sobota, 24 listopada 2012

11. "Roczniki"

 Widziałam ich. Moich biologicznych rodziców... Naprawdę ich widziałam!

 Założywszy ostatnie niesforne kosmyki za ucho, wpatruję się we własne lustrzane odbicie, usilnie próbując znaleźć jakieś fizyczne skutki ostatniej nocy.

- I co mi powiesz, młoda damo? – Szepczę do dobrze znajomej mi bladej twarzy, jakby wiercącej mnie spojrzeniem swoich czekoladowych tęczówek. – Widzisz w tym wszystkim jakiś sens?

 Wzdycham z rezygnacją, dochodząc do wniosku, że mówienie do siebie może co najwyżej jeszcze bardziej zagmatwać i tak spory bałagan panujący w moim życiu.
 Doprowadziwszy krawat do ostatecznego porządku, szybko opuszczam łazienkę, chcąc prędko dotrzeć do Wielkiej Sali i zjeść śniadanie w jak najmniejszym gwarze.

 Z ulgą zdaję sobie sprawę, że w pomieszczeniu nie ma już Ginny i Juliette. Ich wzrok pełen współczucia i troski doprowadza mnie do szaleństwa. Z jednej strony powinnam być im wdzięczna za zainteresowanie moim stanem, ale... Nie da się ukryć, iż nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi. A w ostatnim czasie i tak mam wrażenie, że hogwarcka społeczność, włączając w to część grona nauczycielskiego z Dolores Umbridge na czele, próbuje wypalić mi dziurki na całym ciele swymi ciekawskimi, wręcz nachalnymi spojrzeniami.

 Sprawdzając zawartość torby, zbiegam pospiesznie do oświetlonego słońcem pokoju wspólnego, gdzie prawie że wpadam na swoje przyjaciółki, z zapartym tchem czytające coś na tablicy ogłoszeniowej.

- Hej... – Urywam na widok przerażonej miny Juliette. – Co się stało?

 Zamiast jednak czekać na odpowiedź, zaczynam przebiegać wzrokiem po przyczepionych do tablicy kartkach: w mgnieniu oka zauważam szkolny regulamin jak i dobrze widoczną reklamę Freda i George'a poszukujących ochotników na króliki doświadczalne, następnie terminarz sobotnich wyjść do Hogsmeade, który uległ zmianom po ostatnich nieprzyjemnych wydarzeniach. Już mam zapytać się dziewczyn, co takiego odebrało im mowę, gdy nagle odnajduję jedno z nowszych powiadomień, wyróżniające się na tle innych wręcz przesadną estetyką. Mam wrażenie, że z czymś mi się ona kojarzy...

- Na polecenie... – Zaczynam czytać na głos, lecz po chwili urywam, z przerażeniem uświadamiając sobie, kto jest twórcą tego powiadomienia. – Wielkiego Inkwizytora Hogwartu – dodaję szeptem, nie będąc w stanie czytać głośniej całej reszty.

 W ułamku sekundy zapoznaję się z treścią ogłoszenia, mimo to mam wrażenie, że w jednej chwili jakaś nadprzyrodzona siła pozbawia mnie umiejętności czytania ze zrozumieniem.

- „Niniejszym rozwiązuje się wszystkie uczniowskie organizacje, stowarzyszenia, drużyny, grupy i kluby”... Nie, to już przesada! Ona nie ma prawa!

- Niestety, Caroline, ale obawiam się, że jednak je posiada – jęczy głośno Ginny, ze smutkiem spoglądając w stronę drzwi prowadzących do męskich dormitoriów. – Harry się wścieknie jak to zobaczy!

 Na chwilę zapada między nami cisza, przez co dokładnie możemy usłyszeć tłumy Gryfonów napływające do salonu. Przez moment usilnie wypatruję wśród nich Harry'ego, jednak po chwili odpuszczam sobie to zajęcie bojąc się, iż widok brata jedynie sprawi, że wróci do mnie wspomnienie o Tacie.

- Dziewczyny – zagaduję do przyjaciółek, gdy wszystkie znajdujemy się już na korytarzu – nie macie może pojęcia, co oznacza zwrot „Visam Anamarum”...

 Urywam, czując dobrze znane mi ciepło w okolicy serca. Ostatkami sił udaje mi się powstrzymać krzyk, brutalnie próbujący wydostać się na zewnątrz z wnętrza moich ust.

- Caroline, wszystko w porządku? – Juliette spogląda na mnie tym charakterystycznym, zatroskanym spojrzeniem, co przyprawia mnie jedynie o mocny rumieniec dodający kolorytu mojej bladej buzi. – Po tym sobotnim wypadku w Hogsmeade zachowujesz się dosyć... specyficznie. I jeszcze ta noc. Co ci się w ogóle śniło?

- Ja... Nie pamiętam – odwracam szybko głowę, paroma mocniejszymi mrugnięciami próbując zahamować napływające do oczu łzy. – Możemy zmienić temat? Nie chcę wracać już do tego co było, wybaczcie.

 Ku mojej uldze, czarnowłosa delikatnie przytakuje głową, a Ginny, lekko gładząc pocieszająco moje ramię, odzywa się w zamyśleniu:

- Jeżeli chodzi o to całe „Visam Anamarum”... Dam sobie ukraść milion galeonów, że jest to jakieś zaklęcie. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Może pamiętasz więcej szczegółów? No wiesz, w jakich okolicznościach je usłyszałaś, od kogo...

 Czuję jak temperatura mojego ciała momentalnie wzrasta o parę stopni w górę. Nie ma co, dopytywanie się o rzeczy z mojego niedawnego snu jest chyba jednym z gorszych pomysłów, jakie tego dnia mogłyby mi przyjść do głowy.

 Nie chcąc zbytnio angażować się w kolejne kłamstwo, postanawiam zakończyć ten temat krótkim „nie”, na co przyjaciółki odpowiadają jedynie zrezygnowanym wzruszeniem ramionami.

 Dotarłszy w końcu do Wielkiej Sali, ze zrezygnowaniem siadam na swoje od dawna zajmowane miejsce przy stole Gryffindoru, postanawiając chwilowo utopić swoje smutki w podwójnej dawce soku dyniowego i ogromnej porcji własnoręcznie przesłodzonej owsianki.

 Z upływem każdej minuty do sali zaczyna przybywać coraz więcej uczniów. Usłyszawszy dyskusję grupki starszych Krukonów, dotyczącą niejakiego Dekretu Edukacyjnego Numer Dwadzieścia Cztery, przypominam sobie o tym paskudnym ogłoszeniu Umbridge zajmującym czołowe miejsce na naszej tablicy w pokoju wspólnym.

 Odruchowo podnoszę głowę w poszukiwaniu brata. Los, jakby odczytując moje pragnienia, natychmiast stawia mi go w samym wejściu do pomieszczenia. 
 Przybycie Harry'ego rejestruje jednak o wiele więcej osób, gdyż w mgnieniu oka otacza go spora grupka ludzi, łącznie z Ginny i Juliette. Sama mam zamiar podejść do niego z nadzieją, że wraz z Ronem i Hermioną mają w zapasie jakiś plan awaryjny, jednak dotyk czyjejś dłoni na moim ramieniu natychmiast hamuje ten zamiar.
Gwałtownie odwracam się, stając tym samym twarzą w twarz z opiekunką swojego domu.

- Och... Dzień dobry, pani profesor. Przepraszam, ale okropnie mnie pani wystraszyła.

 Kąciki ust czarownicy delikatnie unoszą się ku górze, ale oczy zdają się lustrować z uwagą moją postać od czubków znoszonych butów, po sterczące niesfornie kosmyki kasztanowych włosów.

- Wcale nie miałam takiego zamiaru, moja droga. Przyszłam tylko sprawdzić jak się czujesz i przekazać ci wiadomość od twoich rodziców.

- M... Moich rodziców? – Serce w jednej chwili przyspiesza swój rytm.

- No tak, od Laury i Adriana. Twoich opiekunów – słysząc to sprostowanie, czuję dziwny smutek powoli rozlewający się po całym moim ciele. – Wiesz, pozwoliłam sobie napisać do nich parę słów o twoich pierwszych krokach w nowej szkole. Nawiasem mówiąc, wiem, że w obecnych czasach mamy niezwykle zaostrzone zasady dotyczące bezpieczeństwa, co się tyczy również wszelkiej korespondencji, ale jeżeli chciałabyś wysłać im jakiś list, to... Caroline, ty płaczesz?

 Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy trysnęły wielkimi strumieniami z moich oczu, wyraźnie znacząc cienkimi smugami moje policzki.

 Znowu prawda mnie przerosła...

- Oni mi się śnili, pani profesor... – Wyznaję drżącym głosem, starając się jednocześnie zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę uczniów. – Moi RODZICE mi się śnili, widziałam ich...

 Przerywa mi ostrzegawczy syk McGonagall. Kobieta czujnie przesuwa wzrokiem po całym pomieszczeniu, dając tym samym do zrozumienia tym bardziej ciekawskim osobom, by nie wtrącały się tam, gdzie nie należy.

- Nie tutaj – szepcze jak najciszej, porozumiewawczo kiwając głową w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

 Posłusznie spełniam jej niemą prośbę, ciesząc się, że będę mogła tym samym uwolnić się od badawczych spojrzeń nie tylko przypadkowych uczniów zaciekawionych moją rozmową z nauczycielką transmutacji, ale też od Harry'ego i przyjaciół, przypatrujących mi się z nie mniejszą uwagą.

~*~
- Łazienka chłopców? – Unoszę pytająco brwi, ze zdziwieniem wpatrując się w stojące przede mną drzwi.

 Dlaczego kobieta wybrała sobie akurat to miejsce na rozmowę? Gdy opuściłyśmy salę, byłam pewna, że zabierze mnie znowu do swojego gabinetu. Tym bardziej zaskoczyło mnie, gdy minąwszy pierwsze piętro, skierowałyśmy się na drugie, później trzecie, trafiając ostatecznie na szóste, które w tejże chwili wręcz lśni pustkami.

 McGonagall kładzie palec na swoich cienkich wargach, dając mi tym samym do zrozumienia, bym zachowywała się niezmiernie cicho.
 Następnie, z lekkim wahaniem, dobywa różdżki i kieruje nią w ścianę, marszcząc w skupieniu brwi.

- Nigdy nie pomyślałabym, że będę musiała to zrobić – słyszę jak burczy pod nosem, zanim wypowiada dziwnie brzmiące zaklęcie, którego treści nie jestem w stanie nawet w połowie zrozumieć.

 W jednej chwili z końca jej magicznego patyka wystrzela cienki strumień różowego światła. Jak zahipnotyzowana obserwuję jego wędrówkę w stronę ściany. Dotarłszy do niej, zaczyna biec najpierw w górę, później w prawo, następnie w dół i nim zdążę się zorientować, przed moimi oczami materializuje się druga para drzwi, z pewnością nieprowadząca do kolejnej toalety.

 Oczarowana tym niespodziewanym zjawiskiem, delikatnie przesuwam opuszkami palców po ich dębowej, chłodnej w dotyku powierzchni, póki mój wzrok nie napotyka pozłacanej, ozdobnej tabliczki.

- „Roczniki”? – Ze zdziwieniem odwracam głowę w stronę nauczycielki, która uśmiechając się zachęcająco, kolejnym niemym gestem każe przekręcić mi pozłacaną gałkę z dobrze zarysowanym konturem jakiejś grubej księgi.

 Ciekawość bierze natychmiast przewagę nad rozsądkiem. Zapominam o wszelkich czarach, problemach i pytaniach, skupiając się jedynie na tajemniczych drzwiach i wnętrzu, jakie one skrywają.

 Dopiero, gdy po chwili znajduję się w nieprzenikliwych ciemnościach, przypominam sobie o istnieniu własnej różdżki, spoczywającej na dnie kieszeni mojej szkolnej szaty.

- Lumos – szepczę pod nosem, usilnie próbując w tej czerni dojrzeć czubek własnego magicznego patyczka.

 Gdy w końcu wydobywa się z niego pożądane światło, dobiega do mnie jednocześnie odgłos zamykanych drzwi. Z przerażeniem odwracam się o sto osiemdziesiąt stopni, obserwując ze strachem jak jedno jedyne wyjście prowadzące z powrotem na korytarz, znika w mgnieniu oka.

- Pani profesor – jęczę, niepewna obecności nauczycielki.

- Spokojnie, drogie dziecko – aż podskakuję na dźwięk jej głosu, mający swoje źródło za moimi plecami. – Jak przyjdzie co do czego, to drzwi pojawią się z powrotem. Tym czasem... Byłaś ciekawa, czymże są „Roczniki”. Odpowiedź masz wręcz podaną na tacy wokół siebie.

 Przestaję skupiać się na zniknięciu wyjścia, z ciekawością kręcąc głową na boki, chcąc jak najdokładniej poznać miejsce, w którym się znajduję.
 Mam wrażenie, że ktoś po prostu wepchnął tutaj na siłę cztery najbardziej zapełnione książkami regały ze szkolnej biblioteki.
 Przechadzając się od jednego mebla do drugiego zauważam, że wszystkie mają równo po siedem półek. Książki są tej samej grubości, tej samej wysokości, w okładkach tego samego koloru: na pierwszym regale można dostrzec czerwony odcień oprawy, na drugim zielony, później żółty i niebieski.

 Czerwony, zielony, żółty, niebieski... Zupełnie jak...

 Lekko wystraszona własnymi domysłami, odruchowo unoszę głowę, poszukując jakiejś wskazówki. Jak na zawołanie odkrywam cienkie tabliczki oznaczające kolejne regały i tylko potwierdzające moje przypuszczenia: Gryffindor, Slytherin, Hufflepuff i Ravencalw.

 Spoglądam błagalnie na McGonagall, oczekując choćby najmniejszych wyjaśnień.
Ta, jakby odczytując moje myśli, odzywa się po chwili dziwnie zmodulowanym głosem:

- Od wielu wieków nie zaglądał tutaj żaden uczeń. Ba, nawet nie wszyscy nauczyciele mają pojecie o istnieniu takiego miejsca. Można powiedzieć więc, Caroline, że dostąpiłaś niezwykłego zaszczytu. Bo tutaj właśnie znajduje się kolebka wszystkich wspomnień wiążących się z historią naszej szkoły – spogląda na mnie spod swoich okularów w prostokątnych oprawkach, a nie otrzymując z powrotem żadnej odpowiedzi, kontynuuje. – „Rocznikiem” jest każda z tych ksiąg, opisująca życie uczniów danego domu w określonych latach. Wszelkie ważne wydarzenia, uroczystości, zabawy, także życie codzienne. Każda półka przeznaczona jest osobno dla konkretnego roku. Najniższa to, rzecz jasna, rok pierwszy, a ostatnia, siódmy.

 Chłonąc z uwagą każde słowo nauczycielki, ostrożnie przesuwam palcami po grzbietach książek, zdumiona tym, że nie ma na nich nawet najcieńszej warstewki kurzu.

- Są bardzo zadbane – udaje mi się w końcu z siebie wydusić. – Kto właściwie zajmuje się spisywaniem tych wszystkich zdarzeń? Musi to być z pewnością bardzo pracochłonne.

- W istocie, zdawanie relacji z całego roku szkolnego to niełatwe zajęcie. Kiedyś, dawno, dawno temu zajmowali się tym uczniowie, wyznaczeni do pełnienia funkcji kronikarzy. Ale było to jeszcze za czasów, gdy wszystkie domy żyły ze sobą w zgodzie. Z latami wzajemna niechęć przeistoczyła się nawet w nienawiść, która została przelana także na karty ksiąg, w których kronikarze danego domu nie tylko wychwalali własne sukcesy, ale obrażali pozostałych uczniów. Szczególnie dało się to zauważyć w przypadku Gryffindoru i Slytherinu – przerywa na chwilę, z uwagą przypatrując się regałowi z „Rocznikami” Ślizgonów. – Aż w końcu postanowiono powierzyć zadanie prowadzenia kronik specjalnie wyszkolonym do tego zadania skrzatom, które do dziś pełnią tę funkcję w trakcie wakacji.

 Obserwuję jak wyciąga jedną z książek, która, ku mojemu zdziwieniu, z niewielkiego tomu o średniej grubości, przeistacza się w olbrzymią, liczącą mnóstwo stron, księgę.

 Na czerwonej, materiałowej okładce widnieje ogromy, złoty napis: „Gryffindor. Rok szkolny 1977 / 1978”. Pod spodem, dużo mniejszą czcionką napisano: „Rok siódmy”.

 Ledwo panując nad wciąż rosnącym podnieceniem, poszukuję pierwszej strony. Główną jej część zajmuje ogromne zdjęcie licznej grupy siedemnastoletnich uczniów, uśmiechających  się i wesoło machających do obiektywu zaczarowanego aparatu.
 Z lekkim zaskoczeniem odnajduję wśród nich Maman – właściwie nic się nie zmieniła od tamtej pory, pominąwszy oczywiście zmarszczki i lekko przerzedzone włosy. Uśmiecham się do swoich myśli, lecz zaraz serce zamiera mi w piersi, gdy przenoszę wzrok na jej towarzyszkę.

 Mama...

 Piękna, zdrowa, wesoła, tryskająca pozytywną energią. Żywa...
Z odnalezieniem Taty nie mam większych problemów – stoi tuż przy niej, obejmując ją opiekuńczo ramieniem. Żywy...

 Zagryzając mocno dolną wargę, przewracam pospiesznie strony, natrafiając na jedną z ostatnich stronic. Zaczyna się ona wielkim, czarnym nagłówkiem: „Huncwoci kończą Hogwart!”. Zaraz pod nim znajduje się fotografia czwórki roześmianych młodzieńców, wśród nich bez trudów rozpoznaję Tatę. Ale kim jest ta pozostała trójka? I co to w ogóle za nazwa...

- Huncwoci? – Spoglądam zaciekawiona na nauczycielkę, podsuwając jej pod nos księgę.

 Na widok wskazanej strony uśmiecha się tak, że ręce mimowolnie zaczynają mi drżeć, a wyraz dziwnej czułości w jej spojrzeniu powoduje powstanie w moim gardle ogromnej guli.

- Ach tak, Huncwoci. Najcudowniejsze ogniwo wesołości w dziejach Hogwartu. Teraz takich ludzi jak oni można ze świecą szukać – przesuwa palcami z tkliwością po zdjęciu, nie panując nad łzą, która ukradkiem wymknęła jej się spod powieki, skapując na ciemną szatę.

 W mojej głowie aż roi się od miliardów pytań. Kim są ci ludzie obok Taty? Czy żyją? Może mogliby kiedyś...

 Rozmyślania przerywa mi widok jednej fotografii, trzymanej przez McGonagall. Czyżby wyjęła ją z jednej z ksiąg?

 Kobieta, zauważając moje pytając spojrzenie, podnosi ją do oczu tak, że nie jestem w stanie zobaczyć, co się na niej znajduje.

- Prawdę mówiąc – odzywa się po krótkiej chwili milczenia – to niezupełnie wiem, dlaczego cię tutaj sprowadziłam, Caroline. Aż trudno mi uwierzyć w to, że chyba po raz pierwszy nie mogę znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia. Myślę jednak, że teraz, gdy trochę znasz historię młodości swoich rodziców, może lepiej poczujesz ich obecność tutaj – delikatnie stuka mnie palcem wskazującym w klatkę piersiową na wysokości serca. – Oni zawsze z tobą będą, moja droga. Cokolwiek się stanie, zapamiętaj to sobie – to powiedziawszy, wciska mi jeszcze w dłoń zdjęcie, po czym odwraca się napięcie, jakby bojąc się nadmiernego okazywania uczuć.

 Ze smutkiem ostatni raz spoglądam na księgę. Przed odłożeniem jej na miejsce, delikatnie przytykam czerwoną oprawę do ust, składając na niej delikatny pocałunek.

 Dopiero, gdy znów znajduję się na szkolnym korytarzu tuż przed drzwiami łazienki chłopaków, zbieram w sobie na tyle siły, by móc spojrzeć na zdjęcie.
 Znajdują się na nim moi rodzice – oboje roześmiani, szczęśliwie zakochani. Tata trzyma Mamę na rękach i okręca wokół własnej osi, a ta ze śmiechem wtula się w jego objęcia.
Widok ten sprawia, że w moich oczach po raz kolejny tego dnia pojawiają się łzy.

 Tym razem, są one jednak wyrazem szczęścia wypełniającego całą moją duszę.

~*~
 Wydarzenia dzisiejszego poranka sprawiły, że wena na pisanie jakichkolwiek prac dla profesora Snape'a ulotniła się nie wiadomo gdzie, ustępując miejsca jednej wielkiej pustce.

 Zamykam oczy, chcąc się tym samym chociaż troszeczkę odprężyć, jednak przeszkadza mi w tym hałas panujący w pokoju wspólnym.
 Ze zdenerwowaniem odwracam wzrok w kierunku braci Rona, z niesmakiem obserwując przedstawienie, jakie odstawiają przed grupką podekscytowanych Gryfonów.

- Jesteście obrzydliwi – stwierdzam, gdy Fred pokazuje młodzieży wiaderko z własnymi wymiocinami.

- Oj tam, „obrzydliwi”, popatrz na to z innej strony, Francuzeczko – wykrzykuje George, porozumiewawczo potrząsając mi przy samym uchu pudełkiem wypełnionym galeonami. – Nie dość, że z dnia na dzień jesteśmy coraz bogatsi, to także udaje nam się od czasu do czasu wymknąć z rąk poczciwego Binnsa!

- A poza tym – dodaje Fred pod sztuczną maską powagi – ratujemy ludzkość przed tym bezcielesnym nudziarzem. Jesteśmy bohaterami!

 Z trudem daję radę powstrzymać wybuch śmiechu, udając, że poważnie się nad czymś zastanawiam.

- Czekajcie, niech pomyślę... Nie, nadal uważam, że jesteście obrzydliwi. OBOJE.

 Żeby uniknąć kolejnych kontrargumentów z ich strony, posyłam im w powietrzu całusa i w mgnieniu oka uciekam do swojego dormitorium.

~*~
 Nie mam pojęcia, która właściwie jest godzina. Wiem jednak, że pomimo później pory przez następne kilka godzin nie zdołam zasnąć.

 Zdjęcie moich rodziców, skryte tymczasowo pod poduszą, wręcz parzy mnie w głowę, jakby zmuszając, by spojrzeć na nie po raz kolejny.

 Z uwagą wpatruję się w łóżka moich współmieszkanek, szczerym sercem zazdroszcząc im spokojnego snu. Dopiero teraz przypomina mi się, że wciąż niewiele wiem o zdaniu Harry'ego na temat niedawno wydanego dekretu. Nie miałyśmy zbyt dużo czasu na rozmowę, głównie z mojej przyczyny, gdyż cały wolny czas przeznaczyłam na utrwalanie i analizowanie wspomnień dzisiejszego poranka.

- Szlag! – Jęczę, uzmysławiając sobie, że zostawiłam swoje ulubione pióro w pokoju wspólnym.

 Nie namyślając się zbyt długo, wybiegam z pokoju, kierując swoje kroki w stronę salonu.
Coś mi jednak nie gra... Czyżby ktoś jeszcze przebywał w pokoju wspólnym o tak później porze?

- Fred i George wspominali, że został zablokowany... – Do moich uszu dociera głos Harry'ego.

 Co on tam robi i do kogo mówi?

 Ostrożnie wychylam głowę, zaglądając do pomieszczenia oświetlonego jedynie przez ogień palący się w kominku.
 Prawie krzyczę z przerażenia, gdy dostrzegam w płomieniach twarz jakiegoś nieznajomego mi mężczyzny. Zauważam również sylwetki Rona i Hermiony.

 Co to ma znaczyć?!

 Moje rozmyślania przerywa zduszony okrzyk przerażenia Granger, a gdy dostrzegam w ogniu dziwnie wijącą się rękę jakiejś starszej osoby, strach, jakby sam mną kierując sprawia, że nie oglądając się już za siebie, puszczam się biegiem do własnego pokoju.

 Tym razem jestem już całkowicie pewna, że dzisiejszej nocy ani na chwilkę nie zmrużę oka.

~*~
 Po raz kolejny udaje mi się dodać notkę dosyć wcześnie. Spowodowane jest to głównie tym, że za tydzień nie będę miała czasu na pisanie rozdziałów, gdyż czekają mnie cztery sprawdziany do napisania.
 A tak to mogę spokojnie powiedzieć, że ten tydzień był naprawdę udany, zwłaszcza środa, która była dniem mojego półmetka. Zabawa była cudowna (chociaż muzyka beznadziejna), a 8 godzin imprezy minęło z prędkością pięciu minut.
 No cóż, wszystko co piękne szybko się kończy, czas wrócić do poszarzałej, listopadowej rzeczywistości, pełnej stresu i hektolitrów kawy z mlekiem i trzema tabletkami słodzika na osłodę.

P. S. Jest przed 2.00 w nocy, więc o notce zacznę powiadamiać dopiero za kilka godzin!

66 komentarzy:

  1. Cieszę się, że dodałaś nexta, ale nie zazdroszczę ciężkiego tygodnia, jaki cię czeka. Znam to, czasem zdarzało mi się mieć po 3,4 sprawdziany bądź kartkówki w jednym dniu.
    Wracając do rozdziału, bardzo mi się podobał i cieszyłam się, kiedy ujrzałam powiadomienie ^^. Pomysł z rocznikami z początku mnie zdziwił, ale uważam, że jest dość oryginalny i w sumie, to całkiem fajny koncept, takie spisywanie dziejów uczniów Hogwartu. Tylko ciekawe, czy w tej sali były wszystkie od początku istnienia szkoły? Musiały być wielkie te regały ^^. No i zaskakujący był fakt, że McGonagall ot tak wzięła Caroline ze sobą, nigdy nie wydawała się być osobą, która przejęłaby się jakimiś snami, no, ale ty ukazujesz ją jako osobę z jednej strony surową, a z drugiej, potrafiącą zrozumieć i współczuć Caro.
    Nie dziwię się też, że wkurzył ją dekret rozwiązujący organizacje, a tam na końcu w kominku to pewnie była głowa Syriusza? Ciekawe, czy Caro go pozna.
    Fajnie opisałas też perypetie szkolne, np. relacje z Ginny i Juliette czy z bliźniakami, demonstrującymi swoje bombonierki.
    Widzę też, że wciąż nurtuje ją sprawa snu o rodzicach i tego zaklęcia, ale pewnie nieprędko dowie się, co to jest.
    No, ale ogólnie bardzo fajnie się czytało, życzę więc dużo weny ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden potworny tydzień mam już za sobą, tymczasem zapowiada się kolejny, niemniej gorszy :/
      Na pomysł z rocznikami wpadłam we wrześniu na rozpoczęciu roku szkolnego :) pomyślałam, że Hogwart się nie obrazi, gdy stworzę mu coś na wzór kroniki^^
      I tak, spisywane są tam WSZYSTKIE szkolne lata :)
      Nie należy też zapominać, iż McGonagall była przy podejmowaniu decyzji o losach Caro po śmierci Lily i Jamesa i zdecydowanie była przeciwna decyzji Dumbledore‘a.
      Tak, to był Syriusz. Pojawi się w opowiadaniu. Mało razy, z resztą zginie w tej części co jest wiadome, ale będzie :)
      Sen to ogólnie jedna z perypetii Caroline, tak jak dla Harry‘egp problemem jest jego blizna :)

      Usuń
    2. Naprawdę nie zazdroszczę :(. Kurczę, nawet nie wiedziałam, że w innych szkołach jest aż tak ciężko. Zawsze trudno mi uwierzyć, jak wszyscy tak narzekają, bo sama nigdy nie mogłam narzekać na brak wolnego czasu, choć zdarzało mi się mieć po 3-4 sprawdziany w jeden dzień.
      To z kronikami to dobry pomysł, oryginalny, ale całkiem prawdopodobny ^^. Musi ich być strasznie dużo, biorąc pod uwagę fakt, że Hogwart istnieje jakieś 1000 lat.
      Szkoda, że Syriusz zginie, ale wiadomo, kanon powinien być zachowany ;). No, ale mam nadzieję, że zdążą się poznać ^^.
      Nawet nie wiedziałam, że te sny są jak blizna Harry'ego, ale niewątpliwie jest to bardzo intrygujący wątek ;). Wgl lubię motywy snów... Evelyn też będzie je miewała, ale z zupełnie innych powodów i jej sny to będą raczej projekcje pewnych wspomnień.

      Usuń
    3. Wiesz z pewnością nie mam tak ciężko jak ludzie z elitarnych szkół w wielkich miastach, ale jak na szkołę z małego miasteczka to i tak nas cisną :(
      No z pewnością jest ich dużo, ale są zaczarowane także na regalach widać może niewielką część ich liczebności :)
      Mnie samą mdli na myśl o usmiercaniu Syriusza czy też np. Freda lub Lupina, ale mus to mus...
      Ja też kocham motywy snu. Te które ma Caroline z pewnością są specyficzne. Ale nie jest połączona z Voldemortem jak Harry, aż takie dosłowne to porównanie nie jest :)

      Usuń
    4. No, ja nie zazdroszczę tym nieszczęśnikom z wypasionych szkół i cieszę się, że nie poszłam do jakiejś super szkoły, a teoretycznie mogłam pójść do jakiejś lepszej niż moja. Ale nie miałam aż takich ambicji. Tam to pewnie się uczą nawet po nocach o_O.
      No w sumie, jak te kroniki były zaczarowane, to pewnie się jakoś mieściły... może na przykład regały były tak zaczarowane, jak to auto pana Weasley'a, gdzie spokojnie mieściło się tyle osób i kufrów, a z zewnątrz wciąż wyglądał normalnie? I tam by też mogło wejść mnóstwo teczek, a regały wyglądałyby normalnie ^^.
      No, niestety mus to mus... Ale do tego momentu jeszcze dużo czasu ^^. I ciekawa jestem, w którym momencie Caro pozna Syriusza, no i kiedy powie Harry'emu, że jest jego siostrą.
      Motywy snów, wizji itp. są super ^^. Szczególnie, jak kryją w sobie coś więcej, a tu pewnie tak właśnie jest. Może nie jest to powiązane z Voldziem, ale pewnie kryje się za tym jakaś inna ciekawa tajemnica ^^.

      Usuń
  2. Naprawdę podoba mi się Twój styl. Jestem po prostu pod wrażeniem tego, jak piszesz.
    Bardzo fajnie przedstawiłaś McGonagall. Fajnie jest też opisana reakcja Caroline na bombonierki bliźniaków. Ciekawi mnie bardzo jak Twój Harry zareaguje na dekret kochanej Umbridge :D
    A, i pomysł z rocznikami jest genialny.
    Tak przy okazji: pozwolisz, że zaczerpnę z Twojego opowiadania, to że główna bohaterka na początku uczęszcza do Beauxbatons?
    Pozdrawiam serdecznie, Keiko-chan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa ;) No cóż, reakcje Harry‘ego znamy z książki i niewiele będę w tym przypadku zmieniać :)
      No i cieszę się, że podoba Ci się pomysł z “Rocznikami“ :)
      Co do Twojego opowiadania... Będę szczera, nie lubię jak ktoś kopiuje moje wątki. Pomysł z Beauxbatons realizowałam bardzo długo i w sumie to miał być jeden z punktów zaczepienia jeżeli chodzi o oryginalność mojej historii.
      Gorąco polecam tworzenie wlasnych wątków, osobiście miałam mnóstwo wersji tej historii, nim na dobre zaczęłam ją pisać, więc nie jest niemożliwym stworzenie czegoś oryginalnego o siostrze Pottera :)

      Usuń
  3. Jestem zachwycona pomysłem roczników ;) Ta wersja McGonagall mi odpowiada, naprawdę ;) Teraz wspomina swoich rodziców i jest szczęśliwa, że ma po nich chociaż zdjęcia to gdzie tam jej do pisanie referatów zwłaszcza dla Snape'a ;P Trochę brakowało mi tutaj Harry'ego, ale mam nadzieję, że to wynagrodzisz. W końcu Trójca raczej będzie chciała wyjaśnić całą sytuację, która zaszła w Pokoju Wspólnym z kominkiem ;) Ogólnie rozdział świetny jak zwykle w sumie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Snape nie będzie zadowolony z niepełnego zadania domowego Marmouget, ale skoro i tak nie chce dziewczynie W wstawić, to po co ma się trudzić ;P
      No cóż, rozdział był pisany na bazie działu w książce o tym dekrecie, więc mniej więcej wiadomo co w tym czasie porabiał Harry z Ronem i Hermioną, a Trójce tak btw to nie zauważyła śledzącej ich Caroline ;)

      Usuń
    2. AA! Ja zrozumiałam, że ten jęk Hermiony to na Caro ;P Dobra już kumam ;D

      Usuń
    3. Śliczny szablon, zastanawiam się tylko, czy nie są to za małe literki ;)
      Jestem zachwycona tym, że w końcu normalnie widzę twój szablon ;D

      Usuń
    4. Cieszę się, że wszystko udało sie wyjaśnić ;)

      Usuń
    5. A szablon to kolejne dzieło Jill. Fajnie, że normalnie Ci się wyświetla, chociaż osobiście nawet nie widziałam, co było złego w poprzednim ;P
      A które literki?

      Usuń
    6. Wszystkie, bo chyba będzie się ciężko czytać ;) ale to moja sugestia tylko

      Usuń
    7. Ja widzę wszystko normalnie :)

      Usuń
  4. Naprawdę nie spodziewałam się, że tak szybko dodasz rozdział. Aczkolwiek jest to bardzo miłe zaskoczenie :)
    Podoba mi się pomysł z "rocznikami", ogólnie ta sytuacja z McGonagall...
    A najbardziej kocham sytuacje Caroline z bliźniakami ^^
    Bo ich najbardziej w całym Harry'm Potterze lubię ;)
    Nie wiem w sumie, co dzisiaj mogę jeszcze napisać. Nic sensownego nie przychodzi mi do głowy, a nie chcę zostawiać tutaj jakiegoś masła maślanego.
    Cóż, czekam więc do następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to miło mi, że taką niespodziankę udało mi się sprawić ;)
      Ja też uwielbiam bliźniaków, zła jestem na Rowling, że usmierciła Freda, mógł przecież zdechnąć Percy, jak juz coś (wiem, brutalna jestem ;)).

      Usuń
    2. No zgadzam się co do Percy'ego :D A w ogóle to strasznie, strasznie dziękuję za komentarz od Ciebie! Kurczę, nie spodziewałam się tego ;) naprawdę, i to kolejna miła niespodzianka od Ciebie!
      Tak właściwie jednego bloga nie prowadzę, bo jest zawieszony, ale mniejsza z tym ;)
      Rozumiem Twój brak czasu, więc naprawdę rozumiem, że będzie śledzić tylko secret-love
      Powinnam w sumie napisać pod komentarzem na secret-love, ale musiałam tutaj dopisać o Percy'm, którego Rowling powinna uśmiercić, a nie Freda :<
      Btw. ryczę za każdym razem jak oglądam Insygnię Śmierci i jest scena kiedy Geroge i Ron żegnają się z Frede ;(
      No, to na tyle. Spytam się jeszcze, czy chcesz być informowana o nowych rozdziałach na secret love? Jeżeli tak, to mi napisz w jakiej formie (blog, gg, twitter) :)

      Usuń
    3. Skomentowałaś u mnie, więc dlaczego miałabym nie wpaść do Ciebie ;) Zwłaszcza, że mam dzisiaj wyjątkowo dobry humor na czytanie blogów ;)
      Nie mów, ja też płaczę przy tej scenie, piekne wykonanie, ale i tak nie mogę się z tym pogodzić, tak samo jest w przypadku Remusa i Tonks...
      O nowościach możesz mnie powiadamiać, najlepiej w spamowniku, jeżeli można ;)

      Usuń
    4. ok, nie ma sprawy :) Właśnie, Remus i Tonks... tak samo... ;( ogólnie zaczynam ryczeć w filmie jak Harry wchodzi do sali i widzi wszystkich którzy umarli... a zaczynam szczerzyć się jak głupia, kiedy Narcyza sprawdza czy Harry żyje :D
      No, to chyba tyle ;)

      Usuń
    5. Ja więcej łez co prawda uroniłam przy książce, ale film również mnie poruszył, chociaż brakowało w nim paru detali :)

      Usuń
  5. Zacznę od tego, że te 4 sprawdziany to chyba Pikuś, w porównaniu z tym, co ja miałam przez ten tydzień! Oprócz poniedziałku codziennie matury, a jeszcze w pt przed biol rozszerzoną pisałam spr z polskiego! ;d Ale sprawdziany są chyba jednak gorsze, bo na nie MUSISZ umieć. ;d I chyba wiem, co czujesz, na samą myśl o tym, że jest ich tak dużo ;/ Ten tydzień też mam zawalony cały! Więc, trzymam kciuki za Twoje powodzenie! ;d
    Ale rozdział mi się podobał. Kurczątkaaa! Te kroniki... Jak dla mnie świetny pomysł! Strasznie oryginalny. Chyba nikt jeszcze na coś takiego nie wpadł. W ogóle, jakbym była Caroline, to chyba przesiedziałabym tam całą noc. Przecież to jest ciekawe, poznawać przeszłość szkoły, swoich rodziców i innych uczniów, dzieki kronikom, które zostały napisane swojego czasu. Ich losy i w ogóle. Ja bym chyba sprawdzić chciała każdego, kto KIEDYKOLWIEK był w tej szkole. I nawet ówczesny rocznik! Nie no, dla mnie bomba *.*
    I zachowanie McGonagall. Uwielbiam, gdy ta kobieta ma do powiedzenia coś, przez co można dostrzec... emocje? Współczucie? Kurcze, u niej to tak niespotykane, że aż nierealne! A jednak, nie tylko w kanonie pokazała, że jednak jest trochę uczuciowa. U Ciebie jej to wyszło świetnie. I przyznała, że nie potrafi LOGICZNIE wyjaśnić swego zachowania! No, kto jak kto, ale Minerwa tak nie mówi! ;dd Więc słowa wielkiego uznania za dobrze wykonaną pracę do kwadratu ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, matura to wiadomo - koszmar nad koszmary, ale mam nadzieję, że dobrze Ci poszło ;)
      Mam nadzieje, że nieświadomie nikomu nie podwędziłam tego pomysłu ;P nie no, jest on cały mój, wymyśliłam go już w trakcie trwania wakacji ;)
      Ja to bym wśród "Roczników" przesiedziała więcej niż jedną noc ;) Tak prześledzić losy całej hogwarckiej młodzieży ze wszystkich lat^^
      Cieszę się, że odpowiada Ci moja kreacja McGonagall, bo nie zamierzam robic z niej jakiejść baby z sercem z kamienia ;)

      Usuń
  6. No cóż, szczerze powiedziawszy, to w pierwszej chwili byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tego bloga. No bo robić siostrę Potterowi?
    Muszę jednak przyznać, że kupiłaś mnie imieniem, bo Caroline według mnie brzmi pięknie i kocham to imię, o ;D.
    Przeczytałam sobie najnowszy rozdział i prolog. Muszę powiedzieć, że masz ciekawe pomysły, nieźle je opisujesz. Widzę, że starasz się zachować równowagę pomiędzy ilością opisów i dialogów, to dobrze, bo z niczym nie wolno przesadzić. Postać głównej bohaterki przypadła mi do gustu, choć przyznam, że byłam do niej nastawiona tak samo jak do całego bloga - no siostra Pottera, mi to nie gra. Sama nigdy bym pewnie nie odważyła się na realizowanie takiej koncepcji, jednak muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem, idzie ci całkiem nieźle, dodajesz postacie od siebie, każdą starasz się jak najlepiej przedstawić. Nie podoba mi się natomiast typ narracji, który sobie wybrałaś - nie i już, ja tam jestem zwolenniczką narratora wszechwiedzącego, ale to tylko moje zdanie.
    No, ale tak czy tak, zyskałaś właśnie kolejną czytelniczkę i obserwatorkę.
    Przeglądając podstronę o bohaterach wyłapałam pewien błąd: Harry, Caroline i Luna są przecież czystej krwi. Byliby półkrwi, gdyby jedno z ich rodziców było mugolem, a przecież wszyscy są dziećmi czarodziejów.
    A, no i nie wiem czy wiesz, że blog można podnieść w arkuszu CSS, żeby nie było aż tak ogromnej przerwy pomiędzy tekstem głównym a resztą szablonu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    [skoczmy-razem.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Cieszę się, że mimo uprzedzeń czy jakkolwiek inaczej by to tam nazwać, postanowiłas bardziej wglebić się w moje opowiadanie :)
      Może odpiszę teraz na pewne punkty zaczepienia w Twoim komentarzu:
      - narracja- pewnie tego nie wiesz, ale na początku napis na belce brzmiał “Świat widziany okiem Caroline Potter“, do tego właśnie nawiązałam swoją narrację, do której po czasie bardzo się przywiazalam; poza tym uważam, że gdybym pisała w trzeciej osobie to wyszlaby tylko denna wersja streszczenia całej książki :)
      - status krwi - jezeli się mylę to przepraszam, ale z tego co wiem czarodzieje polkrwi to tacy u których jeden z rodziców ma czystą krew, a drugi jest mugolem albo mugolakiem (a Lily właśnie była mugolaczką), co do Luny to w internecie były różne opcje, bo nie jest znany status krwi jej matki, więc wybrałam że dziewczyna będzie półkrwi :)
      - szablon - tu już nie mam nic do gadania, bo został zmieniony :p

      Usuń
  7. Cudo, ale to już nie nowość z moich ust. Ciekawy pomysł z 'Rocznikami'. Ja bym na to nie wpadła, a mam zaplanowaną akcję, która stawia opowiadanie J.K. Rowling na głowie... Nie mogię się doczekać zebrania AD. Zapraszam tez do mnie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba GD, kochanie ;)
      Ciesze się, że Ci się podoba mój pomysł^^
      Już do Ciebie wpadam ;)

      Usuń
  8. Anastasio przepraszam cię bardzo:( Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, bo zwyczajnie brak mi czasu, a tu jeszcze 20 stron fizyki, [Dlaczego?] do zrobienia. No, ale uznałam, ze to oleję i najpierw wpadnę do ciebie, bo nie wyrobię bez przeczytania Twoich notek
    Rozdział bardzo mi się podobał. Jest niemalże idealny pod każdym względem i… Jestem twoją fanką. :* Po prostu cię kocham, że piszesz tak wspaniale i to opowiadanie, że jest takie nieziemskie. No, ale koniec tego słodzenia. [Ale i tak nadal kocham, to opowiadanie.]
    Za to miejsce do rozmowy było wręcz wyśmienicie trafione! :D Przykro mi tylko z powodu Caroline, musi to strasznie przeżywać. W końcu, tęsknota za rodzicami, biologicznymi rodzicami towarzyszyła jej już, gdy dowiedziała się o nich, a co dopiero, gdy ich zobaczyła. Poczuła więź, która będzie trwać po wieki. No, ale z poezji nigdy nie byłam dobra  po prostu jest mi przykro, gdy muszę czytać o tęsknocie, jaką odczuwa nasza kichana Caro.
    Dobrze, że chociaż McGonagall jej pomaga. Uwielbiam chwile, w których ta oschła i surowa kobieta pokazuje, że ma serce i nawet współczuje Caro. No nic, mam nadzieję, ze Harry szybko przekona się o tym, ze ma siostrę i jakoś będzie ją wspierał, bo coś czuję, że ona przeżywa to jeszcze bardziej niż on.
    No dobrze to ja lecę, bo jeszcze te 20 stron fizyki na mnie czeka.

    Całuję:*
    Eileen:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, kochana, sama narzekam na brak wolnego czasu. Nie ma to jak szkoła :(
      A fizykę na szczęscie mam już za sobą, jeszcze tylko matma, wos i niemiecki plus przedsiębiorczość ;/
      Jej, ja też Cię kocham, misiu ;* dziekuje za miłe słowa.Nie powiem, mnie też boli, gdy tworze rozdziały opisujace męki Caroline, najchętniej pisałabym same sielankowe rozdziały, ale to by było po prostu nudne. Ja nie mogłabym pisac tylko i wyłącznie o takiej "suchej" MCGonagall - zawsze inaczej ją sobie wyobrażałam, w końcu to kobieta ;)
      A Harry dowie sie o siostrze... w swoim czasie ;)

      Usuń
  9. Zacznę trochę od tyłu, ale sam fakt, że pamiętasz tą imprezę jest już dużym sukcesem! :D Znam takich, którym o swoim własnym półmetku trzeba było opowiadać.
    Co się tyczy rozdziału: te przewijające się wspomnienia po raz kolejny kradną moje serce. I te myśli Caroline. Kocham wszystko, co jest kursywą, po prostu rozpływam się i... ah, nawet nie wiem, co więcej powiedzieć. I strasznie, strasznie podoba mi się taka kreacja McGonagall, bo wiadomo nie od dziś, że to kobieta ostra i stanowcza, ale w przecież o wielkim sercu i dziękuję Ci za to, że jej tego nie odbierasz.
    Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać. Powodzenia w przyszłym tygodniu nauki, mi na szczęście teraz wypada ten łagodniejszy, ale za to następny będzie dla mnie gwoździem do trumny. Ale co nas nie zabije, to nas wzmocni, prawda? :)
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, mi zabiją ostatecznie trumnę za dwa tygodnie podczas poprawy z fizyki ;) Jeżeli w grudniu nie pojawi sie tutaj żaden post, znaczy, że nie żyję ;)
      Co do samego półmetku. Nie powiem, środki, które mogłyby przyczynic sie do zaniku pamięci były używane w mojej klasie, ale z umiarem. Nie jesteśmy szaleńcami, chcieliśmy się razem zabawić, spędzić wspólnie czas, pogadać, potańczyć, a nie zalegać pod stołem czy w toalecie (jednej koleżance nie wyszło, ale cóż, ma nauczkę ;)).
      Szczerze, bardzo lubię kreować TAKĄ McGonagall. W końcu, bądź co bądź, to kobieta, Caroline też jest kobietą (dosyć młodziutką ;)), więc mogą sobie pozwolić na większą dawkę uczuć.
      No to cóż, Tobie również życze powodzenia ze zmaganiem się z nauką ;*

      Usuń
  10. Na wstępie przepraszam za długość komentarza. Już wiem, że będzie krótki, bo wiem również, że ostatnio nie potrafię w ogóle pisać komentarzy. Ale byłam tu, przeczytałam i dopisuję kilka słów.

    McGonagall ma uczucia! Lubiła Huncwotów! Wielka Morgano, z Twojej perspektywy wygląda to wszystko całkiem inaczej. Jako rasowa Ślizgonka pałam ogromną niechęcią do Gryfonów oraz ich szlachetnej opiekunki. Ale obawiam się, że zaczyna mi się to odmieniać. Straszne xD

    O kurczę, ale fajny pomysł z tymi Rocznikami. Taka "Kronika Hogwartu", ale nie w pigułkowej, jednotomowej wersji. Hermiona chyba umarłaby z radości, gdyby się tam znalazła. Tyle przydatnej wiedzy ;p

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, Bea, ja też ostatnio narzekam na kryzys jeżeli chodzi o długóść komentarzy :p
      No, no to może dzięki mnie jednak zapałasz miłością do Gryffindoru - chociaż taką minimalną :)
      Hermiona by umarła i... Ja też :) zapewne chciałabym się tam zamknąć, bo kocham wszelkiego rodzaju kroniki, pamiętniki itd. a hogwarckie to już w ogóle ^^

      Usuń
  11. O rany! Pomysł z "Rocznikami" jest genialny! Mam nadzieję, że jeszcze coś się o tym pojawi ;) Gdybym ja trafiła do takiego miejsce to bym już chyba stamtąd nie wyszła ;p
    Bardzo podoba mi się twoja kreacja McGonagall. Nadal jest wymagająca i stanowcza, ale również łagodna i o wielkim sercu :) Zdaje się bardzo dobrze rozumieć Caroline. Ech, fragment z jej wypowiedzią o Huncwotach mnie rozczulił.

    Już widzę minę Caroline, jak zobaczyła twarz nieznanego jej mężczyzny w kominku. To musiało być przerażające... I jeszcze ta ręka... Ciekawe czy opowie o tym Juliette i Ginny ;) No i czy postara się dalej badać tę sprawę, czy zostawi ją w spokoju. :)

    Współczuję ci takiej ilości sprawdzianów w przyszłym tygodniu. Choć ja też nie będę miała lekko, bo jestem w podobnej sytuacji ;/ Materiału z matematyki nazbierało się nam tyle, że nauczycielka rozłożyła sprawdzian na dwie lekcje. Już się boję pomyśleć jakie zdania nam da.

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że pomysł przypadł Ci do gustu ;) Osobiście pewnie zamknełabym sie w takim miejscu na baardzo długo ;)
      A McGonagall według mnie zawsze miała w sobie dużo wrażliwości i wyrozumiałości, tylko niektórzy po prostu nie potrafią jej dostrzec, nie chcą, bądź opowiadanie wymaga innego "wcielenia" kobiety ;)

      Usuń
  12. Może komentarz zacznę od końca. Przede wszystkim widok głowy jakiegoś faceta (swoją drogą zastawiam się, czy Caroline wie coś na temat Balcka i jego ucieczki z Azkabanu oraz listu gończego rozesłanego przez ministerstwo) musiał być dla dziewczyny szokiem. A potem jeszcze łapa Umbridge. Ciekawe, czy będzie w przyszłości drążyć ten temat i napomknie o tym Ginny. Zapewne wtedy cała już i tak skomplikowana sytuacja skomplikowałaby się jeszcze bardziej.
    Gdyby Hermiona dowiedziała się o Rocznikach, to pewnie sama wzięłaby na siebie tę robotę, by ulżyć skrzatom ;) Ale tak na poważnie, to jest to ciekawy pomysł i zdjęcie podarowane Caroline przez McGonagall na pewno wiele dla niej znaczy.
    Powodzenia w przyszłym tygodniu :) To chyba jakiś tydzień widmo, bo ja mam dwa kolokwia i dwa projekty do oddania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) informacje Caroline na temat Blacka są znikome, właściwie to w ogóle ich nie posiada, jako że nienawidzi “Proroka Codziennego“ :)
      Rzeczywiście, Hermiona chciałaby pomóc skrzatom, co jednak skończyłoby się dla niej tylko zostawaniem w szkole na czas wakacji :p

      Usuń
  13. Kocham ten rozdział jak każdy poprzedni <333 Super jak zawsze. Nie mogę się doczekać, aż Harry dowie się, że Caroline to jego siostra :D OMG Kocham to :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Twój wyczekiwany moment zbliża się małymi kroczkami, nieprędko, ale jest jednak coraz bliżej ^^

      Usuń
  14. Jestem tu w końcu! Przepraszam za mą nieobecność i to, że komentuje dopiero teraz. Dział jak zwykle super przed wielkie S! Szkoda mi Caroline, te wspomnienia, musiały ją naprawdę załamać. Nie będę oryginalna jak napiszę, iż „roczniki” podbiły moje serce! Ach, ciekawe czy Caroline dowie się więcej na temat huncowtów. McGonagall jest niesamowita, ubóstwiam wręcz tę kobietę. Stanowcza, ale serce ma złote! Naprawdę. Liczę, że następny dział pojawi się szybko i z góry przepraszam, że komentarz nie należy do najdłuższych, ale padam z nóg, po wyczerpującym dniu. A przeczytanie twojego działu, nie mogłam sobie odmówić. Pozdrawiam i umnie nowy dział.
    weasleyowie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytułu mistrza zaległości i tak mi nie odbierzesz ;)
      Cieszę się, że roczniki podbiły Twoje serce, podobnie jak kreacja McGonagall :)
      O Huncwotach Caroline z pewnością się jeszcze co nieco dowie^^

      Usuń
  15. Możesz śmiało zmienić szablon.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. ŚWIETNY. ;)
    Polubisz? Polecisz znajomym? http://www.facebook.com/pages/Na-gacie-Merlina/189491731183975

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo emocjonalny rozdział. Tyle w nim emocji, nadziei... Szkoda mi Caroline, której nigdy nie było dane tak naprawdę poznać Lily i Jamesa i żyć z nimi jak prawdziwa rodzina.
    Świetnie wymyśliłaś sprawę z tymi rocznikami. To na pewno w jakimś, choćby niewielkim stopniu przybliżyło jej sylwetki Potterów i pozwoliło poczuć więź.
    Śliczny nowy szablon. Ta dziewczyna w nagłowku wygląda naprawdę jak Caroline i nawet ma cudny mundurek, o którym kiedyś marzyłam;D
    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało, łącznie z pomysłem z ‘Rocznikami‘ :) rzeczywiście, księgi odrobinę przyblizyly dziewczynie jej rodziców i ich świat :)
      Ja też chciałam taki mundurek! Prawdę mówiąc, nadal chcę ;)

      Usuń
  18. Jesteś u mnie pierwsza w kolejce! Całe szczęście, że posłuchałam się czegoś na kształt intuicji i zaczęłam najpierw określać treść. Jesteś już drugim przypadkiem, kiedy w trakcie oceny został zmieniony szablon, a ja nie zostałam poinformowana. Warto wspomnieć, że to moja dopiero PIĄTA ocena. Powinnam teraz wystawić odmowę, ale nie chcę robić Ci na złość, ani niszczyć swojej pracy. Proszę natomiast o chociaż minimalne uszanowanie tego, że poświęcam na ocenę Twojego bloga swój wolny czas. Dziękuję za uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde najmocniej przepraszam za sprawienie kłopotu, byłam pewna, że nie jestem u Ciebie pierwsza w kolejce, gdy zmieniałam szablon.

      Usuń
    2. OK, ważne, że tak jak dziewczyna, której blog oceniałam, a która również zmieniła szablon w trakcie oceny, nie dałaś mi do zrozumienia, że masz regulamin "gdzieś". ^^

      Usuń
    3. Nie no, bez przesady, buntownicza to ja może i troche jestem, ale w tym przypadku to było zwykłe nieporozumienie ;)

      Usuń
  19. Może zacznę od tego, że podziękuję za komentarzu mnie :) Rozumiem co to znaczy nie mieć czasu, ponieważ sama go nie mam. Do tego mam podobnie jak Ty, po trzy spr każdego tygodnia.
    Wracając do rozdziału to bardzo przyjemnie mi się go czytało. Ciekawy pomysł z tymi "Rocznikami", choć stawiam Galeona, że gdyby Hermiona dowiedziała się o tym, to natychmiast zaczęłaby robić wszystko aby im ulżyć, pewnie nawet byłaby w stanie sama się tym zająć. Muszę przyznać, że zdziwiło mnie zachowanie McGonagall. Oczywiście wiem, że tak naprawdę jest osobą stanowczą i surową, a zarazem wrażliwą i martwiącą się o uczniów, jednak nie zwykła tego okazywać tak często. Mimo to podoba się taka jej kreacja. Co do Umbridge to ograniczę się tylko do epitetu "wstrętna, różowa ropucha". Natomiast widok Syriusza i jej ręki w kominku na pewno mógł wywołać dość duży szok, więc nie dziwię się, że dziewczyna nie mogła zasnąć potem.
    A jeśli chodzi o bliźniaków to może i czasami są obrzydliwi, no ale kto nie chciałby takich braci? ^^
    Życzę weny i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli, wyciągając wnioski - szkoła jest przeciwnikiem blogowania :)
      Rzeczywiście, Hermiona to by zaszalala wśród tych ksiąg - nie tylko pomagając skrzatom, ale też pogłębiając własną wiedzę na temat Hogwartu :)
      A McGonagall jest po prostu kobietą, nigdy nie uważałam jej za jakąś zimną, bezduszną istotę, to zamierzam nadal kontynuować :)
      Wydarzenia z Syriuszem z pewnością odbiły się na psychice dziewczyny, a bliźniacy to cudowni chłopcy, sama też bardzo chciałabym mieć takich braci :)

      Usuń
  20. Powtórzenia! Nie zwracałam szczególnej uwagi, ale wybijały się z tekstu - przejrzyj go jeszcze raz.
    Pięknie przedstawiłaś scenę z McGonagall, uwielbiam jej postać. Bardzo trafny pomysł z Rocznikami - coś nowego, świeżego i zaskakującego ;)
    Bliźniacy są kochani, za to sposób wprowadzenia wątku Syriusza dobrze przemyślany.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie zauważyłam już żadnych powtórzeń ;(
      A tak poza tym to ciesze sie, że pozostała część postu Ci sie podoba ;*

      Usuń
  21. A ja myślałam, że McGonagall pokaże jej pokaże jej pokój życzeń. Bardziej się spodziewałam, że będzie chodziło jej o jedynie zwykłą rozmowę. Faktycznie Caroline powinna być dumna z tego, że pozwolono jej tam wejść. W końcu jest jedyną taką osobą. Ale za pomysł muszę Cię naprawdę pochwalić ^^ Tak ciężko jest wymyślić coś oryginalnego w gąszczu opowiadań potterowskich, a Ty nadal masz świetne pomysły, których nikt jeszcze nie widział! Podziwiam Cię za to :)
    Ach, jak ja uwielbiam Freda i Georga! ;D Jakiś czas temu myślałam nawet o opowiadaniu z nimi w roli głównej. I naprawdę się cieszę, że nie postanowiłaś jakoś ich zmieniać ;)
    Ciekawy sposób na wprowadzenie Syriusza ;) Lepiej tak niż przedstawienie go tak wprost, bo coś czuję, że dochodzenie Caroline, do tego, kto to był może być wyjątkowo ciekawe ^^
    Wybacz mi, że tak późno, ale miałam poważne problemy z internetem ;/
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie Pokój Życzeń, o tym jest kolejna notka^^
      No, ja miałam na wakacjach właśnie jakąś "fazę" i akurat udało mi sie storzyc jakieś "cudeńko" wyróżniające sie na tle innych ff potterowskiech ;P
      O zmianie bliźniaków nie ma mowy - to moi ukochani rudzielce i zawsze mam niezłą frajdę pisząc o nich ;)
      Taki bezpośredni sposób wprowadzenia Syriusza byłby chyba z leksza dziwny... A tak to Caroline będzie gdybyć, kto to jest, aż w końcu go pozna ;)

      Usuń
  22. Podobał mi się ten rozdział :)
    Ciekawie wykombinowałaś sobie z tym archiwum czy jak to tam nazwać. Nie spodziewałam się tego. Już myślałam, że nauczycielka pokaże jej Pokój Życzeń, ale oczywiście ten pomysł jest równie genialny.
    Sama scena z McGonagall była urocza. Cudnie opisałaś ich rozmowę, a mnie po prostu ujęło za serducho to, że ta kobieta z taką troską podeszła do dziewczyny i wspiera ją w tak ciężkich chwilach. Jednak nie zmienia to faktu, że cholernie szkoda mi Caroline i tego, że tak bardzo doskwiera jej tęsknota.
    Co tam jeszcze... Ah, tak - bliźniaki! Uwielbiam ich i do tej pory nie mogę się pozbierać przez to, co zrobiła im autorka w ostatnim tomie. Przecież byli takim unikalnym, rozbrajającym duetem!
    No, ale nic. Fajnie oddajesz ich zwariowane charaktery i za to cię uwielbiam ;)
    O i pojawił się Syriusz. Genialnie ;)
    No to czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ‘Archiwum‘ - ładnie powiedziane:)
      Nie, Pokój Życzeń Caroline ujrzy przy pierwszym spotkaniu GD :)
      Cieszę się, że Ci się podobało :* bardziej ludzka strona McGonagall naprawdę mi odpowiada i cieszę się, że akceptujesz ją, podobnie jak inni :)
      Ja sama strasznie rozpaczałam po śmierci Freda w 7. części, nic nie odda depresji, jaką wtedy żyłam. I pomyśleć, że i ja pod koniec opowiadania będę musiała to uczynić...

      Usuń
  23. Jak ja czekałam na ten rozdział! T
    Kocham Twoją McGonagall, z ciekawości - kiedy wreszcie to, że Caroline jest siostrą Harrego wyjdzie na jaw?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że podoba Ci się moja ‘wersja‘ McGonagall :)
      Co do Twojego pytania - prawda wyjdzie na jaw po rozdziałach z Departamentem tajemnic :)

      Usuń
  24. Przed chwilą skończyłam nadrabianie Twoich rozdziałów... W końcu. Męczyłam opowiadanie dość długo, bynajmniej nie przez to, że jest nudne, a przez brak czasu. Większość postów przeczytałam w łóżku przed snem, parę też na komputerze w Wordzie. Wybacz za kopiowanie, po prostu było mi wygodniej. Muszę przyznać, że (jak ktoś kiedyś wspomniał w komentarzu) na początku nie wiedziałam, czy to dobry pomysł, tworzyć Harry'emu siostrę. Mimo że opowiadanie polecała moja koleżanka już dawniej (dlatego żałuję, iż nie zaczynałam przygody z tym blogiem o wiele wcześniej, uwierz), to obawiałam się, że postać tej dziewczynki zostanie wciśnięta, upchnięta na siłę i nic z tego dobrego nie wyjdzie. Na szczęście przeżyłam wielki napływ radości, gdy okazało się inaczej. Idealnie wplatasz Caroline do fabuły Zakonu Feniksa, jestem wręcz pod wielkim wrażeniem! I jeżeli Harry miałby mieć siostrę, to TYLKO taką, jaką wykreowałaś Ty - drugie wcielenie Lily, której nie brakuje butności, odwagi oraz smykałki do wpadania w tarapaty. Ogółem rozpoczęłaś jej historię bardzo naturalnie (choć prolog nie przypadł mi do gustu, bo był takim urozmaiceniem prologu z pierwszej części sagi HP), nagle świat młodej, uroczej Francuzeczki legł w gruzach ze względu na nowinę od przybranych rodziców - została adoptowana. To musi być dramat dla dziecka, tym bardziej, że oszukiwali ją dla jej dobra przez czternaście lat. Mimo wszystko Caroline wyjątkowo dzielnie zniosła wszystko, prędko wybaczyła opiekunom i zajęła się przeprowadzką do Wielkiej Brytanii (tak nawiasem mówiąc, to Hogwart leży w Szkocji, a nie w Anglii). Dość szybko zaprzyjaźniła się z Ginny oraz Juliette (podoba mi się ta bohaterka, jest wyrazista i oczytana), dąży ku przyjaźni również z Wielką Trójcą, choć powolniejszymi kroczkami. Naprawdę przepięknie opisujesz jej związki międzyludzkie, uczucia, postrzeganie świata, wszystko toczy się w wyważonym tempie. Dzięki narracji pierwszoosobowej, w której najwyraźniej czujesz się bardzo dobrze, opowiadanie zyskuje na ekspresji oraz sile przekazu. Mam wrażenie, że jestem tu i teraz obok wydarzeń, że jestem cichym obserwatorem, któremu zapiera dech w piersiach. Naprawdę, ciężko mi teraz powiedzieć kilka zdań o każdym rozdziale po kolei, niemniej jednak przeczytałam sumiennie wszystko z oczywistego powodu - wciągasz. Niesamowicie. Twoje posty można połknąć, nie da się poczytać na spokojnie, o ile nie dzieje się nic większego. Akcję dawkujesz wręcz idealnie. Jest bardzo dobrze. Również postacie z kanonu są dość dobrze opisywane, może nie kropka w kropkę po rowlingowsku, ale nie zapominasz o najważniejszych cechach. Zastanawia się również, czy tak dobrze znasz fabułę piątej części, czy pisujesz z książką na kolanach? Jakkolwiek by nie było - robisz to dobrze. Sylwetka landrynkowej Umbridge nieco zgasiła mój entuzjazm, ale dzięki temu właściwie jest jeszcze lepiej. Bohaterom, zwłaszcza w tak mrocznych czasach, zwyczajnie nie może być lekko. Teraz z pewnością rozwikłasz sprawę z GD, aczkolwiek interesuje mnie jeszcze tajemnicze Visam Anamarum oraz, rzecz jasna, sprawa pokrewieństwa między Caroline oraz Harry'm. Nie ukrywam, że byłoby ciekawie, gdyby ktoś odnalazł w rzeczach rudowłosej zdjęcie rodziców Potter'a - wtedy chyba nie miałaby żadnej wymówki. Pod względem potrzeby (w sumie nie jest to potrzeba, a konieczność) kłamstw współczuję dziewczynie - sama prawdopodobnie bym nie wytrzymała i puściła parę z ust, ona za to jest niezwykle odważną dziewczynką. Nie muszę chyba dodawać, że zostaję stałą czytelniczką? :) Wymienię teraz swoje ulubione sceny, które szczególnie zapadły mi w pamięć: podróż pociągiem i wrzawa z Malfoyem, odnalezienie Caroline przez Lunę na korytarzowej podłodze, szlaban Carol u Umbridge, wyprawa do Hogsmeade i odnalezienie kobiety (szczególnie urzekły mnie słowa umierającej), sen Caroline o rodzicach biologicznych. Czekam na ciąg dalszy z wielką niecierpliwością, licząc, że uchylisz rąbka tajemnic. Całuję ;* Zapraszam także do siebie:

    http://szepty-polnocnego-wiatru.blogspot.com/
    http://gryfonka-na-tropie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rety, naprawdę ślicznie dziękuję za tak długi komentarz, który dogłębnie mną poruszył - w sensie pozytywnym, oczywiście :)
      Odpłaciłabym Ci się równie obszerną wypowiedzią, ale niestety, jako że piszę komentarz z telefonu przy słabym transferze to raczej mi nie wyjdzie...
      Jeżeli chodzi o sam pomysł stworzenia Harry‘emu siostry - był on dosyć spontaniczny, podobnie jak szczegóły z jej życia we Francji, motywu snu, Visam Anamarum i wielu, wielu innych rzeczy. Nie ukrywam, że nawet pod koniec wakacja obawiałam się, iż całe opowiadanie legnie w gruzach. Na szczęście, myliłam się :)
      Jeżeli chodzi o pisanie. Literka w literkę przepisuję jedynie kanoniczne ogłoszenia, treści listów czy też dekretów Umbridge. Piąta część o HP jest moim faworytem i wiele rzeczy pamiętam chociaż ostatni raz czytałam ją w maju, a teraz mam taki nawał lektur i innych tekstów do czytania, że dla pewności wolę przed napisaniem jakiegoś rozdziału z kanonicznymi wątkami przewertować sobie konkretne strony :)
      Postacie oddaję takie jakie istnieją w mojej wyobraźni - jest to taka mieszanka w większości rowlingowskiej wersji, także trochę filmowej no i mojej własnej. Oczywiście inne zasady panują przy postaciach autorskich :)
      Cieszę się, że polubiłas zarówno Caroline jak i Juliette. Za jakiś czas pojawi się jeszcze jedna postać autorska i mam nadzieję, że również ją polubisz.
      Szczerze to co do samego zdjęcia Jamesa i Lily mam inne plany, którymi zapewne zaskocze i Ciebie, i resztę czytelników ^^
      No nic, kończę na tym moje wywody i lecę do Ciebie komentować rozdział :*

      Usuń
  25. Hej :)

    Tak szczerze to pierwszy raz trafiłam na opowiadanie o takiej tematyce, a wpadłam tutaj przypadkiem :) I powiem Ci, że po tym rozdziale mam ochotę przeczytać wszystko od samego początku i wezmę się za to albo dzisiaj albo jutro, aczkolwiek na pewno wezmę ;D Opowiadanie pomysłowe no i czekam na tę nową notkę co ma się za niedługo pojawić..

    A teraz życzę Ci weny i dodaję do linków oraz dołączam do twoich obserwowanych ^^

    Pozdrawiam serdecznie,

    Liley
    [www.lileyna-durand.blogspot.com]
    * Reklamę bloga zostawiam w spamie, jeżeli chciałabyś odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, że istniejące już rozdziały jak i te następne przypadną Ci do gustu :)

      Usuń
  26. Bardzo mi się podobał ten rozdział, zresztą jak wszystkie inne. Jednak jest chyba mały błąd w jednym zdaniu. Teraz nie mogę go znaleźć, ale chba było to o tym że Caroline nie miała ostatnio okazji porozmawiać z Harrym. I właśnie tam jest napisane : nie MIAŁYŚMY, a skoro to chłopak i dziewczyna, osoby różnych płci, to powinno być: nie MIELIŚMY. Więcej błędów nie znalazłam.
    Strasznie długo nie czytałam kolejnych rozdziałów u cb, ale teraz akurat jestem chora ( koszmar) i mam czas żeby nadrobić wszystko :D
    Pozdrawiam Deana Winchester.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy