sobota, 15 grudnia 2012

12. Pierwsze zebranie

 Październikowy poranek powoli wnika do naszego dormitorium, roztaczając wokół aurę błogości i wyraźnego  rozleniwienia. Mrok nocy już dawno ustąpił miejsca nieprzenikliwej szarości blednącej z upływem czasu.

 Po raz kolejny i tej nocy nie udało mi się zmrużyć oka, nie wliczając w to lekkiego zawieszenia między snem, a jawą, gdy ciało, domagające się chociaż minimalnej dawki snu, toczyło zawziętą walkę z wytworami mojego umysłu.


 Wspomnienie zajścia w pokoju wspólnym, które miało miejsce poprzedniej nocy, ciągle nie daje mi spokoju.
No cóż, nie każdego dnia ma się okazję ujrzeć głowę mężczyzny na tle wijących się języków ognia płonącego w kominku, a zaraz po tym zaobserwować dziki i chaotyczny taniec paskudnych rąk, jakby usilnie próbujących coś uchwycić.


 Tylko kim był ów mężczyzna i cóż to za ręce? 


 Sieć Fiuu nie jest dla mnie żadnym nieznanym zjawiskiem. Ten jakże pomysłowy i praktyczny wynalazek znalazł zastosowanie również w magicznym świecie we Francji. Moi opiekunowie uwielbiają taki sposób podróży,  podczas którego ja cierpię ogromne katusze.
 Niestety, jest to jedyny sposób na dostanie się do Beauxbatons. Każdy uczeń ma określoną godzinę na skorzystanie z sieci Fiuu prowadzącej prosto do przestronnego i wielkiego holu szkolnego.


 Jednak, ogólnie rzecz biorąc, korzystanie z tego sposobu przemieszczania się lub nawet komunikacji jest w trakcie roku szkolnego surowo zabronione. I nie sadzę, by regulamin Hogwartu miał w tej sprawie inaczej napisane punkty, zwłaszcza teraz, podczas cichych rządów Umbridge...


 Kręcę głową z dezaprobatą, nie potrafiąc wyrzucić z umysłu jakiś głupich, bzdurnych przypuszczeń odnośnie Harry'ego. 


 Odchylam kotary łóżka, usiłując odczytać godzinę z zegarka na nocnej szafce Ginny.
Piętnaście po szóstej... Po omacku szukam na podłodze szkolnej torby, po czym, sprawdziwszy dokładnie jej zawartość, starannie wkładam zdjęcie rodziców między stronice podręcznika do transmutacji i, najciszej jak tylko się da, umykam do łazienki.


 Ubieram się w pośpiechu, rezygnując tym samym z porannego prysznica. Przy czesaniu włosów zauważam lekkie drżenie własnych rąk.
 Nerwy, kwituję w myślach, kończąc zaplatanie drugiego warkocza. Ze złością próbuję przygładzić źle ułożony kołnierzyk koszuli, chcąc tym samym nie naruszyć starannie zawiązanego krawatu.


 Postanawiam udać się do salonu, gdzie pod stertą czerwonych poduszek zostawiłam wczoraj niedokończone wypracowanie na lekcję historii magii.


 Przed wyjściem spoglądam jeszcze w stronę łóżek moich przyjaciółek. Za kilkadziesiąt minut i one rozpoczną nowy dzień, zapewne bardziej wyspane i w dużo lepszych humorach niż mój...


 Widok pokoju wspólnego Gryffindoru o poranku przejmuje mnie dziwnym dreszczem. Nie jest on spowodowany bynajmniej złymi wspomnieniami. Po prostu miejsce to, wypełnione zupełną ciszą, nie jest czymś zwyczajnym. Jak już zdążyłam się przekonać, Gryfoni to jednocześnie niezwykle odważna, honorowa i sympatyczna społeczność Hogwartu, ale zarazem najbardziej hałaśliwa. Na tym polega właśnie urok całego Domu Lwa, w którym wszystko żyje chwilą, a rzeczy niemożliwe właściwie nie istnieją.


 Nawet teraz, stojąc tak na środku salonu skąpanego w blasku promieni porannego słońca, mam wrażenie, że ściany odbijają od siebie pozostałości wczorajszych śmiechów i chichotów, z utęsknieniem czekając na kolejną potężną dawkę.


 Znalazłszy swoją zgubę, ukradkiem zerkam w kierunku kominka, jakby spodziewając się zobaczenia w nim czyjejś postaci.


 Wariujesz, moja droga, upomina mnie wewnętrzny głosik, który w chwili obecnej najchętniej bym zdusiła i porzuciła w nieznane.


~*~
- Caroline, można widzieć, gdzie tak wymykasz się z samego rana? Myślałam, że razem zejdziemy na śniadanie...

 Podnoszę powoli głowę znad talerza z jajecznicą, obserwując uważnie twarz współmieszkanki i próbując jednocześnie wymyślić jakąś logiczną i krótką wymówkę.


- Wybacz, Juliette, ja... Po prostu nie mogłam już spać, więc postanowiłam poszukać wypracowania, które zostawiłam w pokoju wspólnym – posyłam dziewczynie przepraszający uśmiech, wpychając jednocześnie do ust za dużą porcję jajecznicy.


- Spokojnie, Francuzeczko, nikt nie zabierze ci talerza sprzed nosa – wesoły ton w głosie Ginny działa kojąco na moje napięte mięśnie twarzy.


- No nie wiem – odpowiadam z lekkim przekąsem – obserwując twojego brata, obawiam się o zawartość nie tylko mojego talerza, ale i pozostałych Hogwartczyków, nie wyłączając nauczycieli.


 To powiedziawszy kiwam porozumiewawczo głową w stronę Rona pochłoniętego pałaszowaniem drugiej bądź trzeciej porcji owsianki.
 Melodyjny śmiech Weasley odrobinę poprawia mi humor, przez co nawet jedzenie zyskuje swój niepowtarzalny smak, przestając przypominać zwilżone śliną trociny.


- Dziewczyny – wśród gwaru panującego w Wielkiej Sali ledwie udaje mi się dosłyszeć głos drugiej przyjaciółki, mimo że siedzi tuż obok mnie. – Nie wiecie może jak tam idzie sprawa naszej... Wiecie, organizacji?


 W odpowiedzi Ginny wychyla się lekko, chcąc zdobyć lepszy widok na stół nauczycieli. Nie muszę nawet pytać, kogo próbuje dojrzeć. Sama nie mam ochoty na podziwianie różowej garderoby i słodkiego uśmieszku znienawidzonej nauczycielki...


- Rozmawiałam wczoraj z Hermioną. Niestety, ona, Harry i Ron wciąż są w kropce. Sama chciałabym im pomóc, ale nic nie przychodzi mi do głowy.


- Może jakaś stara, nieużywana pracownia? – Sugeruję, przyglądając się jednocześnie bliźniakom usiłującym wcisnąć jakieś podejrzanie wyglądające cukierki trzem drugoklasistom.


- Zbyt banalne – odpowiada Juliette, studiując z uwagą nowy numer „Proroka Codziennego”.


 Widok gazety na chwilę odwraca moją uwagę. Nie czytam dokładnie nawet samego nagłówka, chociaż zajmuje on połowę strony tytułowej.


- Naprawdę interesują cię te bzdury? – Delikatnie wyjmuję dziewczynie egzemplarz po chwili oddając, krzywiąc się przy tym z niesmakiem. – Przecież to jest pisane na siłę. Stek fałszywych informacji, którymi kieruje jakaś... mafia, jak to mają w zwyczaju mawiać mugole.


- Dobrze dziewczyna mówi! Juliette, weź i spal to ścierwo!


 Nim się orientuję, zwinne ręce George'a w mgnieniu oka zabierają czternastolatce gazetę. Odwracam się gwałtownie, obserwując jak dwaj bracia Ginny od niechcenia przewracają kolejne stronice, po czym, wymieniwszy porozumiewawcze spojrzenia, chwytają za przeciwległe rogi gazety, rozdzierając ją na pół.


- Koniec z „Prorokiem Codziennym”!!!


- WON Z KŁAMSTWAMI!!!


 Jak oszołomiona wychwytuję wesołe wołanie bliźniaków mieszające się z odgłosem rwanego papieru. Zachowanie chłopaków sprawia, że wielu uczniów zaprzestaje wesołych pogawędek na rzecz widowiska urządzonego przez dwóch rudowłosych pajaców.


- Na Merlina, Fred, George… - Ginny z przerażeniem odwraca się w stronę stołu grona nauczycielskiego.


  Kiedy i moim oczom ukazuje się sylwetka Dolores Umbridge energicznie maszerującej w naszym kierunku, sama klepię porozumiewawczo jednego z nich po plecach.


- Wiejcie, głąby!


 Weasleyowie, ujrzawszy zbliżające się różowe zagrożenie, bez słowa puszczają się biegiem ku wyjściu z sali.


- Panowie Weasley, proszę zgłosić się za godzinkę do mojego gabinetu! Już ja wymyślę dla was odpowiedni szlaban! – Przesłodzony ton Umbridge wywołuje we mnie falę mdłości, jednocześnie strzępki „Proroka Codziennego” widniejące na podłodze sprawiają, że na mojej buzi mimowolnie pojawia się duży uśmiech.


~*~
- Mandragora to roślina o właściwościach leczniczych, przypominająca kształtem... Przypominająca kształtem... Rety, mam tego dosyć!

 Ze złością gniotę kawałek pergaminu, ciskając nim w odległą część szkolnego korytarza.


- Wiesz, że tym sposobem raczej nie nauczysz się właściwości mandragory, prawda? Chociaż... Może to jakaś nowa metoda nauki?


 Krzywię się pod nosem, obserwując jak Luna za pomocą zaklęcia przywołuje do siebie zwitek papieru, po czym, delikatnie go rozłożywszy, podsuwa mi praktycznie pod sam nos.


- Przeczytaj to jeszcze raz, ale po cichu i powoli – nakazuje, a gdy spoglądam na nią z wyrzutem, przymyka swoje delikatne powieki i leciutko kiwa przytakująco głową. – Skończyłaś już czytać? To teraz rozluźnij się i...


 Nagle dziewczyna delikatnie zasłania mi dłońmi oczy, sprawiając że na moment tracę zupełną orientację w terenie.


- Luna! Co ty wy...


- Cii... Teraz skup się. – Prosi melancholijnym głosem, jednocześnie rozluźniając i tak lekki już nacisk własnych rąk. – Wyobraź sobie, że masz przed sobą test z teorii zielarstwa. Widzisz go?


- Nie – odparowuję, nie mogąc ukryć zażenowania. – Widzę ciemność.


- Nie skupiasz się – wyjaśnia łagodnie. – Zaufaj mi, to sposób tatusia, naprawdę skuteczny. To jak?


- Widzę – wzdycham z dezaprobatą dla szalonych pomysłów przyjaciółki, jednak, doceniając jej chęć pomocy, naprawdę staram się wyobrazić sobie ten test.


- To teraz powiedz tą definicję – jakby wyczuwając moje wahanie, dodaje – ja wiem, że ją znasz. No już, mów.


 Ku mojemu zdziwieniu słowa wręcz same wypływają z ust. Odwracam się w kierunku dziewczyny. Już chcę coś powiedzieć, gdy moją uwagę zwraca postać biegnącej ku nam Ginny.


- Tu jesteście – woła wesoło, starając się jednocześnie przywrócić do normy swój nieregularny oddech. -  Nie uwierzycie, co się stało... Harry znalazł miejsce na nasze spotkania!


~*~
 Pomieszczenie, w którym znajduję się od niespełna pięciu minut, swoim wyglądem przerasta wszelkie moje najśmielsze wyobrażenia na temat miejsca idealnego dla tajnych lekcji obrony przed czarną magią prowadzonych przez mojego brata. Tak naprawdę spodziewałam się jakiejś starej sali, składziku na miotły. Tylko te odważniejsze marzenia mówiły coś o tajnych miejscach.

 Tymczasem stoję na środku ogromnej sali, wypełnionej regałami z książkami, półkami z przeróżnymi magicznymi sprzętami, na przykład monitorem wrogów, a podłoga usłana jest ogromnymi, jedwabnymi poduszkami występującymi zapewne jako wygodniejsza forma zwykłych krzeseł.


 Miejsce to wywołało nie tylko mój zachwyt. Ukradkiem sunę spojrzeniem po kolejnych członkach naszego tajnego stowarzyszenia, których wzrok zdaje się jakby połykać każdą nowo napotkaną rzecz.


- Juliette – zwracam się szeptem do stojącej najbliżej mnie przyjaciółki. – Możesz mi jeszcze raz powiedzieć jak nazywa się ta sala?


- To Pokój Życzeń, Caroline – dziewczyna uśmiecha się do mnie wesoło. – Robi wrażenie, prawda?


  Odpowiadam jej skinieniem głowy, po czym obie przybliżamy się w kierunku Harry'ego, który przed momentem został oficjalnie ogłoszony przywódcą zgromadzenia.


- Dobrze – oznajmia Hermiona, starając się przejąć kontrolę nad wciąż podnieconą grupą. – Skoro już wybraliśmy lidera, to jeszcze powinniśmy wymyślić dla siebie odpowiednią nazwę. Jakieś pomysły?


- Stawiam na Stowarzyszenie Wrogów Różowych Żab – mówię sama do siebie, nie chcąc jednak prezentować publicznie swojego pomysłu.


- Co powiecie na Grupę Defensywy? – Podsuwa, znana mi już uczennica Ravenclawu, Cho Chang. – Moglibyśmy w skrócie nazywać siebie członkami GD.


- To nie jest zły pomysł – odzywa się stojąca obok mnie Ginny. – Ale jak dla mnie to GD byłoby stosowniejszym skrótem od „Gwardia Dumbledore'a”. Bylibyśmy takim małym stowarzyszeniem działającym przeciw Ministerstwu!


- Jestem za Gwardią Dumbledore'a! – Oświadczam na głos, a za mną inne osoby zaczynają również ogłaszać swoje poparcie.


 Z uśmiechem obserwuję brata, który oswoiwszy się z otaczającym go tłumem, proponuje rozpoczęcie nauki od zaklęcia Expelliarmus.


 Od razu wracam pamięcią do lekcji obrony przed czarną magią w Beauxbatons, gdzie już raz miałam okazję ćwiczyć to zaklęcie. Niestety, nie odniosłam dużych rezultatów – moja nauczycielka stwierdziła wtedy, że „coś blokuje mnie od środka”.


 Zagryzam ze zdenerwowania wargę orientując się, że chyba jako jedyna jestem bez pary. 


- To co, ćwiczymy? – Zaskoczona spoglądam w wesołe tęczówki Juliette, kreślącej różdżką w powietrzu jakieś niewidzialne wzory.


- A Ginny jest z...


- Michaelem. Zapewne będzie chciała mu dopiec w pojedynku. Ostatnio chyba się ostro posprzeczali, a Ginny w przypadku rywalizacji z chłopakami chyba nigdy nie odpuści w sprawie chęci bycia tą lepszą.


 Odruchowo obracam się w kierunku innych ćwiczących par, szybko dostrzegając młodą Weasley z Cornerem. Dziewczyna, stojąc swobodnie przed swoim chłopakiem z rękami założonymi na piersi, obserwuje piętnastolatka usilnie wymachującego swoim magicznym patykiem w jakiś dziwny sposób.


- Zdaje się, że nie będzie miała z tym większych problemów.


 Kiedy w końcu przystępujemy z Juliette do ćwiczeń mam wrażenie, że ktoś zaczyna kierować moim ciałem.
Bariera oporu powoduje, że nie potrafię skupić się ani na treści, ani na skutku, jakie powinno wywołać zaklęcie.

 Juliette za to radzi sobie coraz lepiej, co wywołuje we mnie jedynie napad zazdrości. Nie rozumiem, dlaczego akurat dziś nic mi nie idzie. Może to jednak skutek czysto teoretycznych zajęć Umbridge?
 Rzeczywiście, uraz do tej kobiety sprawił, że na samą myśl o lekcjach obrony przed czarną magią co rusz nachodzą mnie same nieprzyjemne skojarzenia.


- Caroline, co z tobą? – Czarnowłosa najwyraźniej zauważa wojnę emocji toczącą się na mojej twarzy. – Źle się czujesz? Jeszcze ani jedna próba ci nie wyszła...


- Nic mi nie jest – odpowiadam machinalnie, obserwując brata rozmawiającego z Cho.


  Postanawiam w końcu zebrać się w sobie. To przecież nie może być takie trudne. Jak to ma w zwyczaju powtarzać Maman: „Problemy istnieją tylko i wyłącznie w naszych głowach. To od nas zależy czy zdecydujemy się wcielić je w otaczającą nas rzeczywistość!”.


- Możemy jeszcze raz spróbować? – Zwracam się do przyjaciółki; przyjąwszy odpowiednią pozycję, robię głęboki wdech, jakby próbując tym samym pobrać z powietrzem siłę potrzebną do poprawnego wymówienie zaklęcia – EXPELLIARMUS!


 Jak sparaliżowana obserwuję różdżkę wypadającą z dłoni Juliette i szybującą aż pod samą ścianę pokoju. Udało się!


- Dobra robota, Caroline – słyszę za sobą znajomy głos, a gdy mój wzrok spotyka się z zielonymi tęczówkami brata, uśmiecham się swobodnie, pozbawiona najmniejszej dawki stresu.


- Wszystko dzięki super nauczycielowi.


- Nie – odpowiada, uśmiechając się przyjaźnie. – To akurat twoja zasługa. Twoja i tylko twoja, pamiętaj o tym.


- Widzę, że rośnie nam tu mała wojowniczka – woła wesoło Fred, kierując jednocześnie różdżkę w kierunku Zachariasza Smitha, opuszczając ją dopiero pod wpływem ostrzegawczego spojrzenia Harry'ego.


 Kolejne próby idą mi już bez większych wysiłków. Katem oka zauważam, że i pozostałym parom idzie całkiem dobrze. 


 I pomyśleć co by było, gdyby w ogóle nie narodził się pomysł o stworzeniu GD.

 Nie sadzę, aby sucha teoria wykładana na lekcjach cokolwiek mogłaby pomóc. Dlaczego Ministerstwo aż tak się na nas uwzięło? Naprawdę chcą, abyśmy, jako ci niedoświadczeni w sprawie obrony, poszli jako pierwsi niczym owieczki na rzeź?


 Nie baw się w „co by było, gdyby...”, wewnętrzny głosik znów daje o sobie znać, szanuj i doceniaj jedynie to, co posiadasz...


 - No dobrze – powoli dociera do mnie głos Harry'ego. – Na dzisiaj już wystarczy. Niedługo znów się zobaczymy, miejmy nadzieję, że będzie nam szło równie dobrze jak dzisiaj, a nawet lepiej!


~*~
 Dochodzi trzecia nad ranem, a ja publikuje notkę. Cudownie... Prawdę mówiąc i tak nie mogę spać, ciągle męczy mnie potworny kaszel plus gorączka.

 Nie wiem, co myśleć o tym rozdziale... Przedstawia on, jak już wiecie, pierwsze spotkanie GD z punktu widzenia Caroline. Prawda jest taka, że nie chciałam stworzyć jakiejś tandetnej kopii wersji książkowej - dlatego też Caroline nie była obecna, np. przy rozmowie ze Zgredkiem, oszczędziłam też niektóre dyskusje w Pokoju Życzeń, a "rozmowę" Harry'ego z Cho pominęłam właściwie całkowicie, bo na co tu ona.
 Za to dodałam scenę z Luną, której ostatnio mało tutaj było no i wpakowałam bliźniaków w szlaban.
 No, to chyba tyle odnośnie tego rozdziału. Powiadomienia zacznę ogłaszać po południu.

 W następnym rozdziale będzie niewielki przeskok czasowy tak o dwa tygodnie, bo w koncu muszę wprowadzić do opowiadania postać Hagrida (Boże, dopomóż przy pisaniu tej notki!).

 Zaległości powoli nadrabiam, proszę o cierpliwość - w końcu dwa tygodnie bez bloga robi swoje, a nie zamierzam u kogoś nadrabiać postów na "odwal się", bo przecież nie po to pisze się kolejne rozdziały, czyż nie?

37 komentarzy:

  1. Przeczytałam ^^.
    Choć przez wczorajszy brak neta mam do nadrobienia więcej rozdziałów niż zwykle, u ciebie zjawiłam się najpierw. Lubię twoje opowiadanie i już tęskniłam za nowym rozdziałem, dlatego cieszę się, że jednak coś napisałaś, i z niecierpliwością oczekuję na obiecane komcie na moim blogu, bo jutro wrzucam kolejny rozdział ^^.
    Wracając do rozdziału, podobało mi się spotkanie GD z perspektywy Caroline. Cieszę się, że pominęłaś te książkowe sceny, gdyż tutaj byłyby one naciągane, skoro piszesz nie o Harrym, a o jego siostrze. Zastanawia mnie ta jej blokada nie pozwalająca rzucić zaklęcia, ale dobrze, że w końcu ją przełamała. No i Pokój Życzeń, kocham to miejsce ^^. W NM też staram się go wcisnąć.
    Oooch, i była Luna <3333. Fragment z Luną był super, idealnie oddałaś jej charakter, no i ma fajne metody i dobre podejście do Caro ^^. W ogóle Luna była świetna i mam do niej wielki sentyment, dlatego cieszę się, jak jest w jakichś opowiadaniach.
    Akcja w Wielkiej Sali, ta z potarganiem proroka też była super, i na pewno bardzo odważna, ciekawe, czy bliźniacy pójdą na ten szlaban, czy postarają się jakoś od niego wywinąć.
    Ogólnie, rozdział czytało się super i czekam na kolejny, szkoda, że tak rzadko publikujesz :((.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po dzisiejszym nadrabianiu zaległości mam dosyć, przeczytałam już chyba ze 20 postów i resztę chyba zostawię sobie na jutro (oczywiście do Ciebie zaraz wpadnę ;)).
      No cóż, na początku myslałam nad tym, by przepisać scenę, zmieniając jedynie słowa, ale koniec końców stwierdziłam, że taka wersja, jaka opublikowałam jest lepsza. Blokada to po prostu zwykłe wytwory umysłu dziewczyny - każdy czasami tak ma, że nie chce, np. przyjąć czegoś do swiadomości i sie "blokuje" ;)
      Nie mogłam sie powstrzymac przed dodaniem Luny do rozdziału, jako że nie było jej już bardzo, bardzo długo, a nie chciałam znów tylko jej wymienić jako jednej z członkiń GD ;)
      Szlabanu bliźniaków nie będe szczegółowo opisywac, mogę jednak uspokoić, że numeru z piórem nie będzie, dlatego też po krótce tylko o nim wspomne w 13. rozdziale ;)
      Maoże w ferie świąteczne więcej opublikuje, ale też nie jest to pewne, bo mam dwie lektury do przeczytania, a Sylwestra jednak nie spędzę w domu przed komputerem, więc znów nadzieje na zrobienie zapasów legły w gruzach... :(

      Usuń
    2. To sporo ;P. Ja zwykle staram się na bieząco czytać, bo jak nie przeczytam od razu, to potem sobie zapominam ;). I zwykle staram się od razu po przeczytaniu komentować, póki jestem na świeżo, bo wtedy łatwiej mi sklecić porządną opinię, a nie lubię podsyłać byle czego ;).
      Uważam, że ta scena dobrze wyszła, zresztą nie jestem zwolenniczką przepisywania książki ^^. W końcu po to mamy własne wyobraźnie, by pisać swoimi słowami, zresztą oryginał znam praktycznie na pamięć i jednak wolę poczytać twoją twórczość niż kolejny raz coś, co dobrze znam ;).
      Hah, z tą blokadą w sumie wiem, jak to jest, bo sama też tak do wielu rzeczy mam. Na przykład do nauki angielskiego, który nijak nie chce mi wchodzić do głowy, i pewnie by się więcej rzeczy znalazło, gdybym się zastanowiła.
      Lunę kochaaam <3. Pisz o niej jak najwięcej ^^. To taka fajna postać i tak ubarwia historię ;). Gdyby nie to, że wolę pisać o postaciach własnych, sama bym coś o niej stworzyła.
      Ciekawe, co będą mieć na tym szlabanie, jak nie pióro ;P. Ropucha raczej głównie to robiła z uczniami, ale masz rację, nie ma sensu tego opisywać dokładniej, skoro to nie Caro ma szlaban ^^.
      Ja w ferie na pewno będę się całymi dniami obijać, a więc i notki jakieś napiszę ^^. Fajnie jest mieć tyle czasu dla siebie, szkoda, że nie może tak być zawsze, bo studia na pewno nie będą sielanką :(.

      Usuń
    3. Ja jak wracam ze szkoły to po prostu nie mam już siły na czytanie jakichkolwiek dłuższych tekstów, zwłaszcza na monitorze komputera czy ekranie telefonu.
      No, ale zostało mi już tylko z 5 blogow, także daję radę :p
      Ja książka posługuje się tylko w kwestii kanonu, bo niestety muszę się go trzymać. Ten rozdział to odpowiednik książkowego rozdziału “Gwardia Dumbledore‘a“. Jak tak patrzyłam na rozdziały, to kolejny jest m.in. o bójce Harry‘ego z Malfoyem, a stwierdziłam że skoro Caroline już raz napadła na Dracona, to powtórki z rozrywki nie muszę robić :)
      Haha, z językami obcymi mam podobnie - i z angielskim, i z niemieckim :p
      Szkoda tylko że w pewne wydarzenia trudno jest wepchnąć naszą Lovegood. Co innego, gdyby była Gryfonką lub Caroline Krukonką, a tak to prym wiodą wspolmieszkanki Caro i trojca :)
      Jakoś nie pasuje mi do piątej część obraz torturowanych bliźniaków, mam dla nich “delikatniejszy“ pomysł chociaż i tak będą to wspominać z wyraźnym niesmakiem :)
      Może nie będzie tak źle, bądź dobrej myśli :)

      Usuń
    4. Heh, dobrze, że z twojego telefonu w ogóle da się wejść, bo z mojego to pewnie nie, wszak nie mam androida ani innego wypaśnego systemu, a jedynie przestarzałego symbiana.
      No tak, kanonu trzeba się trzymać, tu ci przyznam rację bo nie lubię zniekształcania go ^^.
      No, ale i tak Caro może widywać Lunę na przerwach, lekcjach, spotkaniach GD... A bliźniacy nie mogli pisać piórem? (pewnie w książce robili to nie raz ;P) Choć w sumie, wierzę, że wymyślisz coś ciekawego. W końcu różowa ropucha jest zUaaaa i na pewno im nie popuści takiej akcji ^^. Moja Niebieska to pewnie nigdy nie opuszczałaby jej gabinetu i ciągle pisałaby piórem, ale nie martw się, choć piszę o 1980 roku i tak nie będę oszczędzać Niebieskiej ^^.

      Usuń
    5. No, z mojego da się i jest to dosyc wygodne, jako że nie zawsze mam dostęp do kompa ;)
      Ja i tak trochę zniekształcam ten kanon, ale tak to jest, gdy sie wprowadza do fabuły zupełnie nową postać ;)
      Oczywiście, że może ją spotykać i będzie ;) Zastanawiałam się nad tą karą i w tym przypadku wymyśliłam co innego^^ Myślałam nad tym, żeby bliźniacy wybrneli z tego i tak w końcu dostana jeszcze gorszą karę, gdy zostana przez Umbridge wyrzuceni z druzyny.
      Ja podejrzewam, że jeszcze bedę Cie błagac, byś zaczęła oszczędzać naszą Evelyn ;) Apropo Niebieskiej - idę nadrabiac zaległości, póki mogę jeszcze byc na kompie ;)

      Usuń
    6. Heh, to masz fajnie ^^.
      No, jak się wprowadza nową postać, to trzeba się z tym liczyć, że trzeba zmodyfikować kanon, aczkolwiek ty i tak nie robisz tego jakoś drastycznie. Spotykałam się ze znacznie większymi uchybieniami, z których bynajmniej nie wszystkie mi się podobały, aczkolwiek jak wiesz, twoją historię lubię ^^.
      Noo, w sumie, to masz rację co do nich, ale wiesz, że ja lubię krzywdzić postacie ;). I nie wątpię, że będziesz mnie błagać, abym odpuściła Niebieskiej, szczególnie po rozdziale 29 xD.
      Dzięki za komcie :***.

      Usuń
    7. No to fajnie, że na dzień dobry już nie spieprzam sprawy ;)
      A ja nie lubie krzywdzić swoich postać, szkoda mi ich :(

      Usuń
  2. Kolejny raz mnie zadziwiasz. Po prostu nie sposób uwierzyć jak można pisać tak kanoniczne fanfiction i równocześnie sprawiać, że dowiadujemy się o Hogwarcie zupełnie nowych rzeczy.
    Scena z bliźniakami mnie po prostu rozbroiła. W jednej chwili niby grzeczni, w drugiej zarabiają szlaban. Swoją drogą, ciekawe co Umbridge im zrobi..
    Luna też jest u Ciebie cudowna. Pani Rowling już obdarzyła ją niecodziennym podejściem do życia, a Ty to jeszcze rozwijasz i pogłębiasz.
    Co do nazwy: ja tam jestem za Caroline. Stowazrzyszenie Wrogów Różowych Żab. I każdy wie o co chodzi :D
    Czekam na kolejny rozdział i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
    Keiko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo cieszę się, że Ci się podobało i nic nie zgrzyta między kanonem, a moją własną treścią. Lunę bardzo przyjemnie mi się kreuje, jest postacią, przy której swobodnie mogę puścić wodze fantazji, mimo że nie jest postacią autorską. A blizniacy... To po prostu bliźniacy :)

      Usuń
  3. I dobrze, że nie zamieszczałaś dokładnych fragmentów z książki. Według mnie im ich mniej w opowiadaniach, tym lepiej. Szczególnie, że piszesz z perspektywy Caroline, a ona nie może być wszędzie i wszystkiego słyszeć, dlatego tak, jak to napisałaś podoba mi się bardziej. Szczególnie, że była Luna ;) Gdy pojawia się jej postać, na mojej twarzy zawsze gości uśmiech. Świetny sposób nauki wymyśliła ;) Szkoda, że tak naprawdę to nie działa, ale pewnie Krukonka na upartego wmawia sobie coś innego i stosuje go w podczas nauki ;)
    Freda i George'a to nic nie powstrzyma, ale w tym cały ich urok. I odważne z ich strony, że tak w Wielkiej Sali wykrzyczeli to, nie przejmując się Umbledge, która teraz nie da im chwili spokoju.
    I szybkiego powrotu do zdrowia :)
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał mimo zupełnych przeróbek :)
      Gdyby sposoby Luny działały, byłabym najmadrzejszą dziewczyną w szkole :)
      A Fred i George po prostu mają taki urok i za to ich uwielbiam :)

      Usuń
  4. Po pierwsze: wybacz mi że ten komentarz będzie bez ładu i składu ale nie ogarniam jeszcze po moim ostatnim koncercie+ nastawiam się psychicznie do poniedziałkowego egzaminu jednocześnie ćwicząc ciągle, więc mój mózg jest ustawiony na myśl: ćwicz, ćwicz, ćwicz.
    Ale postaram się napisać coś, co w miarę będzie przypominać komentarz.
    Jak już wiesz, kocham bliźniaków <3 i boję się tylko co Umbridgeim wymyśli ._. mam nadzieję że nic strasznego ;)No i jak pewnie wiesz, akcja z Frede, i Georgerm najbardziej mi się spodobała. Uwielbiam ich po prostu! :)
    O, i nauka Caroline i Luny. To było coś wprost genialnego. Uwielbiam postać Luny prawie tak samo jak bliźniaków. I bardzo też mi się spodobał Twój opis pierwszego spotkania GD i samego wymyślania nazwy. Btw. czy tylko ja nie lubię Cho? ;)
    Tak więc czekam na kolejny, bo z każdym rozdziałem coraz bardziej uzależniam się od tego bloga. Mogę szczerze powiedzieć, że to mój ulubiony ff Potterowski. Z ręką na sercu. Żadnego mi się tak dobrze nie czytało jak tego :)
    I zdrowiej szybko :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w kolejnym rozdziale będziesz mogła się przekonać, co takiego wymyśliłam dla bliźniaków ^^
      A Luna to po prostu urocza istotka, nic dodać, nic ująć, taka... luniasta :)
      Nie martw się, nie tylko Ty nienawidzisz Cho :)

      Usuń
  5. Twoja ocena pojawi się najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu. ^^ Mam rozumieć, że już nie wstawisz nic nowego i mogę oceniać Twój styl, kreację świata przedstawionego itp.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nie będę już wstawiać nowych rozdziałów w przyszłym tygodniu, więc spokojnie oddaję cały mój "światek" do Twojej dyspozycji ;)

      Usuń
  6. Dobrze, że coś dodałaś w końcu, bo czekałam bardzo na ten moment ;D I chociaż jestem padnięta po pracy to przeczytałam twój nowy rozdział ;)
    Podobało mi się to spotkanie GW przedstawione oczami Caroline. Dobrze, że wszytko od razu jej nie wychodziło, bo zrobiłaby sie trochę taka Mary Sue, chociaż nie mnie to oceniać, bo moja bohaterka już dostała parę razy zarzuty, że jest właśnie Mary Sue.
    Biedna Caro... JA to bym nie wyrobiłam, jakbym miała tyle nie spać. Ale widzę, że ty wiesz, co ona przeżywa, bo też nie możesz spać. JA to taki śpioszek jestem, że łoho. Ale podejrzewam, że jakbym miała takie sny, to też miałabym z tym problem. Jestem ciekawa, czy Caroline siię dowie kiedyś o Syriuszu w kominku, czy też będzie ciągle się tylko nad tym zastanawiać. Ale stawiam na to 1 ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja obojam się dzisiaj zupełnie, w sumie zmusza mnie do tego mama, bym tak wyzdrowiala do następnego piątku,by zacząć pomagać jej przygotowywać Święta ;)
      Mary Sue? Nie umiem jej sobie skojarzyć ani z Twoją Hilary, ani z moją Caroline, ale wiadomo - każdy ma prawo do własnego zdania :)
      Ja spiochem nie jestem, ale przez to, że późno się kładę, to też późno wstaję - czas zmienić nawyki^^
      Za trafny strzał z pierwszą opcją masz u mnie plusa :)

      Usuń
  7. To dobrze, że nie wciskałaś tutaj na siłę wszystkich fragmentów z książki, dodając więcej od siebie jest o wiele ciekawiej ;)
    O, i Luna się pojawiła. Uwielbiam ją. Kreujesz ją naprawdę świetnie, jest dokładnie taka sama, jak w książce. Ta jej metoda nauki pewnie skutkuje tylko w jej wypadku, bo w to wierzy. Choć cieszę się, że poskutkowała także na Caroline :)
    Zawsze podziwiałam bliźniaków za ich odwagę. Raczej mało kto odważyłby się na taki wyczyn w obecności grona nauczycielskiego, a już tym bardziej Umbridge :) Brawa dla nich! ^^

    Ściskam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ha, ha! Nareszcie nadrobiłam ^^ Zaczęłam już czytać kilka tygodni temu, ale jakoś nie dokończyłam, więc zabrałam się za to wczoraj i dzisiaj kończę. Uwielbiam Caroline, wiesz? Jest taką charakterną postacią. To wspaniałe, ze kocha ludzi, których nigdy nie widziała, ale w końcu to jej rodzice, oby tylko nie zapomniała o Laurie i Adrianie. Kurczę, no, dziewczyno, niech Harry już się dowie! ;D A Caroline niech dowie się o Syriuszu i wgl. wtedy to będzie... Chciałabym znać ich reakcję. Mam nadzieję, że jakoś rozwiniesz wątek z tą zamordowaną kobietą, jest bardzo interesujący, choć myślę, że bardziej skupisz się na tym zaklęciu, czyż nie? No i nieźle wymyśliłaś z tymi Rocznikami! Fajnie, że Potterówna mogła zobaczyć swoich rodziców. Jest bardzo wrażliwa, to widać. W moim sercu gości ogromna nadzieja, że Harry pomoże jej się ze wszystkim uporać. On też w końcu nie znał swoich rodziców, ale słyszał o nich o wiele więcej, widział więcej zdjęć itd. a Caroline tak naprawdę dopiero dowiedziała się prawdy i wydaje mi się, że potrzebuje takiego wsparcia w postaci swojego brata. Oczywiście, jeśli tonie problem, chciałabym, byś informowała mnie na zwariowane-milosci-w-zakonie-feniksa.blogspot.com, gdzie serdecznie zapraszam. Chyba, że dołączyłaś do akcji Obserwuję, nie Spamuję, wtedy nie ma problemu :) Jestem obserwatorem. Całuję! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaa, będzie Hagrid ;D Jak ja już się za nim stęskniłam!
    Prawdę mówiłaś, że tutaj będzie Pokój Życzeń ^^ Moim zdaniem bardzo dobrze zrobiłaś, że niektóre elementy wyrzuciłaś. Przeczytaliśmy o tym, co widziała Caroline i wystarczy ;)
    Nad bliźniakami to ja czasem nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać. Niby to co zrobili było odważne, a jednak głupie, bo narazili się Umbridge. Chociaż taki już ich urok i nic ich nie zmieni ;)
    Luna ma bardzo ciekawy sposób na naukę ^^ Chociaż u niej to zawsze wszystko jest ciekawe ;)
    I jeszcze się troszkę poużalam nad Caroline. Biedactwo moje, ona jest z tym wszystkim sama. Nie dość, że nie może porozmawiać sobie ze swoim bratem tak, jakby chciała, to widzi jakąś twarz wystającą z kominka, z którą Harry sobie najzwyczajniej w świecie rozmawia. Niech ona już powie Harry'emu o wszystkim, proszę ;) Chociaż mam dziwne wrażenie, że Hagrid w tym jakoś pomoże ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem ci, że zdążyłam się stęsknić za twoim opowiadaniem, a to przecież dopiero dwa tygodnie! ;o Tym bardziej cieszę, że znowu mam okazję przeczytać coś o Caroline.
    Ładnie opisałaś jej perspektywę. Faktycznie, dobrze zrobiłaś wyrzucając kilka scen z książki i zastępując je swoimi. To na pewno wpłynęło na korzyść, a w żadnym wypadku nie zaszkodziło temu rozdziałowi ;)
    Wspaniała scenka z bliźniakami. Uwielbiam o nich czytać, a co twoi są niesamowici w każdym calu ;) Szkoda tylko, że znowu wpakowali się w kłopoty, ale to ich urok chyba po prostu.
    I pojawiła się Luna! Oj, ją też bardzo lubię. Kochana jest z tą swoją bogatą wyobraźnią. Sposób na naukę świetny wymyśliła ;D
    W każdym razie już czekam, co tam wymyśliłaś dla Carolina w następnym rozdziale.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem, że rozdział bardzo przypadł mi do gustu. Jakoś tak lekko i przyjemnie mi się czytało, choć krótko. Dlaczego ostatnio wszyscy cierpią na brak czasu? Na większości blogów są zastoje, a rozdziały, które jednak się pojawiają, nie grzeszą długością.

    Fred i George zawsze poprawiają mi humor. To tak pozytywne postaci, że Rowling popełniła chyba największą zbrodnię, uśmiercając jednego z nich. Nie ma w całej sadze drugich takich osób, które wprowadzałyby śmiech w każdy fragment, w którym się pojawiają, nawet jeśli są to jedynie dwie linijki tekstu. No może z wyjątkiem Luny. Ta dziewczyna jest niesamowita. Uwielbiam takie osoby - które nie boją się, że ich sposób życia sprawi, że zostaną odrzucone, które mimo wszystko robią to, czego pragną i zachowują się jak chcą, nie patrząc na innych. To jest super.

    Nie uważasz, że Caroline jest bardzo... udręczona? Ciągle jest smutna, nerwowa, wiecznie zaplątana we własne, zwykle nieprzyjemne myśli. Ja wiem, że jej obecna sytuacja nie napawa optymizmem, ale mogłaby się czasem uśmiechnąć na więcej niż pół minuty.

    To fajnie, że postanowiłaś przedstawić spotkanie GD z perspektywy Caroline, pomijając sporą część opisów książkowych. Sytuacje kanoniczne nie powinny być "zżynane" z książek, bo tracą swój urok. Fajnie jest przeczytać coś jeszcze raz, ale w inny sposób. Ciekawie Ci to wyszło.

    Zaległościami się nie przejmuj. Chyba każdy ma teraz taki czas, że trudno jest mu wysupłać chwilkę.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na Oceny Opowiadań pojawiła się ocena Twojego bloga. Proszę jednak o wyrozumiałość, gdyż całkowicie wszystko pomieszało, przez co panuje w poście niesamowity bałagan pod względem estetyki. Informuję Cię jednak, niejako że nie mam pojęcia, kiedy się z tym uporam. Jak na razie Blogspot odmawia mi współpracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena przeczytana. Wrażenia... Póki co nieokreślone, ale ocena to ocena, nie mnie ją podważać. Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas, dłuższy komentarz napiszę jutro :)

      Usuń
    2. Tak tylko na szybko: nie mam nic przeciwko podważaniu moich opinii. Możliwe, że w niektórych sytuacjach coś pomieszałam/ nie dopatrzyłam i to chyba ludzkie. Chodzi o dobro Twojego bloga, nie moje ego. :)

      Usuń
    3. Nie ma sprawy, po to zgłosiłam się do oceny :)
      Komentarz zamieściłam, mam nadzieję, że uwzględniłam w nim wszystkie swoje uwagi.

      Usuń
  13. Och, wreszcie udało mi się przeczytać rozdział. I bynajmniej nie chodzi tu o to, że był tak nudny, że trwało to tyle czasu, tylko kompletnie nie miałam głowy do siedzenia przed komputerem. Ten tydzień był dla mnie po prostu strasznie męczący, ale dotrwałam do tego czwartku i cieszę się ogromnie, bo teraz w perspektywie tylko święta :)
    Ale gadam i gadam, a wciąż nie mówię tego, co chcę. Jeśli chodzi o rozdział, to mogę po raz kolejny rozpływać się nad przemyśleniami Caroline i jej wizerunkiem świata. Naprawdę świetnie Ci to wychodzi. I dzięki Tobie mogę przypomnieć sobie wydarzenia z V części bez sięgania do książki. Jestem jedną z tych osób, która lubi kanoniczne opowiadania, więc tym bardziej sobie u mnie plusujesz. Postać Luny - cud miód malina, a Fred i George jak zwykle musieli wpakować się w szlaban...
    Czekam na następny rozdział. Ach, no i bardzo ładny nowy szablon! Już mi nic nie przeskakuje, tak jak w tamtym, więc mogę spokojnie czytać rozdziały przy użyciu Mozilli.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zanim zapomnę: Mwhahahhaa, będzie Haaagrid! Ooobyś się postarała, bo chcę o nim cholibka dużo poczytać ;d Jedna z fajniejszych postaci ;d
    Ale rozdział, rozdział!
    Na pewno podoba mi się to, że Fredy i George'y dostali szlaban ;d Nie, żebym ich nie lubiła, bo ich kocham, ale dla nich szlaban jest nieodzownym elementem życia chyba, więc co jakiś czas coś im się uda. Zwłaszcza, że ciągle muszą coś sknocić ;d Kurcze, chciałabym, żeby już tej Umbridge dopiekli! Czekam i czekam, mając nadzieję, że jednak akurat na tenże wątek się zdecydujesz. W końcu był jednym z lepszych ;d
    Cóż jeszcze mogę napisać? Rozdział mi się podobał i szczerze mówiąc bardzo szybko go przeczytałam, na pewno szybciej niż poprzednie, dlatego zastanawiam się, czy jest krótszy, czy po prostu tak świetnie napisany, iż nawet nie zwróciłam uwagi na to, jak szybko idzie mi czytanie. Stawiam jednak na to drugie ;d

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz, że nareszcie rozkminiałam czyje to opowiadanie? Masz charakterystyczny styl, moja droga. Więc będę Cię męczyć - masz kolejnego wiernego czytelnika!
    Właściwie zdążyłam pochłonąć wszystkie rozdziały. Caroline Lilyanne Potter. Juupi! Nareszcie coś w moim guście! Mvahahaha, dużo bliźniaków, jestem Tobą zachwycona, moja kochana ... I jednak i tak nasuwa mi się pytanie. Weź mu powiedz, że Carol to Jego siostra, bo zacznę zaraz walić się patelnią, naprawdę.
    A więc - nie, nie wypominaj, wiem, że tak się nie zaczyna, ale co ja zrobię? - cholibka, Haaagrid! :*
    Nie będę już gadać, bo zaczynam pleć bzdury.
    Sayonara, weny życzę i płaczę o Hagrida.
    ~ Stupid Lamb.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku, jejku! Jestem zachwyocna. Dawno mnie nie było...Miesiąc! Jednak ten dział podobał mi się straszliwie! Kocham bliźniaków, jejku w Twoim wydaniu są super! Sytuacja, kiedy zaczęli uciekać przed Dolores, po prostu epickie! :D Bardzo podobała mi się lekcja GD. Nie dziwię się Ginny, że lubi dopiec chłopakom, wiadomo jaka płeć tutaj rządzi! ^^ Myslałam, że Caroline nie uda się z tym zaklęciem, a jednak! Tak samo jak Fred, myślę że będzie z niej wojowniczka! :) Caroline wkońcu się nie stresuje Harrym, jest coraz lepiej i to mnie cieszy. Szkoda, że on nie wie o tym iż jest jego siostrą. Chociaz nie dziwię się...Opowiadanie musi mieć ten mały smaczek. Czekam na następny dział!
    U mnie nowość, wpadnij, kiedy tylko chcesz:)
    weasleyowie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Tęskniłam za tym opowiadaniem, ale ten rozdział średnio mi się spodobał, jeśli mam być szczera. Nie wiem dlaczego, lecz dość topornie mi szedł, podczas gdy poprzednie posty wręcz "płynęły" przed moimi oczyma. Pierwsze spotkanie GD potraktowałaś dość po macoszemu, choć na plus idzie to, że nie skopiowałaś wydarzenia dosłownie z książki. Niemniej jednak brakowało mi więcej opisów, odczuć Caroline, niezbyt zrównoważyłaś je z ogromną ilością dialogów. Muszę jednak wspomnieć, że zawsze podziwiałam bliźniaków za odwagę ;) Ta scena jest najlepsza z całego postu. Serdecznie pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że rozdział do najlepszych nie należy, doszłam do tego po pewnym czasie.
      Z opisami zawsze miałam pewne problemy, czasami rzeczywiście przeginam z dialogami. Ale cieszę się, że chociaż scena z bliźniakami Ci się spodobała :) mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie już lepszy :)

      Usuń
  18. Jestem zachwycona! Czekam na następny rozdział, bardzo ładny nowy szablon, gdy czytamy wszystko jest czytelne, oczy się nie męczą także super ;p


    Z okazji nowego roku chcę Ci życzyć dużo weny twórczej i udanego 2013. Mi udało się spełnić moje wielkie marzenie. Jeśli masz ochotę poczytać o autografie Daniela Radcliffe, zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję zarówno za miłe słowa odnośnie bloga jak i życzenia noworoczne. Tobie życzę również wszystkiego co najlepsze w 2013 r. :)

      Usuń
  19. Chciałabym cię poprosić o powiadamianie mnie o nowych rozdziałach. Mój blog to flammaincordemeo.blogspot.com
    Cudownie piszesz! zostawiam u ciebie już któryś raz komentarz o tym, że jesteś świetna! :) Chętnie kiedyś przeczytam coś iwyłącznie twojego autorstwa, aczkolwiek to jest również arcydziełem :)
    Jak ja bym chciała tak pisać! oczywiście życzę ci jak najwięcej weny i wszystkiego dobrego na nowy rok, a sobie bym chociaż w jednej czwartej pisała jak ty! :D Pozdrawiam Deana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana, oczywiście będę informować, a jakże :) mam w planach coś swojego autorstwa, ale to w dalekiej przyszłości :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy