaśnia, siląc się przy tym na pogodny uśmiech, chociaż widzę w jej stanowczym spojrzeniu wyraźne iskierki lęku.

- Sami zaczęliście.

 Opuszczam głowę, oglądając swoje poobgryzane z nerwów paznokcie, gdy nagle przypominam sobie jeszcze jedną ważną rzecz:

- A co właściwie z zebraniem w tej całej gospodzie... Pod Świńskim Ryjem?

 Cała piątka wymienia między sobą rozbawione spojrzenia, po czym wybucha głośnym śmiechem, uciszając się dopiero pod wpływem karcącego spojrzenia pani Pomfrey.

- Pod Świńskim Łbem, Caroline - poprawia mnie Hermiona, znów zabierając się za penetrowanie wnętrza własnej torby. 

 Po niespełna minucie wyciąga z niej ciasno zwinięty kawałek pergaminu i pióro, spoglądając porozumiewawczo na resztę zgromadzonych przy moim łóżku, a gdy odpowiadają jej twierdzącym skinieniem głowy, znów zwraca się w moją stronę:

- Właściwie to pierwsze spotkanie wniosło jedynie tyle, że skompletowaliśmy wszystkich ochotników i na dobre przekonaliśmy Harry'ego, by został naszym nauczycielem – posyła przyjacielowi przyjazny uśmiech, po czym wyciąga kartkę w moim kierunku. – Trzeba ustalić jeszcze wiele ważnych rzeczy jak na przykład czas i miejsce spotkań. Zanim się za to zabierzemy, chcemy, by jeszcze jedno nazwisko zagościło na liście uczestników. Twoje nazwisko.

 Patrzę się niepewnie to na nastolatkę, to na wyciągnięte w moją stronę przybory do pisania.

- Jesteście pewni, że nadaję się do tego wszystkiego?

- Żartujesz! – Prycha Ron, bezceremonialnie siadając na materacu tuż obok Harry'ego. – Dziewczyna, która rzuca się z pięściami na Malfoya zawsze będzie witana w naszym gronie z szeroko otwartymi ramionami!

 Entuzjazm w głosie Weasleya sprawia, że złożenie podpisu zajmuje mi może ułamek sekundy.

 Wszelkie niepewności tryskają w jednym momencie niczym bańka mydlana. No, może nie wszystkie...

- Harry – zaczynam cicho, ze spuszczoną nisko głową. – Mówiłeś przed chwilą, że dużo osób coś przed tobą ukrywa. Czy chodzi o...

- A co to za przesiadywanie w Skrzydle Szpitalnym, drodzy państwo? Potter, Weasley, słyszałam, że macie potworne braki w pracach domowych. Można wiedzieć, dlaczego jeszcze nie zajęliście się ich nadrabianiem?

 Na dźwięk ostrego głosu McGonagall, wszyscy momentalnie sztywniejemy, a Hermiona w ułamku sekundy chowa pergamin i pióro na samo dno swojej torby.

- Eee... Bo my właśnie...

- Proszę oszczędzić mi żałosnych wymówek, panie Weasley i natychmiast ruszać z szanownym Potterem do dormitorium, ale już! Panno Granger, przypilnuj kolegów, by pożytecznie wykorzystali dzisiejsze popołudnie.

  W ułamku sekundy Skrzydło Szpitalne znów zamienia się w wielką oazę spokoju. Moje dwie współmieszkanki, bojąc się osobnego kazania od nauczycielki, wymknęły się z pomieszczenia pod pretekstem udania się do biblioteki, zostawiając mnie sam na sam z opiekunką Domu Lwa.

- I jak się czujesz, Caroline? – Zmiana w tonie jej głosu sprawia, że jestem o krok od wybuchnięcia histerycznym śmiechem.

- W porządku, pani profesor – z trudem udaje mi się dobierać odpowiednie słowa. – Czuję się o wiele lepiej. Mam nadzieję, że będę mogła stąd dzisiaj wyjść.

 W odpowiedzi czarownica wzdycha ciężko, na chwilę zdejmując okulary i pocierając sobie skronie delikatnymi, okrężnymi ruchami.

- Może ty mi wyjaśnisz, moja droga, jak to jest, że spotykam w swoim życiu już trzeciego Pottera ze skłonnością do wpadania w tarapaty?

- Trzeciego? – Moje brwi mimowolnie unoszą się w górę ze zdziwienia.

- Niestety. Najpierw twój ojciec, później Harry, a jakby tego wszystkiego było mało, jeszcze ty!

 Nie mam pojęcia jak mam zareagować na to wyznanie, jednak na moich ustach pojawia się ogromny uśmiech.

 Dobry humor mija jednak w mgnieniu oka. Do głowy napływają tysiące myśli, każda z nich kończąca się jednym wielkim znakiem zapytania. Już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad tym, dlaczego moje życie musiało się tak potoczyć. Kompletnie zawikłać i pogmatwać.

- Oni zginęli w podobny sposób, prawda, pani profesor? – Pytam się praktycznie bezgłośnie, a gdy kobieta odpowiada mi lekko zaskoczonym spojrzeniem, dodaję. – Moi rodzice. Też tak bardzo cierpieli?

 Milczenie, które otrzymuję w odpowiedzi, jest gorsze od zwykłego przytaknięcia. Zagryzam mocno wargę, walcząc z napływającymi do oczu łzami. Głowę rozsadza mi jeszcze jedno, z pozoru proste pytanie: „Dlaczego?”.

 Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?

 Nim jednak znajduję w sobie wystarczająco dużo siły, by wypowiedzieć je na głos, czuję jak ktoś przykłada mi chłodną dłoń do czoła.

- No, panno Marmouget, pański pobyt w Skrzydle Szpitalnym właśnie dobiegł końca, możesz spokojnie wrócić do swoich przyjaciół!


~*~
 Z zaskoczeniem zdaję sobie sprawę, że nie otacza mnie już ciemność. Wręcz przeciwnie, doskonale widzę, gdzie się znajduję.

 Salon – to pierwsze, co przychodzi mi do głowy.

 Średniej wielkości, przytulnie urządzony, bez przesadnych zdobień i zbędnych mebli niepotrzebnie zmniejszających przestrzeń w pomieszczeniu.

 Cały pokój oświetla jedynie ogień tańczący w ogromnym kominku, emanujący przyjemnym ciepłem i wysyłający nieme zaproszenia, by usiąść w jak najmniejszej odległości od niego.

 Coś mi tu nie gra... Gdzie jest ta czerń? Ten strach? To poczucie zbliżającego się niebezpieczeństwa?

 Gdzie zgubił się głos śpiewający kołysankę?

 Z zamyślenia wyrywa mnie dźwięk przypominający szuranie butami po podłodze, a wtóruje mu... Gaworzenie dziecka?

 Obracam się gwałtownie i otwieram usta ze zdumienia, gdy dostrzegam młodego, niezwykle przystojnego mężczyznę siedzącego na wielkiej kanapie przy kominku, bez reszty pochłoniętego zabawą z małym chłopczykiem.

 Marszczę w zamyśleniu brwi, zastanawiając się, do kogo jest on tak łudząco podobny i czemu czuję mimowolne przyciąganie w jego stronę.

 Te czarne, rozczochrane włosy. Znajomy uśmiech. Oczy skryte za okularami o barwie...

 Nie, niemożliwe...

 Ze ściśniętym gardłem obserwuję jak mężczyzna podrzuca w górę dziecko, które, piszcząc z radości, chwyta się jego ramion małymi rączkami.

- Tu jesteście – na dźwięk dobrze znajomego głosu czuję jak serce fika koziołka w klatce piersiowej.

 Kiedy moim oczom ukazuje się młoda kobieta o długich, lśniących, kasztanowych włosach i przepięknych, zielonych oczach w kształcie migdałów, moje dłonie momentalnie zaczynają drżeć.

- Popatrz, Harry, kto zaszczycił nas swoją obecnością – znów spoglądam w kierunku mężczyzny, z lubością wpatrującego się w siadającą blisko niego kobietę tulącą do piersi dużo mniejsze dzieciątko.

 Kierowana jakąś nadprzyrodzoną siłą, robię kilka kroków, a gdy wreszcie mogę dojrzeć ponad ich ramionami sylwetki dzieci, ledwo hamuję głośny krzyk próbujący wydobyć się z moich ust.

 Nagle oboje odwracają się w moim kierunku, a ja już wiem, z kim mam do czynienia. Spoglądanie im w oczy sprawia mi niemal fizyczny ból.

 Nim się orientuję, znów otacza mnie ciemność, ale nie jestem sama.

 Oni są ze mną...

 Nareszcie!

- Witaj, kochanie – ciepły, serdeczny głos Mamy sprawia, że nie jestem w stanie dłużej panować nad emocjami.

 Wiedziona instynktem, wyciągam dłoń w ich kierunku, lecz nie napotyka ona na nic, prócz zwykłej próżni.

 „Oni nie żyją, duchy chcesz dotykać?!”, słyszę w sobie głos, a prawdziwość tej uwagi niemal rozrywa mi serce na strzępy.

- Mylisz się, Caroline, my nadal żyjemy – głos Taty jest niczym eliksir kojący wszelkie bóle. – Zawsze będziemy z tobą, cokolwiek się stanie. Visam Anamarum*.

- Słucham? – Próbuję rozszyfrować jego ostatnie słowa, ale bezskutecznie.

- Visam Anamarum, moja kochana córeczko – jego uśmiech wyciska pojedyncze łzy z moich oczu, a do serca wprowadza przyjemne ciepło, to samo, które czułam na peronie dziewięć i trzy czwarte w Londynie, gdy po raz pierwszy spotkałam Harry'ego.

 Chcę coś powiedzieć, lecz z przerażeniem spostrzegam, że nie ma przy mnie już ani Mamy, ani Taty.

- Nie odchodźcie jeszcze, błagam!!!

 Moje nawoływanie jednak nic nie daje, jedyne co otrzymuję w odpowiedzi to nieznane mi „Visam Anamarum”.

 Odeszli...

 Gwałtownie siadam na swoim łóżku, zdając sobie sprawę, że swoim zachowaniem obudziłam przyjaciółki.
 Mimo wszystko, nie robi to na mnie szczególnego wrażenia. Z wysiłkiem staram się przypomnieć sobie jak najwięcej szczegółów z tego snu, zarysować w głowie sylwetki rodziców, które z każdą chwilą stają się coraz bledsze.

- Caroline, wszystko w porządku? – Niepewny głos Juliette sprowadza mnie całkowicie do rzeczywistości.

 Skończyło się. Nigdy więcej ich nie zobaczę. Nie spojrzę w ich ciepłe oczy, wypełnione miłością. Nie zaznam tego najcudowniejszego uczucia bezpieczeństwa.

 Skończyło się...

 - Mamo! Tato! – Wołam z nadzieją w głosie, a gdy odpowiada mi jedynie cisza wypełniona odgłosem przyspieszonych oddechów moich współmieszkanek, niespodziewanie dla samej siebie, wybucham głośnym szlochem, czując jak dusza w jednym momencie rozsypuje mi się na drobne kawałeczki. 


~*~
 * Niewiele mogę Wam wyjaśnić, jeżeli chodzi o te dwa słowa. Napiszę tylko tyle, że jest to formułka ułożonego przeze mnie zaklęcia. Wymyśliłam je, gdy w lipcu czytałam etymologię zaklęcia "Avada Kedavra". I wiecie co? Nigdy więcej nie będę się w coś takiego bawić. Wolę już uczyć się gotowych zasad słowotwórstwa z angielskiego lub niemieckiego, niż wymyślać własne zwroty, w dodatku korzystając z języka łacińskiego.

 Matulu, zachowuję się jak jakiś blogowy syn marnotrawny. Ilość zaległości wręcz mnie przeraża, ale powoli nadrabiam nieprzeczytane rozdziały, więc proszę Was o cierpliwość. 
 Co jeszcze u mnie - przechodzę silne zauroczenie mickiewiczowskimi "Dziadami" czytając je przy akompaniamencie... Soundtracku z filmu "Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa". Wiem, bardziej już mi chyba odbić nie może, aczkolwiek... Wszystko jest możliwe ;)

38 komentarzy:

  1. Bardzo przepraszam, bo ja także narobiłam sobie u Ciebie zaległości, ale dzisiaj już wreszcie się wyrobiłam. No cóż, bardzo szkoda mi Caroline, to co przeżyła z pewnością głęboko utkwi jej w pamięci. Miło jednak, że jak zwykle przyjaciele potrafią rozładować napięcie, a już zwłaszcza mistrzem jest Ron. Co do tego zaklęcia to zaintrygowałaś mnie, chyba trzeba przestudiować dokładniej niż dotychczas etymologię "Avady" ^ ^
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, doskonale wiem jaką zmudną robotą potrafi być czasami nadrabianie zaległości :)
      Tak, Ron to jak czasami wystrzeli z jakimś ze swoich tekstów, to trudno o poważną atmosferę :)
      Oj, moje zaklęcie jest dużo bardziej skomplikowane niż zwykłe Avada Kedavra, sama nie mam pojęcia jak udało mi się stworzyć coś takiego :)

      Usuń
  2. Normalnie pożeram twoje notki ^^ Zamiast uczyć się na polimery to ja czytam i zachwycam się notką ;)
    Wspaniale opisujesz uczucia Caroline, mi chyba się to nigdy nie uda tak pisać jak ty. Naprawdę zazdroszczę, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;)
    Tak myślałam, że wezmą ją do wezmę do późniejszej Gwardii Dumbledore'a, ale bardzo dobrze, że to opisałaś i to tak jak to zrobiłaś. Coś sądzę, że gdy Harry się dowie że ona jest jego siostrą to będzie na nią strasznie zły, że nic muu nie powiedziała (bo podejrzewam, że ona mu tego nie powie, bo dyrektor jej zabronił). Nawet jeśli to ona mu powie to i tak będzie mu przykro, że ona go okłamywała. (przepraszam, że piszę to teraz, wiem, ze to jeszcze kupa czasu, ale nagle uświadomiłam to sobie, po tej scenie z SS. Oni jej ufają, zwłaszcza Harry, a ona milczy). Napis na belce dużo lepszy, widzę, że trochę posłuchałaś rad z Ery Krytyki ;)
    Co do snu to był wspaniały i podejrzewam, że to twoje zaklęcia ma coś wspólnego z tymi snami. Mam nadzieję, że nie będziesz nam kazała bardzo długo czekać na odpowiedź ;)
    PS Czekam na wizytę u mnie, ale nie stresuj się ;) Przypominam Ci tylko, że masz u mnie zaległość. Bo wiem, że można coś przeoczyć, gdy ma się dużo zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pożerasz? Mam nadzieję, że nie nabawisz się przeze mnie kiedyś niestrawności :p
      Dziękuję za pochwałę, rzeczywiście staram się jak najlepiej wczuć w sytuację dziewczyny i póki co jakoś mi to wychodzi :)
      No cóż, mam już swoją wersję reakcji Harry‘ego. Nie przyjmie tej wiadomości z niewiadomo jaką euforią (zwłaszcza, gdy dowie się, że to pomysł Dumbledore‘a, który na chwilę obecną go ignoruje), ale aktów nienawiści nie przewiduję.. A z resztą sama się kiedyś przekonasz o ile Wszechświat pozwoli mi skończyć tą historię :)
      Rad Issle się posluchalam chociaż zapewne znów za dużo przecinków zastosowałam w notce :p
      No cóż, a jednak trochę poczekasz na wyjaśnienie tego zaklęcia, ale czekanie przeważnie się opłaca ;)
      Ale domysły masz dobre :)
      Już lecę do Ciebie :)

      Usuń
    2. Od takiego opowiadanie nie da się dostać niestrawności ;) A jak coś przeszkodzi ci w napisaniu tej historii do końca to nie wiem co ja zrobię. Ja muszę ją przeczytać do końca ;D

      Ja pisze bardziej dla siebie, ale zastanawiałam się nad faktem pisania od nowa po ocenie na Erze-Krytyki. Teraz jednak myślę, że nie mogłabym rozstać się znowu z tą historią. Jak kogoś nie zainteresuje początek to trudno, jego problem jak porzuci moje opowiadanie, hehe ;D

      Usuń
    3. No to powiedz to tym, którzy na grudzień przewidują koniec świata - jeżeli coś takiego nastąpi, to internet będzie jedną z pierwszych rzeczy jaka padnie, hehe :p

      No cóż, myślę że po ocenach na ocenialniach można się spodziewać różnych rzeczy. Osobiście nie czytałam Twojej oceny, wiec nie wiem czy aż tak tragicznie było, ale jeżeli tylko te pierwsze rozdziały zostały źle skrytykowane, to nie masz się. czym przejmować, niektórzy oddają do oceny blogi, gdzie pierwsze rozdziały powstawały, gdy jeszcze mało wiedzieli. o pisaniu, ale z każdym kolejnym rozdziałem stawali się coraz lepsi i to się liczy ;)

      Usuń
    4. Ja do tej pory nie wiem nic o pisaniu, hehe ;D

      Usuń
    5. Bujasz :p jak to “nie wiesz“? :]

      Usuń
  3. O, next *,*.
    Wiesz, jak bardzo lubię twoje notki, prawda? I ucieszyłam się, gdy weszłam i zobaczyłam nowość ^^. Byłam bardzo ciekawa, jak pociągniesz sytuację z Caro, i nie zawiodłam się.
    Bardzo fajnie i wiarygodnie opisałaś jej odczucia i emocje. Nawet coś tak trudnego jak narracja pierwszoosowowa wychodzi ci świetnie. Poza tym, jak wiesz, lubię Caro i dobrze mi się o niej czyta.
    Dobrze opisałaś też jej przebudzenie. Nawiasem mówiąc, długo była nieprzytomna, musiała bardzo się przejąć tym wszystkim, i nie dziwię się. Zapewne nie przywykła do takich widoków, skoro mieszkała sobie daleko od tego całego zamieszania. I wiadomo, to piąty rok, więc ministerstwo tuszuje sprawę i wmawia wszystkim jakieś bzdury.
    Nie mniej jednak podoba mi się postawa Caro, choć jest taka bardzo gryfońska ;P. No, ale pod tym względem Caro przypomina swego brata, że też jest wrażliwa i wgl.
    No i fajnie, że będzie należeć do GD. No i dobrze, że przyjaciele tak bardzo się o nią martwili i byli przy niej, musiało jej być przyjemnie, kiedy nie obudziła się sama, a otoczona swoimi znajomymi.
    Bardzo intrygujący ten sen pod koniec, czyżby widziała jakąś scenę ze swoją utraconą rodziną? I co to za dziwne zaklęcie? Kurczę, zaciekawiłaś mnie ^^.
    Ogólnie, rozdział był genialny i bardzo szybko go łyknęłam, jeeejku, nie umiem doczekać się kolejnego ^^. Szkoda, że tak rzadko coś wrzucasz :((.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że z takim entuzjazmem witasz nowe notki^^ Szczerze, mi też jest smutno, że nie mam okazji na częstsze dodawanie postow... Zobaczę jak potoczy się w tym tygodniu, może uda mi się coś naskrobać w Wordzie, bo pomysł na ten i kolejny rozdział mam już od sierpniowych wakacji w Trójmieście no i już w połowie doczekał się on realizacji :)
      Szczerze te kilka miesięcy pisania w pierwszoosobowej narracji sprawiło, że nie stanowi ona dla mnie już żadnego problemu. Na całe szczęście epilog, który podobnie jak prolog napisany jest w trzeciej osobie, już dawno mam stworzony, bo nie wiem czy byłabym w stanie teraz go stworzyć :)
      No cóż, Caroline mimo że została wręcz przymusem przydzielona do Gryffindoru, to jednak wykazuje w sobie cechy charakterystyczne dla jego mieszkańców :)
      Caro rzeczywiście może w każdej chwili liczyć na swoich przyjaciół, szczerze to zależało mi na tym, by miała przy boku jakieś bliskie osoby, bo i tak praktycznie co rusz katuję ją jakimiś złymi zdarzeniami :)
      A no to zaklęcie jest kolejną tajemnicą i pewnie ukatrupisz mnie jak teraz powiem, że nieprędko się ona wyjaśni :p
      Cieszę się, że rozdział się podobał, bo sama miałam co do niego wątpliwości, po tym jak 3 razy nie wychodził mi sam wstęp :)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że uda ci się coś popisać ^^. Ja sama się nie martwię, bo mam zapas, na bieżąco jednak poprawiam te napisane notki i zbieram weny na nową, ale nie umiem przebrnąć przez te ferie świąteczne ;(((.
      Masz już epilog? Ooo ^^. Ale w sumie, to do czasu publikacji może ci się kilka razy zmienić. Ja w sumie wiem, o czym chcę napisać epilog, ale zostawię go sobie na sam koniec ^^.
      Dobrze, że Caro ma jakieś bliskie osoby ;). Moja Evelyn niby też, ale ma ich mało, i do tego nawet nie będzie mogła powiedzieć im o przykrych przejściach, które ją spotkają.
      Hah, umiesz trzymać w niepewności. No, ale i tak czekam na kolejne notki i liczę, że kiedyś to wyjaśnisz, bo ciekawa jestem, i to bardzo.
      A ten rozdział wyszedł naprawdę dobrze i wcale nie widać, abyś miała z nim jakieś problemy ^^.

      Usuń
    3. Szczerze mówiąc ja ostatnio też zastanawiałam się nad swoją koncepcją ferii świątecznych i to rzeczywiście nie jest łatwy wątek, chociaż ja akurat mam kilka spraw do omowienia w rozdziałach bożonarodzeniowych. Bardziej boję się opisu pierwszego meczu quidditcha. Ale wtedy chyba pojawia się Hagrid, więc też coś wykombinuję ;)
      U mnie epilog będzie trochę oczywisty bo będzie trwać może godzinę po śmierci Voldzia (pominelam kwestię nowego pokolenia, która krótko została przedstawiona w siódmej części :)).
      U mnie Caroline natomiast musi zmagać się z tajemnicą swojej prawdziwej tożsamości, co łatwym wyczynem nie jest, bo w końcu przyjaciele jej ufają.
      Chociaż sprawa nie wyjaśni się prędko, a także nie będzie regularnie przypominana w każdym rozdziale, to chciałabym ją wyjaśnić, w końcu to moje pierwsze zaklęcie :) i z resztą ostatnie, podziwiam Rowling za to, że tak jej się chciało w tej łacinie grzebać i wymyślać te wszystkie nazwy :p

      Usuń
    4. Ja właśnie nie wiem, jakie wątki mogłabym poruszyć w tych świątecznych notkach, bo w sumie, troszkę ciężko mi się pisze o Evelyn po przejściach, bo nie chcę z niej zrobić emo, ale nie może też być bezduszna.
      U mnie opisów meczów raczej nie będzie, ale cieszę się, że zawrzesz je u siebie ^^. Czy Caro dostanie się do drużyny, czy po prostu będzie się przyglądać z widowni?
      I jestem ciekawa, jak przyjaciele zareagują, gdy poznają jej prawdziwą tożsamość, a pewnie prędzej czy później do tego dojdzie ;).
      Heh, też podziwiam Rowling, że dała radę wymyślić tyle zaklęć, mi by się nie chciało ^^. No, ale czym byłoby HP bez zaklęć?
      Jutro wrzucę next do siebie, czy byłaby taka opcja, abyśmy mogły informować się na gadu? Bo powoli odchodzę od informowania na blogach ;P.

      Usuń
    5. Nie rozumiem dlaczego Evelyn miałaby być emo po tych przejsciach, a wiem co mówię, bo baba z WOSu nam robi poziom rozszerzony, a ostatnio miałam kartkowkę z subkultur i sporo musiałam się na nią naczytać, więc nie musisz się obawiać. Jeżeli ktoś Ci w ogole wyjedzie z takim argumentem, to po pierwsze emo powstało dopiero w XXI wieku :)
      O nie, Caroline nie pala aż taką miłością do quidditcha, by grać w drużynie. Już w pierwszym rozdziale trochę nadmienilam o sportach w Beauxbatons i chyba napisałam, że quidditch był akurat męską grą :)
      Reakcję przyjaciół mam już zaplanowaną, mogę tylko napisać, że chociaż będzie to dla nich szokiem, to jakiejś zadymy nie planuję :)
      Ta nasza Rowling to w ogóle ogrom tych wszystkich rzeczy wymyśliła - eliksiry, quidditch, magiczne stworzenia, zaklęcia. Trudno teraz wymysleć coś oryginalnego i często łapię się na tym, że czytając jakieś nowe książki debiutujacych pisarzy często stwierdzam, że “śmierdzi mi Harrym Potterem“ :)
      Ale że zupełnie planujesz usunąć spamownik? Ale jakby co to nie mam nic przeciwko informowaniu przez gadu :)

      Usuń
    6. To z emo to było przenośnia, w sensie, że nie chcę, żeby Evelyn była jakąś beksą albo coś. Poza tym, ja nic do emo nie mam, bo sama dość długo czułam przynależność do tej subkultury (choć było to dość dawno), a więc, coś tam o niej muszę wiedzieć.
      Tyle planujesz tych róznych wątków, że coraz bardziej jestem ciekawa... No i czekam na ponowne pojawienie się Luny, i w ogóle spotkania GD i tak dalej... Zawsze lubiłam piątą część HP i wgl, kiedyś muszę po raz kolejny przeczytać, bo już ponad pół roku nie czytałam HP, a więc dość długo ;P. Nie mniej jednak mam ogromny sentyment do tych książek i bardzo mi ich brakuje.
      Nie usunę spamownika, jako że wtedy spamowanoby mi pod notkami (niestety niektórzy na upartego chcą się rozsławić i naiwnie myślą, że wejdę do nich tylko dlatego, że sobie pospamują, nie czytając nic mojego), a ja spamu pod rozdziałami nie zdzierżę, nie mniej jednak już nawet do spamownika nie wchodzę, bo mam "obserwowanych" i w sumie informuję tylko parę osób na blogach, resztę na gadu albo mnie obserwują. W każdym razie, dość długo już się odwiedzamy na blogach, to nie mam nic przeciwko wymianie gadu. Mój numer to 42823678, możesz pisać, jak chcesz ^^.

      Usuń
    7. A no chyba że przenosnia, to zmienia postać rzeczy :) z drugiej strony jak spotka ją coś przykrego to chyba jasne, że ma prawo zachwywać się inaczej, no chyba że bardzo lubi skrywać swoje uczucia.
      No właśnie zastanawiam się, gdzie by tu wcisnąć Lunę jeszcze przed spotkaniami GD, teoretycznie miała już być w tym rozdziale, ale zmeczyło mnie operowanie ósemką postaci :)
      Ja teraz mam tyle do czytania, że póki co książki używam do sprawdzania czy trzymam się jakoś kanonu. Właśnie w następnym rozdziale pojawi się dużo kanonicznych wątków :)
      Ja nawet nie patrzę na jakiś spam osób, które nie komentują u mnie. Nie lubię takiego sposobu reklamowania bloga, ja jakoś nie mogłabym. ot tak wkleić komuś bezceremonialnie reklam.
      W takim razie, jakby co to też dam Ci mój numer: 42943455. Tylko jeszcze dopowiem, że często jestem na niewidoku ;)

      Usuń
    8. No, w sumie to ma prawo zachowywać się inaczej, i będzie, aczkolwiek nie mogę przegiąć z tymi zmianami ;P.
      Na Lunkę i tak czekam, wiesz, jak ją uwielbiam <333. A kolejny rozdział to już spotkanie GD? Noo, jestem ciekawa ^^.
      Ja też nie wchodzę do osób, które nie komentują u mnie, więc tylko tracą czas, spamując. Sama się do spamu nie zniżam i zawsze czytam czyjś rozdział, zanim go skomentuję.
      Twój numer sobie zapisałam ;). Ja też właściwie zawsze jestem na niewidoku.
      Ps. U mnie nowy rozdział ^^.

      Usuń
    9. Dasz radę, wiadomo - nic w umiarze nie szkodzi. Chodzi głownie o to, bys jak najlepiej podzieliła sie z odbiorcami emocjami przezywanymi przez Evelyn^^
      W następnym rozdziale na pewno pojawią się Bliźniacy, a Luna to nie wiem, nie chcę, by notka miała jakies 9 stron, więc zobaczy się.
      Spotkania GD jeszcze nie bedzie, musze dokładniej przejrzec książke, kiedy się ono pojawia i jak nie bedzie niczego ciekawego po drodze, to już rozdział 12 spokojnie będzie mógł go opisać ;)
      Wiadomo, jakąś kulturę trzeba zachować, ja nawet rzadko piszę zdania typu "Zapraszam do mnie", gdy po raz pierwszy komentuję czyjegoś bloga, bo ludzie różnie odbierają tego typu dopiski ;)
      No, a teraz lecę czytac nowy rozdział u Ciebie^^

      Usuń
    10. Mam nadzieję, że mi się to uda ;). Póki co, odnoszę wrażenie, że moje teksty są dość suche.
      O, z bliźniaków też się cieszę, lubię o nich czytać ^^. Ciekawe, co tam wymyśliłaś na ten rozdział, po wzmiance o kanonicznych wydarzeniach jakoś tak sobie ubzdurałam, że to chodzi o GD, ale by za szybko chyba było ^^. Zresztą, nawet nie pamiętam, kiedy dokładnie było pierwsze spotkanie w Pokoju Życzeń, nawiasem mówiąc, uwielbiam to pomieszczenie <333. Przydałoby mi się coś takiego ^^.
      Ja to w sumie kiedyś częściej dopisywałam takie uwagi na końcu, teraz po prostu zwykle liczę na to, że ktoś wpadnie sam od siebie po moim komentarzu. No, ale rzadko komu chce się nadrabiać tyle rozdziałów, a komu się chcę, to naprawdę podziwiam ^^.
      Dzięki za komcia u mnie <3.

      Usuń
  4. Na początku zacznę od Mickiewicza.
    Are you kidding me??!! KOCHAM "DZIADY"! Kocham "Pana Tadeusz"! Lepszej lektury na zauroczenie z pewnością znaleźć nie mogłaś! Nasz wieszcz narodowy naprawdę świetnie się spisał pisząc te dwa dzieła. Oj, wiem, że po maturze na pewno jeszcze raz kiedyś sięgnę po jego książki, bo są piękne. Po prostu piękne *.*
    Ale teraz do rzeczy, bo tu tekst był napisany!
    Zaintrygował mnie strasznie sen Caroline. Dlaczego śnili jej się rodzice? Czyżby to było zapowiedzią czegoś, co ma się stać? A może tak po prostu przyśniło jej się to, o czym marzyła, czego chciała doświadczyć? Przyznam szczerze, że uwielbiam takie sny, w których widzę kogoś, na kim mi zależy, a już nie mam z nim jak się skontaktować. One są piękne.
    I sen Caroline także był niesamowity. Wiesz, wyobraziłam sobie doskonale tę scenę, dzięki Twoim opisom. I bardzo, ale to bardzo mi się podobała. Nawet się uśmiechnęłam, widząc ją oczami wyobraźni. Ale zaraz zrobiło mi się smutno. Sam fakt, że James i Lily niedługo umrą. To jest straszne ... Zostawić tak dzieci. I tu nawet nie chodzi o nich, lecz o Harry'ego i Caroline. Przez Voldemorta stracili tak naprawdę prawdziwe dzieciństwo! Osobiście nie wiem, co zrobiłabym na ich miejscu ;x Nie potrafię sobie nawet takowej sytuacji wyobrazić. Przekracza to chyba moje możliwości. ;x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, I am not kidding you :)
      Też uwielbiam DZIADY, zwłaszcza trzecią i drugą część, bardziej śmiałam się z doborem ścieżki dziwiekowej :)
      Ale i tak rozterki Konrada wymiatają :)
      A PANA TADEUSZA już niedługo będę czytać od nowa^^
      Cóż,sny Caroline mają pewien głębszy sens i prowadzą do punktu kulminacyjnego jednego z wątków tego opowiadania;)
      Ja takie sny też lubię, chociaż reaguję na nie często bardzo... Gwałtownie.
      Sen chociaż piękny i budzący z początku ciepłe uczucia niestety tylko pogłębił w dziewczynie poczucie samotności...
      Niestety, ale ta przepowiednia tak właśnie odbiła się na życiu bohaterów, chociaż Caroline miała zdecydowanie lepsze dzieciństwo od brata wrecz niewolonego u Dursleyów.
      Moje wyobrażenia też przekracza ten przytłaczajacy fakt...

      Usuń
  5. Fajne... Tak. ja chce byćź tą, której komentarz jest najkrótszy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to cóż, na razie wygrywasz, chociaż nie pogniewalabym się, gdybyś napisała więcej na temat notki ;)

      Usuń
  6. Jeny, ja tydzień temu byłam ze znajomymi na mocnym maratonie "Władców pierścieni" i przechodzę aktualnie nimi silne zauroczenie, które w sumie mam nadzieję, że nie minie. Kiedyś w sumie byłam tak zauroczona Harrym Potterem, ale to zauroczenie przeistoczyło się następnie w wieczną miłość ;D Nie miałabym nic przeciwko, gdyby tak samo stało się z "Władcami Pierścieni" ;D
    A moją ulubioną lekturą pozostanie chyba na wieki "Quo Vadis". Płakałam na końcówce i ostatnie rozdziały pochłaniałam już z taką zachłannością, że aż nie wierzyłam, że mam przed sobą lekturę szkolną ^ ^
    Co do rozdziału, to bardzo mi się podobał. Cieszę się, że Caroline szczęśliwie się wybudziło i z jej zdrowiem fizycznym wszystko jest okey. Przerażają mnie tylko jej sny i wyobrażenia, aczkolwiek mam nadzieję, że jej to minie ^ ^ Zdaję sobie sprawę, że do najprzyjemniejszych odczuć to nie należy.
    Wszystko świetnie opisane ;D Mam tylko małe zastrzeżenie - nie wiem, czy już Ci o tym wspominałam, ale fajnie (wiem, nie ma takiego słowa w języku polskim... xD) jest, gdy tekst jest wyjustowany ;D Tak wtedy... schludniej ;3
    Całuję i czekam na nową notkę!
    Leszczyna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabrzmi dziwnie, ale ja jeżeli chodzi o Władcę Pierścieni, to nie obejrzałam żadnego filmu, ani też nie przeczytałam żadnej książki. Czemu? otóż kiedyś jakaś znajoma powiedziała mi, że to pic na wodę, niewarty uwagi no i do dziś mnie to trzyma, chociaż Hobbita czytałam i mi się podobało, więc chyba złamię te swoje uprzedzenia :)
      “Quo Vadis“ to zaraz po “W pustyni i w puszczy“ moja ukochana książka Sienkiewicza, końcówka była rzeczywiście niesamowita, chociaż ja to głównie płakałam na fragmentach z igrzyskami.
      Sny Caroline to jeden z glowniejszych motywów tego opowiadania, są przerażające, wiem o tym, ale nie pojawiają się też ot tak, bez przyczyny, dodam^^
      A nad justowaniem popracuję jutro :)

      Usuń
  7. Jeny, fragment z Lily i Jamesem jest po prostu boski! Nie potrafię złożyć kilku sensownych zdań na jego temat, więc powiem tylko, że aż miałam łzy w oczach podczas czytania go.
    Dobrze, że Caroline czuje się już lepiej, bałam się, że pozostanie jej jakaś głębsza trauma z ostatnich wydarzeń. Na szczęście jest bardzo silna i nic się nie stało :3 Bardzo podoba mi się postawa Harry'ego. To, jak opiekuje się Caroline, jak się o nią troszczy, martwi... Ciekawe, czy on również dostrzega jakieś podobieństwo pomiędzy nią a swoją matką... W sumie zna ją tylko ze zdjęć, ale zawsze coś :)

    O, tak... Mickiewiczowskie "Dziady" mają w sobie coś niesamowitego... :) Nie wiem czemu, ale najlepiej czytało mi się je właśnie jesienią. Ten klimat i w ogóle... To chyba to :)
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam pewna, że fragment z Potterami Ci sie spodoba, ale że aż wywołałam tym łzy - pochlebiasz mi ;*
      O postrzeganiu Caroline przez Harry`ego jeszcze kiedys napiszę, póki co mam do rozwinięcia jeszcze troche innych wątków ;)

      Usuń
  8. Podczas sceny w skrzydle szpitalnym myślałam, że ona jednak nie wytrzyma i powie Harry'emu o tym, że jest jego siostrą. Szczególnie, że tamten zaczął o tym, że wszyscy wokół go okłamują i nie mówią wszystkiego. Ale chwila minęła i nic się nie stało. Chociaż tak sobie myślę, że Potter później może mieć żal do Caroline, że tak długo milczała, podczas gdy mieli mieć sporo dodatkowego czasu dla siebie.
    Etymologię Avady znam od dawna, bo kiedyś byłam otaku na punkcie Harry;ego Pottera i musiałam szczegółowo wgłębić wiedzę na temat tego świata (na szczęście już z tego wyrosłam). Jednak gdy znajdę chwilę wolną, to sobie z chęcią pogłówkuję na temat twojego zaklęcia. Może coś mi do głowy wpadnie. Bo zapewne rozwiązanie pojawi się dużo później.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma tak dobrze, na wyjawienie tajemnicy mam specjalny plan ;)
      Myślę, że z moim zaklęciem będziesz miała troche problemów, ale może coś rozszyfrujesz, kto wie?^^

      Usuń
  9. Po raz kolejny mnie zachwycasz. Chyba nigdy wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale narracja, której używasz, czyli ta pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym, sprawia, że czuję się, jakbym na to wszystko patrzyła, była przy tym obecna. Podziwiam Cię za to, bo to chyba jeden z trudniejszych sposobów pisania. Brawo.
    Carolina dużo musi przechodzić, nie jest jej łatwo. Tak wiele rzeczy zwaliło jej się na głowę w tak krótkim czasie - podziwiam jej hart ducha, jest z pewnością silniejsza, niż jej samej się wydaje. Myśli, które opisujesz, po raz kolejny kradną mi serce. Ciągle zastanawiam się, w jakiej chwili Harry pozna prawdę i jak na to zareaguje. Pewnie trochę jeszcze na to poczekam, ale wizje w głowie już powstają... :)
    Łacina to zło! Wykańcza mnie co tydzień we wtorki od 8.00 do 9.30 rano. Milion końcówek do zapamiętania i jeszcze te deklinacje, których na trzeźwo się chyba ogarnąć nie da, po prostu mnie przerażają. Mówi się, że nie ma martwych języków - są tylko uśpione umysły, ale chyba nie żałowałabym, gdybym się łaciny uczyć nie musiała.
    Życzę dalszej weny, żebyś pisała tutaj dla nas jak najdłużej, pozdrawiam i miłego tygodnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, dziękuję :*
      Muszę przyznać, że narracja pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym bardzo przypadła mi do gustu^^ Chociaż na początku miałam z nią trudności, to teraz jakby weszło mi to w krew :pJestem ciekawa jak Twoje wizje dalszych wydarzeń mają się do moich pomysłów, mam nadzieję, że jednak uda mi się zaskoczyć :)
      Ja pewnie w tym swoim zakleciu nie zachowałam żadnej z zasad deklinacji, ale co tam, nie lubię języków obcych :p

      Usuń
  10. Och, Dziady to jeszcze nic :D Uwielbiam dzieła Mickiewicza, były to jedne z tych lektur, do których czytania mama nigdy mnie nie zmuszała. Ja na długie wieczory mam swoją osobistą biblioteczkę z dziełami Tolkiena. Trochę się tego nazbierało przez kilka lat Bloomowej manii. Albo oglądam film, albo czytam sobie Sirlmarilion, który zawładnął moim sercem niemal tak samo jak Harry Potter, aczkolwiek do książek Rowling zaglądam kilka razy w tygodniu :D
    Intryguje mnie ta sprawa z tą kobietą, dlaczego akurat Caro wyleciała jak z bicza strzelił z tej gospody? Tyle ludzi się tam znajdowało, a jednak to właśnie nasz kochany rudzielec postanowił jej pomóc. Moim zdaniem ona ma naprawdę iście Gryfoński charakter ^^
    Och... i Harry zachował się naprawdę ładnie. Nigdy nie lubiłam go w Fanfictionach, ponieważ autorzy ukazują go zazwyczaj jak takiego przygłupa, który ubzdurał sobie, że będzie bohaterem, ale tutaj miło mnie zaskoczył. Zachował się jak taki dobry, porządny i starszy brat.
    I ciekawi mnie jaki związek będą miały te sny z Lily i Jamesem w roli głównej. Czyżby Caroline groziło jakieś niebiezpieczeństwo?
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Współczuję Caroline... Najbardziej chyba tego, że nie może nic powiedzieć własnemu bratu, który nie wie, że nim jest. To jasne, że zdolność wpadania w tarapaty Potterowie odziedziczyli po Jamesie! Bo niby po kim innym? Krew Huncwotów jednak ma znaczenie!
    Uwielbiam Twój styl pisania, mówiłam to już kiedyś? Jeśli nie, to właśnie mówię :D
    Zastanawiam się, czy w przyszłych rozdział wyjaśnisz znaczenie "Visam Anamarum" - bardzo intrygują mnie te dwa słowa.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Blog mi się podoba, nawet bardzo!
    Kurczę, miałam dodać na swojego opowiadanie podobne do Twojego (siostra Harry'ego Pottera), ale nie wiem, czy nie masz nic przeciwko. Więc na razie dodam pierwszy rozdział (ja opisuję od 4 części, poniekąd zmieniając cały kanon), a Ty może stwierdzisz, czy jest okej, dobra?
    Jak znajdę czas, to przeczytam wszystkie 10 rozdziałów, obiecuję.
    Pozdrawiam, Keiko-chan (keiko-chan-world.blogspot.com)
    P.S. Dodaję do obserwowanych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, ja osobiście czytam już dwa opowiadania o siostrze Harry‘ego, więc wiesz, tematyka ta jednak trochę popularna jest. Nie mam nic przeciwko sprawdzeniu Twojego dzieła, bo niemiła staję się tylko wtedy, gdy widzę jak ktoś kopiuje moje wątki, a mam na coś takiego czuja :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. Hej, tu miała się dzisiaj pojawić nowa :(
    I gdzie ona jest?

    B.

    OdpowiedzUsuń
  14. Z nieznanych przyczyn, ominęłam ten rozdział, uznając za przeczytany. Dopiero czytając następny zdałam sobie sprawę, że coś jest nie tak, że jakby nie znam jakiegoś wątka. Sama nie wiem, jak to się stało, ale już nadrobiłam.

    McGonagall ma trochę racji - Potterowie mają wrodzoną skłonność do wpadania w kłopoty. Trudno oczekiwać, że Caroline będzie inna, no nie? I ten jej sen... Morgano, to straszne nie poznać swoich rodziców. No ale ona i tak miała więcej szczęścia niż Harry, który skończył u paskudnych mugoli.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy