czwartek, 10 stycznia 2013

14. „Slytherin to nie sami Malfoyowie!”

 Pierwszy śnieg przeważnie wzbudza w człowieku uczucie pewnego rodzaju radości i zachwytu. Zwłaszcza, gdy rzadko ma on okazję obserwować podobne zjawisko atmosferyczne.

 Zarówno Tulon jak i Beauxbatons znajdują się w takiej części Francji, gdzie temperatura właściwie nigdy nie bywa ujemna i, gdybym raz nie zdecydowała się odwiedzić mojej koleżanki z pokoju – Arsene – mieszkającej na północy kraju, widok zimnego, białego puchu byłby dla mnie praktycznie nieznany.


 Nadszedł wtorek. Stojąc na szkolnym korytarzu i czekając na przybycie Ginny i Juliette, nerwowo gniotę w dłoniach kolejną sprawdzoną przez profesora Snape'a pracę domową.

- Tu jesteś – odwracam się od okna na dźwięk znajomego głosu. – Nie zgadniesz, co Snape dał mi z mojego referatu. Zadowalający! Ha, w dodatku nie omieszkał mi dodać, że stopień jest mocno naciągany. Całe niedzielne popołudnie poszło na marne...

 Chcę wspomóc Ginny uśmiechem, jednak jedyne co udaje mi się wykonać, to nieznaczny grymas pozbawiony krzty wesołości.

- A tobie co, Marmouget? Znowu nie dostałaś wybitnego? – Nie mam pojęcia jakim cudem nagle obok mnie pojawia się sylwetka Michaela.

 Piętnastolatek, nie poświęcając mi większej uwagi, zbliża się do młodej Weasley, po czym delikatnie obejmuje ją w talii i przyciąga do siebie. Ginny chyba nie do końca jest z tego zadowolona i mierzy chłopaka wzrokiem pełnym wyrzutu.

 Jakby czytając jej w myślach, Michael odgarnia dziewczynie zabłąkany kosmyk ognistorudych włosów za ucho, po czym szepcze niezbyt cicho:

- Przepraszam za wczoraj. Nie powinienem był tak na ciebie krzyczeć, poniosło mnie. Wybaczysz?

 Te kilkanaście słów sprawia, że na usta mojej przyjaciółki wpływa słodki, radosny uśmiech, a w oczach pojawiają się ledwo zauważalne iskierki triumfu, których zapewne chłopak nie zauważa.

 Nim się orientuję, wargi pary, bez żadnego wstydu, łączą się w długim, namiętnym pocałunku.

- Nie, błagam! – Jęczę głośno, odwracając wzrok w drugą stronę. – Bo mi się niedobrze zrobi! Hej, to miejsce publiczne!

 Moje krzyki idą na marne, przez co odruchowo wywracam oczami. Już zabieram się do odejścia, gdy czuję jak szorstka dłoń Cornera zaciska się wokół mojego nadgarstka.

- No, nie bądź taka obrażalska. Już się tobą zajmujemy!

- Bez łaski, gołąbeczki, pocierpię sobie w dormitorium. Chwała Merlinowi, że hogwarckie przepisy zabraniają chłopakom gościć w damskich pokojach.

 Spodziewam się jakiejś ciętej riposty od któregoś z moich towarzyszy. Zamiast tego chłopak stanowczo wyjmuje mi z rąk pomiętą pracę.

- No to spójrzmy – mówi bardziej do siebie, niż do mnie. – Powyżej oczekiwań – posyła mi rozbawione spojrzenie, po czym wraca do czytania uwag profesora Snape'a. – "Praca na temat. Szczegółowa, z dużą ilością ciekawych faktów. Ocena obniżona z powodu nie zastosowania się do polecenia nauczyciela (za mała objętość pracy)".

 Marszcząc brwi, chłopak szybko przegląda zadanie domowe, chociaż dobrze wiem, czego szuka. Żeby się upewnić, bierze do rąk pracę swojej dziewczyny, przystawiając ją do mojej.

- No i masz swojego psa pogrzebanego, Marmouget – mówi z uśmiechem, oddając mi kartkę. – Miałaś napisać zadanie na dwanaście stóp pergaminu. Nie na jedenaście i trzy czwarte.

 Teraz Ginny, z wyraźnym zdziwieniem wymalowanym na swojej piegowatej twarzy, wyrywa mi z rąk pognieciony pergamin, brnąc szybko wzrokiem przez szeregi równo zapisanych zdań.

- Nie no, Caroline, naprawdę musiałaś to zrobić?! – Jęczy głośno, po czym podsuwa Michaelowi kartkę pod sam nos. – Patrz jak ona to wszystko wąsko napisała! Aż dziwne, że Snape w ogóle ci to sprawdził, Caroline. Już nie jeden raz nie zaliczał uczniom zadania z powodu jego nieczytelności. A co, jeżeli akurat w tym przypadku miałaś szansę na wybitny z eliksirów?

 Akurat... Już od dawna wiem, że o tak wysokim stopniu z tego przedmiotu mogę sobie co najwyżej pomarzyć. Celowo zapisałam niecałe dwanaście stóp pergaminu, ciekawa kolejnej uwagi od opiekuna Slytherinu.

- Caroline! – Na dźwięk głosu profesor McGonagall momentalnie wracam do rzeczywistości.

- Dzień dobry, pani profesor – odzywam się w tym samym czasie, co moi towarzysze.

 Kobieta odpowiada nam skinieniem głowy, po czym surowym wzrokiem mierzy stojącą obok mnie parę.

- Mam nadzieję, że nie odstawiacie na korytarzu jakiegoś nieprzyzwoitego przedstawienia – słowa nauczycielki sprawiają, że Ginny z Michaelem niechętnie odsuwają się od siebie, splatając dłonie za plecami, po czym krótko przeczą, kręcąc głową. – Bardzo dobrze. Panie Corner, lepiej będzie, gdybyś już poszedł na kolejną lekcję. A dla ciebie, panno Marmouget, mam to.

 Zdziwiona obserwuję, jak kobieta wyciąga w moją stronę swoją chudą dłoń trzymającą kopertę z dobrze mi znajomym fioletowym wzorkiem.

 Chcąc się upewnić, przystawiam list do nosa, głęboko wciągając powietrze przesycone charakterystycznym zapachem. Lawenda... I wszystko jasne – Maman odpisała na moją wiadomość!

~*~
Kochana Caroline!

Nawet nie wiesz, jak bardzo ucieszył nas list od Ciebie. Mamy już listopad... Tyle miesięcy minęło od wakacji. Dziwnie się czuję, przecież już tyle razy wyjeżdżałaś do Beauxbatons, a tu  Twój pierwszy wyjazd do Hogwartu i mam wrażenie, że już więcej Cię nie zobaczę.
Rozumiem Twój stosunek do nowych zasad panujących w szkole. Hogwart bardzo różni się od Beauxbatons, czyż nie?
Mimo to, mam nadzieję, że dobrze czujesz się w Gryffindorze. To wspaniały dom z cudowną atmosferą – sama byłam jego mieszkanką, więc wiem, co mówię.
Nie dziwię się, że masz do nas dużo pytań. Kiedy spotkamy się w Boże Narodzenie (cieszymy się, że nie masz już do nas żalu i nie możemy doczekać się, aż w końcu Cię zobaczymy), wraz z Adrianem postaramy się na wszystkie Ci odpowiedzieć. My sami mamy pewną ważną sprawę, którą chcielibyśmy z Tobą omówić, poznać Twoje zdanie.
Na zakończenie napiszę jeszcze, że zorganizowaliśmy dla Ciebie małą niespodziankę odnośnie tegorocznych Świąt, którą może zdołamy zrekompensować Ci tę niezbyt przyjemną końcówkę wakacji. Do zobaczenia na Dworcu King's Cross w Londynie!

 Bardzo Cię kochamy i tęsknimy,
Lara i Adrian

 Przebiegam wzrokiem po raz drugi i trzeci po treści listu, powstrzymując łzy spowodowane nagłym przypływem tęsknoty za opiekunami.

 Po raz pierwszy podpisali się w liście imionami, nie tak jak jeszcze rok temu „Mama i Tata”. Jestem im za to wdzięczna. Dobrze, że nie próbują jakoś mi się narzucać, Chociaż, znając Maman, pewnie wahała się przez co najmniej godzinę, nim podpisała się jako Lara.

 Zastanawia mnie tylko, jaką u licha sprawę chcą oni ze mną przedyskutować. Mam nadzieje, że nie stało się nic złego... Ach, no i dlaczego akurat chcą się spotkać w Londynie? Czy nie można stąd dostać się bezpośrednio do Francji?

 Umysł sam odpowiada mi na pytania, przywołując na myśl wspomnienie Ekspresu Hogwart. Tak, już widzę, jak jadę sobie pociągiem do Tulon...

- Co czytasz?

 Odwracam się w stronę Luny delikatnie przejeżdżającej dłonią po warstwie śnieżnego dywanu pokrywającego całe szkolne błonia.

- Dostałam list od opieku... Znaczy, od rodziców. Nie sądziłam, że tak szybko mi odpowiedzą.

 Wpycham list do kieszeni spodni jakby w obawie, że blondynka będzie chciała przejrzeć jego treść. Na szczęście mam do czynienia z Luną, a nie, na przykład, żywą, roześmianą Ginny.

- Uwielbiam śnieg – odzywa się melodyjnym głosem, jakby wcale nie dotarła do niej moja odpowiedź.

 Nastolatka bierze w garść dużą ilość lodowatego puchu. Nim jednak udaje jej się podsunąć ją najbliżej moich oczu, jej blade dłonie własnym ciepłem pozbywają się całej zawartości.
 Uśmiecham się z lekką ironią, a Luna na widok wody skapującej jej z rąk jedynie wzrusza ramionami, a dłonie wyciera w pasma swoich jasnych włosów wystających spod wełnianej czapki.

- Jak byłam malutka – odzywa się po chwili – to wraz z tatusiem organizowaliśmy zawody, kto złapie więcej płatków śniegu na język w ciągu jednej minuty. Bawiłaś się w to kiedyś?

- Nie. Tam, gdzie mieszkam nie pada śnieg. Pomijając rzadkie anomalia pogodowe, których, póki co, nie byłam nigdy świadkiem.

- Przykre – twarz dziewczyny wygląda tak, jakbym oznajmiła o śmierci jakiegoś magicznego stworzenia.

 Ma to swoje zalety, przynajmniej nie musiałam zakładać tylu warstw ubrań, myślę sobie, obserwując jednocześnie Lovegood próbującą złapać na koniuszek różowego języka wirujący w powietrzu płatek śniegu.

 Cała sytuacja wygląda na tyle komicznie, że z trudem udaje mi się powstrzymać parsknięcie śmiechem.

 Jednak, gdy dostrzegam wolno spadającą śnieżynkę, sama mam ochotę zabawić się w tą dziwną grę, z trudem powstrzymując się przed otwarciem własnych ust.

- Powinnyśmy już wracać do zamku, Luna. Robi się coraz zimniej – chwytam dziewczynę pod ramię, chcąc zmusić ją do skierowania kroków w odpowiednią stronę.

 Przez chwilę idziemy w milczeniu, a ja walczę z pokusą wyciągnięcia listu z kieszeni. Fakt, że nie mogę pokazać go żadnej przyjaciółce, nawet Lunie, sprawia, że mam wrażenie, iż chowam przed światem jakiś skandaliczny dokument, a nie zwykłą wiadomość od opiekunów.

- Widziałam dzisiaj Ginny z Michaelem – Luna odzywa się cichutko, co chwilę przystając, by złapać na język jakiś płatek śniegu. – Ładna z nich para. Wyglądają prawie jak zakochani.

- Prawie?

- No bo przecież Ginny nie kocha Michaela – oznajmia dziewczyna po czy wyciąga ze swojej torby najnowszy numer „Żonglera”. – Jest zakochana w Harrym. To widać.

 Przed oczami staje mi scena z dormitorium, kiedy to moja współmieszkanka oskarżyła mnie o podkochiwanie się w Potterze. Wtedy naprawdę wierzyłam w jej uczucia do mojego brata. Ale potem, gdy spotkałam ją w bibliotece z Cornerem...

- Ginny ma dopiero czternaście lat. Nie sądzę, by była zakochana ani w Harrym, ani w Michaelu. Zapewne to jakieś młodzieńcze zauroczenie, które ,póki co, znam jedynie z książek.

- Miłość pewnie też znasz z książek – nie mam pojęcia, czy dziewczyna bardziej skupiona jest na treści jakiegoś artykułu, czy na naszej rozmowie. – Prawda jest taka, że to uczucie nie bierze pod uwagę wieku. Nie ważne czy ma się dziesięć, czternaście czy sto lat. Zawsze można go doświadczyć... Ojej, popatrz tu, Caroline! W tym artykule opisują lunaballę! Pamiętasz jak...

 Cichy entuzjazm przyjaciółki przerywa donośny wrzask dobiegający z końca korytarza i należący z pewnością do jakiegoś starszego chłopaka:

- WIESZ, KIM TY JESTEŚ? NIKIM! ZUPEŁNYM ZEREM! TYLKO DLACZEGO JA AKURAT MUSZĘ PRZEZ TO OBRYWAĆ?!

 Ślizgoni. Już na sam charakterystyczny, zielony kolor krawatu robi mi się słabo.

 Przestań, nakazuję sobie w myślach, przecież obiecałaś, że nie będziesz uprzedzać się do żadnych z domów, nawet do Slytherinu!

 Łaskoczące po policzku jasne włosy tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że wyglądająca przez moje lewe ramię Luna również obserwuje rozgrywającą się scenkę.

 Na końcu zupełnie pustego korytarza, tuż przed wejściem do Lochów znajdują się dwie sylwetki. Pierwsza to zapewne siedemnastoletni, niezwykle przystojny chłopak o błyszczących, ciemnych włosach i zimnym, wyrachowanym spojrzeniu, którym teraz mierzy swojego pierwszorocznego towarzysza, krzywiąc się z obrzydzeniem.  W dłoniach ściska cienki plik kartek.

- Mam już tego dosyć – cedzi z nienawiścią przez zęby, na co młodszy Ślizgon jedynie niżej pochyla głowę i mocniej zaciska swoje drobne piąstki. – Mam dosyć ciągłego użerania się z tobą. Dupą mi już wychodzą wszystkie rozmowy ze Snape'em o twoim niskim poziomie wiedzy. Przynosisz wstyd naszej rodzinie. Dziwię się, że do tej pory ojciec cię jeszcze nie wydziedziczył!

 Z otwartymi ze zdumienia ustami obserwuję jak nastolatek drze na pół i jeszcze raz na pół wszystkie kartki, po czym wyrzuca je wysoko w powietrze.

- Masz to swoje zakichane zadanko domowe – mówi z szyderczym uśmieszkiem, kierując się już w stronę Lochów. – Okropny! Dlaczego nie poszedłeś na całość i od razu nie zarobiłeś trolla? A, jeszcze jedno – chłopak szybko powraca do jedenastolatka, po czym mocno ciągnie go za włosy, zmuszając tym samym, by na niego spojrzał. – Jeżeli jeszcze raz zobaczę jak zadajesz się z jakąś szlamą, to... pożałujesz.

 Nie mogę oderwać wzroku od jasnowłosego pierwszoroczniaka, który po odejściu swojego brutalnego towarzysza, wciąż stoi nieruchomo w tym samym miejscu z opuszczoną głową.

 Posyłam Lovegood porozumiewawcze spojrzenie, po czym robię ostrożne dwa kroki w stronę chłopca, jakby bojąc się, że zaraz wybuchnie tuż przede mną, niczym mugolska bomba atomowa.

 Po drugim kroku następuje jednak trzeci, później czwarty i piąty. Schylam się, zaczynając zbierać podarte kawałki papieru. Kątem oka dostrzegam, że Luna robi to samo, tyle że w przeciwieństwie do mnie, ogląda dokładnie każdy zdobyty skrawek. Już mam zamiar obejrzeć sobie pierwszy lepszy, gdy nagle czuję na sobie przenikliwe spojrzenie jedenastolatka.

- Proszę – wyciągam w jego stronę zebrane kawałki papieru, jednocześnie dziwiąc się własną, zmodulowaną barwą głosu. – To chyba należy do ciebie.

 Chłopiec bez słowa odbiera mi zawartość rąk, po czym spuszcza wzrok obracając kartki w dłoniach.

 Mam dzięki temu lepszą okazję, by przyjrzeć się Ślizgonowi. W przeciwieństwie do tamtego chłopaka nie jest przystojny – zwykły, młody nastolatek o buzi obsypanej piegami i ciemnymi blond włosami wyróżniającymi się delikatnym, rudawym odcieniem.

- Jesteś z Gryffindoru? – Tym ni to pytaniem, ni twierdzeniem sprowadza mnie do rzeczywistości.

 Przytakuję skinieniem głowy, czekając na jego reakcję. Zaczynam obawiać się najgorszego, w końcu, z tego co słyszałam, Gryfoni drą koty ze Ślizgonami od wielu, wieku lat.

 Ku mojemu zaskoczeniu, w obojętnym spojrzeniu chłopca wyczuwam małą ilość zrozumienia. Nie trwa to długo, gdyż po chwili przenosi wzrok na moją towarzyszkę ciągle przeglądającą zebrane przez siebie skrawki.

- Notatki z transmutacji masz całkiem, całkiem – mówi do niego rozmarzonym głosem, wręczając mu mały stosik. – Kartkami się nie przejmuj, odpowiednie zaklęcie i będzie po sprawie.

 Jedenastolatek lekko zaskoczony naszym zachowaniem, ostrożnie rozgląda się wokół siebie, po czym łypie na nas spod przymrużonych powiek.

- Nie powinno was tu być. Jeżeli ktoś nakryje mnie tutaj z wami, mój brat...

- To ten wrzeszczący? – Pytam się, nie mogąc uwierzyć, że obaj Ślizgoni, między którymi rozegrała się przed chwilą nieprzyjemna scena, są rodzeństwem.

- Tak, ten wrzeszczący – kąciki ust chłopca delikatnie unoszą się ku górze w ironicznym uśmieszku, jednak szybko zastępuje go jedna prosta kreska stworzona przez mocno zaciśnięte wargi. – I okropnie nerwowy, jak z pewnością zdążyłyście zauważyć.

 Między nami następuje chwila długiego milczenia, podczas której zaczynam zastanawiać się, co właściwie tutaj robię, w dodatku w takim, a nie innym towarzystwie. To bez sensu, że niby co ja próbuję teraz robić? Zaprzyjaźnić się z młodszym ode mnie mieszkańcem Domu Węża?
 Nagle do głowy wpada mi dosyć dziwny, trochę szalony pomysł.

- Cóż – zaczynam nieskładnie, gniotąc w dłoniach wilgotną od stopionego śniegu czapkę – słyszałyśmy to i owo... Między innymi zdołałam wyłapać z kazania twojego brata o tym, że masz problemy z nauką...

- Z całym szacunkiem, ale do czego zmierzasz? Tylko nie mów, że chcesz mi pomagać w nauce. Od tego, rzekomo, mam Roberta.

- Krzyczącego Roberta?

- Tak – wzdycha z rezygnacją, po czym, gwałtownie przełożywszy sobie torbę przez ramię, podnosi na mnie spojrzenie swoich niezwykle niebieskich oczu. – Posłuchaj, wiem kim jesteś. Przyjechałaś z Francji, uczyłaś się w Beauxbatons...

- Skąd wiesz?

- Witamy w Hogwarcie! – Uśmiecha się cierpko, szurając głośno butami. – Nie uczę się tutaj długo, ale trochę już wiem. Nigdzie indziej wieści nie będą rozchodzić się tak szybko jak właśnie tutaj. Nie mam zielonego pojęcia, jak jest w tamtej francuskiej szkole, ale jeżeli myślisz, że tutaj widok ucznia Slytherinu z Gryfonką razem siedzących powiedzmy w bibliotece i wesoło rozmawiających o urokach amortencji jest czymś powszechnym, to grubo się mylisz. To zasady, nawet ty ich nie zmienisz. Wybacz, jeżeli cię rozczarowałem.

 Wcale mnie nie rozczarował. Wręcz przeciwnie, rozmowa z nim sprawiła, że uprzedzenia do tego domu znikły prawie całkowicie z mojej głowy. Najwyższy czas zupełnie wcielić w życie plan „Slytherin to nie sami Malfoyowie!”.

- Nie musimy się wcale nigdzie spotykać – odzywam się cicho. – Mógłbyś podsyłać mi swoje notatki i zadania z eliksirów czy transmutacji. Sprawdzałabym ci je, a potem...

- Bez urazy, ale właściwie dlaczego tak ci na mnie zależy? Bo zobaczyłaś jak traktuje mnie mój brat? Uwierz, to nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz. On mnie nienawidzi, jestem do tego przyzwyczajony.

- Nie o to chodzi – próbuję zatrzymać chłopca, który, zupełnie już mnie ignorując, zaczyna powoli oddalać się w kierunku, gdzie przed kilkunastoma minutami zniknął jego brat. – Chcę tylko udowodnić sobie, że te całe hogwarckie domy to tylko taka gra pozorów. W Beauxbatons nie było czegoś takiego i, szczerze, denerwuje mnie już ta cała rywalizacja i zawiść.

  Moje słowa sprawiają, że jedenastolatek przystaje na chwilę, jakby bijąc się z myślami.

- Nie tylko ciebie to denerwuje, uwierz.

 Zbieram się już do powrotu na siódme piętro, porzucając wszelkie nadzieje na wprowadzenie nawet najmniejszej zmiany w te dziwaczne szkolne zasady, gdy, ku mojemu zaskoczeniu, chłopiec wyciąga w moją stronę kupkę podartych kartek.

- Nie mam w zwyczaju nikogo uszczęśliwiać – mówi sucho, bez większych emocji. – Również nie mam zamiaru wierzyć w rzeczy niemożliwe, a to, co próbujesz zrobić jest naprawdę dziwne, ale skoro mogę tym znów wkurzyć mojego brata... jeżeli się dowie...

 Patrzę się na niego zdumiona, obserwując jak bez celu grzebie w swojej torbie, by tylko uniknąć jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Przy okazji czuję na sobie badawcze spojrzenie niebieskich tęczówek Luny.

- Dziękuję, obiecuję, że naprawię i posprawdzam ci to jak najszybciej.

 Chłopak wykonuje lekki gest ręką, jakby chcąc pokazać, że jest mu wszystko jedno, co uczynię z wręczonymi mi skrawkami papieru.

- Jakby co, jestem Cameron. Cameron Lizzyl. Możesz tak zaadresować do mnie wiadomość.

 To powiedziawszy, okręca się na pięcie i wolnym krokiem oddala się już w zupełnie innym kierunku, zostawiając mnie i Lunę z kawałkami podartego zadania na lekcje profesora Snape'a.

~*~
 Dodaję wcześniej, bo w tym tygodniu weekend spędzam praktycznie cały czas poza domem. Znów zaniedbałam bloga, ale niestety - półrocze się kończy, trzeba więcej pracować. W dodatku uzależniłam się od serialu One Tree Hill. Ogląda ktoś może? Nie mogę uwierzyć, że w przeciągu 3 dni obejrzałam cały pierwszy sezon i nie zawaliłam z tego powodu żadnego sprawdzianu.
 Co do notki - przyszedł czas na rozdział bez kanonicznych wydarzeń. Taka sobie sielanka, no ale co ma robić Caroline, skoro o Zakonie wie tyle, co nic. Za to miłośnicy Luny nie mogą narzekać.
 No i pojawiła się trzecia postać autorska - młody Cameron. W sumie "świeży" wytwór mojej wyobraźni, dziękuję serdecznie Beatrice za małe wskazówki dotyczące jego osoby. Pojawiać nie będzie się często, ale zawsze coś.
 No nic, idę nadrabiać zaległości, powiadamiać i... Oczywiście nie powstrzymam się przed obejrzeniem minimum jednego odcinka OTH (muszę się ograniczyć, w końcu zostało mi tylko 8 sezonów ;))

Edytowane: 12.01.2013

Postanowiłam zrezygnować z powiadamiania o nowych notkach. Jeżeli naprawdę zależy Wam na informacjach o nowych postach, zapraszam do zapisania się w zakładce "Powiadamianie". 
Jeśli macie w zwyczaju informować o swoich notkach, proszę dalej mnie powiadamiać, byłabym bardzo wdzięczna. Przepraszam za kłopot.

38 komentarzy:

  1. Faktycznie, może nie działo się tu wiele, ale i tak mi się podobało, tym bardziej, że była Luna, dużo Luny! Wiesz, że uwielbiam tę postać <33. Zawsze się cieszę, kiedy się pojawia, a tobie bardzo dobrze wychodzi przedstawianie tej postaci.
    Nie dziwię się, że Caroline dziwi widok śniegu, swoją drogą zazdroszczę jej tego, że dorastała w miejscu, gdzie nie było śniegu. Nie znoszę tej okropnej, białej brei. Śnieg co prawda pięknie wygląda z okna, ale kiedy się znaleźć poza czterema ścianami... Nienawidzę zimy.
    Choć Caro, jako że dla niej to coś nowego, zapewne jest zafascynowana białym puchem.
    Fajnie, że opiekunowie do niej napisali, i że nie narzucają się z rodzicielstwem, a przyjęli do wiadomości, że dziewczyna zna już prawdę (no, w każdym razie jej część).
    Och, a Snape zawsze sobie musi znaleźć powód, żeby się przyczepić ^^. Choć i tak daje jej dobre oceny ;). Z kolei Ginny i Michael... Cóż, myślę, że spostrzeżenia Luny co do nich są trafne. Luna niby jest taka oderwana od rzeczywistości, ale tak naprawdę widzi znacznie więcej, niż inni.
    Kiedy czytałam o Lunie łapiącej płatki śniegu językiem, buźka śmiała mi się do monitora. To było takie urocze... ^^. Troszkę mnie zaskoczyła ta scenka z pierwszoroczniakiem. Ma on okropnego brata, ale troszkę nie grało mi to, że jedenastolatek tak dojrzale się wyrażał. Ale zdaję sobie sprawę, że scenki z dziećmi bywają problematyczne, nie mniej jednak ta dobrze oddaje te bzdurne uprzedzenia między domami. Caroline, jako że chodziła do innej szkoły, ma zupełnie inne spojrzenie na te wszechobecne w Hogwarcie podziały. Zresztą moja Evelyn ma podobnie. Myślę jednak, że te wszystkie podziały i waśnie są już tak głęboko zakorzenione w dziejach szkoły, że kolejne pokolenia uczniów mimowolnie przejmują je. Nie mniej jednak ciekawa jestem, jak potoczy się dalej znajomość Caro z tym chłopcem, i czy faktycznie będzie mu pomagać przy pracach domowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja wiedziałam, że jak pojawi sie Luna, to będziesz w siódmym niebie^^
      Ja też nienawidzę śniegu, ogólnie nienawidzę zimy, preferuję w bardzo ciepłych porach roku ;)
      A opiekunowie Caro są w porządku, niedługo przedstawię historię ich przeszłości ;) Przy okazji wyjaśnię też sytuacje ze Snapem - albo choc postaram sie ja wyjaśnić ;)
      A paring Ginny&Michael... Nie mogę sie doczekać, kiedy wreszcie go zakończę ;P
      No cóż, co do Camerona - ma on swoje odzwierciedlenie w realnym świecie, musiałabyś poznać braciszka mojej koleżanki ze szkoły ;)

      Usuń
  2. LunaLunaLunaLuna.
    Czy tylko ja za nią nie przepadam? Postać jest ogólnie sympatyczna, ale jak wszyscy się nią tak zachwycają to nie wiem... Jakoś mi obrzydła.
    Choć Twoja Luna jest specyficzna ;) Zauważa rzeczy, których nie widzi nikt inny, a to bardzo przydatna umiejętność.
    No cóż, podziwiam Caro za chęć naprawienia relacji między domami i trzymam kciuki, żeby coś z tego wyszło.
    I właśnie co do tej akcji: czy ONMS nie była dopiero w trzeciej klasie?
    Tak tylko się pytam, bo bardzo prawdopodobne, że coś źle zrozumiałam.
    Pozdrawiam i życzę udanego weekendu,
    Keiko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy lubi to co... lubi ;) Nie wszyscy muszą zachwycać sie Luną, ja np. najbardziej z postaci kanonicznych to lubie Hermionę ;)

      Caroline zawsze lubi podwyższyc sobie poprzeczkę, ale czasami może to zaboleć ;)
      ONMS właściwie zaczyna się w drugiej klasie. Dzieki, że zwróciłaś na to uwagę - zmieniłam to w notce na transmutację ;)

      Usuń
  3. Czytam i czytam, no i pierwsze Co mi wpada do glowy to "Co ten rozdzial wnosi?". Jak juz pisalas, taka tam sielanka. Byc moze lubie, ale czy ja wiem...eh... . Zapewne wiecej Harryego chcialabym tu widziec. Jestem troche rozczarowana, bo tak na prawde oprocz poznanego mlodego slizgona (pislas, ze bedzie sie pojawaial rzadko) to dowiadujemy sie o tym, ze Luna lubi snieg. W pewnym sesie czekalam na ten rozdzial, czekalam na zwrot akcji. Nie doczekalam sie i coz moge rzec? Nienasycona i lekko nie zadowolona czekam na nastepny rozdzial. Jedyne co mi sie podoba to Luna, taka Luniasta xd
    Nie bierz sobie tego do serca, dalej uwazam, ze blog jest super! Styl jak najbardziej dobry, ba nawet bardzo dobry. Ale sielanek nie lubie Ja wiec czekam, czekam, czekam ;p
    Pozdrawiam Ath^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział może i nie wnosi dużo, ale przecież nie może być ciągle tylko akcja i akcja. Harry też póki co nie będzie sie często pojawiac, no tak nie może być, on i Caroline nie są nawet przyjaciółmi.
      Zwroty akcji będą, cierpliwości, ale tez błagam o wyrozumiałość - nie wszystko musi być wypełnione awanturami, sensacjami itd.

      Usuń
  4. Zdenerwowałam się i to bardzo! Już prawie skończyłam pisać komentarz (a był naprawdę długi) i strona mi się zamknęła. Zwariuję! (postaram się napisać go tak dobrze, jak poprzednio ;))
    Po twoim poście zaczęłam poważnie się zastanawiać nad faktem, gdzie znajduje się Hogwart (gdzie dokładnie w UK). Szukałam nawet w internecie i jakoś nie mogę dojść do tego faktu (a z czytania książki tego nie pamiętam , nie kojarzę nawet by była podana chociaż przybliżona lokalizacja).
    Z tego, co kojarzę to zawsze był tam śnieg (a może to tylko w filmie?). A jeżeli tak było to dlatego zastanawiam się nad lokalizacją tej szkoły. W Anglii śnieg to zjawisko bardzo rzadkie, a jeżeli występuje to jako deszcze ze śniegiem, albo spada dosłownie parę centymetrów (wtedy cała Anglia jest w szoku i siada komunikacja miejska itp i to gorzej niż u nas. Uwierz, wiem co mówię. Mój tata mieszka tam już od jakiś 6 czy 7 lat.) Jedyne co przyszło mi na myśl to szkockie góry, bo tam jest zawsze śnieg, ale zawsze było mówione, że to jest w Anglii, więc zgłupiałam. Przepraszam, ale naprawdę zastanawia mnie ten fakt ;)
    Co do rozdziału (w końcu to, co chcesz przeczytać, nie? :D) to jak zwykle mi się podobał. Nie wiem jak ty to robisz, ale nawet jak nic za bardzo się nie dzieje to piszesz to tak, że i tak jest ekstra? Chociaż w sumie, jak to nic się nie działo? Caroline wspierająca Ślizgona, pomagająca mu? To jest akcja (tym bardziej, że już przeżyła niemiłą akcję z Malfoyem i mogła się uprzedzić, miała powód. Swoją drogą tamta notka byłą wspaniała ;)) Rozumiem ją z drugiej strony, nie miała w poprzedniej szkole podziałow i strasznie ją denerwuje to, że teraz ludzie są podzieleni i do tego mają się nienawidzić, bo tak i koniec! Swoją drogą jestem ciekawa, co pomyślała sobie Luna patrząc na całą tę sytuację, ale pewnie się nie dowiem, mogę się tylko domyślać.
    A właśnie, co do Luny, to ona mimo swojej dziwności to ma jednak łeb. Rozgryzła Ginny, jak nikt inny w Hogwarcie (podejrzewam, że książkowa Luna też to zrobiła, ale nic się nie odzywała). Tymi swoimi romansami próbowała zapomnieć o Harry'm a tu psikus (trochę wyprzedzam fakty ;P). Informacja ta musiała być wstrząsająca dla Caroline, może nawet coś zrobi w tym kierunku by uszczęśliwić swoją przyjaciółkę i brata (ale podejrzewam, że musiała, by wiedzieć, żę Harry też do niej czuje. Tak to nie będzie chciała interweniować - chociaż może nie rozgryzłam jej do końca. W sumie nie ma takiego dobrego jeszcze bardzo kontaktu z bratem, by robić takie rzeczy). Dobra bo odbiegam od tematu. Luna! Powiem szczerze, że ja także nie rozumiem zachwycania się jej osobą, chociaż zawsze wprowadza uśmiech, widzi rzeczy, których nikt inny nie widzi i w ogóle jest inna, ale nie wiem czy potrafiłabym czytać o niej w każdym rozdziale.
    List też dużo wprowadził. Pokazało to, że jej opiekunowie są wyrozumiali i znają na tyle Caro, by wiedzieć, by się jej nie narzucać zwrotami mama i tata. Sądzę, że by nie było zadowolona, jakby było inaczej. Kocha ich i to bardzo, bo to oni ją wychowali i kochali, ale nie są jej rodzicami i sama, bym nie chciała by się za nich uważali.
    Kończę, bo przesadziłam z lekka. Ostatnio coś mam wenę na komentarze i wychodzą mi takie długie, że masakra (u Ciebie wyszedł mi chyba najdłuższy). Z góry przepraszam jeżeli jakieś zdania nie zrozumiesz, bo co pomyślę to od razu piszę, a nie sprawdzę tego, wybacz. Uważam, że bym się pogubiła gdzieś w 1/4 sprawdzania ;P
    Całuję ! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja piszę komentarze z telefonów, więc muszę ograniczać się z ich długością, bo jak są zbyt wielkie, to same mi się kasują :)
      Szczerze, z geografii jestem naprawdę kiepska i przed opublikowaniem tego rozdzialu z milion razy sprawdzałam w jakim klimacie znajduje się Tulon i czy rzeczywiście jest ono w tej bezśnieżnej części Francji. A Hogwart znajduje się w Szkocji :)
      No to cieszę się, że Ci się spodobało i stwierdziłas, że wiele się działo, mimo że nie działo się wiele (masło maslane, wiem :)).
      Rzeczywiście, Caro irytują trochę te podziały, niestety dziewczyna wciąż łudzi się, że może coś temu zaradzić. Tak to jest, jak się styka z dziwnymi zasadami.
      Luna pewnie wszystko przyjęła ze stoickim spokojem, jak to ma w zwyczaju. Jest bardzo inteligentna, na szczęście nie posiada długiego jęzora, także nie wypapla wszystkiego pierwszej lepszej osobie.
      Luna to nie jest moja faworytka, lubię ją, ale wolę Hermionę :) ale Luny daję więcej, bo to rówieśnica Caro i jedna z jej przyjaciółek.
      A list to taki wstęp, więcej o opiekunach Caro dowiesz się w następnych rozdziałach.
      Bardzo podoba mi się ten Twój komentarzowy tasiemiec, chciałabym napisać Ci równie długiego, ale telefon mnie ogranicza :*

      Usuń
  5. Jak dawno mnie tu nie było! Zatrzymała się na chyba 6 notce a potem nie miałam czasu czytać, ale teraz, że przeniosłam bloga na bloggera mogę cię dodać do obserwatorów i będę zaglądała cały czas i patrzyła czy czegoś nowego nie ma ani nic :D A teraz zaczynam czytać od samego początku żeby przypomnieć wszystko i jak skończę to dam jakiś konkretny komentarz :) Jakbyś mnie nie pamiętała, czego bym się wcale nie zdziwiła jestem z lily-co-by-bylo-gdyby.bloog a teraźniejszy adres to inna-historia-lily.blogspot.co.uk ale nie ma jeszcze żadnych nowych notek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wpadłam przypadkiem, przeczytałam i... no właśnie co? Ten rozdział jest taki trochę... dziwny. praktycznie nic się nie dzieje. poprzednie rozdziały były lepsze, ale każdy może mieć gorszy okres. Jednak chciałabym więcej Harry'ego. Chociaż muszę pochwalić Cię za to, że jest Luna. Uwielbiam tą postać! Czegoś mi tu brakuje... jakiejś akcji.
    Nie przejmuj się tym za bardzo, ponieważ poprzednie rozdziały są naprawdę fantastyczne i całe opowiadanie bardzo mi się podoba. ;) Zniecierpliwiona czekam na kolejny, gdzie może coś zacznie się dziać.
    [http://zamknieta-dusza.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  7. No. Dobrnęłam do końca! Tyle rzeczy sie wydarzyło w czasie mojej nieobecnośći! Wreszcie się GD pojawiła! Muszę ci powiedzieć że umiesz świetnie opisać charakter postaci takich jak np. Hagrid albo Luna... Fajnie że Liny jest teraz więcej, uwielbiam ją ^^ jestem strasznie ciekawa jak to wszystko zrobisz i jak pozmieniasz historię żeby pasowała do Caroline :) Czekam na następny rozdział ^^
    Pozdrawiam
    ~ Lexie

    OdpowiedzUsuń
  8. omomomom chce więcej !

    zapraszam do siebie, może ci się spodoba
    http://highwaytoworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. Przepraszam, że tak po prostu piszę, ale proszę tylko o głos w sondzie. To zajmie Ci tylko kilka sekund, a mnie pomoże. :)

    SONDA - KLIK

    OdpowiedzUsuń
  10. W sumie nie było w tym rozdziale jakieś zawrotnej akcji, ale i tak bardzo mi się podobało ;) Uwielbiam Lunę, a ty przedstawiasz ją strasznie wiarygodnie i wprost kocham o niej czytać <3 Masz rację - sympatycy tej postaci nie mieli co narzekać :D
    Na początku byłam przekonana, że tym chłopakiem był Draco O.o Sama nie wiem czemu, ale byłam tego na 100% pewna i strasznie się zdziwiłam, gdy przeczytałam, że ma młodszego brata, bo to by się kompletnie nie zgadzało z kanonem (choć nie miałabym nic przeciwko :D) i dopiero jak doszłam do wzmianki o Robercie, to zorientowałam się, że cały czas byłam w błędzie. ;) To miłe ze strony Caroline, że chce mu pomóc. Ale ten chłopiec też wydaje się być całkiem sympatyczny i taki "nie ślizgoński" ;p

    Ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja krótko i szybko, ale na temat: tak zimowo się zaczęło, a ja osobiście mam już dość tej, którą widzę za oknem. Miasto to nie jest jednak odpowiedni krajobraz dla zimy, szczególnie, kiedy temperatura w dzień wychodzi na plus - a ja tylko uciekam przed samochodami, które chlapią na wszystkie strony i ślizgam się na mokrych torach. Ale ale, dość narzekania. Ślizgoni - wszyscy wiemy, jacyż to cudowni ludzie - a jednak Caroline nie dała się stereotypom, czym bardzo mi zaimponowała. Ten pierwszoroczniak też wykazał się odwagą i pokazał, że mieszkańcy domu Slytherina nie zawsze głowę noszą wysoko. A może Tiara się pomyliła, i on nie powinien tam być? :D Generalnie zastanawiam się, czy ten wątek jeszcze jakoś pociągniesz i czy odegra on jeszcze jakąś rolę :)
    Była Luna... podziwiam tych, którzy potrafią jakoś tę postać wykreować na własny sposób, bo ja nigdy nie miałam na nią pomysłu (podobnie jak na Ginny), choć pannę Lovegood osobiście uwielbiam :) "Twoja" Luna jest bardzo kanoniczna i chwała Ci za to, a wcale nie jest to zadanie łatwe. Tym większe brawa dla Ciebie :)
    Miało być krótko, a wyszło jakoś rozwleczone.
    Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny szablon, poważnie podoba mi się ;D
    Opowiadanie bardzo ciekawe więc ostrzegam że będę częstym gościem ;>
    Obserwuję i liczę na rewanż ;*
    http://sevmionelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba Ci się szablon i opowiadanie, bardzo mi miło z tego powodu :)

      Usuń
  13. Strasznie przepraszam, że dopiero teraz komentuję ale przygotowania do egzaminu z instrumentu całkowicie mnie pochłonęły... ale już jestem :)
    Luna, Luna, Luna! Kocham ją w Twoim wydaniu, tak jak Hagrida. Zostawiłaś je jako postacie "kanoniczne" i udało Ci się zachować urok i Luny i Hagrida, a to łatwe nie jest. W końcu to dość nietypowe postacie.
    Akcja z Ślizgonem mnie zaskoczyła... mam nadzieję, że Cameron będzie pojawiał się jednak trochę częściej ;)
    Jak niektórzy powyżej pisali, taki spokojny rozdział. Ale bardzo mi się spodobał, zresztą jak każdy na tym blogu.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny :]
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Po przeczytaniu tytułu nie bardzo wiedziałam, co czeka na mnie w tym rozdziale. Chyba bardziej spodziewałam się jakiegoś uroczego Ślizgona, któremu podoba się Caroline xD Chociaż ja już nawet teraz doszukuję się w całej tej sytuacji jakiegoś romansu ;D Pomińmy może moje dziwne wyobrażenia ;)
    Caroline jest niezwykle miłą osóbką. Zaskoczyło mnie to, że chce pomagać temu chłopcu, który przecież jest Ślizgonem, który w dodatku nie bardzo pochwala te dziwne wojny między domami.
    Mam wrażenie, że Snape połapie się, że coś z tymi pracami Camerona jest nie tak i wyłapie w tym rękę Caroline.
    Uwielbiam te, jakby to powiedzieć, filozofie Luny. Podobało mi się strasznie to, co mówiła o miłości ;)
    A cóż za niespodziankę mają dla niej opiekunowie? Skoro chcą spotkać się z nią na dworcu w Londynie, to czyżby święta też tam chcieli spędzić? A może postanowią zostać na Grimmauld Place? Tylko taka wersja przychodzi mi do głowy ;)
    Czekam na tą niespodziankę z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Podobał mi się ten rozdział, ale było w nim mało zwrotów akcji... Jednak był również zaskakujący. Z każdym rozdziałem dowiadujemy się czegoś o Caroline, a w tym dowiedzieliśmy się niewykle dużo :d Carline ciągle jest taka..grzeczna. Może niech znowu wkurzy ją malfoy?
    Więcej Harryego i Malfoya! :d
    No właśnie :d Co do harryego to mam już jakieś teorie związane z tym jak dowie się o swojej siostrze? Może wypadnie jej jakiś list i znajdzie go? Albo znajdzie go Malfoy i pokaże harryemu?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcja, akcja... W kolejnym rozdziale powinnać być już zadowolona, bo jest jej więcej... ;)
      Ej no, Malfoy to postać rzadka, Harry póki co też nie bedzie sie często pojawiać, tu chodzi głównie o Caro. Grzeczna? Ej, przecież zadaje się ze Ślizgonem ;)
      Ciekawe masz teorie, ale i tak Cię zaskoczę - zobaczysz^^

      Usuń
  16. Wreszcie przeczytałam! Cieszę się, że między Caroline i jej opiekunami sprawy są już w miarę poukładane, właściwie to oni potrzebują się wzajemnie i na pewno darzą się rodzinną miłością. Poza tym świeżo upieczona Gryfonka nie musi się gryźć z pokazywaniem komukolwiek prywatnych listów od przybranych rodziców, nikt od niej by tego nie oczekiwał. Faktycznie rozdział był taki spokojny, aczkolwiek postać Luny zrekompensowała wszystko! Wychodzi Ci ona naprawdę naturalnie i chyba dobrze się czujesz, pisząc o niej. Ginny i Michael... Nigdy nie przepadałam za tym paringiem. Scena z małym Ślizgonem mnie natomiast nie kupiła. To znaczy fajnie, że ukazałaś różnice między domami, podział na warstwy i granice, jednak ten jedenastolatek nie zachowywał się jak pierwszoroczniak. Może zakładając, że wywodzi się z jakiejś arystokratycznej rodziny byłabym skłonna uwierzyć w to, jak pięknie się wyrażał. Swoją drogą, Caroline nie powinna się interesować wszystkim i wszystkimi. Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale zawrzesz coś jeszcze ciekawszego ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mimo niektórych zgrzytów rozdział Ci się podobał. Caroline jest bardzo, ale to bardzo sentymentalną osobą i nie potrafi wykreślić ze swojego życia ludzi, którzy tak wiele dla niej zrobili.
      Jeżeli chodzi o listy, to jednak lepiej by było zwierzyć się ze swoich rozterek, ale wiadomo - nie można tak.
      Co do Camerona. Cóż, może rzeczywiście wyrażał się zbyt dojrzale, ale gdybyś poznała braciszka mojej koleżanki, to byś wiedziała, że jednak takowe dojrzałe dzieciaki istnieją naprawdę :)
      No, ale na szczęście co do Luny nie ma żadnych zastrzeżeń :)

      Usuń
  17. Bardzo mi się podoba postać Luny. Jest taka rozmarzona i przyjacielska :)Rozdział był chyba taką odskocznią od ciągłych ważniejszych notek, w których ciągle się coś dzieje. To dobrze, ale mam nadzieję, że w ciągu następnych rozdziałów okaże się to być początkiem czegoś większego. Chodzi mi o to, że na przykład Snape się dowie o tej pomocy i weźmie ją na rozmowe...:D Zgadzam się z Shy co do tego,jedenastolatek wydawał się zbyt dojrzały. \W dialogu powinno być, że trochę nawyzywał brata, ale oczywiście nic wylgarnego bo wiadomo jak jedenastolatki mają rozinięte słownictwo. Więcej Harrego. Moim zdsaniem zanikł wśród tłoku innych, mniej ważnych postaci. W końcu to siostra Harryego Pottera, więc powinno być więcej Pottera. Może w jednym rozdziale skupisz się tylko na gwardi Dumbledora ( pewnie źle napisałam XD) i dokładnie z szczegółami opiszesz ich kolejne spotkania np ileś tam linijek o jednym dniu jakaś gwiazdka, szlaczek czy coś co odgradza tekst i kolejny dzień. :d Tak sugeruje :)
    Zaskoczyłaś mnie lisytem od rodziców, a raczej tym co było w nim zawarte. Nie wiem dlaczego Lara i Adrian chcą przyjechać do Londynu na święta, ale mam nadzieję, że dowiem się o tym w następnych rozdziałach. Brakuje mi też wątku o zwalnianiu nauczycieli. Z tego co pamiętam w książce było to zawarte :d
    ~~Twoja wierna czytelniczka. P .~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle to czekam na następny rozdział ! :D mam nadzieję, że dodasz szybko ! :d

      Usuń
  18. Przeczytałem, bo bardzo lubię Harrego ;) Tu też mi się bardzo podoba, o ile nie zapomnę to będę wpadał i czytał kolejne :D
    Obserwuję i zapraszam do nas do rewanżu:
    www.ourloveourpassion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, cieszę się, że jakoś udało mi się wzbudzić Twoje zainteresowanie :)

      Usuń
  19. Nominowaam Cię do Liebster Award!
    Pytania znajdziesz na:
    lily-i-james-labirynt-zycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny dział, podobał mi się. Ach, nienawidzę chłopaka Ginny. Może dlatego, iż Harry - według mnie, to idealny facet dla tej rudowłosej ślicznotki. Kocham Lunę, ach, jest cudowna. Zabawa w łapanie śniegu, sama ją znam, przyznaję się bez bicia ^^. Wyobraziłam sobie Lunę, próbującą złapać niewielkie śnieżynki...Musiało wyglądać rzeczywiście komicznie, że nie dziwię się reakcji Caro ;D. Intryguje mnie ten chłopiec, a jeszcze bardziej przystojny, starszy brat. Szkoda mi, jednak, że tak się zachowuje w stosunku do rodzeństwa. Każdemu należy się odrobina szacunku! Czekam na dalsze losy Caro ^^.

    U mnie nowy dział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię Michaeela, może dlatego nie robię z niego u siebie jakiegoś ideału.
      Ja sama niedawno z koleżankami urządziłyśmy sobie takie łapanie śniegu na język - śmiesznie było,nie powiem :)
      Intryguje Cię Robert? Jej, nie wiem co powiedzieć, bo sama go nie cierpię i ostrzegam, że chociaż nie będzie się tu często pojawiać,to jak już się ukaże, nie będzie to jakiś miły fragmencik.

      Usuń
  21. Na początku muszę cię przeprosić za taką zwłokę. No, ale już jestem i nadrobiłam tą zaległość.
    Rozdział bardzo mi się podobał, mimo że nie działo się w nim nic szczególnego. Akcja jest spokojna, ale przyjemnie się czytało.
    Fajnie przedstawiłaś emocje i uczucia Caroline na widok śniegu oraz całej tej zimowej atmosfery. Cieszę się, że dziewczyna jednak utrzymuje kontakty ze swoimi opiekunami. I już nie mogę się doczekać, co takiego dla niej szykują.
    Ah, i Luna! Uwielbiam ją. Serio. Zawsze lubiłam o niej czytać, a ty bardzo fajnie ją wykreowałaś. W twoim wydaniu jest naprawdę świetna. Masz do tego dryg.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podobało Ci sie mimo braku akcji ;)
      Opisywanie uczuć Caro to jedno z moich ulubionych zajęć i, nie powiem, dobrze sie w tym... czuję ;) O opiekunach poczytasz sobie w rozdziale 16.^^
      A Luna wychodzi mi całkiem, całkiem - musze przyznać, że jakoś potrafię kierować kreowaniem tej postaci ;)

      Usuń
  22. Prawda, że Slytherin to nie sami Malfoyowie, ale z drugiej strony, system działania w tym domu jest nieco inny niż w pozostałych. Cameron zapewne wie, że nie tylko jego bratu nie spodoba się pomysł pomocy Gryfonki. Wychodzenie przed szereg nie dla wszystkich jest dobre, a stereotypy skądś się wzięły, no nie?

    Luna jak zawsze jest na swój sposób urocza. Inna. Lubię o niej czytać, ale myślę, że grająca ja aktorka także stanęła na wysokości zadania.

    Caroline naprawdę kryje się z tym wszystkim jak z wstydliwym sekretem. Ale co ma powiedzieć koleżankom?

    OdpowiedzUsuń

Harry Potter Broom

Obserwatorzy