sobota, 29 grudnia 2012

13. Malowane kotki Umbridge

 Odkąd pamiętam, listopad jest miesiącem bardzo negatywnie wpływającym na moje zmysły i samopoczucie. W Beauxbatons był to zazwyczaj okres największego rozgardiaszu – najstarsze roczniki pilnie uczyły się do próbnych egzaminów, szkolny klub gimnastyczny oraz drużyna quidditcha żyły dodatkowym stresem związanym z coroczną grudniową kontrolą, za którą odpowiedzialni byli specjalni urzędnicy z Francuskiego Ministerstwa Magii. Jakby tego było mało, nauczyciele uczący sztuki, savoir vivre'u, a nawet tańca towarzyskiego, robili nam liczne sprawdziany, chcąc udowodnić, że nie uczęszczamy na te zajęcia jedynie dla przyjemności i odprężenia.

 Z lekkim uśmiechem wspominam teraz zeszły rok, gdy to za podanie nieprawidłowej definicji łyżkowidelca musiałam ręcznie przepisywać dwieście stron z obszernego kodeksu dobrych manier.
 Wspomnienia dawnego życia wywołują we mnie tęsknotę za Francją. Mimo że życie w Hogwarcie, czy to wypełnione tymi lepszymi, czy gorszymi dniami, stało się moją cudowną, pozbawioną nudy rzeczywistością, nie potrafię zdusić w sobie wciąż żywej sympatii do dawnej szkoły, chociaż nie zaznałam tam większych przyjaźni i zupełnie zraziłam się do lekcji zielarstwa.


 Powoli podchodzę do okna krzywiąc się mimowolnie na widok szarego, smutnego nieba i drzew praktycznie pozbawionych wszystkich liści. Odruchowo kurczę ramiona, jakby chcąc uchronić się przed panującym na dworze zimnem, mimo że temperatura w dormitorium wcale nie zagraża mojemu zdrowiu i śmiało mogłabym paradować po nim jedynie w samej koszuli bez dodatkowego swetra czy też szkolnej szaty.


 Na chwilkę odwracam wzrok w kierunku Zakazanego Lasu, gdy moją uwagę przykuwa...


- Dym?!


 Zarówno Ginny jak i Juliette odruchowo podnoszą swoje głowy znad, rozpostartej na łóżku czarnowłosej, szkolnej spódnicy Weasley, którą dziewczyna rozdarła niechcący tuż przy samej krawędzi.


- Co jest, pali się? – Woła wesoło Ginny, jakby sama nowina o jakimś nieszczęśliwym pożarze stanowiła radosną wieść.


 Gestem nakazuję dziewczynom, by podeszły do okna, a gdy w końcu mam je po obu swoich bokach, wskazuję palcem na niewielką, niezbyt zadbaną chatkę, stojącą na skraju lasu. Z komina owego domu gęstymi kłębami wydobywa się szary, nieprzejrzysty dym.


- Ginny – zaczyna niepewnie Juliette, a jej głos wydaje się być dziwnie wesoły – myślisz, że...


- Hagrid wrócił! – Woła Weasley, z radością klaszcząc w dłonie. – Harry się ucieszy! W końcu jedno zmartwienie ma z głowy, tym bardziej, że dzisiaj Umbridge zdyskwalifikowała jego, Freda i George'a...


 Myśli o zupełnie nieznanym Hagridzie, którego nazwisko słyszałam tylko raz, w gabinecie McGonagall, momentalnie schodzą na bok pod wpływem ostatnich słów rudowłosej.


- Jak to ZDYSKWALIFIKOWANI?! Na jakiej podstawie? – Kątem oka spoglądam na Juliette, która wydaje się być podobnie zaskoczona tą wiadomością.


- No tak, nie było was w pokoju wspólnym, to nie wiecie – dziewczyna odchodzi od okna, siadając od niechcenia na skraju mojego łóżka. – Po dzisiejszym meczu doszło do awantury między Harrym, moimi braćmi i Malfoyem. Nie wiem dokładnie, co tam zaszło, nie chciałam niepotrzebnie jeszcze dołować żadnego z nich... Ale koniec końców wszystko rozstrzygnęła nasza kochana Umbridge...


- I tylko naszym się oberwało?


- Nie... Ponoć Crabbe za ten swój numer z tłuczkiem musiał coś pisać w jej gabinecie. Tak przynajmniej usłyszałam w Wielkiej Sali. – Ginny spogląda na mnie z wyraźnym współczuciem w swoich ciemnych oczach. – Mam jednak wrażenie, że nie była to tak brutalna kara jak twoja...


- Proszę cię, nie przypominaj mi o tym – burczę pod nosem, odruchowo chwytając się za prawą dłoń.


 Rozumowanie tej kobiety jest dla mnie kompletną zagadką. Już nawet nie chodzi o żadne relacje między poszczególnymi domami. Od początku mojego pobytu w Hogwarcie uważałam te wszystkie rywalizacje za bezsensowne. Jednocześnie są one jakby częścią tej szkoły i prawdę mówiąc nie umiałam wyobrazić sobie zjednoczenia wszystkich Hogwartczyków, co nie wróży niczego dobrego na dłuższą metę.


 Obserwowałam dzisiaj Ślizgonów, uważnie śledząc poczynania wszystkich roczników. Obrzydliwa piosenka ”Weasley jest naszym królem...”, mająca na celu nie tylko upokorzyć brata mojej przyjaciółki, ale też zabrać pewność siebie całej drużynie, była niczym oliwa dolana do ognia płonącego w duszach mieszkańców Domu Lwa, którzy najchętniej rzuciliby się z gołymi pięściami na wszystkich wychowanków profesora Snape'a.

 Mojej uwadze nie uszli jednak najmłodsi Ślizgoni – młodziutkie duszyczki, z których jeszcze nie wszystkie przywykły do szkolnego życia i panujących w Hogwarcie obyczajów.

 Przed oczami staje mi od razu sylwetka Papy. Był mieszkańcem Slytherinu, a mimo to... Czy dopuściłby się podobnego zachowania, chociażby podczas meczu – czy to stojąc na trybunach, czy grając?


 Jak jednak zdążyłam zauważyć, nie wszyscy mieszkańcy Domu Węża nosili te okropne plakietki obrażające Rona czy też nie wszyscy śpiewali tą podłą piosenkę... Może jednak nie powinno się zbytnio uprzedzać do całego Slytherinu?


- ...jak myślisz?


 Patrzę zdezorientowana na Ginny, wyczekującą mojej odpowiedzi na pytanie, którego treści nie zdołałam usłyszeć.


- Wybacz, zamyśliłam się. Możesz powtórzyć?


 Dziewczyna wywraca wymownie oczami, po czym zaczynając miąć w dłoniach materiał nienaprawionej jeszcze spódnicy, odzywa się przyciszonym głosem:


- Martwię się o moich braci... Freda i George'a. Quidditch to jedna z ich największych pasji, zaraz po tym ich całym dowcipowym biznesie. Nieraz wspominali mi o tym, że gdyby nie grali w drużynie, już dawno porzuciliby Hogwart...


- I myślisz, że mówili to na poważnie?


- Skąd mam wiedzieć – dziewczyna wzdycha z żalem, coraz mocniej gniotąc szary materiał. – Z nimi to różnie bywa. Jednak dzisiaj, w pokoju wspólnym... Od dawna nie widziałam ich tak przygnębionych. A pamiętacie ich szlaban dwa tygodnie temu? U Umbridge? Wiecie co powiedział mi Fred, gdy dzień później rozmawiałam z nim na korytarzu? Stwierdził, że Hogwart się zmienił. I wcale nie dodał, że na lepsze.


 Odruchowo przypominam sobie sytuację z podarciem przez braci Weasley „Proroka Codziennego”. Było to jeszcze przed pierwszym spotkaniem Gwardii Dumbledore'a. Początkowy podziw dla bliźniaków przerodził się w czysty strach o ich bezpieczeństwo.


 Dokładnie pamiętam, jak to nerwowo kręciliśmy się po salonie, oczekując przybycia chłopaków. Harry zerkał na swoją dłoń, co udzieliło się i mnie. Ron uderzał miotłą o podłogę, zupełnie nie zważając na pełne nagany spojrzenie Hermiony, a miny Juliette i Ginny były po prostu nie do rozszyfrowania.


 Gdy tylko Feed z Georgem dostali się do pokoju wspólnego, nie zważając nawet na obecność młodszego rodzeństwa, od razu zwrócili się do Harry'ego:


- Dobra, Potter, teraz oczekujemy od ciebie prawdy i tylko prawdy  - zamarłam na dźwięk ich niezwykle poważnego głosu, którego nie miałam okazji wcześniej usłyszeć. – Czy ciebie ta baba też tak torturowała na szlabanie?


 Zaczęłam krztusić się z zaskoczenia, odruchowo spoglądając to na Harry'ego, to no pozostałych zgromadzonych w pomieszczeniu.


- Eee... Ja... Zależy, co masz na myśli.


- TO – odpowiedzieli chórem, równocześnie unosząc swoje lewe dłonie.


 Na chwilę wstrzymałam oddech i zacisnęłam mocno powieki, spodziewając się ujrzenia wyrytych na skórze rozmaitych słów. Ku mojemu zdziwieniu, zmieszanego z odrobiną ulgi, dostrzegłam jednak jedynie...


- Ślady zębów? – Hermiona jako pierwsza zdołała przemówić, niezupełnie panując nad drżeniem własnego głosu.


- Ta kobieta jest... psychiczna! – Jęknął George, rzucając się na pierwszy lepszy fotel. – Kazała nam czyścić te swoje... kociaczki!


 Zdezorientowana przejechałam spojrzeniem najpierw po jednym siedemnastolatku , potem po drugim.


- Kociaczki? – Chciałam upewnić się, czy dobrze usłyszałam.


- Przecież byłaś, Francuzeczko, w jej gabinecie. Ma tam te swoje kolorowe talerzyki z kotkami. – Fred spojrzał najpierw na mnie, potem na innych, a nie otrzymując od nas żadnej odpowiedzi, głośno westchnął. – W każdym razie, powiedzieliśmy jej, że robiliśmy sobie żarty. Wiem, mogliśmy się jej postawić, ale jednak przed samym szlabanem przyrzekliśmy sobie, że nie skomplikujemy sprawy ze względu na naszego ojca. Jeszcze tego by brakowało, by przez nas stracił robotę... W końcu powiedziała, że mamy jej jedynie wypolerować wszystkie talerzyki. Cóż... W porównaniu z czyszczeniem pucharów w Izbie Pamięci to wydawało nam się błahostką. Do momentu aż te paskudne koty nie zaczęły nas gryźć!


- To niemożliwe – szepnęła Hermiona, spoglądając przez chwilę najpierw na Harry'ego, a potem na mnie. – Gryzły was... malowane kotki?!


- Wiem, że to dla ciebie jest nielogiczne, Hermiono – burknął pod nosem George, wbijając sobie jednocześnie palec w jedną z malutkich ranek. – I my byśmy zbyli coś takiego śmiechem, gdyby ktoś nam o tym powiedział. Ale, jako że przeżyliśmy to na własnej skórze...


- ...tym bardziej utwierdziło nas to tylko w decyzji o porzuceniu tej szkoły – dokończył szybko Fred, kierując się już w stronę pokojów chłopców. – Na swoje usprawiedliwienie mielibyśmy argument o tym, że rzucając naukę ratujemy swoje życie. I wcale nie byłaby to przesada.



~*~
 Wzdycham z rezygnacją, modląc się jednocześnie w duchu, by w końcu los zesłał nam wszystkim jakąś wskazówkę. Jeżeli nie znajdziemy żadnego złotego środka na chociażby samo powstrzymanie Umbridge, Hogwart może ulec totalnej destrukcji.

 Póki co dla wszystkich chcących zmian jedyną nadzieją jest Gwardia Dumbledore'a. Właśnie... Nie mogę uwierzyć, że to już dwa tygodnie minęły od naszego pierwszego spotkania. Wspominając postępy nie tylko moje, ale całej naszej grupy, czuję jak serce automatycznie napełnia mi się odwagą i wiarą w lepszą przyszłość.


 Oprócz nowych zaklęć poznałam również wielu przesympatycznych ludzi. Po raz kolejny zaczęły mnie nachodzić wątpliwości co do hogwarckiej tradycji przydzielania uczniów do różnych domów. Czy bez niej atmosfera w szkole nie byłaby przyjemniejsza?


 Mrużąc oczy, spoglądam od niechcenia na złoty zegarek Ginny. Dochodzi dwudziesta druga. Bez słowa odwracam wzrok z powrotem na pustą kartkę pergaminu spoczywającą na moich kolanach.


 Od dawna chciałam napisać chociaż kilka słów do moich opiekunów. Znając Maman, z pewnością dzień w dzień wariuje ze strachu o mnie. Papa z pewnością też się martwi, chociaż  tego po nim nie widać. Zawsze potrafił doskonale zakamuflować swoje zmartwienie, gdy musiał pocieszać Larę lub mnie.


 Tylko... Jak właściwie powinnam zacząć? Zawsze pisałam w nagłówku „Kochana Mamo! Kochany Tato!”, jednak teraz... Nie potrafię tak napisać. Nie czuję już żadnej urazy do moich opiekunów, ale ten zwrot...


 Odruchowo sięgam pod poduszkę, wyjmując zdjęcie rodziców. Delikatnie przesuwam po nim opuszkami palców.


- Doradźcie mi, proszę, co mam zrobić! – Szepczę drżącym głosem, naiwnie oczekując jakiegokolwiek cudu.


 Cud nie nadchodzi. Z rezygnacją po raz kolejny przyciskam pióro do kartki, uważając, by nie zrobić w niej dziury.



Kochani!

 Zdecydowawszy się na ten jeden z najbardziej banalnych na świecie zwrotów, chwilę zastanawiam się nad rozpoczęciem swojego nieszczęsnego listu.


Nie mam pojęcia, ile tak naprawdę mogę Wam tutaj napisać. Z pewnością zrozumiecie mnie, gdy stwierdzę, że Hogwart to nie Beauxbatons, a atmosfera jest

 Znowu urywam pisanie, niezdecydowania na to, jakim przymiotnikiem powinnam określić obecną sytuację z Umbridge, jej genialnymi Dekretami, a także wszystkie obawy związane z powrotem Voldemorta.


inna. Tak wiele pytań kłębi się w mojej głowie. Już teraz są rzeczy, na które tylko Wy będziecie w stanie mi odpowiedzieć. To wszystko jest na tyle poważne, że nawet ta wiadomość zostanie wysłana do Tulon za pośrednictwem Dumbledore'a.
 Tęsknię za Wami. Wiem, że przed wyjazdem moje zachowanie było godne pożałowania i przypominałam nim bardziej rozdrażnione dziecko, niż nastolatkę. Macie prawo być na mnie źli, nie obrażę się za to. Pomimo tych wszystkich

 Szybko ocieram łzę spływająca mi po policzku. Wspomnienie wydarzeń z sierpnia drażni niedawno zabliźnione rany, nie wywołując tym jednak paraliżującego bólu tylko zwykłe, nieprzyjemne pieczenie.


niespodzianek, nadal Was kocham i nie wyobrażam sobie spędzenia Bożego Narodzenia nawet w cudownej Wielkiej Sali – tylko w Waszym towarzystwie.

 Zastanawiam się przez chwilę czy nie powinnam już zakończyć swojej wiadomości. Odruchowo przypominam sobie swoje długie listy, które wysyłałam do opiekunów z Beauxbatons i w jednej chwili nachodzi mnie chęć zniszczenia tego badziewia spoczywającego na moich kolanach.


 Ponieważ dostałam od profesor McGonagall wyraźny nakaz napisania „krótkiej i treściwej” wiadomości, bez większego owijania w bawełnę chcę się tylko zapytać jak Wam mijają kolejne dni. Mam nadzieję, że nie martwicie się o mnie, wszystko jest w należytym porządku.

 Kłamiesz, odzywa się dobrze znany mi już głosik, znowu kłamiesz!

 Zagryzam mocno dolną wargę, próbując nakłonić dłoń do napisania ostatnich słów:


 On o niczym nie wie i raczej niczego się nie domyśla – wszystko idzie zgodnie z myślą Dumbledore'a.

Całuję,
Caroline

 Wzdycham z ulgą, po czym dokładnie adresuję kopertę i wkładam ją między stronice otwartego podręcznika do zielarstwa. Żebym tylko jutro nie zapomniała dostarczyć listu McGonagall...


~*~
 Kolejny dzień nie różni się praktycznie niczym od poprzedniego. Przynajmniej pod względem szarej, nudnej pogody.

 Starannie poprawiam sobie szalik w kolorach swojego domu, jednocześnie biorę głęboki wdech, smakując tym samym zimnego powietrza.


 Moją uwagę znów przykuwa gęsty dym wydobywający się z komina tej samej chatki koło Zakazanego Lasu. Zastanawiając się, kto właściwie mieszka w tym miejscu, przez chwilę obserwuję wejście do szkoły, po czym oddalam się w kierunku ciekawiącego mnie domku.


 Cała budowla z bliska wydaje się być jeszcze bardziej zniszczona. Na drewnianych ścianach gdzieniegdzie widoczne są nieznane mi odmiany pasożytniczych grzybów, dach z kolei zdaje się nie być zupełnie odporny na większe ulewy czy też nieuchronnie zbliżające się śnieżyce.
 W zamyśleniu podchodzę najciszej jak to możliwe do ogromnych drzwi, przypatrując się z ciekawością mosiężnej kołatce, gdy nagle otwierają się one gwałtownie.


 Na widok olbrzymiego mężczyzny o przerażającej posturze, ciemnych włosach i brodzie, któremu fioletowo-czarne siniaki dodają jedynie straszniejszego wyrazu czuję jak serce podskakuje mi do samego gardła.


- Oh, mon Dieu! – Drę się na całe gardło.


- Do stu tysięcy sklątek, nie drzyj się tak dziewczyno!


 Odruchowo zasłaniam sobie dłonią usta, zdając sobie sprawę, że mogę swym zachowaniem rzeczywiście stworzyć niezłą aferę.


 Nieśmiało podnoszę głowę, jeszcze raz spoglądając na stojącego naprzeciw mnie olbrzyma, któremu na mój widok oczy automatycznie zwiększają swoje rozmiary.


- Na Merlina! Ty... Ty jesteś...


 Od razu przypominam sobie swoją rozmowę z opiekunką Gryffindoru.


- Pan Hagrid – powiedziała wtedy -  pomógł w przetransportowaniu cię z Doliny Godryka...


 Jeżeli mam więc do czynienia z gajowym Hogwartu, cała jego reakcja w jednej chwili przestaje być dla mnie dziwna.


- Jestem Caroline – odzywam się po chwili, ostrożnie rozglądając się po otaczającej mnie okolicy. – Pan to z pewnością Rubeus Hagrid...


 Chcę dodać jeszcze „który pomógł przetransportować mnie do Tulon po śmieci rodziców”, jednak fakt, iż w ogóle nie znam stojącego przede mną mężczyzny sprawia, że w porę gryzę się w język.


 Jeszcze raz zerkam na jego twarz. Ku mojemu zdziwieniu obserwuję, jak kompletne zaskoczenie ustępuje miejsca... radości!


- O, cholibka – woła wesoło, jednocześnie chwytając mnie w ramiona i mocno przyciskając do swojej szerokiej piersi. – Jak mogłem cię od razu nie poznać! Przecież jesteś dosłownie kopią swojej mamuśki! Biedna Lily... Gdyby mogła dożyć dzisiejszych czasów!


 Oszołomiona reakcją olbrzyma ledwo pojmuję o czym on mówi i dopiero, gdy do moich uszu zaczyna dobiegać jego głośne pochlipywanie, zaczynam delikatnie wysuwać się z jego objęć.


 Hagrid, jakby domyślając się, że mam coraz większe trudności z oddychaniem, odsuwa mnie od siebie na długość swojego potężnego ramienia, głośno pociągając przy tym nosem.


- Panienka raczy wybaczyć moje wylewne zachowanie, ale... – Urywa na chwilkę, ocierając wielką, samotną łzę wierzchem swojej dłoni. – Ale tyle lat czekałem na tę chwilę! 
Zastanawiałem się po jakie licho Dumbledore wysyła cię aż do Francji. Ale Lara i Adrian to dobre dzieciaki, spisali się znakomicie! A sam kraj, w którym mieszkałaś... jest piękny, chociaż, gdy tam byłem jeszcze kilka dni temu...

- Więc był pan we Francji? – Wchodzę mu w słowo, na co mężczyzna odruchowo odwraca wzrok.

- Na gobliny, mam zdecydowanie za długi jęzor – burczy do siebie, po czym, chcąc najwyraźniej odwrócić moją uwagę, pyta się przymilnym tonem. – Nie chciałabyś wpaść do mnie na herbatkę? Upiekłem nawet ciasteczka, wiesz że Twój brat za nimi przepada?


 Tym razem ja uciekam spojrzeniem, kręcąc przy tym przecząco głową. Hagrid chyba pojmuje moje zachowanie.


- Nie mogę tyle gadać. Zwłaszcza o... tych sprawach. Oj, zdecydowanie mam za długi jęzor!


- Wszystko w porządku – uśmiecham się lekko. – Ale lepiej, żebym wróciła już do zamku. Mam za chwilkę obronę przed czarną magią...


- Z tą całą Umbridge?


- Zna ją pan? – Odpowiadam pytaniem na pytanie.


 Hagrid szybko przeczesuje sobie brodę paroma szybkimi ruchami swoich masywnych dłoni. Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że poszczególne pasma pozlepiane są krwią.


 - Odwiedziła mnie wczoraj i zapowiedziała wizytację na lekcji, którą niedługo będę prowadzić. – Olbrzym szybko zerka w stronę potężnych murów Hogwartu. – Podejrzana baba.




~*~
 Cóż mogę powiedzieć... Znów długo mnie tutaj nie było. Trochę przebywałam na swoim prywatnym blogu, gdzie pozbyłam się swoich małych smutków i przy okazji nabrałam ochoty do pisania.
 Chciałabym oficjalnie pod tą notką podziękować Pollali, która zdecydowała się zostać moją betą. Naprawdę zaskoczyło mnie to, że w ogóle ktoś zdecydował się ze mną współpracować i walczyć z moimi błędami. Bardzo, bardzo, bardzo Ci dziękuję, jak już napisałam Ci na gg, mam nadzieję, że dobrze będzie nam się ze sobą pracowało.
 No tak, życzeń świątecznych nie zdążyłam Wam, kochani, złożyć. Ale jak to mówią – Święta, Święta i po Świętach. Tymczasem rok 2013 już nam się troszeczkę dłużej przeciągnie, prawda?
 Także życzę i Wam, i sobie (w zasadzie, czemu nie), byśmy przez te kilkaset dni zniszczyli wszelkie stereotypy dotyczące liczby 13, która wcale nie musi nam przynieść pecha, a wręcz przeciwnie -  cudowne, kolorowe szczęście. Także miłość, radość i wsparcie przydadzą nam się nawet w najzwyklejszych dniach nowego roku. No i, oczywiście, mnóstwo weny, dzięki której nie tylko będziemy tworzyć coraz to lepsze notki, ale też samo blogowanie będzie sprawiać nam przyjemność bez względu na liczbę obowiązków w tzw. „realu”. Wszystkiego najlepszego, kochani ;)
 Jeszcze odnośnie rozdziału – wiem, że ostatni wywołał u Was różne uczucia; rzeczywiście, mogło być lepiej, ale prawdę mówiąc miałam wtedy ciężkie dni i jakoś nie miałam ochoty niczego pisać. Mam nadzieję, że ten rozdział będzie już dużo lepszy.

35 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wreszcie nowa notka *,*. Czekałam na next i wreszcie się doczekałam ^^.
    Kotkiiii <333333. Bardzo mi się podobał ten pomysł na szlaban, wiesz? Zastanawiałam się, co takiego dla nich wymyślisz, ale na to bym nigdy nie wpadła. A tym bardziej na to, że malowane kotki mogą gryźć, ale ciekawy pomysł, i dość prawdopodobny znając jakże milutką Umbridge i jej chore pomysły. Nie mniej jednak fajnie wplotłaś to wspomnienie w tekst.
    Oooch, i wprowadziłaś Hagrida ^^. Cieszę się, że się pojawił, lubiłam tę postać i skoro on brał udział w dostarczaniu Caro do Dumbla, to na pewno wiedział o jej istnieniu, no i dostrzegł w niej podobieństwo do Lily. I zachowuje się bardzo Hagridowo, czyli ma długi język i wysławia się, jak on miał w zwyczaju. Podoba mi się ^^.
    Podobał mi się też opis kanonicznych wydarzeń (m.in. wyrzucenie Harry'ego z drużyny) z perspektywy Caro. Miło jest poczytać o tym, co było w książce, z perspektywy jakiejś innej postaci niż sam Harry.
    Brakowało mi tu Luny, ale pewnie ciężko ją często wciskać :(. No, ale chociaż Ginny była na moment.
    Caro wciąż też dużo rozmyśla o swoich najbliższych. Choć opiekunowie okazali się nie być jej prawdziwymi rodzicami, dziewczyna wciąż ich kocha i tęskni za nimi, a także napisała do nich list. Dobrze, że po odkryciu prawdy i dowiedzeniu się o prawdziwych rodzicach, nie zapomina także o ludziach, którzy ją tyle lat wychowywali. Podobały mi się też wspomnienia Beauxbatons, lubię kreacje innych szkół i cieszę się, że nie zrobiłaś z niej drugiego Hogwartu, a wymyślasz bardziej po swojemu ;).
    Życzę dużo weny, no i szczęśliwego nowego roku xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, udało mi się opublikować rozdział jeszcze w tym roku :)
      Mówiłam, że coś wymyslę, a jako że niecierpię kotów... Wyszlo na te zwierzaki :) nie chciałam powtarzać akcji z piórem. Podobnie nie chciałam powtarzać całej akcji z meczem itd. więc tylko o niej wspomniałam ;)
      No, mówiłam że będzie Hagrid :) bałam się trochę go wprowadzać, ale źle raczej nie wyszło :)
      A Luna będzie w nastepnym rozdziale, spokojna głowa :)
      Nie mogłaby odrzucić opiekunów Caro na bok - w końcu oni o niczym nie wiedzieli. A dziewczyna kocha ich mocno, ma tą samą skłonność co ja - łatwo przywiązuje się do ludzi :)

      Usuń
    2. Nie znosisz kotów? Jejku, ja je kochaaaaaam <333333333. Za to nie lubię psów. Te ich wielkie zębiska mnie przerażają. Ale w sumie dobrze, że bliźniacy robili coś innego, jakieś urozmaicenie jest ^^.
      Myślę, że wprowadzenie Hagrida wyszło ci dobrze i nie wiem, czego tak się bałaś, gładko ci poszło ;).
      Czekam na Lunę, uwielbiam ją i zawsze mam zaciesz, jak się pojawia ^^.
      To dobrze, że Caro jest sentymentalna i nie zapomina o ważnych dla niej osobach ^^. Zresztą to całkiem sympatyczna postać, co zresztą już wiele razy mówiłam ;).


      Usuń
    3. Ja nie lubię zarówno kotów jak i psów. Preferuję gady^^ no to cieszę się, że jakoś to wyszło - jeden problem z głowy. Teraz nurtują mnie inne odnośnie kolejnych rozdziałów :)
      Luna pojawi się, spokojnie, chociaż będzie to dosyć sielankowy rozdział, no i pojawi się też druga postać autorska^^
      Nie umiałabym sobie jej innej wyobrazić - w końcu to córka Potterów :)

      Usuń
    4. Aha ^^. Z takich innych stworzonek niż koty to wolę... żabki. Są milutkie i słodkie. Lubię też motyle, czasem się z nimi bawiłam.
      Ciekawa jestem tej drugiej postaci autorskiej. Wiesz, jak lubię postaci autorskie ^^. Im ich jest więcej, tym lepiej ;). No i Luna... Ona jest świetna ^^.
      No, skoro Harry jest taki wrażliwy i ogólnie, trochę klucha, to i Caro powinna być podobna ;). Choć spotykałam się z opowiadaniami o siostrze Pottera, kiedy dziewczyna ta była wredną Ślizgonką. Wolę jednak twój pomysł ^^.

      Usuń
    5. Żabki? :) ja wolę węże, zwłaszcza pytony - te cienkie, jadowite to takie sobie. I lubię też małe rybki^^
      No ja też jestem ciekawa jak ona mi wyjdzie - konkretnie to on, chyba Ci o nim na gg wspominałam :)
      Teraz dam lunę, bo jeżeli chodzi o “czas książkowy“ to kolejny rozdział jest o maltretowaniu pana Weasleya przez Niagini. Ponieważ Caro nie wie szczegolow o Zakonie, nie zna problemów Harry‘ego z blizną i ze wścibskim Voldziem, dowie się tylko tak po krótce o wypadku, ale jeszcze nie odwiedzi Kwatery głównej. Postanowiłam więc dodać jakiś rozdział z jej szkolnego dnia, a potem zacznę pisać o świętach Caro, które dziewczyna spędzi z opiekunami i pozna mniej więcej ich przeszłości i przeszłość rodziców. Niby jakiejś akcji nie będzie, bo przecież jak dziewczyna ma działać, skoro wciąż musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, ale myślę, że przedstawione fakty trochę wyjaśnią :)

      Usuń
    6. Węże są ładne, ale trochę przerażające ;). W sumie, to nie pamiętam tej rozmowy, aczkolwiek może cię kiedyś podpytam, jak znowu się zjawisz na gg ^^. No fakt, dziwne by było, gdyby Harry powiedział Caro o swoich wizjach, skoro ma ją za jakąś obcą dziewczynę. No i w zakonie pewnie też nie każdy wie o pochodzeniu Caro, więc raczej by jej jeszcze nie wzięli ^^. Ale przynajmniej ma okazję, by odwiedzić opiekunów, tylko dość daleko do nich ma, uda się tam świstoklikiem? Ale cieszę się, że chcesz przybliżyć ich przeszłość, bo to może być naprawdę ciekawe. Wszak nie tylko akcją się żyje, lubię też jakieś wspomnienia, wyjaśnienie wątków z przeszłości itp.

      Usuń
  2. Bliźniacy chyba dorośleją, skoro zaczynają bać się o posadę ojca :D Och, kocham moment w drugiej części książki, gdy Fred i George przylatują po Harry'ego starym Fordem Anglia ^^
    Umbridge jest okrutna. >.< Jedyne, co mnie łączy z tą wstrętną babą to miłość do kotów. Biedni bliźniacy, i ich w końcu czekał szlaban... I tak mieli szczęście, że to tylko ugryzienia. T pisanie byłoby o wiele gorsze. Ale pomysł na ich szlaban miałaś świetny, w życiu bym na to nie wpadła. :3
    O, Hagrid wrócił! Świetnie go przedstawiłaś, tak po hagridowemu ^^ Jak miło jest o nim przeczytać z perspektywy Caroline. A swoją drogą to nieźle musiała się przestraszyć na jego widok. W końcu tak olbrzymi facet ze strzechą ciemnych włosów na głowie i długą brodą rodzi przerażenie. A jeśli dołączy się jeszcze do tego te siniaki, zadrapania i rany, to już w ogóle można się nieźle przestraszyć. :)
    Ciekawi mnie czy Hagrid komuś wychlapie o prawdziwym pochodzeniu Caroline. W końcu to w jego stylu ;)

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Anastasio, po raz kolejny nie wiem jak wyrazić mój zachwyt. Pozwól więc, że słowami Caroline "Oh, mon Dieu!" stwierdzę, iż ten rozdział (jak wszystkie inne) jest GE-NIAL-NY.
    Ta jesienna atmosfera panująca na hogwarckich błoniach rzeczywiście jest przygnębiająca, jednakże wstawki z Fredem i Georgem dodają tu takiego ciepła.
    Pomysł z ich karą był prześwietny, no po prostu pierwsza klasa.
    Podoba mi się (i to bardzo) ten sentyment Caro. To, w jaki sposób myśli o Beauxbatons, o swoich opiekunach. Aż brak słów żeby wyrazić podziw!
    I nareszcie mamy trochę Hagrida ^^ Ta postać jest też fenomenalnie przedstawiona. I te jego wyrażenia, prawie niczym nie różniące się od tych z książki, a jednak tak inne.
    Jednak, żeby nie było samych superlatyw, zastanawia mnie jedno zdanie: "(...) znad rozpostartej na łóżku czarnowłosej szkolnej spódnicy Weasley"
    Czarnowłosa spódnica?
    Wiesz, tak jakoś mi to nie pasuje, a że bardzo lubię Twoje opowiadanie, mam nadzieję, że się nie obrazisz o to zwrócenie uwagi? ;)
    Tymczasem kończę, życzę duużo weny i czekam na kolejny rozdział
    Keiko.
    PS. Dziękuję ślicznie za komentarz, bardzo mnie zmotywował do dalszej twórczości, czy to w rysunku, czy w Wordzie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz, on także jest dla mnie niezwykle motywujący :)
      Ja zawsze kojarzyłam jesień z nieprzyjemnym klimatem - czy to Polska, Anglia czy Szkocja :)
      Caroline zawsze była uczuciowa, wrażliwa i taka już raczej pozostaje, chcę tylko jeszcze dodać jej więcej uśmiechu :)
      No i cieszę się, że podoba Ci się moja kreacja Hagrida :)
      Co do tego zdania - ‘rozpostartej na łóżku czarnowlosej‘ miało być oddzielone przecinkami, dziękuję za wskazanie, jak tylko będę mieć dostęp do komputera to poprawie :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Pienkne! Hagridzior musi sie cieszyc jak gupi do sera, ze kopia Lily zawitala do Hogwartu. haha! kotki nie tylko maja pazurki ale i solidne szczeki :D biedni blizniacy. czekam z wytesknieniem na kolejna notke. Pozdrawiam i weny zycze, Alex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, oj Alex, Alex, wprost kocham te Twoje komentarze :)
      Cieszę się, że się podobało :*

      Usuń
  5. Świetny blog ! Zaczęłam czytać dzisiaj i tak się wciągnęłam, że nie mogłam przestać ! :P
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na swój blog o Tedzie Lupinie http://synwilkolaka.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo się cieszę, że aż tak Ci się podoba to, co tworzę, to dla mnie wiele znaczy.

      Usuń
  6. Cóż, gdy Fred i George spytali się Harry'ego czy robiła mu to samo co im, byłam pewna, zresztą jak bohaterowie, że naprawdę zrobiła im to samo co Harry'emu i Caroline. Zastanawiam się czy te kotki i w ogóle talerze to nie są jakieś czarno-magiczne. Umbridge byłaby do tego zdolna. Z każdym nowym rozdziałem zauważam, że z charakteru Harry i Caroline są do siebie podobni ^^ Ona też nie chciała nikomu mówić o swojej karze bo nie chciała nikogo zmartwić. Spotkanie z Hagridem! Mam ogromną nadzieję, że jeszcze się spotkają i wtedy dziewczyna wypyta go o wszystko. Chciałabym już zobaczyć reakcję Harry'ego, gdy dowie się, że ta nowa uczennica z Francji to jego siostra. Na pewno będzie to dla niego nie mały szok, ale wierzę, że gdyby się dowiedział to wyszłoby mu to na dobre, bo już zaprzyjaźnił się z Caroline i jest ona jego rodziną. Szkoda, że Dumbledore tak zadecydował, ale każdy obeznany w tej sprawie, wie, że to dla dobra Caroline, bo gdyby Voldemort się o wszystkim dowiedział to dopiero by było! Widzę że coraz bliżej do ucieczki bliźniaków z Hogwartu :) Dobrze, że się na to zdecydowali, nie musieli więcej cierpieć, choć Caroline i Harry są naprawdę bardzo silni, bo w końcu odnieśli takie obrażenia i ból, a nadal są w szkole, to chyba rodzinne ^^ Bardzo wiernie oddałaś charakter Harry'ego i wspaniale stworzyłaś Caroline, jej osobowość, wygląd... Widać, że są prawdziwymi dziećmi swoich rodziców ^^ Lubisz Lily i Jamesa? Ja uwielbiam <3 Nie wiem jak można nie lubić Rogacza, wiem, że zrobił kilka przykrych rzeczy ( ale w sumie Syriusz też, a Remus ich nie powstrzymał), ale był bardzo dobrym, kochającym człowiekiem o Lily to już nie wspomnę ^^ Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu, ale nie potrafiłam tak brutalnie potraktować bliźniaków, jeżeli chodzi o szlaban, więc zamiast pióra wymyśliłam kotki. Z resztą, nie lubię kotów, a niedawno kotka babci ugryzła mnie w nagdarstek, to się na rozdziale wyzyłam :p
      Co do Hagrida większych planów póki co nie mam, ale nie martw się, pojawi się on i to nie raz. Do wyjawienia tajemnicy też już jest bliżej niż dalej, ale przed tym jeszcze parę innych wątków muszę przedstawić :)
      Szczerze, nie mogę się już doczekać, gdy będę pisać rozdziały o Księciu Polkrwi, bo tam tajemnica już będzie wyjaśniona i nie będę musiała męczyć mojej Caro takimi wyrzutami sumienia.
      Kocham paring Lily&James. James jest od zawsze moim ulubieńcem, Syriusz na drugim miejscu. Tylko Petera nienawidzę, nie umiem i raczej nie nauczę się już przebaczyć mu tego co wyrządził swoim przyjaciołom.

      Usuń
  7. Hej, świetny blog . ♥
    + piszę książkę o zgwałconej dziewczynie, tu jest prolog http://ofiaraa.blogspot.com/2012/12/prolog.html
    zerkniesz i skomentujesz? Jest to dla mnie ważne jako dla młodej pisarki... Z góry dzięki. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błagam! Przecież takie coś to do spamownika, a nie tutaj pod notką... :/

      Usuń
  8. Z nudów przeczytalam twojego bloga i zgodnie z wszystkimi czytelnikami moge stwierdzić, że jesteś GENIALNA!
    Nie wiem jak możesz nie lubić kotków... ale ciesze sie, że wyyśliłaś jakąś inną karę dla bliźniaków niż pisanie magicznym piórem.
    Co do Hagridka to uwielbiam jego postać, a ty idealnie wpasowalaś się w jego charakter :D
    Zastanawia się tylko czy do końca będziesz się wzorowala na orginale i wszystkie dalsze wydazenia (wywalenie wróżbiarki, odkrycie GD, wywalenie dyrka, itd) będę przewidywalne, czy zrobisz całkowity zwrot akcji.
    Czekam na NN i życze wielkiej fali weny na Nowy Rok :)
    olciaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz, cieszę się, że Ci się podoba to, co tworzę :)
      A no nie lubię kotów, nie lubię - są wredne, drapią i robią rozgardiasz w całym domu :)
      Wszystkie ważniejsze kanoniczne wydarzenia zostaną ujęte w opowiadaniu, tylko osobiste wątki Caroline sprawiają, że opowiadanie nie jest kopią książki (na całe szczęście :)).
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Scena z szlabanem Freda i George'a była genialna ^ ^ Nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy, gdy o tym czytałam. Teraz pewnie zostanie im trauma do końca życia i chęć zemsty na malowanych kociakach ;) A tak na poważnie, to też jestem ciekawa, jak Umbridge to zrobiła, chociaż z taką babą, to wszystko wydaje się możliwe.
    Fajna scena z Hagridem. Półolbrzym był rewelacyjny i zachowywał się, jak na niego przystało. Widać, że bardzo ucieszył się ze spotkania z córką Lily i Jamesa i pewnie nieraz jeszcze zaprosi ją na herbatkę, by pogłębić tę znajomość. A zapewnienie, że Harry też uwielbia ciasteczka wywołała kolejny uśmiech. Aż się zastanawiam, czy w przyszłości to za długi język Hagrida nie przyczyni się do wyjawienia prawdy Harry'emu.
    Tylko jedna rzecz w tej scenie zgrzytnęła. Hagrid zwrócił się do Caroline "panienko", a to nie pasuje do słownictwa gajowego.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja jestem tu od niedawna, przeczytałam wszystkie rozdziały i czekam na więcej bo czuję niedosyt. Wspaniałe opowiadanie, a pomysł miałaś świetny. Nie chcę się powtarzać bo już inni, którzy komentowali twoje opowiadanie wszystko napisali, więc zostaje mi napisanie tylko, że czekam na następny rozdział i życzę duuużo weny, a także życzę szczęśliwego Nowego Roku. ;D
    ~` S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że kolejne rozdziały również Cieszę zaciekawią i będziesz z chęcią do mnie zaglądać :)
      Pozdrawiam serdecznie i również życzę wszystkiego dobrego!

      Usuń
  11. Po pierwsze- przepraszam że dopiero teraz komentuję, ale gdy wczoraj przeczytałam rozdział nie byłam w stanie nic porządnego napisać z powodu wrażeń spowodowanych Hobbitem z którego dopiero wróciłam ;)
    A wracając do rozdziału- nie wiem czemu jak za pierwszym razem zobaczyłam tytuł rozdziału to przeczytałam:"Malowanie kotki Umbridge", i najpierw myślałam że bliźniaki coś znowu wywiną, a dopiero po chwili zorientowałam się, że Umbridge miała tylko te talerzykowe kociaki i zauważyłam że "i" sama sobie dorobiłam ;)
    Rzeczywiście myślałam, że kochana pani profesor zastosuje wobec bliźniaków pióro jako karę kiedy Fred i George się bulwersowali, ale prawdę mówiąc- ta kara jest zarezerwowana dla Potterów ;D
    Hagird <3 Hagrid, Hagrid, Hagrid, Hagrid <3 Idealnie go przedstawiła. Czasami zdarza mi się napotkać marny opis Rubeusa, ale tutaj bardzo mi się spodobał :)
    Aha, no i dziękuję za komentarz u mnie :)
    Pozdrawiam mocno i życzę szczęśliwego Nowego Roku

    OdpowiedzUsuń
  12. Tytuł rozdziału wydawał mi się taki... zabawny. Pomyślałam, że spotka mnie tu jakaś forma sielanki, po tych wszystkich trudnościach, których doświadczyła Caroline. Oczywiście, skojarzenie z uroczą Umbridge było - ale przyznam, że pomyślałam, że ktoś wywinie jej jakiś numer...
    Rozczarowanie to złe słowo, bo rozczarowana wcale nie byłam. Zaskoczyłaś mnie takim obrotem sprawy i tymi wydarzeniami. Zaskoczenie oczywiście jest na ogromny plus! Fred i George planują ucieczkę z Hogwartu... Cieszę się, że pokazałaś to także z "ich strony", choć przecież głównym punktem jest Caroline. Gryzące kociaki... kurcze, to byłoby nawet śmieszne, gdyby cała sytuacja nie była tak poważna.
    Wzruszył mnie list głównej bohaterki do swoich opiekunów. Jest taki... cholera, no, prawdziwy. I te wszystkie wstawki, w których opisywałaś jej przemyślenia. Naprawdę chwyciło mnie to za serce.
    Dużo weny i pomysłów w Nowym Roku życzę! Oby trzynastka na końcu okazała się szczęśliwa :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale szlaban im wymyśliłaś! ;D Nie przepadam za kotami, więc rozumiem męczarnie bliźniaków. Ciekawe, co ta cukierkowa baba z nimi zrobiła, że mogą gryźć. Za coś takiego, to już dawno powinni ją zwolnić. Tylko nikt nie ma do tego prawa ;/
    Genialna ja najpierw stwierdziła, że list jest do McGonnagal. Tak to jest, jak najpierw tylko rzuca się okiem na tekst. Szkoda, że nie widziałaś mojego zdziwienia, jak zobaczyłam, że rzekomo Caroline pisze do profesorki "całuję" xD
    A Hagrid wyszedł Ci idealny. Wprost uwielbiam sposób, w jaki on mówi ;D On jest zdecydowanie moją ulubioną postacią (zaraz za bliźniakami) w całym HP.
    Sama ucieczka bliźniaków powinna wyjść Ci bardzo interesująco ^^ W ogóle wszystkie wydarzenia kanoniczne przedstawiasz tu idealnie, więc i z tym nie ma się co martwić ^^
    Jutro Sylwester, więc już dzisiaj chcę Ci życzyć hucznej zabawy i żeby Nowy Rok był jeszcze lepszy i pełen pomysłów ;*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny ten rozdział :)
    Ciekawie wymyśliłaś ten sposób na ukaranie bliźniaków. Długo się nad tym zastanawiałam, ale na coś takiego chyba nigdy bym nie wpadła. Chociaż z drugiej strony to bardzo w stylu Umbridge. Uh, co za głupia baba! Szkoda, że nie ma jakiegoś przepisu, abym ją wywalić. Tak, aby sprawiedliwości stała się zadość. I biedni ci nasi bliźniacy - będą mieć wstręt do kotów, hah :P Nie, to nie jest śmieszne, ale ciągle mam przed oczami obraz dwóch rudzielców atakowanych przez te dziwności.
    Pojawił się też Hagrid ^^ Uwielbiam gościa, a tobie przedstawienie jego postaci wyszło ci wprost cudownie. Ładnie oddałaś jego charakter i ten jego ciut za długi jęzor. Samo spotkanie dziewczyny z Hagridem opisałaś naprawdę ładnie. Nie dziwię się, że wywarł na niej takie, a nie inne wrażenie.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, a jeżeli masz ochotę to zapraszam cię również na mój nowy blog http://granica-przebudzenia.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj! Komentuję tu po raz pierwszy, ale 'pilnym' czytelnikiem jest od dawna. Co do rozdziału, super. Dobrze, że nasza kochana Umbridge ma różne sposoby kary ;)I Hagrid - nareszcie. Teraz czekam tylko na szczerą rozmowę Hagrida z Caroline. I historie w stylu "Twoja mamaa/twój tato ..." ochh, byle do 12 stycznia ;D
    Mam nadzieję, że tego nie porzucisz - bo jest genialne ;D I normalnie najbardziej nie moge doczekać się końca, na pewno będzie zaskakujący.
    Mogłabyś mnie powiadamiać na moim blogu: mianigralibro.blogspot.com? W zakładce "Spam" oczywiście ;)Z góry dziękuję i pozdrawiam Ath^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć! Mam takie jakieś niejasne wrażenie, że dawno mnie tu nie było... A może byłam tylko nie pamiętam? Cóż, pewne jest jedno: teraz jestem i mam zamiar Cię trochę pomęczyć moim komentarzem, który już powoli zaczyna tracić sens, ale pomińmy to, bo moje komentarze ostatnio sensu w ogóle nie posiadają, więc chyba póki co trzeba się do tego przyzwyczaić. Więc tak:
    Rozbroiły mnie "kociaczki"! Normalnie już myślałam, że wyskoczysz mi tu z jakimiś okropnymi, odrażającymi, nieładnymi i bolącymi ranami na rękach, a ci dwaj rudzielce pokazują ślady zębów?! No... zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie, bo gdy to czytałam, wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, że aż zostałam zapytana, czy dobrze się czuję ;D No ale śmiech to zdrowie, o.
    Kolejnym "fragmentem" który naprawdę mi się podobał było spotkanie Caroline z Hagridem. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnią!
    Tobie również wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! (nie za późno trochę? ^.^) Weny, Weny, Weny no i szczęścia, miłości i dużo radości ;)

    A teraz z innej beczki:
    Na http://iluzja-zla.blogspot.com pojawił się nowy rozdział, a ja chciałam zapytać, czy nadal chcesz być powiadamiana o nowościach? (zrobiłam "metamorfozę" bloga i teraz zabrałam się do odświeżania zakładki informowanych)

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak ty to robisz, że wplatasz tak wydarzenia kanoniczne, że widać, jakbyś to sama wymyśliła. Tak płynnie i z innej perspektywy wygląda jakbyś w ogóle opierała się na kanonie ;) Zazdroszczę Ci tego ;)
    A tymi kotkami to mnie rozwaliłaś ;) Jaka wyobraźnia. Nieźle się wczułaś w Umbridge, to bardzo w jej stylu. Ale tym samym pokazałaś, że strasznie się uparła na Harry'ego oraz Caroline i nie podoba mi się. Mam nadzieję, że to wszystko przez to, że to przez to, że żywi nienawiść do jej "matki", a nie że coś wie czy podejrzewa na temat jej pochodzenia.
    Najbardziej podobało mi się się spotkanie z Hagridem. Ukazałaś jego charakter tak jak trzeba było. To nie kopia tylko prawdziwy on. Początkowa reakcja Caroline także nie jest sztuczna, przeraziła się pół olbrzyma. Zainteresowało mnie to, że Hagrid się zmieszał, gdy powiedział, że był we Francji. Czyżby jakaś misja? A i w sumie teraz podejrzewam mniej więcej w jaki sposób (może bardziej przez kogo) Harry dowie się, że ma siostrę. Bo podejrzewam, że Caro tego nie zrobi przez Dumbledore'a.

    OdpowiedzUsuń
  18. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz :) Rozdział bardzo mi się podobał, tym razem czułam emocje, prawdziwy niepokój, obawy... Lekki, a zarazem przesycony różnorodnymi uczuciami post. Rozśmieszyła mnie reakcja Caroline na widok Hagrida, była urocza. Samo ich spotkanie należało do dobrych scen, gajowy niezmiernie się ucieszył, kiedy rozpoznał w dziewczynce córkę Potter'ów. I wcale mnie nie dziwi ta jego wylewność wobec siostry Harry'ego. Tak się zastanawiałam, o co będzie chodzić z tymi kotkami Umbridge, choć w porównaniu do tego, co przeszło rodzeństwo, bliźniaki nie dostali tak strasznej kary. Ząbki kociąt (ale ciekawie to wykombinowałaś!) są chyba mniej bolesne od wysysającego krew pióra. Scena z pisaniem listu do opiekunów była dość przygnębiająca. Caroline, niegdyś pisała piękne, długie wypracowania, a teraz ledwo zdołała umieścić na pergaminie kilka zdań. Zmieniła się nie tylko szkoła, ale i ona sama. Czekam z wielką niecierpliwością na ciąg dalszy, mnóstwo weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. http://przemysleniamarzycielki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Na początku jak zwykle przepraszam, że pojawiam się tak późno. Normalnie powinnam mieć na drugie imię "spóźnialska" ;p

    Zostałam powalona przez gryziate kociaki. Choć z drugiej strony, czemu ja się dziwię? To w końcu Umbridge, po niej można się spodziewać nawet drapieżnych malowanych kotków na różowych talerzach.

    Domyślam się, że napisanie listu do osób, które przez wiele lat uważało się za rodziców jest dość trudne. Cały świat Caroline został wywrócony do góry nogami. Ale z drugiej strony, moim zdaniem powinna czuć większą więź z nimi, niż z prawdziwymi rodzicami, których nawet nie znała. To oni dali jej dom, miłość, rodzinę, poczucie bezpieczeństwa.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Fajnie wymyśliłas tą karę dla Freda i Georga. Muszę przyznać że jesteś naprawdę oryginalna. Czasem się zastanawiam dlaczego Rowling nie wymyśliła niektórych rzeczy, które ty wymyśliłas? Muszę zgodzić się z komentarzem wyżej. Caroline powinna czuć większą więź z Larą i Adrianem, bo to w końcu faktycznie oni ją wychowywali przez tyle lat, ale w sumie też żyła w klamstwie, a ja gdybym była na jej miejscu to nawet bym się nie wysiliła na napisanie krótkiego listu. 1oo procentowo zachowałaś charakter Hagrida. Niczym się nie różni od tego z książki.
    Ale chyba powinno być więcej Harryego. Chodzi o to, żeby było tak więcej rozmów z nim, może niech jej się zwierzy...
    Deana Winchester

    OdpowiedzUsuń
  22. Hahahah Świetny Hagrid <3. Lecę dalej.

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy